Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 94 "Bal cz.II"

- ...Violetta i Leon! - krzyknął Pablo. Na sali rozległy się oklaski. Tylko cztery osoby stały jak zamurowane: Violetta, Leon, Dean i Lara. Po dłuższej chwili król i królowa w końcu ruszyli się z miejsca. Pablo założył im na głowy korony. Gratulował im, ale nic do nich nie docierało. Kiedy zaległa cisza, Violetta zrozumiała, że wszyscy na coś czekają.
- S-słucham... - zapytała w końcu.
- Czas na wasz taniec. Maxi puszczaj muzykę. 
Leon pierwszy wziął się w garść, chwycił rękę Violi i ruszyli na parkiet. Reszta uczniów utworzyła wokół nich kółko. Zaczęli tańczyć w rytm muzyki, jednak trzymali się od siebie na odległość wyciągniętych rąk.
- Jak ci się podoba bal? - zapytał w końcu Leon.
- Jest ok. A... jak tobie układa się z Larą?
- Jest ok - powiedział po dłuższej chwili. Oboje czuli, że do końca piosenki będą rozmawiać w ten sposób. Jakby znali się, ale zupełnie nie mieli wspólnych tematów. A przecież wcześniej mogli nawijać bez przerwy i ciągle było im mało. - A tobie z Dean'em? - zapytał z grzeczności.
- Nie jesteśmy razem - powiedziała patrząc Leonowi w oczy. Wiedział, że nie kłamie.
- Jeszcze - dodał za nią. Violetta zignorowała go i dopowiedziała.
- Ale lubię spędzać z nim czas. I świetnie tańczy.
- Ja też chyba sobie jakoś radzę - uśmiechnął się krzywo.
- Tak, ty też. Leon, czy to musi tak wyglądać? - zapytała w końcu.
- Ale co?
- No... Wiem, że nie jesteśmy już razem, ale chyba możemy spróbować być chociaż przyjaciółmi! Wiem, że to będzie trudne, ale mimo wszystko nadal mi na tobie zależy i nie chcę, żeby kontakt nam się urwał. 
- Myślę, że możemy spróbować, przyjaciółko - Violetta uśmiechnęła się na te słowa. 
Z jednej strony oboje odetchnęli z ulgą, ale z drugiej czuli, że to będzie trudniejsze niż mogłoby się zdawać. Kiedy piosenka się skończyła uścisnęli się krótko, po przyjacielsku i wrócili do swoich partnerów. Dean mimo wszystko nic nie mówił. Był lekko zirytowany, ale przecież to był tylko taniec. Uśmiechnął się do Violetty i skierował znów na parkiet. Lara nie była tak wyrozumiała. Wyszła z Leonem na zewnątrz i zrobiła awanturę. Nie krzyczała głośno, bo nie chciała, żeby ktoś usłyszał. Leon uspokoił ją.
- Przecież nic się nie stało. TY jesteś moją dziewczyną, nie Violetta.
- Och, no dobrze - powiedziała w końcu. - Przepraszam - dodała i cmoknęła chłopaka w usta. Wrócili na zabawę. Leona zaczepił Diego, więc Lara poszła po poncz. Kiedy się odwracała, wpadła na kogoś i zawartość kubka wylądowała na sukience. Tą osobą była Violetta. Pisnęła cicho, gdy zimny napój przemoczył górę kreacji. Spojrzała na Larę.
- Ojej, przepraszam! Nie chciałam naprawdę - powiedziała i mimo, że mówiła prawdę, w jej głosie czuć było nutkę ironii. 
- Nic się nie stało - odpowiedziała chłodno dziewczyna i odwróciła się na pięcie. - Dean, jedźmy do domu.
Pięć minut później siedzieli już w samochodzie. Była dopiero 1 w nocy. Violetta planowała bawić się do rana, ale teraz nie miła nawet humoru na rozmowę. 
- Nie przejmuj się. I tak wyglądasz ślicznie.
- Dzięki. Wejdziesz? - zapytała, kiedy byli pod jej domem. 
- Z chęcią.
Podczas gdy Violetta przebierała się w coś wygodniejszego, Dean rozglądał się po jej pokoju. W końcu dziewczyna wyszła ubrana w zwykły dres. Włosy związała w kok. Odłożyła buty do szafy, suknię wrzuciła do kosza na pranie i usiadła na łóżku obok chłopaka.
- To co teraz robimy? - zapytała.
- Hm... Może obejrzymy jakiś film - zaproponował Dean.
Zeszli więc na dół. Violetta włączyła telewizor i DVD, a chłopak wybrał film Faceci w czerni. Usiedli obok siebie na kanapie i zaczęli oglądać. Kiedy seans się kończył i Will Smith zabijał ostatnich już kosmitów, Dean spojrzał na Violettę.
- Muszę ci coś powiedzieć... - Viola spojrzała tylko na niego pytająco. Czuła w tonie jego głosu, że to nie będą dobre wiadomości, ale dzielnie patrzyła mu w oczy. - Wyjeżdżam. Mój brat dostał awans i razem z nim przeprowadzam się do Waszyngtonu...
- O - powiedziała po prostu. - To... Świetnie. Znaczy dla twojego brata. Cóż... Cieszę się, że cię poznałam i na pewno o tobie nie zapomnę. ani o tym co dla mnie zrobiłeś - powiedziała i przytuliła go.
- Ja o tobie tez mała - uśmiechnął się. - Musze już iść. Zobaczymy się jeszcze?
- A kiedy wylatujesz?
- Jutro... A w zasadzie dzisiaj.
- Hm... Kiedyś na pewno się zobaczymy - uśmiechnęła się.
Kiedy Dean opuścił jej dom, poszła do swojego pokoju. Położyła się do łóżka. Była już prawie 4 nad ranem, ale Violetta w ogóle nie czuła się śpiąca. Myślała o Leonie i Larze. Cieszyła się, że dogadała się z chłopakiem, ale irytowała ją jego nowa dziewczyna. Nie żeby czułą się lepsza, ale uważała, że Lara to po prostu nie jest dziewczyna dla Leona.
Leżąc usłyszała otwierające się na dole drzwi i przyciszone szepty. To Angie i Fran wróciły z balu. Myśląc, że Viola już śpi, rozeszły się do swoich pokoi.

Leon opadł zmęczony na łózko. Nie zasnął jednak. Myślał o balu i Violettcie. Tak, właśnie o niej. Nie o Larze. Żałował, że tak szybko zaczął chodzić z Larą. Violetta jest przecież  jest od niej ładniejsza, delikatniejsza i milsza. I tak pięknie wyglądała w tej czerwonej sukni... Dużo lepiej niż Lara. Dobrze, że chociaż mogę być jej przyjacielem - pomyślał. Zresztą, ona ma Dean'a... Leon musiał przyznać, że w głębi duszy jest mu wdzięczny za uratowanie Violi. Z tą myślą w końcu usnął...

Fran nawet nie wiedziała, kiedy usnęła. Obudziła się, gdy za oknem był już zupełnie jasno. Wstała i leniwie się przeciągnęła. Umyła się i planowała zejść na śniadanie. Przechodząc obok pokoju Violetty usłyszała krzyk. Weszła tam szybko...

Violetta usnęła nad ranem, a teraz śniła najpiękniejszy sen. Tak jej się początkowo zdawało.
Była z Leonem na plaży.
Spacerowali.
Śmiali się.
Rozmawiali.
Całowali się.



Leon robił jej zdjęcia.
Usiedli na piasku przytuleni.
Leon poszedł po lody.
Wrócił.
Dał jej jeden rożek, a drugi zniknął...
Uśmiechnął się przerażająco...
Złapał za spód podbródka...
To była maska...
A pod nią Lara...
Violetta zszokowana nie mogła się ruszyć...
Po chwili była już w wodzie...
Tonęła...
- Viola! wstawaj! - zawołała Fran. - Viola! To był tylko sen!
Violetta poderwała się i zaczerpnęła nagle dużo powietrza, jakby dopiero co wynurzyła się z wody.
- TO był sen - powtórzyła jak robot, ale mimo wszystko przytuliła się do przyjaciółki. Chodźmy na śniadanie.




