Voy Por Ti

Voy Por Ti

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 88 "Dom"

Rano Violetta obudziła się wypoczęta. Słońce delikatnie grzało jej twarz. Jednak w mgnieniu oka przypomniała sobie swoją sytuację i jej humor trochę się pogorszył. 
Na krześle przy łóżku zobaczyła świeże ubrania. Pobiegła do łazienki i wzięła długi gorący prysznic. Ubrała się i zeszła na dół do sali. Przy ladzie siedział już Dean i rozmawiał z właścicielem. Przed nim stał talerz z jajecznicą. Na widok jedzenia Violettcie zaczęło burczeć w brzuchu.
- Dzień dobry - przywitała się.
- Dzień dobry słoneczko - zawołał mężczyzna. - Maria zaraz przyniesie ci śniadanie. Zadzwoniłem już do BA. Dzisiaj przypłynie po was statek. Domyśliłem się, że macie dość samolotów - uśmiechnął się znacząco.
- Tak - potwierdziła gorliwie Violetta - Nigdy już nie wejdę na pokład samolotu.
Po śniadaniu Dean i Violetta poszli na plażę. Spacerowali po piasku i czasem wchodzili do wody do wysokości kolan. 
- Czemu tak na mnie zerkasz? - zapytała dziewczyna.
- Wiesz... Jesteś bardzo ładna - powiedział prosto z mostu i uśmiechnął się. Violetta zarumieniła się  i zmieszała.
- Dziękuję, ale ja m...
- Wiem, masz chłopaka. Ale to chyba nie znaczy, że nie mogę ci prawić komplementów? - zapytał i poruszył śmiesznie brwiami.
Do 15 siedzieli na plaży i rozmawiali. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Kiedy przypłynął statek, pożegnali się z właścicielami restauracji. Teraz mieli przed sobą całą dobę żeglugi. Violetta po czasie spędzonym na pontonie miała dość kołysania, więc postanowiła położyć się spać. Dean spacerował po pokładzie. Nie było na co patrzeć, bo wokół otaczała ich tylko woda. Oparł się jednak o barierkę i patrzył na fale. Myślał o Violettcie. Naprawdę mu się podoba. A przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyli. Chłopak miał nadzieję, że po dopłynięciu do celu kontakt między nimi się nie urwie. 
Był tak zamyślony, że nie zauważył kiedy jakiś mężczyzna ustał obok niego.
- Jak się ma twoja dziewczyna?
- Violetta? To nie moja dziewczyna - a szkoda - dodał w myślach.
- Siostra?
- Nie. Przyjaciółka. Dziękuję, dobrze.
- Hm... - mruknął brodacz. - To cud, ze przeżyliście. Mieliście wielkie szczęście.
- Wiem. Dlaczego pan pomyślał, że to moja dziewczyna?
- Ładnie razem wyglądacie i wydaje się, że jesteście bardzo zżyci, ale nic tak nie zbliża ludzi jak tragedia - powiedział zagadkowym tonem i odszedł. Dean znów pogrążył się w przemyśleniach.

Leon nie powiedział nikomu o swojej "wizji" i próbie samobójczej. Przez jeden dzień był bardziej ożywiony, ale potem znów zaczęła go łapać depresja. Coraz częściej myślał, ze to jednak była jego wyobraźnia. Wychodził z przyjaciółmi, ale nie bardzo zwracał uwagę na to, co mówili. Zresztą nie mówili też zbyt wiele. Wiedział, że Fran i Marco są razem i zdawał sobie sprawę, że, ze względu na niego, nie trzymają się nawet za ręce. Ostatnio doczepiła się do nich Ludmiła i Naty. Nikt jednak nie zastanawiał się czy kryje się za tym jakaś intryga, czy nie. Zresztą ona też wydawała się przygaszona. 
Nagle w jego kieszeni zabrzęczał telefon. To jego tata.
- Leon, zaraz po ciebie będę i jedziemy na przystań. - powiedział gorączkowo.
- Co? Coś się stało?
- Nie... Tak! Znaleźli Violettę! Mój znajomy mi powiedział, że właśnie dopływa do nas.
- Już idę.
Wstał od razu z krzesła i rzucił do przyjaciół hasło:
- VIOLETTA ŻYJE!!!
Patrzyli za nim jak wybiega z baru i wsiada do samochodu ojca. Popatrzyli po sobie. Czy to możliwe? Bali się jednak mieć jakąkolwiek nadzieję, żeby potem jeszcze boleśniej nie odczuć straty. 

