Wiedziałam, że tak to się skończy. Jakiej decyzji bym nie podjęła, ktoś z nas by cierpiał. Znów poczułam łzy w oczach. Wiedziałam, że to co zobaczył zraniło go i że prawdopodobnie nie będzie chciał już ze mną rozmawiać, ani na mnie patrzeć.
- Diego, chodzi o to...
- Że byłaś ze mną, żeby on był zazdrosny? - wiedziałam, że jest zły, ale jego słowa bolały. Dobrze wie, że taka nie jestem.
- Wiesz, że tak nie było. Kocham cię, ale...
- Ale jego bardziej? - znów mi przerwał. - Po tym co ci zrobił? Violetto, zastanów się...
- Nie chcę się zastanawiać! Nie rozumiesz, że ja też czuję się źle?! To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu! Nawet sobie nie wyobrażasz, ile razy zamieniałam zdanie, ale muszę powiedzieć jedno. Za każdym razem gdy myślałam o Leonie, rozum mi podpowiadał ciebie. Ale ja nie chcę myśleć. Chcę czuć. Przepraszam Diego - powiedziałam i poczułam, że mam mokre policzki. Ledwo trzymałam się na nogach, więc Leon pomógł mi usiąść na ławce. Naszej ławce, tej ze snu. Znów zaczęłam się trząść, ale tym razem nie z zimna, ale z powodu stresu. Czułam się okropnie, bo wiedziałam, że to przeze mnie cierpi Diego, ale ja wybrałam. Kocham ich obu, ale Leon zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Moje drgawki wciąż nie przechodziły. Diego już poszedł, a Leon starał się coś zaradzić.
- Chodź. Idziemy do mnie. Jest bliżej, a ty za moment zamarzniesz - powiedział wciąż pocierając moje ramiona.
Chciałam wstać, ale kolana się pode mną ugięły. Nie byłam w stanie sama iść. Leon wziął mnie na ręce i starał uspokoić, ale wiedziałam, że sam się martwi. Zaczęłam zauważać przed oczami czarne plamy.
- Leon... - szepnęłam, a potem była już tylko ciemność.
***
- Violetta? Viola?! - zacząłem wołać. Zemdlała mi na rękach. Zacząłem się bać i jak najszybciej poszedłem z nią do szpitala. Na szczęście było blisko. Lekarze od razu zabrali ją na badania. Trzymali ją tam już pół godziny. Zadzwonił jej telefon. To Fran.
- Violu, gdzie jesteś? Piżama party się już zaczęło.
- Violetta nie będzie mogła przyjść.
- Leon? Skąd masz telefon Violi?
Opowiedziałem im o sytuacji z Diego i o Violettcie.
- Zaraz tam będziemy.
- Wszystkie może lepiej nie. Lekarze się nie ucieszą.
- To... Ludmi przyjdzie z Larą, a my zostaniemy u mnie. Tata Violetty już wie?
- Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera. Pewnie ma jakieś spotkanie.
- To zadzwoń do Angie.
- Dobry pomysł.
Gdy ciotka Violetty się dowiedziała, od razu wsiadła w samochód. Dziesięć minut później była na miejscu. Po drodze spotkała dziewczyny i zabrała je ze sobą. Lara od razu usiadła obok mnie i zaczęła mnie pocieszać. Opowiedziałem jeszcze raz dokładnie co się wydarzyło.
- To mogło być z przemęczenia - powiedziała Angie. - Poza tym, od śniadania nic nie jadła, bo nie wróciła do domu ze szkoły.
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny. To najdłuższe pół godziny w moim życiu. Przypomniało mi się jak ja leżałem w szpitalu. Violetta na pewno nie czuła się tak, jak ja teraz, chociaż... Musiała chyba już wtedy coś do mnie czuć. Przecież inaczej by mnie nie wybrała. Ten wybór. To ją zmęczyło. I to, że musiała się tłumaczyć przed Diego... Siedziałem tak i myślałem, gdy z sali wyszedł lekarz. Od razu się poderwałem i podszedłem do niego.
- Co z nią?
