Voy Por Ti

Voy Por Ti

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 9

Wiedziałam, że tak to się skończy. Jakiej decyzji bym nie podjęła, ktoś z nas by cierpiał. Znów poczułam łzy w oczach. Wiedziałam, że to co zobaczył zraniło go i że prawdopodobnie nie będzie chciał już ze mną rozmawiać, ani na mnie patrzeć.
- Diego, chodzi o to...
- Że byłaś ze mną, żeby on był zazdrosny? - wiedziałam, że jest zły, ale jego słowa bolały. Dobrze wie, że taka nie jestem.
- Wiesz, że tak nie było. Kocham cię, ale...
- Ale jego bardziej? - znów mi przerwał. - Po tym co ci zrobił? Violetto, zastanów się...
- Nie chcę się zastanawiać! Nie rozumiesz, że ja też czuję się źle?! To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu! Nawet sobie nie wyobrażasz, ile razy zamieniałam zdanie, ale muszę powiedzieć jedno. Za każdym razem gdy myślałam o Leonie, rozum mi podpowiadał ciebie. Ale ja nie chcę myśleć. Chcę czuć. Przepraszam Diego - powiedziałam i poczułam, że mam mokre policzki. Ledwo trzymałam się na nogach, więc Leon pomógł mi usiąść na ławce. Naszej ławce, tej ze snu. Znów zaczęłam się trząść, ale tym razem nie z zimna, ale z powodu stresu. Czułam się okropnie, bo wiedziałam, że to przeze mnie cierpi Diego, ale ja wybrałam. Kocham ich obu, ale Leon zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Moje drgawki wciąż nie przechodziły. Diego już poszedł, a Leon starał się coś zaradzić.
- Chodź. Idziemy do mnie. Jest bliżej, a ty za moment zamarzniesz - powiedział wciąż pocierając moje ramiona.
Chciałam wstać, ale kolana się pode mną ugięły. Nie byłam w stanie sama iść. Leon wziął mnie na ręce i starał uspokoić, ale wiedziałam, że sam się martwi. Zaczęłam zauważać przed oczami czarne plamy.
- Leon... - szepnęłam, a potem była już tylko ciemność.