______
Jest druga część :)
Później niż planowałam, bo mam malowanie w domu i laptop był przygnieciony stosem książek i fiolą XD 
Ponieważ zbliża się koniec wakacji czas na kilka spraw organizacyjnych:
1. Można powiedzieć, że jestem już maturzystką, więc muszę się głównie skupić na nauce. Będę jeździć na kursy przygotowawcze w soboty, więc rozdziały będą się pojawiać w niedziele. 
2. Postaram się je dodawać co tydzień, ale nie obiecuję. 
3. Liczę, że nie będzie mi mieli za złe, że rozdziały nie będą się pojawiać zbyt często.
To chyba tyle :)
I na koniec zapraszam Was do zakładki INFORMOWANI :)

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 93 "Bal, cz.I"

Rozdział dla Violetty Verdas :) Tak ja poprzedni :*

Kiedy byli na miejscu, Dean szybko podbiegł do drzwi pasażera i pomógł wysiąść Violettcie. W tym samym czasie przyjechał Leon z Larą. Violetta mimowolnie zmierzyła dziewczynę wzrokiem i zagotowała się w środku. Nowa dziewczyna Leona miała taką samą suknię jak ona. Nie żeby była zazdrosna, ale żadna dziewczyna nie lubi takich sytuacji. Na dźwięk głosu Dean'a aż podskoczyła.
- Ty wyglądasz piękniej - szepnął jej do ucha. Viola odwdzięczyła się uśmiechem i ruszyli na salę.
Czuła na plecach wzrok Leona i mimowolnie triumfalnie się uśmiechnęła. Będąc na miejscu, zatkało ich. Owszem, Viola widziała wcześniej pomieszczenie, nawet już z dekoracjami, ale teraz wyglądało to zupełnie inaczej. Światła były lekko przygaszone, na stołach paliły się świece, a wokół pełno było rozmawiających nastolatków. Na podwyższeniu w końcu sali stał już Maxi w koszulce z nadrukowanym krawatem i w marynarce. Był w swoim żywiole.
Do Violetty i Dean'a od razu podeszła reszta przyjaciół. Stali chwilę i rozmawiali. Równo o 19 obok Maxiego stanął Pablo.
- Witam wszystkich na pierwszym balu organizowanym przez Studio. Na początek chcę podziękować pomysłodawczyniom i wykonawczyniom wszystkiego: Violettcie, Ludmile, Natalii, Camili i Francesce. Druga sprawa, przy stoliku obok drzwi znajduje się urna oraz kartki i długopisy. Można tam głosować na króla i królową balu. Więcej informacji udzieli wam Gregorio. I na koniec - uśmiechnął się - życzę wszystkim świetnej zabawy. Dziękuję.
Kiedy skończył rozległy się brawa. Maxi puścił piosenkę z jednego z filmów o Bondzie, a część uczniów skierowała się do Gregorio. 
- Na kogo zagłosujesz? - zapytał Dean, kiedy zbliżali się do stolika.
- Na Fran i Marco - uśmiechnęła się Violetta. - A ty?
- Hm... Na Ludmiłę i Federico.
Dean chciał zaprosić partnerkę do tańca, ale na salę weszli kelnerzy z półmiskami. Parkiet musiał poczekać. Razem z resztą zajęli jeden okrągły stolik. Nawet Maxi zrobił sobie przerwę i się do nich dosiadł. Naty zrobiła się cała czerwona, kiedy zajął miejsce obok niej. Po posiłku wrócił na swoje stanowisko i pociągnął ją za sobą. Wygląda na to, że dzisiaj będziemy mieli dwie nowe pary, pomyślała Violetta patrząc raz na Naxi, raz na Fedemiłę. 
- Violetto, zatańczysz ze mną?
- Oczywiście - uśmiechnęła się i poszła na środek sali z Dean'em. 
Właśnie leciała piosenka Ariany Grande Problem. Potem Maxi puścił coś wolniejszego...
Violetta zbliżyła się do partnera i położyła mu głowę na ramieniu. Kiwali się powoli w rytm muzyki. Kiedy na chwilę otworzyła oczy, zobaczyła twarz Leona wykrzywioną grymasem. A może tylko jej się zdawało...? Próbując ponownie uchwycić jego wzrok, zobaczyła tylko jak szepcze coś Larze do ucha. Gdy piosenka się skończyła, Violetta pociągnęła Dean'a do ogrodu. Chodzili chwilę po alejkach i w końcu znaleźli cichy zaułek z fontanną i lampkami.
- Jak się bawisz? - zapytał Dean i posadził sobie Violę na kolanach, żeby nie ubrudziła sobie sukienki.
- Świetnie. Ten bal to był genialny pomysł.
- Widziałem, jak patrzysz na Leona - powiedział nagle.
- Dean... - nie wiedziała co odpowiedzieć. Po dłuższej chwili dokończyła. - Nie jest mi łatwo, bo... Ja go naprawdę kochałam i chyba nadal... coś czuję, ale on ma Larę. Zresztą, nie jest już tak jak tydzień temu. Już się z tym pogodziłam. I to w dużej merze dzięki tobie. 
- Jak ja ci w tym pomogłem?
- Kiedy jesteśmy razem nie myślę o nim. Śmieję się i normalnie rozmawiam - uśmiechnęła się delikatnie. - Najgorzej było wieczorami i nocą, kiedy miałam czas, żeby myśleć. Ale teraz mam Fran, więc z dnia na dzień jest lepiej. Gdybym tylko nie wpadała na niego co chwilę... - spojrzała Dean'owi w oczy. Zaczęli się do siebie powoli zbliżać i kiedy ich usta dzieliły już milimetry...
- Och! Serio Fede?! Znów?! - zawołał chłopak. - Przepraszam was. Ja mam chyba talent do psucia wszystkich pocałunków Violetty. Bardzo was przepraszam.
- Nic się nie stało - powiedziała Viola, chociaż była ciut rozdrażniona. - Coś się stało?
- Zaraz ogłoszą króla i królową balu.
Po tych słowach, we trójkę ruszyli z powrotem do środka. Zdążyli wejść na salę, kiedy Pablo ustał obok Maxiego.
- Razem z Angie i Gregorio policzyliśmy głosy. Każdy z was mógł oddać jeden głos na króla i jeden na królową. Żeby dłużej nie przedłużać. Królem i królową pierwszego w historii Studia balu zostają...


___________
Może być? :)
Niedługo druga część :)
Pojawiła się nowa strona - Informowani. Piszcie tam nazwę swojego twittera, a ja napiszę do Was, kiedy dodam nowy rozdział :)
Zdjęcie Dean'a na prośbę vanesiak. ;)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 92 "Dziewczyny Bonda"

Z powodu tego, co przydarzyło się Fran, dziewczyny przełożyły zakupy. Ostatnie kilka dni włoszka spędziła u Violetty. Powoli dochodziła do siebie po pożarze i starała się o nim nie myśleć. Podczas śniadania zastygła w połowie drogi do stołu.
- Violetto, co dzisiaj mamy?
- Hm... piątek.
- Przecież jutro jest bal!
- No tak... - Pod wpływem wzroku Francesci, Violę olśniło. - O nie! Przecież nie mamy sukienek! - od razu chwyciła telefon i napisała do Cami, Ludmi i Naty. - Ok. Zaraz po zajęciach brat Natalii zawiezie nas do galerii - powiedziała uspokojona.
Po śniadaniu razem z Angie ruszyły do Studia. Pierwsze zajęcia miały z Pablo, więc skierowały się do jego sali. Po kilku minutach dołączyły do nich Cami i Naty, a potem również Ludmiła. 
- Dzisiaj zajęcia są skrócone z powodu balu - ogłosił Pablo. - Oprócz tej lekcji macie tylko dwie godziny tańca z Gregorio.
- Ale przecież bal jest dopiero jutro - zauważył Leon.
- Tak, ale Maxi musi jechać z nami sprawdzić sprzęt, a ja i Angie, jako wasi opiekunowie musimy ustalić jeszcze kilka kwestii z właścicielem hotelu. A teraz bierzmy się do pracy.
Kiedy zajęcia w końcu się skończyły, na dziewczyny czekał już czarny van. Biedny Lucas musiał całą drogę wysłuchiwać paplaniny dziewczyn o sukienkach, butach i makijażu. Pod koniec drogi był na skraju wyczerpania nerwowego i odetchnął z ulgą, kiedy Cami i jej przyjaciółki opuściły auto. 
Dziewczyny ruszyły od razu do sklepów. Nie marnowały ani chwili. Po wyjściu z trzeciego sklepu Naty stwierdziła:
- Są też plusy kupowania sukienek na ostatnią chwilę. Mamy pewność, że nie przytyjemy.
Po dwóch godzinach miały już suknie. Zajęły się butami i biżuterią. W międzyczasie zrobiły sobie przerwę na kawę i ciastko. Po zakupach, kiedy miały wracać do domu, okazało się, że jest prawie zupełnie ciemno. Violetta zadzwoniła po Ramallo. Odwiózł jej przyjaciółki po kolei do domów. 

Lara widziała dziewczyny na zakupach. Wiedziała też, że jedna z nich to Violetta, była dziewczyna Leona. Nie chciał o niej rozmawiać i szanowała to. Zastanawiała się czasem, dlaczego zerwali, ale nie pytała o to. Nie chciała denerwować Leona. Poza tym teraz był jej chłopakiem, więc czy ma znaczenie to z kim był wcześniej? Właśnie wyszła z łazienki, w szlafroku i ręczniku na włosach, kiedy rozległ się dzwonek. Była sama w domu, bo rodzice wyjechali na tydzień na Kanary. Otworzyła drzwi i zobaczyła Leona.
- Hej. Co tu robisz tak późno?
- Przyszedłem cię zobaczyć - odpowiedział i pocałował ją delikatnie w usta. - Chyba, że mnie nie chcesz...
- Nie! Zostań - uśmiechnęła się.
Chłopak przeszedł do salonu. Lara pobiegła do pokoju. Założyła swój ulubiony dres i podkoszulkę. Dosłownie po dwóch minutach siedziała już obok Leona na kanapie z mokrymi włosami i lodami w ręku. Chłopak włączył jakiś film i siedzieli tak obok siebie, dopóki się nie skończył. Potem chwilę jeszcze rozmawiali i w końcu przed północą od niej wyszedł. Na pożegnanie pocałował ją, długo i namiętnie. Rozmarzona Lara zamknęła drzwi na klucz i położyła się do łóżka. Nie mogła się doczekać jutra... I miny Leona, kiedy zobaczy ją w nowej sukience.

