Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 31 sierpnia 2013

LBA

Ten blog został po raz pierwszy nominowany do LBA!
Bardzo dziękuję Martinie :*

OSOBA NOMINOWANA POWINNA:

  1. Podziękować osobie nominującej.
  2. Odpowiedzieć na 11 zadanych pytań.
  3. Nominować kolejne 11 blogów.
  4. Zadać osobom nominowanym 11 pytań
Nie wolno nominować osoby, która nominowała ciebie.

Pytania:
1.Ile masz lat ? 
    162.Za co lubisz serial Violetta ?
     Za to, że jest w nim dużo muzyki i pokazuje, że marzenia się spełniają
3.Leon czy Diego ? 
     Obaj, ale wolę Leona :)
4.Czytasz mojego bloga ? 
    Oczywiście, że tak :*5.Ulubiony odcinek Violetty ? 
    Wszystkie *.* Ale najbardziej podobał mi się ten z pocałunkiem Leonetty <36.Ulubiona piosenka z Violetty ? 

    Nie mam jednej ;p Voy por ti, Are you ready for the ride?, Cuando me voy, Te fazer feliz, Habla si puedes w wersji rokowej, Entre dos mundos, Podemos, Nuestro Camino, Junto a ti 
7.Ulubiona aktorka ? 
    Martina Stoessel8.Jak masz na imię ? 
    Hania9.Do której idziesz klasy ?
    Do drugiej liceum ;p10.Ile piszesz blogów ? 
    Sama 3 i jednego z Emilką :) Zapraszam na wszystkie :)11.Masz rodzeństwo ? 
    Dwóch braci, ale się do nich nie przyznaję, więc cii! ;)



Blogi, które nominuję:

  1. http://viluija.blogspot.com/
  2. http://milosc-po-prostu-jest.blogspot.com/
  3. http://leonettablog16.blogspot.com/
  4. http://magicznaprzyjazniludmiivioli.blogspot.com/
  5. http://martina-i-jorge.blogspot.com/
  6. http://inna-historia-kim.blogspot.com/
  7. http://tylkoleonetta.blogspot.com/
  8. http://vilu-i-jej-historia.blogspot.com/
  9. http://sekrety-violetty.blogspot.com/
  10. http://violetta-disneychannelpl.blogspot.com/

Moje pytania:
  1. Ile masz lat?
  2. Kto jest twoja ulubioną postacią z Violetty?
  3. Ulubiony serial?
  4. Jaki masz kolor oczu?
  5. Masz rodzeństwo?
  6. Kogo z obsady Violetty chciałabyś najbardziej poznać?
  7. Jaki jest twój znak zodiaku?
  8. Czym się interesujesz?
  9. Ulubiona książka, film?
  10. Czytasz mojego bloga?
  11. Ulubiony zespół?

Rozdział 14

Leon odwiózł mnie pod dom, pożegnał się i pojechał z Larą na tor. Ja cały czas myślałam o Diego. Przez chwilę, chciałam do niego podejść, ale znów powiedziałby coś w stylu "Nie mam ochoty się z tobą przyjaźnić". W domu czekała na mnie miła niespodzianka.
- Marco! Co ty tu robisz? 
- Przyszedłem spędzić trochę czasu z moją przyjaciółką. 
Rozmawialiśmy przez chwilę i zrobiliśmy sobie zdjęcia. Jedyne jakie mamy wspólne to to sprzed ośmiu lat.

- A teraz mów o co chodzi?
- Ale co? - udał głupka. Ja jednak znam go na tyle długo, żeby wiedzieć, że nie robi tego "tak po prostu". Możliwe, że chciał spędzić ze mną czas, bo długo się nie widzieliśmy, ale po jego minie i zachowaniu poznałam, że coś jest nie tak.
- Marco...
- No dobra. Podoba mi się Francesca.
- To na co czekasz? Zaproś ją na spacer albo na lody...
- A co z Fede? 
- Ja z nim porozmawiam. 
- Dzięki Violu. Oglądamy coś?
Przez następne pół godziny oglądaliśmy jakiś serial. Postanowiłam iść na tor do Leona. Niedługo powinien skończyć trening, a ja się za nim stęskniłam. Marco stwierdził, że pójdzie do Maxiego. Telefon Leona odebrała Lara.
- Violu, Leon ma jeszcze trening. Dowiedział się, że za dwa dni weźmie udział w wyścigu i postanowił poćwiczyć godzinę dłużej, więc nawet nie proś go do telefonu, bo się rozproszy i już nie pojeździ.
- Dobra. A mogę do was przyjść? Zaczekam grzecznie aż skończy.
- Okey. - powiedziała po chwili zastanowienia.
- Marco, podwieziesz mnie? Nie chce mi się iść.
- Weź ty sobie zrób w końcu prawo jazdy - jęczał jeszcze potem kilka minut, ale zawiózł mnie na tor. Ustałam przy barierce i patrzyłam jak się jeździ po tak nierównym podłożu. To było niesamowite, jak oni wyskakiwali z jednego pagórka i zaraz znikali za następnym.
- Viola? Co ty tu robisz? - usłyszałam.
- Przyszłam do mojego chłopaka. Dziwniejsze jest to, co ty tu robisz...
- Mój kuzyn bierze udział w wyścigu i przyszedłem popatrzeć jak jeździ.
Przez jakiś czas staliśmy w ciszy. Chciałam już iść do Lary, ale Diego się odezwał.
- Violetto, przemyślałem to wszystko. Mogę spróbować być twoim przyjacielem, ale nie przestanę cię kochać. I nie proś mnie o to.
- Nie mam zamiaru cię o nic prosić. Rób co chcesz. Jeśli dasz radę być moim przyjacielem i nic poza tym, to super, ale jeśli masz zamiar zniszczyć mój związek z Leonem, to nie mamy o czym rozmawiać.
- Dobrze wiesz, że nie zrobiłbym ci takiego świństwa. Nie lubię Leona, ale nie chcę cię całkiem stracić. 
- Dzięki Diego - uśmiechnęłam się i poszłam do Lary. Siedziała na jakiejś beczce, a przed nią stał Leon. 
Świetnie wygląda w tym stroju. 
- Mówię ci, że te hamulce są za słabe!
- Chcesz wylecieć przez kierownicę?! Leon, nie podkręcę ich, bo będziesz miał wypadek!
- Nie będę, a nawet jeśli, to umiem upadać tak, żeby sobie nic nie zrobić.
- Tak jak ostatnio? Mam ci przypomnieć, jak wpadłeś na drzewo?!
- Wtedy w ogóle nie miałem hamulców! 
- Nic z nimi nie zrobię, bo się przekoziołkujesz kretynie!
- Ja ci dam kretyna!
- Leon! - wrzasnęłam.
- Violuś! Co ty tu robisz? - cały się rozpromienił, podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce. Zaczął się ze mną kręcić w kółko jak na filmach, gdy zakochani do siebie wracają po długiej rozłące. 
- Przyszłam do mojego księcia. Stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też - powiedział i pocałował mnie namiętnie.
- Halo! Ja też tu jestem!
- Zamknij się - powiedział Leon.
- Viola, pozwolisz temu idiocie talk do mnie mówić?
- Violciu, pozwolisz jej mówić do mnie "idiota"?
- Oboje się ogarnijcie. Zachowujecie się jak pięcioletnie dzieci, albo nawet gorzej. O co tym razem wam poszło?
Powiedzieli mi o co chodzi. Dobrze, że słyszałam końcówkę ich rozmowy, bo od nich niewiele się dowiedziałam. Gadali jednocześnie przekrzykując się nawzajem.
- Dobra, koniec! Nic nie zrozumiałam. Leon, jeśli Lara uważa, że lepiej nie podkręcać hamulców to pewnie ma rację. A ty dla świętego spokoju mogłabyś udać, że je poprawiasz, albo poprawić tylko trochę. I nie macie prawa się wyzywać od idiotów, kretynów i nie wiem czego jeszcze.
- Rany, poczułam się jakbym był dzieckiem... - powiedział Leon.
- Racja, mama zawsze nam tak mówiła... 
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. A ja dostałam przezwisko "mama". Jakoś to przeżyję. 
- Długo jeszcze będziesz tu tak stał? Masz wyścig za dwa dni.
- No już idę. Nie myślałem, że będziesz mnie od siebie odpędzać. Prędzej bym się tego spodziewał po Larze - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. - Do zobaczenia z pół godziny mamo.
Wzięłam klucz z szafki i rzuciłam w niego. Oczywiście nie trafiłam. 
- Pamiętasz, jak w Paryżu prosiłam, żebyś nauczyła mnie jeździć?
- Tak.
- Więc zacznijmy pierwszą lekcję.
Przez następne pół godziny Lara pokazywała mi co gdzie jest i co do czego służy. To nie było zbyt skomplikowane. Ustaliłyśmy, że gdy Leon będzie miał trening, a Lara będzie wolna, pomoże mi ogarnąć tę maszynę. Gdy Leon się przebrał, poszliśmy na lody, a potem Leon zaciągnął nas na tor wrotkarski. Ostatnio na wrotkach jeździłam mając 10 lat, więc musieli mi trochę pomóc. Kilka razy się przewróciłam, ale bawiłam się świetnie. Lara poszła jeszcze na tor pogrzebać w motorze Leona, a on odprowadził mnie do domu. Byliśmy już na miejscu gdy zobaczyłam zapłakaną Francescę...