***
- Violetta? Viola?! - zacząłem wołać. Zemdlała mi na rękach. Zacząłem się bać i jak najszybciej poszedłem z nią do szpitala. Na szczęście było blisko. Lekarze od razu zabrali ją na badania. Trzymali ją tam już pół godziny. Zadzwonił jej telefon. To Fran.
- Violu, gdzie jesteś? Piżama party się już zaczęło.
- Violetta nie będzie mogła przyjść.
- Leon? Skąd masz telefon Violi?
Opowiedziałem im o sytuacji z Diego i o Violettcie.
- Zaraz tam będziemy.
- Wszystkie może lepiej nie. Lekarze się nie ucieszą.
- To... Ludmi przyjdzie z Larą, a my zostaniemy u mnie. Tata Violetty już wie?
- Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera. Pewnie ma jakieś spotkanie.
- To zadzwoń do Angie.
- Dobry pomysł.
Gdy ciotka Violetty się dowiedziała, od razu wsiadła w samochód. Dziesięć minut później była na miejscu. Po drodze spotkała dziewczyny i zabrała je ze sobą. Lara od razu usiadła obok mnie i zaczęła mnie pocieszać. Opowiedziałem jeszcze raz dokładnie co się wydarzyło.
- To mogło być z przemęczenia - powiedziała Angie. - Poza tym, od śniadania nic nie jadła, bo nie wróciła do domu ze szkoły.
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny. To najdłuższe pół godziny w moim życiu. Przypomniało mi się jak ja leżałem w szpitalu. Violetta na pewno nie czuła się tak, jak ja teraz, chociaż... Musiała chyba już wtedy coś do mnie czuć. Przecież inaczej by mnie nie wybrała. Ten wybór. To ją zmęczyło. I to, że musiała się tłumaczyć przed Diego... Siedziałem tak i myślałem, gdy z sali wyszedł lekarz. Od razu się poderwałem i podszedłem do niego.
- Co z nią?
- Panna Castillo jest bardzo osłabiona. Z badań wynika, że prawie nic dzisiaj nie jadła i przeżyła dość silny stres. Tym razem nic jej nie jest, ale następnym może nie mieć tyle szczęścia. Trzeba pilnować, żeby zjadała pięć regularnych posiłków, a przez następny tydzień nie może się zbytnio przemęczać. Ze szpitala może wyjść jutro po badaniach.
- Można do niej wejść?
- Tylko jedna osoba.
Wszystkie popatrzyły na mnie.
- Angie, może ty...
- Nie Leon. Ty wejdź - uśmiechnęła się do mnie.
W sali było tylko jedno łóżko i mnóstwo pikających maszyn. Wszystkie były podłączone do mojej Violetty.
- Leon - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nic nie mów. Odpoczywaj - usiadłem obok i zacząłem głaskać ją po dłoni. 
- Leon...
- Miałaś nic nie mówić - uśmiechnąłem się.
- Ale...
- Cicho! 
Patrzyliśmy na siebie. Cieszyłem się, że to nic poważnego. Już jutro będę mógł zobaczyć ją w domu, a nie w tej zimnej sali. Tak zapatrzyłem się w jej oczy, że zapomniałem o wszystkim. Są takie duże i błyszczące. Brązowe jak czekolada. 
- Leon, co ty tu robisz?
- Siedzę przy mojej dziewczynie. Myślisz, że mógłbym cię zostawić samą?
- Ale nie musiałeś tu siedzieć.
- Owszem musiałem - uścisnąłem mocniej jej dłoń. W szybie w drzwiach zobaczyłem twarz Ludmi. Ona mi groziła ręką! Najpierw mówi, że mam wejść pierwszy, a teraz karze mi wychodzić. Co za baba! - Może już pójdę. Ludmi zaraz drzwi wyważy - pochyliłem się, żeby ją pocałować w policzek, a jedna z maszyn zaczęła dziwnie szybko pikać. Przeraziłem się, a Viola zrobiła się czerwona. Do sali wbiegła pielęgniarka.
- Skarbie, co to było? Miałaś puls jakiego jeszcze nigdy nie widziałam...
- To nic takiego - powiedziała i zerknęła na mnie tymi swoimi oczami. Pielęgniarka chyba zrozumiała o co chodzi i wyszła z uśmiechem na twarzy. Ja wciąż nie ogarniałem.
- Nie chcą ci zrobić żadnych badań? Sama mówiła, że jeszcze nie widziała tak wysokiego pulsu.
- Leon, to nie było konieczne. Zobacz, już jest w porządku.
- No dobra. Idę, bo Lu mnie udusi - znów pochyliłem się nad Violą i znów zaczęło pikać. Tym razem nikt nie przyszedł. Viola znów się zarumieniła, a ja wciąż nie ogarniałem.
- Może to jest zepsute? - podszedłem i zacząłem pukać w aparat.
- Nic nie jest zepsute - powiedziała zmieszana.
- To o co chodzi?
- Ty tylko udajesz głupka czy serio nie rozumiesz? - O co chodzi? Ona mnie obraża czy sobie żartuje. Rozłożyłem ręce w geście bezradności. - Ja tak na ciebie reaguję debilu! - zakryła sobie twarz poduszką. 
Puls jej przyspiesza na mój widok. Poczułem jakbym zaczął unosić się kilka metrów nad ziemią. Jej serce. Bije szybciej. Gdy MNIE widzi. Mnie, nie Diego!
- Violuś, nie chowaj się - zdjąłem jej poduchę z twarzy. Nadal była zarumieniona. - To urocze - powiedziałem i pochyliłem się po raz trzeci. I tym razem oboje zignorowaliśmy pikanie. Gdy dotknąłem jej policzka słychać było prawie ciągły dźwięk. Do sali wparowała pielęgniarka z uśmiechem na ustach.
- Kochanieńki, nie stresuj mi pacjentki! Ona ma odpoczywać.
- Już wychodzę - uśmiechnąłem się do Violi i wyszedłem.
- Verdas, czy ty nie znasz migowego? - zapytała Ludmi. - Od dziesięciu minut ci pokazuję, żebyś wyszedł. My też chcemy zobaczyć się z Vilolą.
- Wiem - uśmiechnąłem się. - A to nie był migowy, tylko... Ludmiłowy.
- Ja cię kiedyś... - zaczęła dusić powietrze,a potem chyba urywała głowę... 
- Violetta ci nie pozwoli zrobić mi krzywdy - powiedziałem i pokazałem jej język.
- To wy się tu kłóćcie, a ja idę do Violi - powiedziała Lara.
- Gdzie Angie?
- W Studio. Poszła nas usprawiedliwić. I przez ciebie Lara weszła pierwsza. Dzięki Verdas!
***