Następnego dnia rano Violetta i Fran od 6 były na nogach. Zjadły lekkie śniadanie i ubrały się w wygodne ciuchy. O 10 miała przyjść reszta dziewczyn, więc włączyły sobie film dla zabicia czasu. O umówionej godzinie w pokoju zaroiło się od chichotów i zapachu lakieru do paznokci. Kiedy pazurki im wyschły, zabrały się za fryzury. Najpierw Violetta, Fran i Angie czesały Ludmiłę, Naty i Cami, a potem się zamieniły. 
Ostatecznie wyglądało to tak:
Ludmiła uczesała Angie w warkocz, który pięknie przechodził w kok na czubku głowy.
 Violetta wyprostowała Camili włosy tak, że wyglądały jak rudy aksamit.
 Naty zrobiła Francesce niechlujnego koka i ozdobiła go kokardą.
 Francesca lekko podkręciła Ludmile włosy i lekko je upięła po bokach.
 Angie upięła loczki Natalii na czubku głowy.
 Natalia wyprostowała włosy Violetty tak, że wydawały się dwa razy dłuższe.
W końcu przyszedł czas na założenie sukni. Niedługo mieli przyjechać ich partnerzy... Przynajmniej części.
Godzinę później po kolei schodziły po schodach. Na dole czekali już Marco, Broduey, Pablo, Fede i Dean.
Pierwsza zeszła Angie. Za nią szły Naty i Fran. Potem zeszły kolejno Ludmiła oraz Cami. Na końcu zeszła Violetta. Wszyscy stali z rozdziawionymi ustami, kiedy dziewczyny szły na dół. Dean wciąż z otwartą buzią wręczył Violi czerwony bukiecik. Pablo uściskał Angie, Barduey gapił się na Cami jak na ósmy cód świata. Marco założył Francesce białe różyczki na nadgarstek, a Fede nie mógł oderwać wzroku od Ludmiły.
- Wyglądacie jak wyjęte z filmu dziewczyny Bonda - podsumował krótko Pablo. 
Wyszli na dwór. Pablo i Angie pojechali razem, Cami z Broduey'em, Ludmi i Naty z Federico, a Violetta z Dean'em. 
- Ślicznie wyglądasz - powiedział  w końcu blondyn, kiedy otwierał Violi drzwi do Land Rovera.


____________
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Jest tak na prawdę o niczym, ale obiecuję, że następny będzie ciekawszy :)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Podsumowanie :)

Dokładnie rok temu 24 sierpnia dodałam na tym blogu pierwszy post :D Szybko zleciało...
Wobec tego czas na małe podsumowanie:
do tej pory dodałam 120 postów
otrzymałam 1098 komentarzy
blog ma 135 061 wyświetleń oraz 48 obserwatorów

ZA WSZYSTKO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ <3

Otrzymałam również kolejną nominację do LBA :)
Dziękuję Maite Blanco :*

Pytania:
1. Jak masz na imię?
Hania :)
2. Ile masz lat?
17
3. Od jak dawna piszesz?
Tego bloga równo od roku :) A tak w ogóle to chyba jakoś od lipca 2013 :)
4. Co się stało, że zaczęłaś pisać?
Uwielbiam serial Violetta, szukałam blogów i czytając jeden doszłam do wniosku, że sama spróbuję coś napisać, bo zawsze miałam bujną wyobraźnię i to lubiłam :)
5. Czym się interesujesz?
Muzyką, książkami, medycyną :D
6. Twoja ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną English Love Affair zespołu 5 Seconds of Summer <3
7. Jakie jest twoje marzenie?
W tym roku zdać dobrze maturę i dostać się na wymarzone studia :)
8. Kim chcesz być w przyszłości?
Lekarzem kardiologiem :)
9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czarny, czerwony, fioletowy :)
10. Co byś chciała w sobie zmienić?
Chciałabym być bardziej śmiała i mniej leniwa :D
11. Czytasz mojego bloga?
Niestety nie :( Ale jak będę miała czas - zajrzę ;)


Nie dodaję nominacji, ponieważ zrobiłam to wczoraj :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję :)

Nowy rozdział dodam jutro wieczorem :)

Na koniec życzę Wam miłego i leniwego ostatniego tygodnia wakacji :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Co ze mną jest nie tak? XD

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym o czymś nie zapomniała...
Dodałam nominacje i nie napisałam pytań...

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Twój ulubiony kolor?
4. Ulubiony zespół?
5. Ulubiona piosenka?
6. Twoje największe marzenie?
7. Kim chciałabyś być w przyszłości?
8. Ulubiona książka?
9. Jaki masz kolor ścian w pokoju? :D
10. Ulubiony deser?

Rozdział 91 "Od iskry do pożaru"

Na początek chcę Was BARDZO przeprosić. Swoją drogą, często to robię...
Byłam u babci na wsi i nie miałam możliwości pisania. 

Druga sprawa - zostałam nominowana do LBA :)
Bardzo dziękuję Violettcie Verdas :*

Pytania:
1. Jak masz na imię?
Hania :)
2. Ile masz lat?
17
3. Masz zwierzę?
Pieska o imieniu Fifi :)
4. Jaki jest twój ulubiony serial?
Pamiętniki wampirów, Dr House i Violetta :)
5. Jaki jest twój ulubiony film?
Hm... wszystkie części Harry'ego Pottera, Frozen, Ilu miałaś facetów?, A więc wojna, trochę tego jest :)
6. Gdzie chcesz mieszkać w przyszłości?
Nie tu, gdzie teraz. Na pewno też nie w centrum miasta. Marzy mi się domek w lesie nad jeziorem z wielkimi oknami i dużą biblioteką :)
7. Miejsce, do którego chciałabyś pojechać?
Jest dużo takich miejsc, ale najbardziej chyba do Londynu :)
8. Twój idol?
 Luke Hemmings, Michael Clifford, Calum Hood, Ashotn Irwin :D
9. Ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną... English Love Affair <3


NOMINUJĘ

[EDIT] Pytania są w następnym poście XD
Rozdział dedykuję Violettcie Verdas :)

Dziewczyna stanęła momentalnie. Tuż przed nią śmignął samochód. Trzęsąc się, obejrzała się za siebie. Ujrzała Deana biegnącego do niej. Szybko ją przytulił.
- Już drugi raz uratowałeś mi życie - powiedziała, kiedy się uspokoiła.
- Nic takiego.
- Jak mam się odwdzięczyć?
- Daj spokój - pod wpływem wzroku Violetty dodał - Możesz mi postawić kawę.
- W takim razie ruszamy.
W drodze do kafejki Violetta zastanawiała się nad pewną kwestią. W końcu się odezwała.
- W szkole organizujemy bal. Może chciałbyś ze mną pójść?
- Z przyjemnością - powiedział szczerze. Violetta uśmiechnęła się. Resztę drogi gawędzili ze sobą. Kiedy weszli do pomieszczenia, od razu uderzył ich aromatyczny zapach kawy i ciastek. Dean zamówił zwykłą czarną z mlekiem, a Viola late z bitą śmietaną. Wszystkie stoliki były zajęte, więc wyszli na zewnątrz. Po godzinnym spacerze Dean odprowadził Violettę do domu.
- Wejdziesz?
- Może kiedy indziej - uśmiechnął się. - Do zobaczenia - nachylił się i cmoknął ją w policzek. Będąc przy furtce, odkręcił się jeszcze i pomachał na pożegnanie.
Violetta poczuła iskierkę w momencie buziaka, a teraz przyjemne ciepło. Nie było jeszcze tak jak z Leonem, ale może gdyby ją pocałował w usta... Po wejściu do domu i opadła na sofę. Od razu przy niej pojawiła się Angie. Wypytywała o Dean'a. Chciała wiedzieć wszystko. Potem zadała pytanie, na które Violetta z początku nie chciała odpowiedzieć.
- A... co z Leonem? Pogodziliście się?
- Nie - odpowiedziała oschle. - On już się pocieszył. Chyba jednak nie był taki jak mi się zdawało.
- Więc z kim idziesz na bal?
- Z Deanem. Jutro z dziewczynami idziemy zobaczyć salę i załatwić balony, a we wtorek po szkole idziemy na zakupy.