____________
Myślę, że nawet fajnie wyszedł, tylko trochę krótki...
Na En Mi Mundo jest nowy rozdział, ale z niego też nie jestem zbyt zadowolona...
Piszcie co sądzicie, nie boję się krytyki, a te rozdziały na nią zasługują.

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 13

Reszta zajęć minęła względnie spokojnie. Dopiero na lekcji z Gregorio rozpętało się piekło. Broduey i Diego spóźnili się, Tomas i Fede cały czas się śmiali, a Ludmi i Cami nawijały o butach. Naszemu "kochanemu" nauczycielowi zaczęła pulsować taka mała żyłka na czole i szczęka wysunęła mu się do przodu. Myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu, odwróciłam się przodem do Leona, oparłam mu głowę na torsie i zaczęłam chichotać. Po chwili do sali wszedł Antonio i zastał totalny chaos. Wszyscy staliśmy pod ścianą, a Gregorio miotał się po całej klasie i wydzierał, że jesteśmy żałośni, nie mamy talentu i nic nigdy nie osiągniemy. 
- Grogorio! Opanuj się człowieku, a wy - zwrócił się do nas. - skupcie się na tańcu. Za miesiąc planujemy zorganizować przedstawienie i liczę, że wszyscy się do tego przyłożą. Więcej informacji udzielimy wam jutro.
- Ale Antonio! Oni nie są jeszcze gotowi! Widziałeś jak tańczą? Antonio... - Gregorio pobiegł za nim, a my zaczęliśmy dyskutować o przedstawieniu. Fajnie byłoby zagrać główną rolę... Ale najważniejsze, że będę mogła wystąpić z moimi przyjaciółmi. Zaproszę tatę, babcię, Angie... Jade! Muszę coś wymyślić na to przyjęcie charytatywne!
- Leon, mam prośbę - powiedziałam. Wiedziałam, że się zgodzi, ale muszę zapytać.
- Słucham skarbie.
- Jade organizuje imprezę charytatywną i będę musiała zaśpiewać. Pomożesz mi coś napisać? Oczywiście potem ze mną zaśpiewasz...
- No nie wiem, nie wiem... Jak ładnie poprosisz - uśmiechnął się łobuzersko.
- Ale tu jest pełno ludzi. I Gregorio może wrócić w każdej chwili.
- Troszkę adrenaliny nie zaszkodzi - och, dlaczego on ma taki cudowny uśmiech?! I dlaczego ja wciąż tak na niego reaguję? Jak patrzy na mnie w ten sposób, to czuję, jak miękną mi kolana i zapominam o wszystkim dookoła. 
- No dobra - zbliżyłam się do niego i go pocałowałam. Ludmi i Naty to zauważyły i na wszelki wypadek nas zasłoniły. Jednak Diego wszystko widział. Z jednej strony było mi przykro, ale nie będę rezygnowała z całowania mojego chłopaka, dlatego, że inny cierpi. Ja kocham Leona i on musi się z tym pogodzić. Leon pocałował mnie jeszcze raz i do sali wpadł nauczyciel. 
- Koniec gadania! - był wściekły. - Zaczynamy od nowa. Pięć, sześć, siedem, osiem...
Po zajęciach poszłam z Leonem do sali od muzyki, żeby napisać jakąś piosenkę. Po chwili zaczął grać jakieś przypadkowe nuty i tak powstała melodia. Ja w między czasie wymyślałam słowa. Po godzinie piosenka była gotowa. Teraz wystarczy ją przećwiczyć. Dałam jej tytuł Como Quieres.
- Mam dla ciebie niespodziankę powiedział Leon i zaczął grać jakąś inną melodię.
Gdy skończył przytuliłam się do niego.
- Napisałem ją dla ciebie - uśmiechnął się.
- Kiedy?
- Może to ci się wyda dziwnie, ale w Paryżu.
Spojrzałam na niego. On mówi poważnie? We Francji miałam chęć go udusić. On mnie zresztą też. I napisał dla mnie piosenkę...
- Jak?
- Po naszej kłótni nie mogłem zasnąć i tak jakoś zacząłem myśleć nad słowami i wyszło mi Voy Por Ti. Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że napisałem ją dla ciebie.
- Och Leon - powiedziałam i go pocałowałam. 
Do sali ktoś wszedł.
- Sorry. Nie wiedziałem, że tu jesteście. 
- Diego, zaczekaj!
- Violetto, już powiedzieliśmy sobie wszystko, co mieliśmy do powiedzenia. Cześć. 
I znów mnie unika. Mam tego dosyć. Okey, nie to nie. Nie mam zamiaru go prosić, żeby był moim przyjacielem.