- Panna Castillo jest bardzo osłabiona. Z badań wynika, że prawie nic dzisiaj nie jadła i przeżyła dość silny stres. Tym razem nic jej nie jest, ale następnym może nie mieć tyle szczęścia. Trzeba pilnować, żeby zjadała pięć regularnych posiłków, a przez następny tydzień nie może się zbytnio przemęczać. Ze szpitala może wyjść jutro po badaniach.
- Można do niej wejść?
- Tylko jedna osoba.
Wszystkie popatrzyły na mnie.
- Angie, może ty...
- Nie Leon. Ty wejdź - uśmiechnęła się do mnie.
W sali było tylko jedno łóżko i mnóstwo pikających maszyn. Wszystkie były podłączone do mojej Violetty.
- Leon - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nic nie mów. Odpoczywaj - usiadłem obok i zacząłem głaskać ją po dłoni.
- Leon...
- Miałaś nic nie mówić - uśmiechnąłem się.
- Ale...
- Cicho!
Patrzyliśmy na siebie. Cieszyłem się, że to nic poważnego. Już jutro będę mógł zobaczyć ją w domu, a nie w tej zimnej sali. Tak zapatrzyłem się w jej oczy, że zapomniałem o wszystkim. Są takie duże i błyszczące. Brązowe jak czekolada.
- Leon, co ty tu robisz?
- Siedzę przy mojej dziewczynie. Myślisz, że mógłbym cię zostawić samą?
- Ale nie musiałeś tu siedzieć.
- Owszem musiałem - uścisnąłem mocniej jej dłoń. W szybie w drzwiach zobaczyłem twarz Ludmi. Ona mi groziła ręką! Najpierw mówi, że mam wejść pierwszy, a teraz karze mi wychodzić. Co za baba! - Może już pójdę. Ludmi zaraz drzwi wyważy - pochyliłem się, żeby ją pocałować w policzek, a jedna z maszyn zaczęła dziwnie szybko pikać. Przeraziłem się, a Viola zrobiła się czerwona. Do sali wbiegła pielęgniarka.
- Skarbie, co to było? Miałaś puls jakiego jeszcze nigdy nie widziałam...
- To nic takiego - powiedziała i zerknęła na mnie tymi swoimi oczami. Pielęgniarka chyba zrozumiała o co chodzi i wyszła z uśmiechem na twarzy. Ja wciąż nie ogarniałem.
- Nie chcą ci zrobić żadnych badań? Sama mówiła, że jeszcze nie widziała tak wysokiego pulsu.
- Leon, to nie było konieczne. Zobacz, już jest w porządku.
- No dobra. Idę, bo Lu mnie udusi - znów pochyliłem się nad Violą i znów zaczęło pikać. Tym razem nikt nie przyszedł. Viola znów się zarumieniła, a ja wciąż nie ogarniałem.
- Może to jest zepsute? - podszedłem i zacząłem pukać w aparat.
- Nic nie jest zepsute - powiedziała zmieszana.
- To o co chodzi?
- Ty tylko udajesz głupka czy serio nie rozumiesz? - O co chodzi? Ona mnie obraża czy sobie żartuje. Rozłożyłem ręce w geście bezradności. - Ja tak na ciebie reaguję debilu! - zakryła sobie twarz poduszką.
Puls jej przyspiesza na mój widok. Poczułem jakbym zaczął unosić się kilka metrów nad ziemią. Jej serce. Bije szybciej. Gdy MNIE widzi. Mnie, nie Diego!
- Violuś, nie chowaj się - zdjąłem jej poduchę z twarzy. Nadal była zarumieniona. - To urocze - powiedziałem i pochyliłem się po raz trzeci. I tym razem oboje zignorowaliśmy pikanie. Gdy dotknąłem jej policzka słychać było prawie ciągły dźwięk. Do sali wparowała pielęgniarka z uśmiechem na ustach.
- Kochanieńki, nie stresuj mi pacjentki! Ona ma odpoczywać.
- Już wychodzę - uśmiechnąłem się do Violi i wyszedłem.
- Verdas, czy ty nie znasz migowego? - zapytała Ludmi. - Od dziesięciu minut ci pokazuję, żebyś wyszedł. My też chcemy zobaczyć się z Vilolą.