Francesca wracała od Marco. Chłopak źle się czuł od rana, a teraz dostał jeszcze gorączki. Zanim wyszła upewniła się, że niczego mu nie brakuje. Chciał ją odwieźć, ale ledwo mógł otworzyć oczy.
- Mam nadzieję, że do soboty mi przejdzie.
- Na pewno - zapewniła go dziewczyna, kiedy wychodziła z pokoju. - A jeśli nie, to będę tu z tobą siedziała.
Teraz szła do domu. Było już ciemno i trochę się bała. Kiedy była na swojej ulicy, usłyszała syrenę strażacką. Ciekawe, gdzie się pali... Na odpowiedź nie czekała długo. TO był jej dom. Cały w płomieniach. Przed budynkiem zebrał się już tłum gapiów. Po chwili pojawili się też strażacy.
Francesca podeszła bliżej i zobaczyła znajomą twarz.
- Diego, wiesz co tu się stało? - zapytała płaczliwie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział po dłuższej chwili, jakby się zastanawiał czy słowa były kierowane do niego. - Kiedy przyszedłem dom już się palił. Wszystko ok?
- Nic nie jest ok! - powiedziała i przytuliła go. - Prze-przepraszam.
Odeszła kawałek dalej i zadzwoniła do Violetty. Poprosiła ją o nocleg. Kiedy przyjaciółka dowiedziała się, co się stało, Ramallo od razu przyjechał po Fran. Teraz po płomieniach nie było już śladu. Zostały tylko spalone resztki domu i czarny dym, który miał się jeszcze unosić przez dwa dni. Nikt nie zwracał uwagi na chłopaka w czarnej kurtce


Pożar był piękny. Szkoda, że tak szybko przyjechała straż... Chętnie popatrzyłby jeszcze na to widowisko. Od dziecka ciągnęło go do ognia. A w zasadzie od momentu, kiedy zobaczył jego moc bawiąc się zapałkami i przez przypadek podpalając liście w ogrodzie. Uwielbiał patrzeć jak pomarańczowe płomienie pochłaniają coraz więcej i stają się coraz bardziej potężne. Jak płomień rośnie niszcząc wszystko co stanie na jego drodze. Ale to, co zrobił dziś... To tylko początek zemsty, którą planował odkąd opuścił poprawczak. 
Kiedy był w domu, ktoś już na niego czekał.
- Gdzie byłeś? - zapytał ostro brat.
- Na spacerze...


______________
Mam nadzieję, że się Wam podobał :)
Wiem, że jesteście złe, że rozwaliłam Leonettę, i nie chcecie, żeby Viola była z Deanem, ale on jest przecież w porządku :D
Poza tym, nie chcę, żeby było nudno ;)
Nie wiem jeszcze kiedy i czy pogodzę Leonettę, ale mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać opowiadania tylko dlatego, że nie są razem...
Liczę na komentarze, cierpliwość, wyrozumiałość i że nie zostawicie mnie tylko dlatego, że Viola zostawiła Leona...

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 90 "Rozmowa, do której nie doszło"

Rozdział dedykowany Violettcie Verdas :)


Dziewczyny przygotowały śpiwory i poduszki w pokoju Violetty. Na stoliku ustawiły przekąski i w piżamach zeszły do kuchni zrobić pizzę. Angie i Olga oglądały program kucharski, a Ramallo pisał coś zawzięcie na laptopie. Był tak skupiony, że między brwiami pojawiła mu się głęboka zmarszczka. Piętnaście minut później, dziewczyny wróciły do pokoju. 
- To najpierw rozmawiamy czy oglądamy film? - zapytała Francesca. 
- Może pogadajmy - odparła Ludmiła - Mam wrażenie, że ty Violu, musisz się wygadać...
- Tak - westchnęła i wszystkie opadły na poduchy.
- To zaczynaj - zachęciła ją Camila.
- Pokłóciłam się z Leonem - powiedziała Violetta prosto z mostu i opowiedziała całą sytuację z nabrzeża. - Czuję się okropnie! Przeze mnie zerwaliśmy...
- Myślę, że Dean ma rację - odezwała się Cami. - Powinnaś porozmawiać z Leonem. Na pewno cię wysłucha.
- O właśnie! Jeszcze Dean!
- Co z nim? - zapytała Lu, ale wszystkie wiedziały jaka będzie odpowiedź. Poznały to po oczach przyjaciółki. - Podoba ci się - stwierdziła.
- Taak... Ale to nie tak, że... zakochałam się w dwóch chłopakach. Po prostu... On się mną zajmował cały ten czas i bardzo się do niego zbliżyłam. Czasem mam wrażenie, że znam go lepiej niż Leona...
- Wszystko się jakoś ułoży - pocieszyła ją Fran. - Potrzeba czasu.
- Dość o mnie. Teraz wasza kolej.
- Fran chodzi z Marco! - zawołała Cami.
- A Cami wstydzi się zaprosić gdzieś Broduey'a! - odegrała się włoszka. - A co u ciebie, Ludmi?
- Niic - powiedziała dziwnie wysokim głosem. Uległa pod wpływem wzroku dziewczyn. - Oj, no ok. Podoba mi się Federico - dodała cicho?
- Kto? - zapytała Cami.
- Federico! - powiedziała i zarumieniła się.
- Wow - odparły na to pozostałe dziewczyny. - W sumie, pasujecie do siebie - stwierdziła Fran.
- Może. Ale on ma mnie za wredną zołzę... 
- To pokaż, że się zmieniłaś!
- Jak?
Na to pytanie nie wiedziały jak odpowiedzieć. 
- Coś wymyślisz - pocieszyła ją Violetta.
- Wpadłam na genialny pomysł! - zawołała nagle Cami. - Zorganizujmy w Studiu bal. Taki prawdziwy z balonami i sukniami... 
- Tak, tak! - zgodziły się wszystkie.
- Jutro pójdziemy do Pablo. Powinien się zgodzić. Niby jest sobota, ale powinien być w szkole - kontynuowała zadowolona Camila. 
Następną godzinę wymyślały motyw, dekoracje i suknie na przyjęcie. Świetnie się przy tym bawiły. O 23 włączyły komedię A więc wojna, a po filmie położyły się spać. 

Była prawie 2 w nocy, a Dean nie zmrużył oka. Myślał o Violettcie i Leonie. Dobrze zrobił radząc jej, żeby z nim porozmawiała. Dobrze dla niej. Sam czuł się okropnie. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zakochał się w niej? A może po prostu czuje się za nią odpowiedzialny? Może kiedy postara się o niej zapomnieć, będzie się trzymał od niej z daleka to uczucie przejdzie? Nie. Czuł, że nie jest to zwykłe przywiązanie. Nie byłby w stanie o niej zapomnieć. Przekręcił się na drugi bok. Na razie musi mu wystarczyć to, że jest jej przyjacielem. 

Leon również nie spał. Po południu był na torze motocrossowym. Kiedy poszedł po swoją maszynę, zdziwił się widokiem dziewczyny kręcącej się przy niej. Wydawała mu się dziwnie znajoma. Okazało się, że była to Lara. Jego przyjaciółka z dzieciństwa. Zawsze ciągnęło ją do męskich spraw. Taki jak mechanika, motory i nigdy nie chodziła w sukienkach. Jako dziecko zawsze miała gdzieś siniaka, ubrudzoną buzię albo ręce. Teraz jednak się zmieniła. Leon był pod wrażeniem. Po treningu, poszli razem na pizzę i wspominali dzieciństwo. Kiedy ją odprowadził do domu... Sam nie wiedział dlaczego i jak, ale ją pocałował. Pożegnał się i wrócił do siebie. Teraz leży i rozmyśla. Z jednej strony czuł się źle, bo jest Violetta, ale z drugiej... Przecież z nim zerwała.  I ma tego swojego Dean'a. A może tylko się usprawiedliwiam? Z takim pytaniem w głowie zasnął. I nie był to spokojny sen.

