Voy Por Ti

Voy Por Ti

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 2

Wstałam dość późno, bo o 12, i wzięłam szybki prysznic. Diego przyjdzie za dwie godziny. Olga przygotowała na śniadanie jajecznicę. Była pyszna, jak zawsze.
- Violu, o której przychodzi ten twój kolega?
- O 14.
- A długo zostaje?
- Ja wiem... Ze dwie, trzy godziny. Coś się stało?
- Bo o 19 mamy samolot.
- Jaki samolot? - przeraziłam się.
- Spokojnie. Nigdzie się nie przeprowadzamy. Muszę lecieć z moim wspólnikiem do Paryża. I zabieram ciebie. Nie będziesz się nudziła, bo jego dzieci też lecą. 
- A na długo?
- Cztery dni. Cieszysz się? 
- Jasne. Zawsze chciałam zobaczyć Paryż. 
Po śniadaniu posprzątałam trochę w pokoju i wyjęłam nuty. Punktualnie o 14 przyszedł Diego.
- Cześć Violu.
- Hej! Wchodź. 
Usiedliśmy w salonie i przeczytał moją piosenkę.
- Jest na serio dobra. Tylko na początku może być trochę wolniej - usiadł do pianina i zaczął grać. - I jak?
- Tak. Tak jest lepiej. 
Przez następną godzinę grał, a ja śpiewałam. 
- A co z tańcem?
- Lepiej będzie, jeśli mój przyjaciel cię nauczy. Jest lepszy ode mnie - uśmiechnął się.
Poszliśmy do Studio. Na żywo było jeszcze fajniejsze. Na moje nieszczęście przed wejściem stał Leon z jakimś chłopakiem.
- A co porabia nasza niezdara?
- Zamknij się. Na pewno nie przyszłam tu do ciebie.
- A ja mam wrażenie, że się za mną stęskniłaś.
Miałam ochotę go walnąć. Co on sobie myśli? Że jak jest przystojny, to wszystkie na niego polecą?
- Stęskniłam się za czasami zanim cię poznałam. 
- Idzie Broduey - powiedział Diego i pociągnął mnie jak najdalej od Leona. - Ty go serio nie lubisz.
- Nie. I on za mną też chyba nie przepada, ale wszystko mi jedno.
- Cześć Diego. Cześć... - przywitał się ciemnoskóry chłopak.
- Violetta.
- Ładne imię - uśmiechnął się.
- Mam prośbę - zaczęłam. - Nauczysz mnie tańczyć? Chcę zdawać do Studio. 
- Jasne - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Chodźmy do sali.
Przez następną godzinę uczyłam się dość skomplikowanego układu. Nie mogłam ogarnąć końcówki. A Broduey wcale mi nie pomagał.
- Violka, to nie jest trudne! Robisz dwa kroki, podskok, krzyżujesz nogi i obrót w prawo. Jeszcze raz!
- Broduey, nie mam siły...
- Jeszcze raz.
Zrobiłam co kazał i potknęłam się o własną nogę. Usłyszałam śmiech. W drzwiach stał Leon. Dlaczego akurat on?! Postanowiłam go zignorować i  spróbować jeszcze raz. Nie chciałam dawać mu kolejnego powodu do śmiechu, więc przyłożyłam się trochę bardziej. I wyszło!
- Widzisz! Mówiłem, że to łatwe!
- Dzięki Broduey - przytuliłam go.
- Jutro o tej samej porze?
- Nie mogę. Wyjeżdżam. Wrócę w czwartek wieczorem. Spotkajmy się w piątek.
- Okey, ale pamiętaj żeby ćwiczyć.
- Jasne. Cześć.
Przed Studiem czekał na mnie Diego. Całą drogę do domu śmialiśmy się i żartowaliśmy.
- Zaprosiłabym cię, ale muszę się jeszcze spakować.
- Rozumiem. Wyślij mi pocztówkę - uśmiechnął się. - Cześć!
- Pa - pocałowałam go w policzek, jak ostatnio i weszłam do domu.
Od razu pobiegłam się spakować. Jade zostaje w domu, żeby dopilnować przygotowań do przyjęcia. Dobrze, że nie leci z nami. Tylko psułaby zabawę. Godzinę później byłam już spakowana. Zegar pokazywał 18.30.
- Violu, zejdź na dół.
Pół godziny później siedziałam na swoim miejscu w samolocie. Panicznie boję się latać. Tata przywitał się z jakimś biznesmenem. To musi być jego wspólnik.
- Miło cię poznać Violetto.
- Pana też.
- My siedzimy trochę bardziej z tyłu.
Odwróciłam się i zobaczyłam...

4 komentarze:

  1. Rozdział swietny z reszta tak jak poprzedni
    Mysle ze zobaczyla Leona
    Wpadnij do mnie
    Ps przepraszam za bledy ale pisze z telefonu

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :)

    zapraszam do mnie
    http://magicznaprzyjazniludmiivioli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział .
    Zapro do mnie na vilu-i-jej-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. BOSKI ♥
    Zobaczyła Leona! Tak to na pewno był Leon ♥
    Idę czytać dalej :**

    OdpowiedzUsuń