~Diego~
I znów to samo! Dzisiaj już trzeci raz widzę jak się całują i za każdym razem boli tak samo. Dlaczego ona mi się aż tak podoba?! I dlaczego wybrała Verdasa, a nie mnie?! Przecież on ją tyle razy zranił. A teraz nie widzą świata poza sobą... Byłem tak zamyślony, że na kogoś wpadłem.
- Patrz jak łazisz - usłyszałem. No tak. Ma taki sam charakter jak brat.
- Wybacz, księżniczko - powiedziałem z ironią i planowałem odejść.
- Licz się ze słowami Domingez.
- A co? Zamierzasz mi przywalić?
- Na razie nie. Ale mogę zmienić zdanie - powiedziała i poszła. Jest taka sama jak on: arogancka, wredna i egoistyczna. Nie wiem, jak Violetta może się z nimi zadawać. Usiadłem przed szkołą i po prostu siedziałem. Nie wiedziałem, co zrobić. Nie chciałem wracać do domu, bo mama zauważyłaby, że coś jest nie tak, a nie chciałem się przed nią tłumaczyć. Ze Studia wyszli Violetta, Leon i Lara. A mogłem pójść gdzieś indziej. Leon i Lara poszli za szkołę. Pewnie po motory. Viola patrzyła na mnie. Z jednej strony nie chciałem z nią rozmawiać, ale z drugiej miałem nadzieję, że do mnie podejdzie. I tym razem powiedziałbym, że mogę zostać jej przyjacielem. Brakuje mi jej. Patrzyła jeszcze chwilę i odwróciła się. Założyła kask i wsiadła na motor. Pojechali. A ja wciąż siedziałem sam. Musze coś zrobić ze swoim życiem...
~~~


_________
Jest krótki, bo nie wiem, co napisać XD
Podobał wam się ostatni odcinek Violetty?
Ja prawie cały czas płakałam :p

Rozdział 12

Następnego dnia
Wstałam bardzo wcześnie, co mnie zdziwiło, bo wczoraj późno położyłam się spać. Poszłam do łazienki, a potem stanęłam przed szafą. Było tam pełno ubrań, ale ja nie miałam pojęcia co założyć. Wybrałam spódniczkę, bluzkę z nadrukiem i pasek, ale doszłam do wniosku, że zawsze się tak ubierałam i muszę coś zmienić. Można powiedzie, że rozpoczęłam nowy etap. Uczę się w szkole muzycznej, mam cudownych przyjaciół i wspaniałego chłopaka. O Diego staram się myśleć jak najmniej. Wciąż mnie boli, że nie chce spróbować być tylko przyjacielem. Stałam tak jakiś czas i usłyszałam pukanie.
- Violu, Leon już po ciebie przyszedł - powiedziała Olga.
Już? Dopiero 7... Spojrzałam na zegarek. Była 8.25. No super. Godzinę stałam w szafie i zamiast myśleć w co się ubrać, miałam w głowie Leona, Diego i innych. Nie miałam czasu, żeby wybierać coś nowego, więc założyłam to, co wcześniej. Dzisiaj wieczorem dziewczyny pomogą mi skompletować strój na jutro. Zeszłam, a właściwie zbiegłam na dół po schodach. Przewróciłabym się, ale na szczęście Leon mnie załapał. On zawsze przy mnie jest, gdy go potrzebuję.
- Dzień dobry, moja kochana niezdaro - powiedziała i pocałował mnie delikatnie.
- Cześć dzieciaki! - przerwała nam tata. Na szczęście się przywitał, a nie powiedział coś w stylu "Nie ma całowania w moim domu!" albo "Violetto, jesteś jeszcze za młoda.". 
- Możemy już iść - powiedziałam i złapałam Leona za rękę. On niestety ma więcej siły i przytrzymała mnie w miejscu.
- Jadłaś śniadanie? - pokręciłam przecząco głową. - Violetto, wiesz dobrze, że lekarz kazał ci jeść pięć razy dziennie.
- Mogę zjeść później. Nie chcę się spóźnić na lekcje Pabla.
- Violetto Castillo marsz do kuchni na śniadanie - rozkazał mi mój książę. Tata udawał, że sprawdza coś na tablecie, ale wiem, że nas obserwował. Pewnie polubił Leona jeszcze bardziej. Ja tez się cieszę, że jest taki opiekuńczy. Zjadłam szybko dwa tosty, a Leoś i tata kazali mi jeszcze wziąć kanapkę do szkoły. Zrobiłam to, bo nie chciałam się z nimi kłócić. Gdy wyszliśmy z domu była 8.45.
- Spóźnimy się - powiedziałam. Ode mnie do Studia było 20 minut szybkim marszem. 
Leon tylko się uśmiechnął i poszliśmy kawałek ulicą. Wcale mu się nie śpieszyło. Po chwili wiedziałam czemu.
- Nie! Nie mam mowy! Ja na to nie wsiądę!
- Przecież chciałaś, żeby Lara nauczyła cię jeździć, a teraz masz cykora - zaśmiał się Leon. 
- Ale ja nie dam rady wejść tak wysoko...
Leon uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wziął mnie za biodra, posadził na srebrnym motorze i założył kask. Przez chwilę miałam wrażenie, że przewrócę się razem z maszyną. Sam też usiadł. 
- Trzymaj się - powiedział i odpalił motor. 
Łatwo mu mówić! Czego mam się trzymać?! Nie miałam dużo czasu na zastanowienie, bo Leon ruszył. Szybko załapałam się go w pasie. Nawet fajnie się jechało. Powiedziałabym, że super jest czuć wiatr we włosach, ale mam kask na głowie.
Dziesięć minut później byliśmy przed Studio. Uczniowie patrzyli na nas ze zdziwieniem. Cami, Naty, Ludmi, Fran, Fede, Marco i Maxi też. Zauważyłam też, że Diego nas obserwuje. Wygląda na to, że Leon pierwszy raz przyjechał do szkoły motorem. Zszedł i ponownie wziął mnie za biodra i postawił na ziemi. Potem zdjął nam kaski i pocałował mnie na oczach całej szkoły. Miałam gdzieś, że patrzy na nas Diego, Pablo czy ktokolwiek inny. Liczyły się tylko usta Leona. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Idź na lekcje. Ja muszę zaparkować - uśmiechnął się i cmoknął w czubek głowy. Ja podeszłam do dziewczyn.
- Hej - uśmiechnęłam się promiennie. - Co słychać?
- Wszystko okey - powiedziała Cami. - Idziemy?
Ruszyliśmy do szkoły. Przed samym wejściem dogonił nas Leon. Objął mnie ramieniem i weszliśmy do budynku. Uczniowie wciąż się na nas gapili, ale mi to nie przeszkadzało. Obok nas przeszła postać ubrana na czarno. Diego. Musiało go zaboleć, gdy całowałam się z Leonem. Słyszeć o tym to jedno, ale widzieć to co innego. Nie chcę, żeby cierpiał, ale jeśli wybrałabym jego cierpielibyśmy wszyscy. Ja, bo nie mogłabym być z tym kogo kocham, Leon, bo wybrałabym Diego i Diego, bo miałby poczucie winy, że to przez niego jestem nieszczęśliwa. Byłam tak zajęta myślami, że nie zauważyłam, że jesteśmy już w klasie. Pablo zaczął mówić coś o projekcie, który będziemy musieli wykonać w grupach. Nie słuchałam go. Byłam zajęta badaniem twarzy Leona. Pierwszy raz tak długo na niego patrzę. Ma świetne włosy. Wczoraj miał grzywkę opadającą na oko, a dzisiaj postawił ją sobie. Tak wygląda lepiej. Aż dziwne, z nie oklapła mu przez kask. Ma proste czoło. No i te zielone oczy. Mogłabym w nie patrzeć godzinami. Potem nos. Prosty i idealny. Jak wszystko, co związane z Leonem. Miałam chęć się zaśmiać. Zaczynam myśleć jak on. Potem były usta... O nich myślałam najwięcej. Uwielbiam czuć je na swoich. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz.
- Zimno ci? - szepnął.
- Nie - powiedziałam, ale on i tak przysunął się bliżej mnie i objął mnie drugim ramieniem.
Jego głos. Uwielbiam go słuchać. Jest taki głęboki i kojący. A gdy śpiewa, przenika mnie całą. Ręce ma silne. W ogóle jest dobrze zbudowany. Musi coś ćwiczyć. Nagle naszła mnie ochota na zobaczenie jego klaty. Mimowolnie się zarumieniłam. Mam nadzieję, ze tego nie widział...
- Violetto? Żyjesz jeszcze?
- Co? Ja? CO? - byłam lekko zdezorientowana. Wokół mnie stali przyjaciele. Lekcja się już skończyła? Przez 45 minut patrzyłam na Leona... - Przepraszam. Zamyśliłam się. 
- Ja ci wybaczam - uśmiechnął się Leon i mnie przytulił.



_________
Podoba się? :)
Mam nadzieję, ze tak ;)
Następny postaram się dodać jakoś po południu.
I zapraszam na bloga Si Es Por Amor 
Jest już nowy rozdział :)

czwartek, 29 sierpnia 2013

Info

Rozdział pojawi się jutro z samego rana. Obiecuję. To po pierwsze. Po drugie: na tym blogu pojawił się kolejny rozdział. Tak, zgadza się - WRÓCIŁAM :)
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
I na koniec gify :)
Leonetta <3
 Mirta i Tini

 I Naxi :)