Następnego dnia, Violetta wstała jako ostatnia. Poszła do łazienki i zeszła na dół. Dziewczyny już wcinały śniadanie. Cami rozmawiała z Angie o balu.
- To świetny pomysł! Pablo na pewno się zgodzi, ale to WY będziecie musiały wszystko zorganizować. My możemy ewentualnie pomóc.
- Już zaczęłyśmy planować - odpowiedziała zarumieniona z wrażenia Ludmiła i wyciągnęła zeszyt z wieczornymi notatkami. - Z salą nie będzie problemu. Znajomi rodziców mają hotel i na pewno pozwolą zająć na jedną noc salę bankietową. Razem z tym będzie catering, więc to też mamy z głowy. Ozdób też nie będzie trzeba kupować dużo. Wystarczą balony. O świece i kwiaty nie trzeba się martwić. Sala jest w odcieniach złota i czerwieni, więc balony też trzeba będzie tak dobrać. Jeśli chodzi o opiekunów, to możesz być ty, Pablo i Gregorio i najwyżej jeszcze kilku rodziców...
Gadała jak nakręcona, ale wszystkim się to udzieliło. Podekscytowane nastolatki pobiegły od razu do pokoju nauczycielskiego. Tak jak podejrzewały, Pablo był zachwycony pomysłem. Pod warunkiem, że one się wszystkim zajmą. Po wyjściu zaczęły myśleć nad ulotkami. Fran uparła się, że muszą też porozwieszać plakaty i pomyśleć o jakimś DJ'u. Ktoś przecież będzie musiał puszczać muzykę. Poszły do domu Ludmiły całe w skowronkach. Usiadły do komputera i zaczęły projektować ulotki.
- Jaki będzie motyw przewodni?
- Coś prostego i jednocześnie ciekawego... - myślała głośno Camila.
- A co powiecie na coś w stylu Bonda? - zaproponowała Fran. - Wiecie, obcisłe suknie, drinki z oliwkami...
- To genialne! - zawołała Ludmiła. Wyszukała w internecie zdjęcie Daniela Craig'a i wkleiła go na stronę. - A jaki tytuł?
- Hm... Golden Prom? - zaproponowała Viola. - Wiecie, jak ten film Golden Eye.
Następne pół godziny zastanawiały się nad odpowiednią czcionką. Kiedy ulotka była gotowa, Ludmiła uruchomiła drukarkę. Pozostało im tylko czekać.
- Wiecie co - zaczęła Violetta. - Chyba pójdę pogadać z Leonem. Muszę mu wszystko powiedzieć.
Dziewczyny tylko pokiwały głowami. Rozumiały ją. Viola wzięła torbę, a Lu zadzwoniła do Naty poinformować ja o pomyśle. Nie wymiga się od spraw organizacyjnych.
Violetta prawie biegła do domu Verdasów. Drzwi otworzyła mama Leona.
- Jest na torze. Dopiero co wyszedł, więc lepiej będzie jeśli pójdziesz. Potrafi tam siedzieć godzinami. Nie ma sensu, żebyś tu na niego czekała - uśmiechnęła się i powiedziała jak tam dojść.
Dziwne, myślała dziewczyna, Leon nigdy nie wspominał, że jeździ motorem. Może nie chciał mnie martwić...? Pocieszała się tym, ale jednak nie opuszczały ją wątpliwości. Czemu nie powiedział? Dlaczego to ukrywał?? Kiedy była na miejscu, zrozumiała...
Violetta poczuła łzy w oczach. Szybko się pozbierał po kłótni. Odwróciła się i pobiegła, myśląc, ze nikt jej nie widzi.
Nie patrzyła gdzie biegnie. Chciała właśnie przejść przez ulicę. Nie obejrzała się i już miała stawiać stopę na jezdni, kiedy usłyszała przerażone:
- VIOLETTA, STÓJ!!!
.
.
.

__________
Mam nadzieję, że się podobał :)
Wiem, że chcecie Leonettę, ale muszę wprowadzić jakąś akcję, żeby nie było nudno XD
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie... ;)

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 89 "Problemy"

Baardzo Was przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale wróciłam do domu później niż planowałam i byłam tak zmęczona, że od razu położyłam się spać. Naprawdę bardzo przepraszam.

To trzeci rozdział dedykowany Violettcie Verdas :)


W domu Olga, Ramallo i Angie płakali ze szczęścia. Nie mogli uwierzyć, że Violetta z nimi jest - cała i zdrowa. Olga przygotowała jej ulubiony czekoladowy tort i usiedli wszyscy przy stole.
- Violu, myślałam dzisiaj, że może przeprowadziłabym się do was... 
- Angie, to świetny pomysł! Cieszę się, że to zaproponowałaś - uśmiechnęła się Violetta. - Teraz przepraszam, jestem trochę zmęczona. Położę się spać.
Po odejściu od stołu poszła do pokoju. Jednak nie przebrała sie nawet w piżamę. Była zła na siebie, że zrobiła Leonowi awanturę. Wzięła telefon i wykręciła jego numer. Włączyła się poczta głosowa. Za drugim razem też. I  za trzecim. Widocznie nie chce ze mną rozmawiać - pomyślała i opadła na poduszki. Wtedy do pokoju weszła jej ciocia.
- Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku. Taty nie ma, pokłóciłam się z Leonem... Dlaczego wszystko jest nie tak? - Angie usiadła obok siostrzenicy.
- Skarbie, życie nie jest cały czas szczęśliwe. Ale pamiętaj, że kiedy jest źle, to potem może być już tylko lepiej. Trzeba się wziąć w garść, zacisnąć pięści i pokonać przeciwności. Zaproś jutro dziewczyny na nocowanie. Będziesz mogła się im wygadać i na pewno poprawi ci się humor.
- Dziękuję Angie - uśmiechnęła się Violetta.
- Nie ma za co. A teraz kładź się do łóżka. 

Następnego dnia Violetta miała trochę lepszy humor. Z samego rana zadzwoniła do Fran i Cami. Dziewczyny były tak wzruszone, że płakały do telefonu, a pół godziny później były już w domu przyjaciółki. Stwierdziły, że dzisiaj cały dzień spędzą razem. Najpierw postanowiły iść na małe zakupy. Cały czas gadały o wszystkim i o niczym. Violetta nie chciała rozmawia o swoich problemach w galerii, gdzie każdy mógłby ją usłyszeć. W jednym ze sklepów spotkały Naty i Ludmiłę. Blondynka od razu podeszła do nich.
- Violu, tak strasznie cię przepraszam. Byłam okropna wobec ciebie. Nie oczekuję, że od razu mi wybaczysz i będziemy przyjaciółkami, ale chcę, żebyś wiedziała, że się zmieniłam i bardzo żałuję wszystkiego, co ci zrobiłam i powiedziałam - w połowie tej wypowiedzi głos zaczął jej się łamać. 
Violetta wahała się przez chwilę, ale w końcu uścisnęła Ludmiłę. 
- Może macie ochotę przyjść dzisiaj do mnie na noc? Fran i Cami też będą - powiedziała z uśmiechem.
- Ja przyjdę - odpowiedziała uśmiechnięta Ludmi.
- Też chciałabym przyjść, ale wyjeżdżam z rodzicami wieczorem - powiedziała Naty.
- Och, szkoda - dodała szczerze Fran. - Może następnym razem spotkamy się u mnie i ustalimy taki termin, żeby wszystkim pasował? - wszystkie dziewczyny jednogłośnie się zgodziły. 
Potem Naty i Lu poszły w swoje strony, a Viola, Francesca i Camila ruszyły na zakupy. Olga kupiła czekoladę i ciastka, a przyjaciółki dokupiły jeszcze napoje, owoce, żelki i pizzę. Zadowolone ruszyły ze wszystkimi zakupami do domu Violetty. Dwie ulice od domu, zatrzymało je dwóch chłopaków.
- Dean - uśmiechnęła się Violetta. - Jak miło cię widzieć! - rzuciła torby na trawę i przytuliła blondyna. - Dziewczyny, to jest Dean. Razem byliśmy na pontonie, a to moje przyjaciółki: Francesca i Camila.
- Milo mi - uśmiechnął się i uścisnął ich dłonie. - To jest mój brat, Mike - przedstawił faceta stojącego obok. Miał takie same blond włosy, ale widać było, że jest starszy. - Może pomóc wam z tymi zakupami. Wyglądają na dość ciężkie - i nie czekając na odpowiedź wziął reklamówki leżące na ziemi. Mike wziął kilka toreb od Fran i Cami. Resztą dziewczyny się podzieliły i wszyscy ruszyli do dużego domu. 
Chłopacy pomogli jeszcze rozpakować torby. 
- Violu, możemy chwilę pogadać?
- Jasne.
Dean i Violetta wyszli do ogrodu i usiedli na ławeczce przy małym oczku. Viola czekała, aż chłopak się odezwie. Widziała, że coś go gryzie i nie chciała go popędzać.
- Jak się czujesz? - zaczął.
- Lepiej. A ty?
- Dobrze, ale... Violetta, co z... To znaczy... - zaczął się jąkać. - Jak ci się układa z Leonem? - Violę zatkało. - Nie myśl sobie, że jestem zazdrosny czy coś... Chociaż trochę może... Ale chodzi o to, że odniosłem wrażenie, że niezbyt mnie polubił i nie chciałbym przez to zniszczyć waszego związku. Wiem, że go kochasz i nie chcę wchodzić między was. Wszystko dobrze? - zapytał, kiedy zobaczył łzy w jej oczach. Nie wiedział, co zrobić - przytulić ją? pogłaskać? nic nie robić? Violetta ułatwiła mu to i wtuliła się w niego.
- Pokłóciłam się z nim... Widziałam, że jest o ciebie zazdrosny. To nie twoja wina, tylko moja. Zrobiłam mu awanturę, że robi sceny zazdrości, zamiast się cieszyć, że mnie widzi... Przepraszam, umazałam ci bluzkę...
- Nie przejmuj się bluzką. Uważam... - powiedział Dean, chociaż było mu ciężko. Chciałby móc pocałować Violettę i być przy niej, ale zamiast tego dokończył - Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. Pójść do niego i wszystko mu wyjaśnić. Jeśli mu zależy, to na pewno się pogodzicie.
- Dziękuję - szepnęła.
Potem Dean'a zawołał brat i pojechali do domu, a dziewczyny poszły do siebie. Zaczął się babski wieczór.