- Wiem - uśmiechnąłem się. - A to nie był migowy, tylko... Ludmiłowy.
- Ja cię kiedyś... - zaczęła dusić powietrze,a potem chyba urywała głowę...
- Violetta ci nie pozwoli zrobić mi krzywdy - powiedziałem i pokazałem jej język.
- To wy się tu kłóćcie, a ja idę do Violi - powiedziała Lara.
- Gdzie Angie?
- W Studio. Poszła nas usprawiedliwić. I przez ciebie Lara weszła pierwsza. Dzięki Verdas!
***
Rozmawiałam z Larą jakieś dziesięć minut, bo do sali weszła Lu. Wyglądała, jakby jakiś ptak chciał uwić gniazdo na jej głowie.
- Co ty masz na głowie? - zaśmiałam się.
- Nie możemy być tu we dwie - powiedziała siostra mojego chłopaka. Jak to fajnie brzmi - mój chłopak Leon...
- Lekarz powiedział, że możemy wejść wszyscy. Uprzedzając twoje pytanie - zwróciła się do mnie. - Wysłałam Leona po wodę. A to na głowie, to włosy Violetto. I wyglądałyby świetnie, gdyby nie twój chłopak.
- Co zrobił?
- Powiedziała, że współczuje Violi takiego chłopaka, a potem, że nie jestem przystojny - powiedział Leon. - Mam wodę - wyszczerzył zęby.
- Leoś, nie wolno roztrzepywać Ludmiły - skarciłam go jak dziecko, a on zrobił taką minę.
- Bo ona powiedziała, że nie jestem przystojny...
- Oboje wiemy, że jesteś - szepnęłam tak, żeby tylko on usłyszał i dał mi buziaka w policzek.
- Dlaczego już nie pikasz?
Oboje zaczęliśmy się śmiać, a Lu i Lara spojrzały na nas jak na wariatów.
- To może pamiątkowa fotka? - zaproponowała Lara i zrobiła mi zdjęcie
Posiedzieli jeszcze godzinę. Potem odwiedziły mnie Fran, Cami i Naty. Umówiłyśmy się, że za tydzień u mnie zorganizujemy nocowanie. Potem przyszli Marco i Fede. Oczywiście musieli pooglądać wszystkie aparatury z każdej strony i wcisnęli jakiś guzik. Maszyna zaczęła pikać i dziwnie brzęczeć. Pielęgniarka wygoniła ich z sali i mają zakaz pojawiania się u mnie, chyba że będzie z nimi ktoś dorosły. Przyszli też Maxi i Broduey. Dali mi ogromną czekoladę i misia. Rozmawiałam z nimi chwilę, gdy w odwiedziny przyszedł tata. Było już bardzo późno, więc nie został długo. Powiedział, że musi podziękować Leonowi, za to, że mnie tu przyniósł i przy mnie siedział. Miałam kłaść się spać, gdy do sali wszedł ktoś jeszcze...
________
Pewnie wiecie kto, ale już trudno XD
Kolejny jakoś po południu :)
Boski
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam na next
Wspaniały <3 tylko że głupio bo tym ktosiem bd Diego :(
OdpowiedzUsuńAle LEon i tak przystojniejszy <3 :**
a co do rozdzialu to wspanialy i czekam na nexta ;)
i powodzenia :*
Olczi :D
... Diego? Prosze nie!
OdpowiedzUsuńDzisiejsza Leonetta byłą cudowna, sweet do potęgi N (xD) i nie wiem co jeszcze! Najlepsza byą ta aparatura Violetty, pielęgniarka i zdziwiony León :*
Diego..błagam tylko nie to..
OdpowiedzUsuńBoski
Kiedy next?
... Diego?! Błagam, żeby to nie był on!!!
OdpowiedzUsuńKochana rozwalasz system! "Dlaczego już nie pikasz?"
Cieszę się, że nie miałam racji i pocałowała Leosia ♥
No.. to mykam nadrobić zaległości :**
... Aby to nie był Diego!
OdpowiedzUsuńProsze aby nie on!
Żeby Leon!