Voy Por Ti

Voy Por Ti

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 5

- I co się gapisz? - nie chciałam, żeby pomyślał, że ucieszyło mnie to, że na mnie patrzy w ten sposób. Postanowiłam udawać, że mnie to nie rusza, ale w głowie cały czas przewijały mi się napisy: "Podobam mu się!" 
- Kto? Ja? - udał głupka. Nie musiał się bardzo wysilać.
- Tak ty. 
- Wydaje ci się. Ja patrzyłem na... Przez okno! Tak, właśnie. Patrzyłem przez okno i zobaczyłem ten... samochód. O tamten!
- Ślinisz się na widok tego grata? - zapytała rozbawiona Lara.
- Jakiego grata? To... Zabytek.
- Dzieciaki, zbieramy się - uratował go mój tata. - Dziewczyny, ale się zestroiłyście! Ślicznie wyglądacie.
- Dzięki - powiedziałyśmy razem i poszliśmy do samochodu. Nasi ojcowie siedzieli z przodu, a my z tyłu. Lara usiadła w środek i dobrze, bo zanim byśmy dojechali ja zrobiłabym coś jej bratu, albo on mi. Chwilę później byliśmy na miejscu. Tata pomógł mi wyjść z auta. Na szczęście sukienka mi się nie pogniotła. Weszliśmy do restauracji w której odbywało się przyjęcie. 
- German! Rodrigo! Miło was znów widzieć - przywitał się mężczyzna. To pewnie ten przyjaciel. - Violetta, jak ty wyrosłaś! - uśmiechnęłam się. - Ślicznie wyglądasz. Leon! Ostatnio jak cię widziałem byłeś o takim chłopcem, a teraz - mężczyzną. Jak ten czas szybko leci... Lara słońce, stęskniłem się za tobą. Zapraszam do środka. Kelner pokarze wam miejsca. 
W środku było już kilkoro gości, ale czułam, że nie jest to nawet połowa zaproszonych. Na moje nieszczęście siedziałam obok Leona. Kilka minut później byli już wszyscy. Kelnerzy zaczęli roznosić potrawy, a ja co chwila czułam jak but Leona uderza o moją kostkę.
- Jeśli jeszcze raz mnie kopniesz, to przysięgam, że jak wrócimy do hotelu urwę ci tę nogę i wyrzucę przez okno - szepnęłam mu do ucha.
- Violuś, złość urodzie szkodzi.
- Nie Violusiaj. I przestań mnie kopać.
- Co jest dzieciaki? - zapytał pan Rodrigo. 
- Nic - powiedzieliśmy jednocześnie.
Po posiłku zaczęła grać orkiestra. Podszedł do mnie jakiś francuz. 
- Puis-je avoir cette danse? (Mogę prosić do tańca?)
- Przepraszam, ale nie mówię po francusku.
- Och, mój błąd - uśmiechnął się odsłaniając rząd równych białych zębów. Był bardzo przystojny. - Mogę prosić do tańca?
Leon kopnął mnie trochę mocniej. Miałam go dosyć.
- Oczywiście.
Zaczęliśmy tańczyć między innymi parami. 
- Jestem Piere.
- Violetta.
- Bardzo ładne imię. W sam raz dla uroczej dziewczyny.
Czułam, że się rumienię. Resztę wieczoru rozmawiałam i tańczyłam z Pirerem. Leon nie kopnął mnie więcej i nie powiedział do mnie ani słowa. Nawet, gdy chciał sól poprosił Larę, mimo iż ja miałam bliżej. O co mu chodzi? Jest zazdrosny? O mnie? Na pewno nie. 

Następnego dnia
- Lara, nie widziałaś mojego kolczyka w kształcie wieży Eiffla? Jeden mam, a drugi gdzieś się zapodział...
- Nie widziałam. Poszukaj na podłodze. Może spadł.
Zaczęłam zaglądać pod fotele.
- Chcesz startować do wojska i ćwiczysz czołganie? - usłyszałam tuż nad uchem. Wystraszyłam się i walnęłam głowa o stół pod którym byłam. 
- Verdas, odwal się ode mnie i zajmij się sobą!
- Komicznie wyglądasz - zaśmiał się. - Muszę zrobić ci zdjęcie.
Nie chciałam wyjść źle, więc się uśmiechnęłam.
Powróciłam do poszukiwań. Pół godziny później poddałam się. Leon siedział w fotelu i bawił się czymś.
- Wiedziałaś, że mają tu takie małe wieżyczki Eiffla?
- VERDAS!!! Miałeś to przez cały czas?! Dobrze wiedziałeś, że tego szukam i nic mi nie powiedziałeś?!
- Ale o co chodzi? Leżało na stole, to sobie wziąłem.
Miałam się na niego rzucić, ale do pokoju wszedł Piere. 
- Cześć Violu. Masz ochotę na spacer?
- Jasne - uśmiechnęłam się promiennie. Leon od razu spochmurniał. - Oddasz mi ten kolczyk?
Bez słowa położył mi go na ręku i wyszedł z pokoju. O co mu chodzi?
- Gdzie idziemy?
- Myślałem o plaży...
- Świetnie. Przebiorę się i możemy iść.
Następne dwie godziny spędziłam w pięknym miejscu. Z miłym chłopakiem. Zrobił mi nawet zdjęcie
I, co najważniejsze, nie oblał mnie wodą ani do niej nie wrzucił. Nareszcie się zrelaksowałam! Niestety musiałam wracać do hotelu się spakować, bo następnego dnia rano wracamy do Buenos Aires. Lara i Leon byli już spakowani. Brunetka poszła jeszcze do sklepu z pamiątkami, a ja zaczęłam zbierać ubrania i biżuterię.
- I jak randka z żabojadem?
- Ma na imię Piere i to nie była randka.
- Wszystko jedno.
- Skoro ci wszystko jedno, to czemu pytasz? - zaczęłam się irytować.
- Chciałem być miły...
- Jaasne. A ja jestem mistrzem świata w skokach w dal.
- Śmieszna jesteś. Oboje wiemy, że nie skoczysz dalej niż pół metra.
- O co ci chodzi?
- Pirere to pantoflarz.
- To teraz rozmawiamy o nim? Dobrze się czujesz? Może potrzebujesz lekarza?
- Czułem się dobrze, zanim cię poznałem.
- Bardzo przepraszam, że wprowadziłam się do TWOJEGO miasta!
- I czemu krzyczysz?!
- Bo mnie zdenerwowałeś! Najpierw mi docinasz i jesteś chamski, a potem dziwisz się, że jestem zła! Mam cię dość!
- Ty masz dość mnie?! To ja znosiłem twoje humory przez cały wyjazd!
- Ale to TY nabiłeś mi siniaka na nodze. TY przez cały czas się ze mnie naśmiewałeś. TY wylałeś na mnie wiadro wody. TY byłeś chamski przez cały pobyt w Paryżu. TY jesteś zazdrosny o Piera i to TY, a nie JA jesteś źródłem wszystkich naszych kłótni!!!
Poczułam łzy w oczach. Nie chciałam płakać przy nim, więc pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się i starałam się nie wydawać żadnego dźwięku. Byłam na niego wściekła. Co on sobie myśli?!
- Violetto - myślałam, że chce mnie przeprosić. - Możesz otworzyć zostawiłem telefon na szafce. 
Otworzyłam drzwi i rzuciłam w niego komórką.
- Masz ten swój zakichany telefon.
- A teraz o co ci chodzi?
- O nic. Zapomnij. I najlepiej się do mnie nie odzywaj - powiedziałam i wyszłam na taras. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, ani rozmawiać.