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 88 "Dom"

Rano Violetta obudziła się wypoczęta. Słońce delikatnie grzało jej twarz. Jednak w mgnieniu oka przypomniała sobie swoją sytuację i jej humor trochę się pogorszył. 
Na krześle przy łóżku zobaczyła świeże ubrania. Pobiegła do łazienki i wzięła długi gorący prysznic. Ubrała się i zeszła na dół do sali. Przy ladzie siedział już Dean i rozmawiał z właścicielem. Przed nim stał talerz z jajecznicą. Na widok jedzenia Violettcie zaczęło burczeć w brzuchu.
- Dzień dobry - przywitała się.
- Dzień dobry słoneczko - zawołał mężczyzna. - Maria zaraz przyniesie ci śniadanie. Zadzwoniłem już do BA. Dzisiaj przypłynie po was statek. Domyśliłem się, że macie dość samolotów - uśmiechnął się znacząco.
- Tak - potwierdziła gorliwie Violetta - Nigdy już nie wejdę na pokład samolotu.
Po śniadaniu Dean i Violetta poszli na plażę. Spacerowali po piasku i czasem wchodzili do wody do wysokości kolan. 
- Czemu tak na mnie zerkasz? - zapytała dziewczyna.
- Wiesz... Jesteś bardzo ładna - powiedział prosto z mostu i uśmiechnął się. Violetta zarumieniła się  i zmieszała.
- Dziękuję, ale ja m...
- Wiem, masz chłopaka. Ale to chyba nie znaczy, że nie mogę ci prawić komplementów? - zapytał i poruszył śmiesznie brwiami.
Do 15 siedzieli na plaży i rozmawiali. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Kiedy przypłynął statek, pożegnali się z właścicielami restauracji. Teraz mieli przed sobą całą dobę żeglugi. Violetta po czasie spędzonym na pontonie miała dość kołysania, więc postanowiła położyć się spać. Dean spacerował po pokładzie. Nie było na co patrzeć, bo wokół otaczała ich tylko woda. Oparł się jednak o barierkę i patrzył na fale. Myślał o Violettcie. Naprawdę mu się podoba. A przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyli. Chłopak miał nadzieję, że po dopłynięciu do celu kontakt między nimi się nie urwie. 
Był tak zamyślony, że nie zauważył kiedy jakiś mężczyzna ustał obok niego.
- Jak się ma twoja dziewczyna?
- Violetta? To nie moja dziewczyna - a szkoda - dodał w myślach.
- Siostra?
- Nie. Przyjaciółka. Dziękuję, dobrze.
- Hm... - mruknął brodacz. - To cud, ze przeżyliście. Mieliście wielkie szczęście.
- Wiem. Dlaczego pan pomyślał, że to moja dziewczyna?
- Ładnie razem wyglądacie i wydaje się, że jesteście bardzo zżyci, ale nic tak nie zbliża ludzi jak tragedia - powiedział zagadkowym tonem i odszedł. Dean znów pogrążył się w przemyśleniach.

Leon nie powiedział nikomu o swojej "wizji" i próbie samobójczej. Przez jeden dzień był bardziej ożywiony, ale potem znów zaczęła go łapać depresja. Coraz częściej myślał, ze to jednak była jego wyobraźnia. Wychodził z przyjaciółmi, ale nie bardzo zwracał uwagę na to, co mówili. Zresztą nie mówili też zbyt wiele. Wiedział, że Fran i Marco są razem i zdawał sobie sprawę, że, ze względu na niego, nie trzymają się nawet za ręce. Ostatnio doczepiła się do nich Ludmiła i Naty. Nikt jednak nie zastanawiał się czy kryje się za tym jakaś intryga, czy nie. Zresztą ona też wydawała się przygaszona. 
Nagle w jego kieszeni zabrzęczał telefon. To jego tata.
- Leon, zaraz po ciebie będę i jedziemy na przystań. - powiedział gorączkowo.
- Co? Coś się stało?
- Nie... Tak! Znaleźli Violettę! Mój znajomy mi powiedział, że właśnie dopływa do nas.
- Już idę.
Wstał od razu z krzesła i rzucił do przyjaciół hasło:
- VIOLETTA ŻYJE!!!
Patrzyli za nim jak wybiega z baru i wsiada do samochodu ojca. Popatrzyli po sobie. Czy to możliwe? Bali się jednak mieć jakąkolwiek nadzieję, żeby potem jeszcze boleśniej nie odczuć straty. 

Na przystani Dean pomógł zejść Violi z pokładu. Dziewczyna zobaczyła czarne BMW i dwóch mężczyzn. W jednym z nich od razu poznała Leona. Ze łzami w oczach podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Chłopakowi też zaczęły lecieć łzy. Była tu. Mógł jej dotknąć i czuł, jak ona go obejmuje. To nie była zjawa, sen ani omamy. Violetta była przy nim żywa i materialna. 
Kiedy oderwała się od niego szepnęła:
- Tak strasznie mi tego brakowało...
Leon jednak nie odpowiedział. Patrzył na Deana. I nie był to przyjazny wzrok. Dean z kolei patrzył na Violettę. Z jednej strony cieszył się, że ona jest szczęśliwa, a z drugiej zrozumiał, jak bardzo się do niej przywiązał. Chciałby dalej ja pocieszać, dbać o nią i pilnować czy nie śni jej się koszmar. Tak jak przez ostatni czas. Ona jednak ma Leona. Spojrzał w końcu na niego. Zielone oczy wpatrywały się w jego niebieskie. Dean wyczuł, że chłopak go nie lubi. A przecież nie zamienili nawet słowa!
- Leon, to jest Dean. Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj - powiedziała i uśmiechnęła się z wdzięcznością do Londyńczyka. - Dean, to właśnie Leon. 
Leon nie uścisnął wyciągniętej dłoni "rywala". Zdobył się jednak na krzywy uśmiech. Violetta to zauważyła. Czyżby był zazdrosny? - pomyślała. 
- Egh... - odchrząknął Dean. - Muszę już lecieć. Trzymaj się - przytulił Violettę na pożegnanie i ruszył w stronę Land Rovera stojącego niedaleko. Samochód należał do jego starszego brata.
- Trzymasz się? - zapytał kiedy chłopak wsiadł do samochodu.
- Taa... Jedź już - dodał i spojrzał ostatni raz na Violettę.

- Leon, wszystko ok?
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Bo jesteś... Byłeś taki oschły w stosunku do Deana - powiedziała cicho.
- Widziałaś jak na ciebie patrzy?! - wybuchł w końcu.
- Jesteś zazdrosny o niego? Nie wierzę... Przecież on mi pomógł! Uratował mi życie! Teraz, po tylu dniach, jestem w końcu przy tobie, a ty jesteś zazdrosny?!
- Violu, uspokój się - dodał ciszej.
- Nie, nie uspokoję! Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
- Przecież wiesz, że tak nie jest.
- To dlaczego tego nie powiedziałeś? Nie powiedziałeś, że mnie kochasz, że cieszysz się, że nic mi nie jest! Może lepiej by było, gdybym dalej pływała w pontonie setki kilometrów stąd! Może gdybym wróciła dopiero za rok, ucieszyłbyś się na mój widok!
- Violetta, uspokój się! - podniósł głos Leon. Był zły, że mówi takie rzeczy.
- Nie uspokoję się! Rozczarowałeś mnie Leon - powiedziała. 
Przywitała się z tatą chłopaka, który ja wyściskał i wsiadła na tylne siedzenie. Chwilę później Leon wsiadł do samochodu i pan Verdas odwiózł dziewczynę do domu. Pożegnała się i pobiegł a od razu do domu. Olga, Ramallo i Angie czekali na nią w salonie...


______________
Jest nawet wcześniej niż planowałam :D
Co do pytań - zrobię osobną stronę, wiec nie będzie bałaganu pod rozdziałami, ale jeśli ktoś doda pytanie tez tutaj, obiecuję, że odpowiem :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Informacja

Myślałam dzisiaj o blogu i doszłam do wniosku, że oprócz rozdziałów i krótkich notek pod nimi właściwie nic o mnie nie wiecie ;P Tak więc jeśli macie jakieś pytania, chciałybyście coś wiedzieć (piszę w rodzaju żeńskim, bo wątpię, ze czyta to jakiś chłopak XD) pytajcie :) W komentarzach albo piszcie maile: haniawill@gazeta.pl
Odpowiem na wszystkie :)
A jeśli macie jakieś inne pomysły - również piszcie :)
Chciałabym rozwinąć trochę bloga :)

~Hania :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 87 "Ty jesteś tą dziewczyną..."