Rozmawiałam z Larą jakieś dziesięć minut, bo do sali weszła Lu. Wyglądała, jakby jakiś ptak chciał uwić gniazdo na jej głowie.
- Co ty masz na głowie? - zaśmiałam się.
- Nie możemy być tu we dwie - powiedziała siostra mojego chłopaka. Jak to fajnie brzmi - mój chłopak Leon...
- Lekarz powiedział, że możemy wejść wszyscy. Uprzedzając twoje pytanie - zwróciła się do mnie. - Wysłałam Leona po wodę. A to na głowie, to włosy Violetto. I wyglądałyby świetnie, gdyby nie twój chłopak.
- Co zrobił?
- Powiedziała, że współczuje Violi takiego chłopaka, a potem, że nie jestem przystojny - powiedział Leon. - Mam wodę - wyszczerzył zęby.
- Leoś, nie wolno roztrzepywać Ludmiły - skarciłam go jak dziecko, a on zrobił taką minę. 
- Bo ona powiedziała, że nie jestem przystojny...
- Oboje wiemy, że jesteś - szepnęłam tak, żeby tylko on usłyszał i dał mi buziaka w policzek.
- Dlaczego już nie pikasz?
Oboje zaczęliśmy się śmiać, a Lu i Lara spojrzały na nas jak na wariatów.
- To może pamiątkowa fotka? - zaproponowała Lara i zrobiła mi zdjęcie
Posiedzieli jeszcze godzinę. Potem odwiedziły mnie Fran, Cami i Naty. Umówiłyśmy się, że za tydzień u mnie zorganizujemy nocowanie. Potem przyszli Marco i Fede. Oczywiście musieli pooglądać wszystkie aparatury z każdej strony i wcisnęli jakiś guzik. Maszyna zaczęła pikać i dziwnie brzęczeć. Pielęgniarka wygoniła ich z sali i mają zakaz pojawiania się u mnie, chyba że będzie z nimi ktoś dorosły. Przyszli też Maxi i Broduey. Dali mi ogromną czekoladę i misia. Rozmawiałam z nimi chwilę, gdy w odwiedziny przyszedł tata. Było już bardzo późno, więc nie został długo. Powiedział, że musi podziękować Leonowi, za to, że mnie tu przyniósł i przy mnie siedział. Miałam kłaść się spać, gdy do sali wszedł ktoś jeszcze...




________
Pewnie wiecie kto, ale już trudno XD
Kolejny jakoś po południu :)

6 komentarzy:

  1. Boski
    Z niecierpliwoscia czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały <3 tylko że głupio bo tym ktosiem bd Diego :(
    Ale LEon i tak przystojniejszy <3 :**
    a co do rozdzialu to wspanialy i czekam na nexta ;)
    i powodzenia :*
    Olczi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ... Diego? Prosze nie!
    Dzisiejsza Leonetta byłą cudowna, sweet do potęgi N (xD) i nie wiem co jeszcze! Najlepsza byą ta aparatura Violetty, pielęgniarka i zdziwiony León :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Diego..błagam tylko nie to..
    Boski
    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  5. ... Diego?! Błagam, żeby to nie był on!!!
    Kochana rozwalasz system! "Dlaczego już nie pikasz?"
    Cieszę się, że nie miałam racji i pocałowała Leosia ♥
    No.. to mykam nadrobić zaległości :**

    OdpowiedzUsuń
  6. ... Aby to nie był Diego!
    Prosze aby nie on!
    Żeby Leon!

    OdpowiedzUsuń