Rozdział 11

- Broduey? Co ty tu robisz?
- Przyszedłem z rodzicami na obiad do ich znajomego - wyszczerzył zęby.
- A gdybym tu nie mieszkała, przyszedłbyś?
Udał, że się zastanawia.
- Nie. Raczej nie. Dzień dobry panie Castillo. Rodzice się trochę spóźnią.
- Nic nie szkodzi. Zapraszamy.
Poszliśmy do salony. Leon słuchał wykładu Jade na temat wspaniałego działania zielonej herbaty na samopoczucie.
- Co tu robi Leon? - zdziwił się Broduey, a ja się zarumieniłam.
- No... Jesteśmy razem.
- A Diego wie?
- Tak. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. - Zabrałam chłopaków do swojego pokoju. - To co chcecie porobić?
- Może coś zaśpiewajmy - zaproponował Broduey. Dałam Leonowi gitarę i zaczęliśmy śpiewać Cuando Me Voy. - Viola, zaśpiewałaś to lepiej od Leona - zaśmiał się chłopak.
- Nie! - powiedział Leon. - Nikt nie śpiewa lepiej ode mnie. Violu, masz śliczny głos, ale mojej piosenki nikt nie śpiewa lepiej ode mnie.
- Masz rację Leoś. Nie zaśpiewałam jej lepiej od ciebie - uśmiechnął się, gdy to usłyszał. - Zaśpiewałam sto razy lepiej od was obu.
- Co?! - powiedzieli jednocześnie i rzucili się na mnie.
-Nie!! Ja mam łaskotki! Nie!
Cały czas się śmiałam i machałam nogami. Dlaczego oni mi to robią?!
- Dobra starczy - powiedział Leon, a my spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. - Uszy mnie już bolą - wyjaśnił, a ja rzuciłam w niego poduchą. Na szczęście mi nie oddał, co też mnie trochę zdziwiło.
- Może zdjęcia pamiątkowe? - uśmiechnęłam się.
- Jasne - powiedzieli razem.



 - Broduey!!! Nikt nie ma prawa dotykać mojego pamiętnika!
- To tylko do zdjęcia - chciał się tłumaczyć, spojrzał na mnie i powiedział do Leona - No rób to zdjęcie, bo mnie zaraz zabije.
- A teraz oddawaj!



Kocham to zdjęcie. Jak tylko chłopacy pójdą, wkleję je do pamiętnika.
- Dzieciaki, obiad! - krzyknęła Olga.
Zeszliśmy na dół. Rodzice Broduey'a już byli. Jade do mnie podeszła i powiedziała.
- Posłuchaj, nie przepadamy za sobą, ale nie mam innego wyjścia. Chcę, żebyś zaśpiewała na przyjęciu charytatywnym, które organizuję - uśmiechnęła się sztucznie.

Najpierw chciałam się nie zgodzić, ale to dawało mi szansę wystąpić przed wieloma ludźmi. Byłabym głupia, gdybym odmówiła.
- Dobrze, zaśpiewam, ale to nie zmienia faktu, że cię nie lubię. I mam warunek.
- Jaki? - zapytała podejrzliwie.
- Leon przyjdzie ze mną.
Myślałam, że powie: " Nie ma takiej opcji kochanieńka".
- Dobrze. Może przyjść - odwróciła się do mnie tyłem i podeszła do stołu.
- Czego od ciebie chciała? - szepnął Leon.
- Potem ci powiem.
- Violetto - zaczęła mama Broduey'a - słyszałam, że dostałaś się do Studia...
Przez całą kolację rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy wszyscy już się rozeszli, poczułam pustkę. Nie było przy mnie Leona. Wyszedł dosłownie pięć minut temu, a mi już go brakuje... Przebrałam się w piżamę i zadzwoniłam do Fran. Umówiłyśmy się na piżama party jutro u mnie. Położyłam się i myślałam o Leonie.



________
Taki sobie mi wyszedł :p

Muszę się tym podzielić :D

Wiem, że to stary twitcam, ale muszę to wstawić :)
Najlepsze według mnie od 37:45 :D


A co do rozdziału to będzie jutro przed 12 :)

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 10

- Diego? Co ty tu robisz? - zdziwiłam się widząc go w drzwiach. Miał ze sobą kwiaty. 
- Szedłem do domu i Fran mi powiedziała, co się stało. Tak strasznie mi przykro. To moja wina. Ja cię zdenerwowałem. Przepraszam.
- Dobrze. Na szczęście to nic poważnego. I dziękuję za kwiaty - jakoś nie miałam ochoty z nim rozmawiać. On spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Wiem, że już podjęłaś decyzję, ale wiedz, że cię kocham i to się nie zmieni.
- Diego, nie utrudniaj tego...
- Zdaję sobie sprawę, że to dla ciebie trudne. Nie jestem zadowolony, że wybrałaś Verdasa, a nie mnie, ale nie będę się wtrącał. 
- Diego, czy nie możemy być przyjaciółmi? - miałam łzy w oczach. Kocham ich obu, ale Leona jakoś tak inaczej. A z drugiej strony nie chcę stracić Diego. 
- Przykro mi, ale nie umiem. 
- Rozumiem - nie powiedziałam nic więcej. Jeśli nie chce mieć ze mną do czynienia, to trudno. Jakoś to przeżyję.
- Dobranoc.
Nic nie powiedziałam. Bolało mnie to, że nie chce się za mną przyjaźnić. Mógłby chociaż spróbować! Dlaczego choć raz coś w moim życiu nie może wyjść od początku do końca dobrze, bez problemów i cierpienia?! Nie mogłam zasnąć. Wstałam uważając na te wszystkie kable i rurki i wzięłam pamiętnik. Zaczęłam przelewać moje uczucia na papier i wyszła mi piosenka:
No se si hago bien,
No se si hago mal
No se si decirlo,
No se si callar;

Que es esto que siento
Tan dentro de mí,
Hoy me pregunto
Se amar es así…

Mientras algo me hablo de ti,
Mientras algo crecía en mí,
Encontré las respuestas a mi soledad
Ahora se que vivir es soñar.

Ahora sé que la tierra es el cielo,
Te quiero,
Te quiero.

Que en tus brazos ya no tengo miedo,
Te quiero
Te quiero

Que me extrañas con tus ojos,
Te creo,
Te creo…

Pisząc ją, myślałam o Leonie... Jak to jest, że najpierw chciałam go udusić, a teraz nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być. Spojrzałam na szafkę obok łóżka. Leżała tam jakaś zgięta kartka. Było na niej napisane:

Jedna z nielicznych chwil,
gdy się nie kłóciliście ;)
L.

Gdy ją rozłożyłam, zobaczyłam zdjęcie moje i Leona z Paryża:
Zupełnie zapomniałam o tym. Siedzieliśmy wtedy w hotelu i Lara stwierdziła, że musimy mieć chociaż jedno wspólne zdjęcie. Cieszę się, że na to wpadła. Chociaż teraz sama będę robiła zdjęcia mojemu Leośkowi. 

Następnego dnia
- Leon, sama mogę zejść po schodach - kłóciłam się z nim już dobre 15 minut. Nie poszedł do Studia, żeby przyjść po mnie do szpitala i teraz staliśmy przy schodach.
- Ale Violu, jesteś jeszcze osłabiona...
- Leon, nic mi nie jest. Lekarz powiedział, że już wszystko w porządku. Naprawdę zejdę sama.
- Nie - powiedział i wziął mnie na ręce. Normalnie zaczęłabym krzyczeć, ale byli tu też inni pacjenci.
- A torba?
- Już biorę - jak powiedział, tak zrobił. Chwilę później staliśmy już przy jego samochodzie.
- Verdas, kiedyś cię uduszę - powiedziałam, a on się zaśmiał.
- Oboje wiemy, że tego nie zrobisz.
- A to niby czemu?
- Bo mnie kochasz. Poza tym, pomyśl o tych wszystkich ludziach, którzy by mnie nie poznali, gdybyś coś mi zrobiła. Wiesz jak byś ich skrzywdziła!
- Och Leoś, Leoś... Zawsze byłeś taki skromny?
- Tak - uśmiechnął się łobuzersko i odpalił samochód. Chwilę później byliśmy pod moim domem.
- Zostaniesz na obiad?
- Nie chcę sprawić kłopotu...
- To żaden problem - weszliśmy do mieszkania. - Oluś, przygotuj jeszcze jedno nakrycie! Leon zostanie na obiad.
- Oczywiście kruszynko.
Usiadłam z Leonem w salonie. Do obiadu zostało jeszcze trochę czasu. Śmiałam się z opowieści o tym, jak Lara wyrzuciła na chłopaka loda, bo jej powiedział, że jest ładna. 
- Violu, kim jest twój przystojny kolega? - wtrąciła się Jade.
- Jestem Leon Verdas - na jej twarzy wciąż widniał sztuczny uśmiech. - Poznaliśmy się na przyjęciu urodzinowym Violi... - Wciąż ta tępa mina. - Pochwaliłem pani kolczyki.
- A tak! Jako jedyny zauważyłeś moje perełki! Zostaniesz u nas na obiad, prawda Larry?
- Leon - poprawiliśmy ją jednocześnie.
- Nie ważne - zaśmiała się. - A powiedz, czym się interesujesz, Louis?
- Leon, głównie muzyką. 
- Och! Jak fajnie. Nasza Viola też. Może mi coś razem zaśpiewacie?
Leon usiadł do fortepianu i zaczął grać Podemos. Gdy skończyliśmy Jade i Olga biły nam brawo. To było miłe z ich strony. Szczególnie Jade, która mnie nie lubi. Do salonu wszedł tata. 
- Cześć wszystkim. Leon? Co ty tu robisz?
- Zaprosiłam go na obiad. Nie masz nic przeciwko, prawda?
- Nie. Oczywiście, że nie. Przyjdzie jeszcze mój znajomy z synem. Musimy omówić parę spraw.
Pół godziny później poszłam otworzyć drzwi, bo przyszli goście taty. W drzwiach zobaczyłam...


____________________
Jakoś nie mam pomysłów...
Kogo tym razem zobaczyła Viola? :) Jestem przewidywalna :(

A teraz z innej beczki:
ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA!!!!
Prowadzę go z Emilą. Prolog już jest.

Rozdział 9

Wiedziałam, że tak to się skończy. Jakiej decyzji bym nie podjęła, ktoś z nas by cierpiał. Znów poczułam łzy w oczach. Wiedziałam, że to co zobaczył zraniło go i że prawdopodobnie nie będzie chciał już ze mną rozmawiać, ani na mnie patrzeć.
- Diego, chodzi o to...
- Że byłaś ze mną, żeby on był zazdrosny? - wiedziałam, że jest zły, ale jego słowa bolały. Dobrze wie, że taka nie jestem.
- Wiesz, że tak nie było. Kocham cię, ale...
- Ale jego bardziej? - znów mi przerwał. - Po tym co ci zrobił? Violetto, zastanów się...
- Nie chcę się zastanawiać! Nie rozumiesz, że ja też czuję się źle?! To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu! Nawet sobie nie wyobrażasz, ile razy zamieniałam zdanie, ale muszę powiedzieć jedno. Za każdym razem gdy myślałam o Leonie, rozum mi podpowiadał ciebie. Ale ja nie chcę myśleć. Chcę czuć. Przepraszam Diego - powiedziałam i poczułam, że mam mokre policzki. Ledwo trzymałam się na nogach, więc Leon pomógł mi usiąść na ławce. Naszej ławce, tej ze snu. Znów zaczęłam się trząść, ale tym razem nie z zimna, ale z powodu stresu. Czułam się okropnie, bo wiedziałam, że to przeze mnie cierpi Diego, ale ja wybrałam. Kocham ich obu, ale Leon zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Moje drgawki wciąż nie przechodziły. Diego już poszedł, a Leon starał się coś zaradzić.
- Chodź. Idziemy do mnie. Jest bliżej, a ty za moment zamarzniesz - powiedział wciąż pocierając moje ramiona.
Chciałam wstać, ale kolana się pode mną ugięły. Nie byłam w stanie sama iść. Leon wziął mnie na ręce i starał uspokoić, ale wiedziałam, że sam się martwi. Zaczęłam zauważać przed oczami czarne plamy.
- Leon... - szepnęłam, a potem była już tylko ciemność.

***
- Violetta? Viola?! - zacząłem wołać. Zemdlała mi na rękach. Zacząłem się bać i jak najszybciej poszedłem z nią do szpitala. Na szczęście było blisko. Lekarze od razu zabrali ją na badania. Trzymali ją tam już pół godziny. Zadzwonił jej telefon. To Fran.
- Violu, gdzie jesteś? Piżama party się już zaczęło.
- Violetta nie będzie mogła przyjść.
- Leon? Skąd masz telefon Violi?
Opowiedziałem im o sytuacji z Diego i o Violettcie.
- Zaraz tam będziemy.
- Wszystkie może lepiej nie. Lekarze się nie ucieszą.
- To... Ludmi przyjdzie z Larą, a my zostaniemy u mnie. Tata Violetty już wie?
- Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera. Pewnie ma jakieś spotkanie.
- To zadzwoń do Angie.
- Dobry pomysł.
Gdy ciotka Violetty się dowiedziała, od razu wsiadła w samochód. Dziesięć minut później była na miejscu. Po drodze spotkała dziewczyny i zabrała je ze sobą. Lara od razu usiadła obok mnie i zaczęła mnie pocieszać. Opowiedziałem jeszcze raz dokładnie co się wydarzyło.
- To mogło być z przemęczenia - powiedziała Angie. - Poza tym, od śniadania nic nie jadła, bo nie wróciła do domu ze szkoły.
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny. To najdłuższe pół godziny w moim życiu. Przypomniało mi się jak ja leżałem w szpitalu. Violetta na pewno nie czuła się tak, jak ja teraz, chociaż... Musiała chyba już wtedy coś do mnie czuć. Przecież inaczej by mnie nie wybrała. Ten wybór. To ją zmęczyło. I to, że musiała się tłumaczyć przed Diego... Siedziałem tak i myślałem, gdy z sali wyszedł lekarz. Od razu się poderwałem i podszedłem do niego.
- Co z nią?
- Panna Castillo jest bardzo osłabiona. Z badań wynika, że prawie nic dzisiaj nie jadła i przeżyła dość silny stres. Tym razem nic jej nie jest, ale następnym może nie mieć tyle szczęścia. Trzeba pilnować, żeby zjadała pięć regularnych posiłków, a przez następny tydzień nie może się zbytnio przemęczać. Ze szpitala może wyjść jutro po badaniach.
- Można do niej wejść?
- Tylko jedna osoba.
Wszystkie popatrzyły na mnie.
- Angie, może ty...
- Nie Leon. Ty wejdź - uśmiechnęła się do mnie.
W sali było tylko jedno łóżko i mnóstwo pikających maszyn. Wszystkie były podłączone do mojej Violetty.
- Leon - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nic nie mów. Odpoczywaj - usiadłem obok i zacząłem głaskać ją po dłoni. 
- Leon...
- Miałaś nic nie mówić - uśmiechnąłem się.
- Ale...
- Cicho! 
Patrzyliśmy na siebie. Cieszyłem się, że to nic poważnego. Już jutro będę mógł zobaczyć ją w domu, a nie w tej zimnej sali. Tak zapatrzyłem się w jej oczy, że zapomniałem o wszystkim. Są takie duże i błyszczące. Brązowe jak czekolada. 
- Leon, co ty tu robisz?
- Siedzę przy mojej dziewczynie. Myślisz, że mógłbym cię zostawić samą?
- Ale nie musiałeś tu siedzieć.
- Owszem musiałem - uścisnąłem mocniej jej dłoń. W szybie w drzwiach zobaczyłem twarz Ludmi. Ona mi groziła ręką! Najpierw mówi, że mam wejść pierwszy, a teraz karze mi wychodzić. Co za baba! - Może już pójdę. Ludmi zaraz drzwi wyważy - pochyliłem się, żeby ją pocałować w policzek, a jedna z maszyn zaczęła dziwnie szybko pikać. Przeraziłem się, a Viola zrobiła się czerwona. Do sali wbiegła pielęgniarka.
- Skarbie, co to było? Miałaś puls jakiego jeszcze nigdy nie widziałam...
- To nic takiego - powiedziała i zerknęła na mnie tymi swoimi oczami. Pielęgniarka chyba zrozumiała o co chodzi i wyszła z uśmiechem na twarzy. Ja wciąż nie ogarniałem.
- Nie chcą ci zrobić żadnych badań? Sama mówiła, że jeszcze nie widziała tak wysokiego pulsu.
- Leon, to nie było konieczne. Zobacz, już jest w porządku.
- No dobra. Idę, bo Lu mnie udusi - znów pochyliłem się nad Violą i znów zaczęło pikać. Tym razem nikt nie przyszedł. Viola znów się zarumieniła, a ja wciąż nie ogarniałem.
- Może to jest zepsute? - podszedłem i zacząłem pukać w aparat.
- Nic nie jest zepsute - powiedziała zmieszana.
- To o co chodzi?
- Ty tylko udajesz głupka czy serio nie rozumiesz? - O co chodzi? Ona mnie obraża czy sobie żartuje. Rozłożyłem ręce w geście bezradności. - Ja tak na ciebie reaguję debilu! - zakryła sobie twarz poduszką. 
Puls jej przyspiesza na mój widok. Poczułem jakbym zaczął unosić się kilka metrów nad ziemią. Jej serce. Bije szybciej. Gdy MNIE widzi. Mnie, nie Diego!
- Violuś, nie chowaj się - zdjąłem jej poduchę z twarzy. Nadal była zarumieniona. - To urocze - powiedziałem i pochyliłem się po raz trzeci. I tym razem oboje zignorowaliśmy pikanie. Gdy dotknąłem jej policzka słychać było prawie ciągły dźwięk. Do sali wparowała pielęgniarka z uśmiechem na ustach.
- Kochanieńki, nie stresuj mi pacjentki! Ona ma odpoczywać.
- Już wychodzę - uśmiechnąłem się do Violi i wyszedłem.
- Verdas, czy ty nie znasz migowego? - zapytała Ludmi. - Od dziesięciu minut ci pokazuję, żebyś wyszedł. My też chcemy zobaczyć się z Vilolą.
- Wiem - uśmiechnąłem się. - A to nie był migowy, tylko... Ludmiłowy.
- Ja cię kiedyś... - zaczęła dusić powietrze,a potem chyba urywała głowę... 
- Violetta ci nie pozwoli zrobić mi krzywdy - powiedziałem i pokazałem jej język.
- To wy się tu kłóćcie, a ja idę do Violi - powiedziała Lara.
- Gdzie Angie?
- W Studio. Poszła nas usprawiedliwić. I przez ciebie Lara weszła pierwsza. Dzięki Verdas!
***

Rozmawiałam z Larą jakieś dziesięć minut, bo do sali weszła Lu. Wyglądała, jakby jakiś ptak chciał uwić gniazdo na jej głowie.
- Co ty masz na głowie? - zaśmiałam się.
- Nie możemy być tu we dwie - powiedziała siostra mojego chłopaka. Jak to fajnie brzmi - mój chłopak Leon...
- Lekarz powiedział, że możemy wejść wszyscy. Uprzedzając twoje pytanie - zwróciła się do mnie. - Wysłałam Leona po wodę. A to na głowie, to włosy Violetto. I wyglądałyby świetnie, gdyby nie twój chłopak.
- Co zrobił?
- Powiedziała, że współczuje Violi takiego chłopaka, a potem, że nie jestem przystojny - powiedział Leon. - Mam wodę - wyszczerzył zęby.
- Leoś, nie wolno roztrzepywać Ludmiły - skarciłam go jak dziecko, a on zrobił taką minę. 
- Bo ona powiedziała, że nie jestem przystojny...
- Oboje wiemy, że jesteś - szepnęłam tak, żeby tylko on usłyszał i dał mi buziaka w policzek.
- Dlaczego już nie pikasz?
Oboje zaczęliśmy się śmiać, a Lu i Lara spojrzały na nas jak na wariatów.
- To może pamiątkowa fotka? - zaproponowała Lara i zrobiła mi zdjęcie
Posiedzieli jeszcze godzinę. Potem odwiedziły mnie Fran, Cami i Naty. Umówiłyśmy się, że za tydzień u mnie zorganizujemy nocowanie. Potem przyszli Marco i Fede. Oczywiście musieli pooglądać wszystkie aparatury z każdej strony i wcisnęli jakiś guzik. Maszyna zaczęła pikać i dziwnie brzęczeć. Pielęgniarka wygoniła ich z sali i mają zakaz pojawiania się u mnie, chyba że będzie z nimi ktoś dorosły. Przyszli też Maxi i Broduey. Dali mi ogromną czekoladę i misia. Rozmawiałam z nimi chwilę, gdy w odwiedziny przyszedł tata. Było już bardzo późno, więc nie został długo. Powiedział, że musi podziękować Leonowi, za to, że mnie tu przyniósł i przy mnie siedział. Miałam kłaść się spać, gdy do sali wszedł ktoś jeszcze...




________
Pewnie wiecie kto, ale już trudno XD
Kolejny jakoś po południu :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 8

Nie mogłam uwierzyć. To moja piosenka. Czy on siedział u mnie w domu, gdy ją pisałam? Skończył grać.
- Leon... - nadal byłam w szoku. - Leon, skąd ty znasz tę piosenkę?
- Napisałem ją dzisiaj.
- Nie. To ja ją napisałam. Patrz - pokazałam mu nuty i słowa. 
- To niemożliwe. Jak...?
- Przyśniła mi się - powiedziałam i czułam, że się rumienię.
- Mi też - spojrzał mi głęboko w oczy. - Siedziałem z tobą na ławce i...
- Pocałowaliśmy się - dokończyłam.
Leon położył mi rękę na szyi i zaczął się zbliżać. Poczułam ciarki na całym ciele. Tak bardzo chciałam poczuć jego usta! Zamknęłam oczy i...
- Nie. Leon nie mogę - powiedziałam i odsunęłam się do niego. Dlaczego te słowa sprawiły mi tyle bólu? Poczułam łzy w oczach. 
- Coś się stało? - zapytał czule i zarazem ze smutkiem. Wiedziałam, że go uraziłam. - Chodzi o Diego?
Tylko kiwnęłam głową. Nie byłam w stanie zrobić nic innego. Nie mogłam wydać żadnego dźwięku, bo miałam ściśnięte gardło. Dlaczego tak musi być?! Kocham Diego, bo jest opiekuńczy, opanowany. Zawsze jest, gdy go potrzebuję, ale nie czuję przy nim tego co przy Leonie. Gdy jestem z Leonem, czuję, że mogę wszystko. Jak w naszej piosence Podemos. Czuję też, że nic złego mnie przy nim nie spotka. Że on mnie obroni, mimo iż już mnie zranił. To były tylko głupie kłótnie. Owszem, jego słowa bolały, ale wybaczyłam mu. 
- Violu, proszę nie płacz. Nie powinienem był...
- Nie Leon. Nie bierz na siebie całej winy. Ja też tego chciałam. Cholera! Nadal chcę, ale...
- Ale co? Skoro chcesz to w czym problem?
Wtedy do sali wszedł Diego.
- Ja i Naty już skoń... Violetto, dlaczego płaczesz? Co jej zrobiłeś?! - krzyknął na Leona.
- Nic mi nie zrobił - powiedziałam.
- Nie broń go. Znów cię zranił, tak?
- Nic jej nie zrobiłem. Nie mógłbym. Wiem, że ją zraniłem i to nie raz, ale to już się nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.
- Myślisz, że się ciebie boję?!
- Uspokójcie się! Obaj jesteście beznadziejni.
- Ale Violuś... - zaczął Diego.
- Nie mów tak do mnie - nie wiem dlaczego, ale mnie to rozdrażniło. W jego ustach brzmiało to jakoś nie tak, jak powinno - Teraz muszę pobyć sama. Niech ŻADEN z was nie idzie za mną, jasne?
Wybiegłam z klasy. Dlaczego ja nie mogę zakochać się w jednym chłopaku?! Usiadłam na ławce w parku. Chciałabym, żeby mama tu była. Co by mi powiedziała? Wyjęłam jej pamiętnik i patrzyłam na niego. Powiedziałaby: Violetto, posłuchaj co mówi ci twoje serce. Będziesz wiedziała co zrobić, musisz tylko poczuć, a nie pomyśleć... Rozpłakałam się. Moje serce nie wie co robić!!! A może wie... Zaczęłam czytać pamiętnik. Gdy zgłębiałam myśli mamy, czułam jej obecność. Nie tak, jak zwykłej osoby. Czułam ciepło wewnątrz mnie. Wiedziałam, że moja mama jest w moim sercu. Razem z tatą, Angie, babcią, Marco, moimi nowymi przyjaciółmi, Leonem i Diego. Leon i Diego... Który z nich zajmuje większą część mojego serca?

***
Violetta wybiegła. Chciałem uszanować jej prośbę i zostałem w klasie. Diego chciał za nią iść.
- Nie słyszałeś, że chce być sama?
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić. Odwal się od mojej dziewczyny. Nie rozumiesz, że ona cię nienawidzi?
Jego słowa mnie zabolały, ale nie dałem tego po sobie poznać. Miałem chęć go walnąć, ale wiedziałem, że mimo iż śniło jej się, że mnie całuje i że TERAZ chciała mnie pocałować, Diego jest dla niej ważny. Nie wybaczyłaby mi, gdybym coś mu zrobił.
- Może i tak, ale nie będzie zadowolona, jeśli za nią pójdziesz.
- Zamierzam ją znaleźć i pocieszyć. Cokolwiek jej zrobiłeś, w końcu się dowiem i inaczej porozmawiamy - powiedział i wyszedł. 
Nie mogę pozwolić, żeby on ją znalazł. Muszę jej powiedzieć, że ją kocham. Bo tak jest: KOCHAM VIOLETTĘ CASTILLO.
- Leon, nie widziałeś gdzieś Violi? - zapytała Ludmi.
- Muszę ją znaleźć - powiedziałem bardziej do siebie i wyszedłem ze szkoły.
***

~Ludmi~
O co mu chodziło? Spytałam się tylko o Violę... Czyżby się zakochał? Leon Verdas? Coś takiego.
- Lara, czy Leon wydobrzał po wypadku?
- Tak, a czemu pytasz?
Opowiedziałam to, co widziałam.
- To faktycznie do niego nie podobne - powiedziała Naty.
- Myślisz że chodziło mu o Violę? - zapytała Fran,
- Chwilę wcześniej z sali wyszedł, a właściwie wybiegł Diego - odpowiedziałam. - A wcześniej Viola i Leon mieli próbę.
- To na serio jest dziwne - powiedziała Cami. - Myślicie, że będą kłopoty?
- Dla kogoś na pewno - powiedziała z przekonaniem Lara.
- A co powiecie na piżama party? - zaproponowała Fran. - Dzisiaj u mnie. I zaprosimy Violę. Czuję, że będzie dużo opowiadała.
- To świetny pomysł - zgodziła się Naty. - Ja mogę wypożyczyć jakieś filmy.
- A ja i Cami zrobimy ciasteczka - powiedziała Lara.
- Więc my zajmiemy się napojami. Trzeba jeszcze powiedzieć Violi. Ma któraś z was do niej numer? - zapytałam. - Nie? Hm... Już wiem! Gdzie jest Marco?
- Siedzi z Maxim i Fede przed szkołą - odpowiedziała od razu Fran. Wszystkie na nią spojrzałyśmy. Zauważyłyśmy, że Marco wpadł jej w oko. Ona też będzie się musiała wytłumaczyć. Ale na wszystko będzie czas wieczorem. Teraz najważniejsze to napisać do Violi. 
~ ~ ~ 

Siedziałam tak jeszcze jakiś czas i zaczęło mi się robić zimno. Fajnie, że Fran mnie zaprosiła. Tylko skąd wzięła mój numer? Pewnie od Marco. A jeśli chodzi o mnie... Przeczytałam cały pamiętnik mamy i już wiem, co powinnam zrobić. Wiem, co mówi mi moje serce. Mam nadzieję, że to nie jest zła decyzja... Nie! Violetto, przestań tyle myśleć. Zrób to, co czujesz. Będzie dobrze. Chciałam wstać, ale na rzece zaczęły pływać łabędzie. Były tak śliczne, że jeszcze chwilę na nie patrzyłam, ale zaczęłam się trząść. Wtedy poczułam na ramionach ciepły materiał.
- Chcesz się przeziębić?
- Co ty tu robisz? - nie odpowiedziałam na jego pytanie.
- Chcę się dowiedzieć, czy wszystko w porządku... Wiem, że ta sytuacja była dla ciebie bolesna. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo, ale już jest dobrze. Tobie nie będzie zimno? - miał na sobie tylko czarną koszulkę. 
- Nie - uśmiechnął się delikatnie.
- Przytul mnie - powiedziałam. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam poczuć ciepło drugiej osoby. Osoby, którą kocham i która kocha mnie. Zrobił, o co poprosiłam. - Ta chwila mogłaby się nigdy nie kończyć. 
- Oj tak... Violetto, kocham cię - poczułam jak robi mi się ciepło na sercu. 
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się i się do niego zbliżyłam. Po chwili nasze usta się zetknęły i poczułam miły dreszcz przechodzący przez całe ciało. 
- Violetta? - Poznałam ten głos. Słyszałam go już wiele razy, ale nigdy jeszcze nie słyszałam w nim tyle bólu i cierpienia. Zdawałam sobie sprawę, że jakiego wyboru bym nie dokonała, jeden z nich będzie cierpiał, ale moje serce podjęło decyzję. - Co ty tu robisz z nim? Myślałem, że to mnie chcesz pocałować...


_________
Jak myślicie, kogo pocałowała Violetta? :)
Następny jutro około 12 :)
Komentujcie :)
I żeby nie było pusto:






 Uwielbiam to zdjęcie XD

Rozdział 7

Nie chciałam o nim myśleć ani słyszeć. Tym bardziej, że jestem z Diego. Ale widziałam, że coś się stało. 
- Co z nim?
- On był na torze. Ja nie naprawiłam mu hamulców. Miałam to zrobić jutro i on... On uderzył w drzewo. Jak go znalazłam, był już zimny... Zadzwoniłam po pogotowie, ale nie pozwolili mi jechać. Violu, a co jeśli on... Ja sobie tego nie wybaczę! To moja wina...
Czułam, że mam łzy w oczach. Nie lubię go, ale martwię się. A jeśli to coś poważnego?
- Dziewczyny zaczekajcie, zaraz przyjadę samochodem - Diego pobiegł w stronę swojego domu.
- Nie martw się. Będzie dobrze - powiedziałam, ale sama średnio w to wierzyłam.
- Nie rozumiem jednego. On wiedział, że hamulce nie są gotowe... Myślisz, że zrobił to specjalnie?
- Nie wiem Laro. Skoro wiedział, to albo masz rację, albo był tak zajęty myśleniem o czymś innym, że zapomniał...
Siedziałyśmy przed moim domem jeszcze jakieś pięć minut. Po chwili przyjechał Diego i ruszyliśmy w stronę szpitala. Usiadłam obok Lary, żeby ją pocieszać. Gdy wbiegliśmy do budynku od razu zapytaliśmy gdzie leży Leon Verdas. 
- Sala numer 38.
- Ty wejdź pierwsza - powiedziałam gdy byliśmy już na miejscu. 
Chwilę później wyszła.
- Jeszcze jest pod działaniem narkozy. Obudzi się za godzinę. 
- Zrobimy tak - zaczęłam - Diego odwiezie cię do domu, żebyś się wyspała, a ja tu zostanę i jak tylko się obudzi, zadzwonię do ciebie.
- Violu, jesteś kochana - przytuliła mnie i poszła z moim chłopakiem.
Weszłam do Leona. Wyglądał tak bezbronnie. Był blady jak ściany w sali. Usiadłam na krześle obok łóżka i zaczęłam myśleć. Przez chwilę bałam się, że z tego nie wyjdzie i przypomniałam sobie naszą wyminę słów w Studio. Mimo wszystko, nie chciałam, żeby to były nasze ostatnie słowa. Potem zaczęłam myśleć o Diego. Czy się przypadkiem nie pośpieszyłam?? Prawie go nie znam, ale czuję się przy nim bezpiecznie. Jest taki uprzejmy, kochany i opanowany. Potrzebuję kogoś takiego. Gdy tak myślałam, usłyszałam, że Leon się poruszył.
- Violetta? Co ty tu robisz?
- Czekam aż się obudzisz. Zaczekaj. Zadzwonię do Lary.
Skończyłam z nią rozmawiać i znów usiadłam przy łóżku. Poczułam chęć pogłaskania go po ręku, jednak on mnie od tego odwiódł.
- Czemu ty tu siedzisz, a nie Lara?
- Była zmęczona i kazałam Diego zawieźć ją do domu.
- Wciąż nie wiem, dlaczego tu siedzisz? Czemu nie jesteś ze swoim CHŁOPAKIEM? 
- Bo się o ciebie martwię - powiedziałam cicho, ale on to usłyszał.
- Przecież nic mi nie jest. Martwisz się niepotrzebnie.
- Wiesz co? Masz rację - byłam wściekła. Ja przez niego płakałam, a on mi mówi, że nie powinnam się martwić. - Nie powinno mnie tu być. Powinnam siedzieć u Lary i ją wesprzeć. Przepraszam, że się o ciebie martwiłam. Nie bój się, to się więcej nie powtórzy - do sali weszła Lara. - Mam cię dość - powiedziałam i wyszłam. W drzwiach wpadłam na Diego. - Zawieź mnie do domu.

***
Verdas idioto, znów schrzaniłeś! Byłem na siebie wściekły, za to co powiedziałem Violi i na nią za to, że pocałowała Diego. Na niego też byłem wkurzony.
- Powiesz mi o co poszło tym razem?
Opowiedziałem jej wszystko po kolei.
- Ty jednak jesteś większym kretynem niż myślałam. Ona płakała prawie tak samo jak ja. Zgodziła się tu zostać, żebym mogła choć trochę odpocząć. Po tym co jej powiedziałeś w hotelu, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby miała to w nosie i została w domu, albo po prostu mnie pocieszyła. Ale Leon Verdas musiał jeszcze pogorszyć sprawę! Tylko nie przychodź do mnie później spytać, co zrobić, żeby ją przeprosić. Zasługuje na kogoś lepszego niż ty. Leon, jestem twoją siostrą i cię kocham, ale tym razem trochę przegiąłeś - powiedziała i wyszła. Po jej słowach czułem się jeszcze gorzej... O ile to możliwe. Najgorsze jest to, że Lara ma rację. Teraz Violetta na pewno mnie nie wysłucha. Nie wybaczyła mi tego w hotelu, teraz jest gorzej. Po chwili wróciła moja siostra. Wiedziałem, o co zapyta.
- Powiesz mi chociaż, dlaczego poszedłeś na tor? Wiedziałeś, że hamulce nie działają.
- Widziałem jak Violetta całowała Diego - to jej wystarczyło. Szykował się kolejny wykład.
- Wiesz co? Brak mi słów. Powiem tyle: Cieszę się, że są razem. Violetta ma przy sobie kogoś, kto będzie ją wspierał. Do zobaczenia w domu.
Byłem wściekły, ale już nie na Violę czy Diego. Byłem zły na siebie. Zrobiłem i powiedziałem wiele rzeczy, których teraz żałuję i nie mogę tego odkręcić.
***

Diego odwiózł mnie do domu. Całą drogę się nie odzywałam. Miałam w głowie moją rozmowę z Leonem. Dlaczego on mi to powiedział? Myślałam, że jest trochę inny. Wiem, że mnie nie lubi, ale mógłby docenić to, że przy nim siedziałam. Jak dobrze, że mam Diego. Odprowadził mnie pod same drzwi.
- Diego, dziękuję - powiedziałam i go przytuliłam.
- Nie ma za co. Obiecaj mi, że już nie będziesz płakać.
- Obiecuję - uśmiechnęłam się.
- Ale ja mam silą i piękną dziewczynę - teraz on się uśmiechnął.
- To my jesteśmy razem?
- A nie?
- Jeśli chcesz...
- A ty nie chcesz?
- Jasne, że chcę głuptasie - powiedziałam i go pocałowałam. - Do jutra.
- Do jutra - uśmiechnął się. 
Stałam przed drzwiami i patrzyłam, jak odjeżdża. Kocham go. Chyba...

Następnego dnia
Zeszłam na śniadanie. Dzisiaj wieczorem moje przyjęcie urodzinowe i egzaminy do Studia. Powinnam się cieszyć, ale Jade wszystko psuje. 
- Tato, zaprosiłam jeszcze sześć osób na przyjęcie.
- Przyjaciele ze szkoły?
- Tak.
- Skarbeńku, to niemożliwe. Jedzenie jest zamówione, miejsca przy stole też. Powinnaś się cieszyć, że znalazłam miejsce dla Angelici, Angie i tego chłopaka Diemo.
- Diego.
- Wszystko jedno.
- To moje urodziny i mogę zaprosić kogo chcę!
- Jade, Violetta ma rację.
- German! Nie możesz jej dawać wszystkiego czego chce, bo będzie rozpuszczaną i arog...
- Kupię ci nową sukienkę.
- Och dziękuję! Jesteś taki kochany. 
Usłyszeliśmy dzwonek.
- To pewnie Diego. Muszę lecieć. Pa tato!
- Powodzenia.
Przywitałam się z Diego całusem. W drodze do szkoły dołączyli do nas Fran, jakiś chłopak i Cami.
- Violetto, to jet mój brat Federico. Fede to Viola.
- Hej śliczna!
- To moja dziewczyna - wtrącił się Diego.