Rozdział dedykowany Violettcie Verdas :)


Ludmiła obudziła się rano cała spocona. Śniło jej się, że Violetta tonie, a ona tylko stoi. Toczyła się w niej wewnętrzna walka: ratować życie rywalki czy pozwolić jej utonąć i mieć czystą drogę do kariery. Mimo wszystko, nie chciała przyczynić się do jej śmierci, ale było już za późno.
- Ugh, co się ze mną dzieje?! - zawołała sama do siebie. I wstała z łóżka.
Była sobota. Ten tydzień strasznie jej się dłużył. Wszyscy chodzili przygnębieni. Włącznie z nią. Wiedziała, że to po części przez to, co powiedział jej Leon. Ale też dlatego... No właśnie - DLACZEGO? Sama przed sobą nie przyznałaby się, ale też było jej smutno z powodu Violetty. 
Dziewczyna poszła do łazienki. Wyglądała okropnie - skołtunione włosy, zaczerwienione oczy i fioletowe sińce pod nimi. Westchnęła i wzięła długi, gorący prysznic. Szybko osuszyła włosy i w szlafroku podeszła do szafy. Nie planowała nigdzie wychodzić, więc założyła to. Uwielbiała swoje kapcie. Związała włosy w wysokiego koka i zeszła zrobić sobie śniadanie. Matki oczywiście nie było - cały dzień pracowała. 
Wzięła miskę, wsypała chrupki i zalała mlekiem. Włączyła telewizor. Trafiła na wiadomości. Po raz kolejny puszczali listę ofiar katastrofy i ich zdjęcia. Ludmi poczuła łzy w oczach, kiedy zobaczyła zdjęcie, imię i nazwisko Violetty i jej ojca. 
Nagle rozległ się dzwonek. Wytarła szybko oczy i poszła otworzyć. To była Naty.
- Cześć Ludmi. Pomyślałam, że... Może pójdziemy na zakupy albo na spacer? - zapytała niepewnie.
- Jasne - uśmiechnęła się blondynka, tylko się przebiorę.
Pobiegła na górę. Zostawiła na sobie legginsy i zmieniła tylko bluzkę i buty (klik). Wzięła torebkę i wyszła z domu.
Piętnaście minut później były w galerii i zaczęły buszować po sklepach. Jak zawsze wzięły po kilka ubrań i poszły do przebieralni. Los chciał, że wybrały tę samą sukienkę. Naty spojrzała na blondynkę.
- Pójdę ją odwiesić - powiedziała cicho.
- Nie! - zaprotestowała Ludmiła. - Weź ją. Ty wyglądasz w niej lepiej - dodała i uśmiechnęła się delikatnie.
Naty popatrzyła na nią zdziwiona, ale też się uśmiechnęła.
- Przymierz tę - powiedziała i podała dziewczynie białą sukienkę - powinna pasować.
Resztę dnia spędziły miło w sklepach i na lodach. Śmiały się i zapomniały o otaczającym ich świecie. Naty zastanawiała się, co spowodowało w przyjaciółce zmianę. Podobała jej się nowa Ludmiła.

- Violu, obudź się - Dean potrząsnął delikatnie towarzyszką. - Dopływamy doi jakieś wyspy.
Dziewczyna od razu otworzyła oczy. Z radości rzuciła się chłopakowi na szyję. Kiedy wpływali już na płytszą wodę, wyszli z pontonu i resztę odległości od lądu przeszli pieszo.
Kiedy byli na plaży, Dean podszedł do jakieś grupy ludzi. Violetta usłyszała, że mówią po hiszpańsku. Po chwili chłopak wrócił uśmiechnięty.
- Jesteśmy na Snata Marii. Chodź, poszukamy kogoś, kto nam pomoże. 
Ruszyli plażą w stronę małego miasteczka. Poszli najpierw do restauracji. W telewizji pokazywali zdjęcia ofiar z katastrofy ich samolotu. Jednak oni nie zwrócili na to uwagi. Zauważył to właściciel lokalu.
- Hej, ty jesteś tą dziewczyną z wiadomości! - zawołał i wskazał na ekran. Dean i Viola spojrzeli na siebie.  Dziewczyna poczuła dni w oczach. Przeżyli tylko oni? Wokół zgromadziła się grupa ludzi. Zaczęli sie śmiać, płakać, ściskać ich. Właściciel zaproponował im posiłek, nocleg i obiecał, że od razu zadzwoni do władz Buenos Aires. 
Violetta i Dean nie mogli uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Każde poszło do swojego pokoju i od razu zasnęli w miękkich łózkach - najedzeni i szczęśliwi.


____________
I jest :)
Krótki i późno, za co przepraszam 
Mam nadzieję, ze się podobał :)

piątek, 1 sierpnia 2014

Wynik(i) konkursu

Trochę mi smutno, bo tylko jedna osoba przysłała One Shot'a... No cóż....
Nie mniej jest świetny. Płakałam kiedy go czytałam, szczególnie pod koniec.
Tak wiec gratuluję Violettcie Verdas!!!!! :)
Zgodnie z obietnicą przez tydzień będę reklamować Twojego bloga, a ponieważ jako jedyna wysłałaś pracę, dodatkowo zadedykuję Ci siedem kolejnych rozdziałów :)
A teraz One Shot:




Przekształcić się w pustkę

Życie płata różne figle. Czasem te, które kończą się dla nas szczęśliwie, a czasem wręcz przeciwnie. Taka właśnie była historia tej dwójki. Przyjaciele na początku byli wrogami, lecz jak mówi przysłowie : Twój wróg jest Twoim przyjacielem. Z czasem każdy z przyjaciół zaczął czuć do siebie nawzajem coś innego, magicznego. Mianowicie zakochanie się w drugiej osobie. Gdy już odkryli, że czują do siebie to samo ich miłość wydawała się być na wieczność, lecz coś lub ktoś spowodował, że tak nie było. Poznajcie tą historię od samego początku.
~*~
Violetta
Kolejny dzień do szkoły. Zawsze lubiłam szkołę, miałam przyjaciół, lecz po pojawieniu się Verdasa, wszyscy nie wiadomo czemu odwrócili się ode mnie. Przez Leona i jego kolegów stałam się klasową oraz szkolną ofiarą. Verdas mną pomiata, robi mi kawały, ośmiesza mnie, nawet potrafi mnie uderzyć. Pamiętam jak kiedyś pod moim domem mnie pobił, a później popchnął na ścianę, tak, że złamałam sobie rękę oraz nogę. Od tamtego czasu przygasłam. Moje życie nie jest już tak kolorowe jak kiedyś. Rodzina się ode mnie odwróciła. Niby jesteśmy milionerami. Niczego mi nie brakuje. Mam wszystko czego zapragnę, ale brakuje mi rodziny. Rodzice wraz z siostrą wyjechali do Hollywood, by moja głupia siostrzyczka mogła robić karierę, a mnie zostawili w Buenos Aires. Dzwonią raz w tygodniu.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic i umyłam włosy czekoladowym płynem, a na włosy waniliowym. Wyszłam z łazienki ręcznik na włosach zawinęłam w "turban", a na siebie założyłam szlafrok. Zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i robiłam sobie na śniadanie płatki z mlekiem oraz gorące kakao. Włączyłam radio i akurat leciała piosenka mojej ulubionej piosenkarki Indili. Zaczęłam tańczyć, biegać i śpiewać po całej kuchni. Gdy była już 8:00, poszłam do mojej garderoby, w celu wybrania sobie ubrań. Nie sprawiło mi to kłopotu, ponieważ od czasu pobicia noszę luźne rzeczy. W końcu ubrałam się w to. Około 8:30 wyszłam z domu, zamykając drzwi. Poszłam do szkoły, a po drodze kupiłam sobie mrożony jogurt.
~*~
Szkoła ok. 8:50
Weszłam do szkoły i jak zawsze oczy osób stojących na korytarzu były skierowane na mnie. Spuściłam głowę w dół i szłam przed siebie nie oglądając się co jest przede mną. Samo wejście do tego budynku sprawiło, że jestem smutna i przygnębiona. Nagle na kogoś wpadłam.
- Uważaj jak chodzisz dziwko ! - krzyknęła rozwścieczona Lara, dziewczyna Leona, która momentalnie mnie popchnęła, tak, że teraz leżałam na podłodze.
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię - opowiedziałam, wstając z podłogi.
- Jak mogłaś nie zauważyć mojej dziewczyny ! - krzyknął Verdas, stając w "obronie" swojej Larusi, uderzył mnie i popchnął na szafki. Usiadłam w kącie ściany i zaczęłam opatrywać rany. Teraz zawsze mam w plecaku apteczkę. No pięknie ! Krew mi leci z nosa i mam skręconą kostkę. Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać. Wrócę teraz do domu, nie ma co siedzieć w szkole.
~*~
2 tygodnie później
Siedzę na matematyce. Niestety od kilku dni Leon ciągle się na mnie patrzy. Ciekawe dlaczego. Przed chwilą skończyła się lekcja. Właśnie się pakuję książki do plecaka i nagle podchodzi do mnie Leon.
- Możemy pogadać ? - zapytał miłym głosem ? Przecież on nigdy nie jest miły.
- Nie, nie chcę z tobą gadać. Wyrządziłeś mi za dużo krzywdy - opowiedziałam, po czym wyszłam z klasy i skierowałam się do domu. A on zaczął za mną biec. Spojrzałam za siebie, a on cały czas biegł. Szybko uciekłam do domu. Po 3 godzinach usłyszałam pukanie do drzwi. To nie może być on, więc otworzę. Otworzyłam drzwi, a do domu szybko wszedł Leon.
- Pogadajmy - powiedział spokojnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać ! Wyjdź z mojego domu ! - krzyknęłam.
- Uspokój się. Wyjdę jak pogadamy - powiedział.
- No dobra. Mów - odpowiedziałam.
- Chciałem Cię przeprosić. Za wszystko. Za to, że Cię biłem, przezywałem, nękałem, byłem nie miły. Przepraszam. Lara kazała mi to zrobić. Jej rodzice zagrozili moim, że jak nie będę chodził z Larą i nie będę się jej słuchać to zabiorą nam cały majątek. Zostaniemy bez grosza, bez dachu nad głową i będziemy mieli pozew w sądzie. Ja musiałem to zrobić. Normalnie nie jestem taki, jakiego mnie znasz ze szkoły. Jestem taki, bo Lara mi kazała. Przepraszam Cię nie chciałem Ci tego wszystkiego zrobić. Jutro z nią zrywam. Chcę być taki jak kiedyś. Miły, pomocny, mający przyjaciół. Przepraszam, że Cię skrzywdziłem i proszę o wybaczenie. Wiem, że mi nie wybaczysz, ale warto spróbować. Przepraszam - powiedział i poszedł w kierunku drzwi.
- Leon, czekaj - powiedziałam, a on zatrzymał się i odwrócił głowę w moim kierunku.
- Wybaczam Ci. Rozumiem, że robiłeś to wszystko ze względu na twoją rodzinę, byłeś manipulowany przez Larę. Wybaczam Ci, a nawet jeśli chcesz możemy zostać przyjaciółmi - powiedziałam, a on podbiegł i mnie przytulił.
- Dziękuję, jesteś wspaniałą osobą. Skoro jesteśmy przyjaciółmi opowiesz mi coś o sobie ? - zapytał.
- Tak, chodź - powiedziałam i zaprowadziłam go salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.
- Najpierw ty - powiedział.
- Ok. Mam na imię Violetta...
- Piękne imię - powiedział.
- Nie przerywaj - powiedziałam.
- ...Castillo. Mam 17 lat. Moi rodzice wyjechali z siostrą do Hollywood, a mnie zostawili w BA. Kocham śpiewać i tańczyć. Jedyne czego mi brakuje to rodziny. Teraz ty - powiedziałam.
- Mam na imię Leon Verdas. Mam 17 lat. Kocham motocross, a także śpiewać i tańczyć. Moim rodzice pracują całymi dniami i nocami, więc ich nie widuję - powiedział.
- Ja już pójdę. Przyjdę po ciebie o 8:30 i pójdziemy razem do szkoły - powiedział uśmiechając się, po czym wyszedł.
~*~
Następny dzień
Obudziłam się w świetnym nastroju. Postanowiłam, że zacznę ubierać się jak kiedyś. Żywo, kolorowo i radośnie. Weszłam pod prysznic i umyłam się. Włosy zakręciłam na lokówkę, zrobiłam makijaż i ubrałam się w to. Gdy już byłam ubrana, zjadłam śniadanie i usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Leon ! Szybko otworzyłam i go ujrzałam. Ubrany w jeansy, koszulę w czerwoną kratkę. Włosy postawione na żel. I ten jego cudowny uśmiech. Jego piękne oczy. Ahh... Jaki on przystojny.
- Cześć piękna - powiedział.
- Cześć Leon - powiedziałam.
- Zmieniłaś się. Jesteś jeszcze piękniejsza niż zawsze.
- Dziękuję. Postanowiłam, że będę się ubierać jak kiedyś - odpowiedziałam. Gdy doszliśmy do szkoły Lara od razu nas zauważyła.
- Jak mogłaś zabrać mi mojego chłopaka ! - wykrzyknęła.
- Cicho bądź Lara. Zostaw ją w spokoju. Zrywam z tobą ! Nie chcę być już więcej manipulowany prze ciebie ! Chce być miły i mieć przyjaciół ! - odkrzyknął jej i poszliśmy do klasy na lekcje.
Po 7 godzinach spędzonych w szkole wyszliśmy ze szkoły i zaczęliśmy kierować się do mojego domu.
No, nareszcie dotarliśmy !
- Może wejdziesz ? - zapytałam.
- Niestety nie mogę. Może innym razem - odpowiedział Leon, musnął mój policzek swoimi ustami i poszedł do swojego domu.
~*~
2 tygodnie później, sobota