***
Nie wiem dlaczego, ale czuję się podle. Powinienem ja przeprosić... Miała rację. Zachowałem się jak skończony kretyn.
- Wiesz, że musisz ją przeprosić? - powiedziała Lara, która wszystko słyszała.
- Wiem.
- To na co czekasz idioto?
Poszedłem na taras, ale Viola rozmawiała z Diego. Nie chciałem jej przeszkadzać. Wiedziałem, że jeśli teraz jej nie przeproszę, to już nigdy tego nie zrobię, ale ona i tak nie chciałaby mnie wysłuchać. Wróciłem do pokoju.
- Ale z ciebie kretyn - powiedziała Lara i wyszła. Poczułem się jeszcze gorzej.
***

 Poczułam wibracje. Diego.
- Hej Violu! Jak wyjazd?
- Fatalnie - poczułam łzy na policzkach.
Ty płaczesz? Co się stało?
Opowiedziałam mu wszystko po kolei.
- Violetto, on nie jest wart twoich łez. Chciałbym się teraz przytulić i pocieszyć, ale nie mogę. Violu proszę uśmiechnij się. 
- Nie mam ochoty...
- No proszę. Dla mnie.
...
- Uśmiechasz się?
- Tak.
- Nie wierzę. Wyślij mi zdjęcie. 
- Okey. Dzięki Diego. Jesteś wspaniały!
- Wiadomo. Do jutra. 
- Cześć.
Jak tylko się rozłączyłam, zrobiłam sobie zdjęcie i mu wysłałam.
Po chwili dostałam sms-a: "Widzisz jaka jesteś śliczna, gdy się uśmiechasz? :) Nie przejmuj się tym idiotą i pokarz mu, że jesteś silna"
Odpisałam: "Dzięki Diego ;** Kocham cię <3"
Wróciłam do pokoju i skończyłam się pakować. Leon siedział w fotelu. Czułam, że mnie obserwuje, ale nie spojrzałam na niego nawet raz. O 22 leżałam już z Larą w łóżku. Samolot mamy o 8, więc położyliśmy się wcześniej. Po piętnastu minutach moja przyjaciółka już spała, ale ja cały czas myślałam o mojej rozmowie z Leonem. Były takie chwile, gdy myślałam, że moglibyśmy się dogadać. Jak strasznie się myliłam... I pomyśleć, że chciałam żeby mnie pocałował. Jak dobrze, że do tego nie doszło! Ale z drugiej strony nadal tego chciałam... Nie! Violka, daj spokój! Diego ma rację. On nie jest tego wart. Diego... Czuję, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem... Czyżbym się zakochała? Znam go dopiero kilka dni. Ale jednak napisałam Kocham cię. Spojrzałam na zegarek. 03:47. Wiedziałam, że już nie zasnę. Ubrałam się w dresy, wzięłam pamiętnik i zaczęłam pisać piosenkę:

Si es que no puedes hablar 
no te atrevas a volver
si te quieres ocultar
tal vez te podria ver
el amor que no sabe a quien y que
hablara si tu verdad
te abrazara otra vez

habla si puedes
grita que sientes
dime a quien quieres
y te hace feliz

si no puedes escuchar 
aunque insistas hablaré
si lo quieres mirame
y tus ojos hablaran tal vez
sentiras el amor e iras tras el
hablaras si tu verdad
te abrazara otra vez


Pisząc myślałam o Leonie i o Diegu... Nie zauważyłam kiedy zaczęło świtać. Do pokoju wszedł tata Lary i Leona.
- Wstawajcie. Za godzinę wyjeżdżamy.
Poczułam, że coś w moim życiu się zmieni. Mam nadzieję, ze na lepsze...

6 komentarzy:

  1. Dasz jeszcze jeden Plis. Jestem ciekawa co będzie dalej. Opowiadanie wprost genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny
    Dodasz jeszcze jeden ?
    Mam nadzieje ze Leon przeprosi Viole

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wspaniały!! Fantastyczny!! Genialny!!
    A ja myślałam, że zaczną się dogadywać!
    Pewnie, że się zmieni!! I to na lepsze! Może będzie z Leonem?? Mam nadzieję, że tak!!
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku,ja nie spie po nocach przez to opowiadanie...Tak mnie to wciagnelo ;D !Sorrka za bledy ale jestem na tablecie :-) /Zuzka ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. BOSKI! Cudowny, piękni w ogóle wspaniały jest!
    lECĘ CZYTAĆ NASTĘPNY♥♥

    OdpowiedzUsuń