- Och, sorry. Nie wiedziałem. Fran mogła mnie uprzedzić - spojrzał na siostrę. - Masz dzisiaj egzamin?
- Tak. Trochę się stresuję.
- Będzie dobrze - powiedziała Cami. - Będziemy tam z tobą.
- Dzięki.
Przed salą gdzie miały się odbyć przesłuchania stało już sporo osób. Większość to kandydaci do szkoły. Zobaczyłam kilkoro uczniów. W tym Larę, Leon, Tomasa i Broduey'a. Nie chciałam do nich podchodzić i Diego to wiedział, więc zatrzymaliśmy się na drugim końcu korytarza. Podszedł do nas Maxi i zaczął dyskutować o czymś z Diego. 
- Dostaniesz się na milion procent - usłyszałam Larę.
- Ma rację. Jesteś świetna - dodała Ludmi.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was poznałam - powiedziałam i po kolei zaczęłam je ściskać. Przytuliłam nawet Maxiego. Polubiłam go. Z sali wyszedł Pablo, dyrektor szkoły.
- Zaczynamy przesłuchania - zaprosił jakąś dziewczynę i wtedy do szkoły wbiegł chłopak z czarnymi włosami.


- Marco! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. - Co ty tu robisz?
- Idę na egzamin. A ty? Myślałem, z jesteś w Hiszpanii...
- Przeprowadziłam się tu tydzień temu. Tak się cieszę, że cię widzę - przytuliłam się jeszcze raz. - To jest mój przyjaciel Marco. Poznaliśmy się, gdy byłam z ojcem w Meksyku. Marco to jest Cami, Fran, Ludmi, Lara, Naty, Broduey, Maxi, Tomas, Fede, Leon i mój chłopak Diego.
- Miło mi was poznać.
- Nam ciebie też - odpowiedzieli chórem.
- Zapraszam Marco!
- To idę.
Poszłam za nim i zrobiłam mu zdjęcie na pamiątkę. Nie widziałam go jakieś cztery lata. Stęskniłam się za nim. I chyba spodobała mu się Fran. On jej zresztą też. Trzeba ich jakoś spiknąć. Pogadam o tym z Ludmi.
- Świetnie - powiedział Pablo. - Teraz zapraszamy Violettę Castillo.
Weszłam do sali. Zaczęłam śpiewać En Mi Mundo i odpłynęłam. Liczyła się tylko muzyka.
Potem przyszedł czas na taniec. Nauczyciele byli zachwyceni. Muszę kupić Broduey'owi ogromną czekoladę.
- Wyniki będą za dwie godziny.
Wyszliśmy na plac przed szkołą. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy do parku. Tam Diego zabrał mnie na stronę i powiedział.
- Byłaś świetna.
- Dzięki.
- Napisałem dla ciebie piosenkę. Chcesz posłuchać?
- Jasne.
Wyjął gitarę i zaczął grać.
Zaczęłam mu bić brawo.
- Jest świetna. Dziękuję - pocałowałam go. - Wracamy? Jeszcze zaczną wymyślać, że ktoś mnie porwał - zaśmiałam się.
Gdy wróciliśmy, z naszymi przyjaciółmi stał jeszcze jeden chłopak.
- No super - mruknął Diego.
- Viola, Diego, nareszcie! - zawołał Maxi. - Violu to jest Andres. Andres to Violetta.
- Jestem Andres.
- Violetta.
- Czy chcesz zapukać do moich drzwi?
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. On sobie ze mnie żartuje? Jestem w ukrytej kamerze?
- Em... Co?
- No czy chcesz zapukać do...
- Andres, ona ma chłopaka - wyjaśnił Fede.
- Ktoś mi powie o co chodzi?
- Andres czeka, aż miłość zapuka do jego drzwi - wyjaśnił Tomas. 
Chciałam się zaśmiać, ale wszyscy byli poważni. Czy z nim jest wszystko okey?
- Jaasne... Wracamy do Studia? Wyniki powinny niedługo być.

***
Dlaczego tak strasznie mnie boli to, że Violetta jest z Diegiem? Czyżbym się zakochał? Nawet jeśli, to bez wzajemności. Ona mnie nienawidzi. W sumie się nie dziwię. Mówiłem okropne rzeczy. Sam sobie jestem winny. Lara ma rację. Jestem idiotą. Nawet większym niż Andres. 
***

- Ty idziesz pierwszy - powiedziałam do Marco.
- Nie, ty!
- Idźcie razem - powiedziała Naty.
Wzięliśmy się za ręce i podeszliśmy do tablicy. Znalazłam moje imię.
- Dostałam się - szepnęłam.
- Ja też - uściskał mnie. 
Wróciliśmy do przyjaciół.
- I co?
- Dostaliśmy się!!!
Dziewczyny zaczęły piszczeć, a chłopacy krzyczeć. 
- Gratuluję - usłyszałam Leona. Spojrzałam na niego.
- Dzięki. 
Potem podszedł do mnie Diego.
- Gratuluję Violu.
- Dzięki Diego - przytuliłam go, ale cały czas patrzyłam na Leona. Czy mi się zdaje, czy zobaczyłam ból na jego twarzy? Może żałuje togo, co powiedział... Nawet jeśli, to nic nie zmieni. Zranił mnie i nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mimo to czułam, że nie wytrzymam i mu wybaczę, ale jeszcze nie teraz.
- Pamiętajcie, że dzisiaj przyjęcie - powiedziałam. - Marco, Fede wy też macie przyjść. I nie chcę słyszeć wymówek.

Cztery godziny później
Przyszli już prawie wszyscy goście. Jade nie była zadowolona, że zaprosiłam jeszcze dwie osoby. Gdy byli już wszyscy, Angie zaczęła grać na fortepianie, a ja zeszłam schodami na dół. Miałam na sobie sukienkę mamy.
Goście zaczęli bić brawo, a ja zatańczyłam z tatą. Potem podeszli do mnie przyjaciele. Każdy z chłopaków zatańczył ze mną. Nawet Leon podszedł. Nie odmówiłam. Po pierwsze nie wypadało, a po drugie nie chciałam.
- Ślicznie wyglądasz.
Poczułam, że się rumienię.
- Dziękuję. 
- Violetto, przepraszam cię za wszystko. Wiem, że zachowałem się strasznie i mówiłem okropne rzeczy. Nie oczekuję, że mi wybaczysz...
- Przyjmuję przeprosiny - uśmiechnęłam się.
- Dzięki - jakie on ma urocze te dołeczki... Violka! Ty masz chłopaka! Diego! Pamiętasz go jeszcze? Ale ten uśmiech i oczy... Jaki Diego? Ja kocham Leona. Zaczęłam się do niego zbliżać, żeby go pocałować, ale piosenka się skończyła i ocknęłam się. Wow! Prawie go pocałowałam. Na oczach Diego! Powinnam czuć ulgę, że do tego nie doszło, ale ja byłam smutna. Nie dlatego, że prawie go pocałowałam, ale dlatego, że do pocałunku nie doszło. Co się ze mną dzieje?! Przez resztę przyjęcia starałam się nie zbliżać za bardzo do Leona. On też jakby mnie unikał, ale gdy udało mi się uchwycić jego spojrzenie, zapominałam o wszystkim dookoła. Liczyły się tylko jego oczy... 
O 1 w nocy leżałam już w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Myślałam o Leonie. O jego oczach, uśmiechu, głosie, dotyku ręki na mojej talii... Tak mało brakowało, a mogła bym teraz marzyć o smaku jego ust... Nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Śniło mi się, że jestem z nim w parku. Siedzimy na ławce i on się do mnie powoli zbliża. W końcu pocałowaliśmy się i usłyszałam piękną melodię.

Obudziłam się nagle i pobiegłam do fortepianu. Nie chciałam, żeby ta melodia mi uciekła. Szybko zaczęłam grać i zapisywać nuty. Pół godziny później poszłam do siebie otworzyłam pamiętnik i moja ręka jakby sama zaczęła zapisywać słowa. O 5 rano miałam gotową piosenkę. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc poszłam wziąć prysznic i znów usiadłam do fortepianu. Godzinę przed lekcjami przyszedł po mnie Diego. Zupełnie o nim zapomniałam. Nawet gdy trzymał mnie za rękę, myślałam o Leonie, moim śnie i piosence. Nie zauważyłam, że byliśmy już w szkole.
- Viola, żyjesz? - zapytała Cami.
- Co? Tak. Nie? Przepraszam. Zamyśliłam się. Jak długo już tu z wami stoję?
- Pół godziny. Zaraz zaczną się zajęcia Angie.
Poszliśmy do sali śpiewu.
- Dzisiaj zadam wam ćwiczenie. W parach będziecie musieli zaśpiewać piosenkę o miłości. Macie na to tydzień. W następny wtorek przedstawicie ją przed całą klasą. Więc tak: Ludmiła z Maxim, Fran z Marco, Cami i Broduey, Naty i Diego i Violetta z Leonem. Teraz możecie iść. 
Wyszliśmy z klasy.
- Diego, muszę porozmawiać z Leonem o piosence. Spotkamy się na zajęciach Pabla. 
- Dobrze - pocałował mnie w policzek i poszedł do Naty. 
Leon stał przy swojej szafce.
- Leon, musimy porozmawiać. 
- O piosence?
- Tak.
- Wiesz... Napisałem dzisiaj taką jedną. Zagrać?
- Jasne - uśmiechnęłam się i weszliśmy do sali Beto.
Leon zaczął grać... 




____________
Wyszedł mi baardzo długi XD 
To chyba dobrze, nie? 
Nie wiem dokładnie, kiedy następny, ale na 100% dzisiaj :)