Już 8 : 00. Leniwie wstałam z łóżka i udałam się do łazienki.Umyłam włosy oraz ciało. Podeszłam do szafy i po długim wybieraniu ubrałam się w to. Zeszłam po schodach, zjadłam śniadanie i usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam, by je otworzyć. W drzwiach ujrzałam Leona. Był jak zawsze wspaniale ubrany, włosy postawione na żel...  Ach, jaki on przystojny.
- Witam panią ! - wykrzyknął z entuzjazmem, a ja zaczęłam się śmiać pod nosem.
- Czy chciałaby panienka pójść na piknik z przystojnym, czarującym i wspaniałym młodym dżentelmenem ?
- Z chęcią, ale kto jest tym bardzo skromnym dżentelmen ? - powiedziałam powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem, choć wiedziałam, że tym "dżentelmenem" jest Leon postanowiłam się z nim trochę podroczyć. 
- Jak to kto ? - zapytał oburzony.
- Przecież każdy wie, że ja ! - powiedział.
- Tak, nawet ja ! Przecież tylko żartowałam ! - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. 
- No, dobra. Powiedzmy, że ci wierze - powiedział.
- Idziemy ? - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam, po czym wyszliśmy z mojego domu.
~*~
15 minut później 
Po kilku minutach chodzenia wreszcie doszliśmy na miejsce. Zobaczyłam pięknie przystrojony piknik.Było tam pięknie i tak jakby romantycznie ?...  Nie. Raczej nie. Tylko mi się wydaje. 
- Chodź - powiedział Leon, po czym usiedliśmy na kocu. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy.
- Violu, mogę cię o cie zapytać ? 
- Jasne - odpowiedziałam.
- Znamy się już trochę czasu, a ja bałem się i to powiedzieć. Podobasz mi się od samego początku naszej przyjaźni. Zakochałem się w tobie - powiedział.
- Ja się w tobie też zakochałam - powiedziałam z uśmiechem.
- Zostaniesz moją dziewczyną ? - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam szczęśliwa, gdy nagle Leon mnie pocałował. Bez namysłu oddałam pocałunek. Całowaliśmy się długo i namiętnie. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię - powiedział.
- Ja ciebie też kocham - powiedziałam, na co Leon ponownie mnie pocałował.
- Chciałabyś pójść ze mną na bal kończący szkołę ? - zapytał.
- Pewnie, że tak - powiedziałam, po czym wstaliśmy i wróciliśmy do miasta.
~*~
Całą tą sytuację widział Diego, który śledził parę przez cały czas. Violetta była jego dziewczyną w 3 klasie gimnazjum. Zerwali, a teraz gdy dziewczyna stała się jeszcze piękniejsza zaczął być zazdrosny. Próbował starać się o względy Violi, lecz na marne. Przysiągł sobie, że jeszcze zemści się na Leonie za odebranie mu dziewczyny.
~*~
Tydzień później, godzina przed balem
Już kończę się malować. Na ten specjalny wieczór ubrałam się tak. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Leon ! Otworzyłam je i zobaczyłam Leona. Jak zawsze wspaniale wygląda.
- Cześć kochanie ! - powiedział uwodzicielsko.
- Hej ! 
- Pięknie wyglądasz - powiedział, a ja się zarumieniłam.
- Dziękuję. Idziemy ? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedział, po czym chwycił mnie za rękę i wyszliśmy na bal. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do sali i od razu zaczęliśmy tańczyć. Nagle Leon poszedł do toalety, a do mnie podszedł Diego.
- Diego ? Co ty tu robisz ? - zapytałam zdziwiona.
- Chcesz ze mną zatańczyć ? - zapytał.
- Nie, nie chce. To co mi zrobiłeś jest nie wybaczalne - powiedziałam i omijając wystawioną rękę Diega poszłam przed siebie. ( gest Violetty tutaj : KLIK ustawcie na 00 : 55).
- Jeszcze się zemszczę - powiedział, ale ja nie bardzo się tym przejęłam. Po 4 godzinach wspaniałej zabawy wraz z Leonem postanowiliśmy wrócić do domów. Szliśmy sobie przez park, gdy nagle usłyszałam strzał i huk. Spojrzałam się na Leona, ale go nie było przy mnie. Leżał martwy na chodniku mocno krwawiąc. Zaczęłam głośno płakać. Zadzwoniłam na policję, ale było już za późno. Morderca uciekł, a Leon był już martwy. Wtedy przypomniałam sobie słowa Diego : "Jeszcze się zemszczę". Wiedziałam, że to on zabił Leona. 
~*~
2 dni póżniej, pogrzeb
Gdy chowali Leona zaczęłam głośno płakać. Straciłam najważniejszą dla mnie osobę. Szybko pobiegłam nad most. 
- Kocham cię Leon. Bez ciebie przekształcam się w pustkę. Nie długo się spotkamy - powiedziałam i skoczyłam z mostu wiedząc, że tam w niebie spotkam Leona i będziemy na zawsze razem

-------------------------------------------------------------------------------
Cześć !
One Shot inspirowany piosenką : Indila - Tourner Dans Le Vide i został także opublikowany na moim blogu, na który zapraszam serdecznie -newstoryaboutleonettaslove.blogspot.com
Pozdrawiam,
Violetta Verdas