Na przystani Dean pomógł zejść Violi z pokładu. Dziewczyna zobaczyła czarne BMW i dwóch mężczyzn. W jednym z nich od razu poznała Leona. Ze łzami w oczach podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Chłopakowi też zaczęły lecieć łzy. Była tu. Mógł jej dotknąć i czuł, jak ona go obejmuje. To nie była zjawa, sen ani omamy. Violetta była przy nim żywa i materialna. 
Kiedy oderwała się od niego szepnęła:
- Tak strasznie mi tego brakowało...
Leon jednak nie odpowiedział. Patrzył na Deana. I nie był to przyjazny wzrok. Dean z kolei patrzył na Violettę. Z jednej strony cieszył się, że ona jest szczęśliwa, a z drugiej zrozumiał, jak bardzo się do niej przywiązał. Chciałby dalej ja pocieszać, dbać o nią i pilnować czy nie śni jej się koszmar. Tak jak przez ostatni czas. Ona jednak ma Leona. Spojrzał w końcu na niego. Zielone oczy wpatrywały się w jego niebieskie. Dean wyczuł, że chłopak go nie lubi. A przecież nie zamienili nawet słowa!
- Leon, to jest Dean. Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj - powiedziała i uśmiechnęła się z wdzięcznością do Londyńczyka. - Dean, to właśnie Leon. 
Leon nie uścisnął wyciągniętej dłoni "rywala". Zdobył się jednak na krzywy uśmiech. Violetta to zauważyła. Czyżby był zazdrosny? - pomyślała. 
- Egh... - odchrząknął Dean. - Muszę już lecieć. Trzymaj się - przytulił Violettę na pożegnanie i ruszył w stronę Land Rovera stojącego niedaleko. Samochód należał do jego starszego brata.
- Trzymasz się? - zapytał kiedy chłopak wsiadł do samochodu.
- Taa... Jedź już - dodał i spojrzał ostatni raz na Violettę.

- Leon, wszystko ok?
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Bo jesteś... Byłeś taki oschły w stosunku do Deana - powiedziała cicho.
- Widziałaś jak na ciebie patrzy?! - wybuchł w końcu.
- Jesteś zazdrosny o niego? Nie wierzę... Przecież on mi pomógł! Uratował mi życie! Teraz, po tylu dniach, jestem w końcu przy tobie, a ty jesteś zazdrosny?!
- Violu, uspokój się - dodał ciszej.
- Nie, nie uspokoję! Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
- Przecież wiesz, że tak nie jest.
- To dlaczego tego nie powiedziałeś? Nie powiedziałeś, że mnie kochasz, że cieszysz się, że nic mi nie jest! Może lepiej by było, gdybym dalej pływała w pontonie setki kilometrów stąd! Może gdybym wróciła dopiero za rok, ucieszyłbyś się na mój widok!
- Violetta, uspokój się! - podniósł głos Leon. Był zły, że mówi takie rzeczy.
- Nie uspokoję się! Rozczarowałeś mnie Leon - powiedziała. 
Przywitała się z tatą chłopaka, który ja wyściskał i wsiadła na tylne siedzenie. Chwilę później Leon wsiadł do samochodu i pan Verdas odwiózł dziewczynę do domu. Pożegnała się i pobiegł a od razu do domu. Olga, Ramallo i Angie czekali na nią w salonie...


______________
Jest nawet wcześniej niż planowałam :D
Co do pytań - zrobię osobną stronę, wiec nie będzie bałaganu pod rozdziałami, ale jeśli ktoś doda pytanie tez tutaj, obiecuję, że odpowiem :)

19 komentarzy:

  1. super kiedy kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiem XD w piątek albo w sobotę ;)

      Usuń
    2. bedzie dzisiaj??

      Usuń
    3. Będzie, ale późno bo za moment wychodzę i wrócę wieczorem. Około 21 już powinien być :)

      Usuń
    4. super! a bedzie slugi czy krótki?

      Usuń
    5. czemu jeszcze nie ma ? jest 22:35

      Usuń
  2. Genialny rozdział !!! Jestem pod ogromnym wrażeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja!!!!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo. <3
    Mam nadzieje że Leonetta szybko sie pogodzi.
    Kocham twojego bloga i twój styl pisania.
    Masz wielki talent.;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział <3
    Leonetta ;C
    Niech się pogodzą szybko ;C
    Czekam na nexcik *-*

    http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie :) http://envivopolska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej plose niech leometta sie niebkloci plose O:-) ja nie ce byvsie klucili ani zeby tendeanbich poluznil to jak pogodza sie? Jestes genialna!!!! Ale jak mi icj eozdzieposz chocby navchwile to przestane czytac bloga i sie fochne












    Nie no zartuje noe dalabym rady zyc bez twojego bloga ale noe rozdzielaj leonetty bo bede smutac :-(

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz wielki talent do pisania dziś odkryłam twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały błagam cię pogudz leonette to dobrze że czasem są klutnie bo bez tego byłoby nudno ale muszą być razem <3<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział extra
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń