Voy Por Ti

Voy Por Ti

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 96 "Jakoś to będzie, prawda...?"

- Więc to jest ta twoja choroba?! - usłyszeli. Violetta od razu poderwała się na równe nogi i spiekła raka.
- Lara, to nie tak... - zaczął Leon, ale dziewczyna mu przerwała.
- Ty się nie odzywaj. Nie mogłaś przeżyć, że Leon jest ze mną? Ha! Mogę się założyć, że mścisz się za tamta sukienkę! Jesteś niesamowita - powiedziała z nienawiścią. - Pogódź się z tym, że nie wszyscy cię lubią i nie będą latać wokół ciepie będąc na każde twoje skinienie. Taka jesteś niby niewinna i uczynna, ale z chęcią wbiłabyś mi nóż w plecy, prawda?!
Dla Violetty było tego zbyt wiele. Ze łzami w oczach wybiegła z pokoju, a potem z domu i ruszyła do siebie. Rozumiała, że Lara się wściekła, ale jej słowa i tak zabolały. Chciała przecież tylko pomóc Leonowi. Nie zrobiła nic złego...
- Nie zrobiłam nic złego - powiedziała sama do siebie i zamiast iść do domu, usiadła na pobliskiej ławce. Nawet nie zauważyła, kiedy dosiadł się Diego.

Lara ciągle stała, gotując się ze złości. 
- Nie powinnaś była mówić tego wszystkiego - powiedział Leon. On też był wściekły, ale na Larę.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cię omamiła! Widziałam jak na nią wczoraj patrzyłeś. 
- To ty nie wiesz, co mówisz. Wszędzie doszukujesz się intrygi i oczekujesz ciągłego zapewniania, że cię kocham, ale wiesz co? Tak nie jest! - powiedział w końcu.
- C-co masz na myśli?
- Chcę, żebyś stąd wyszła...
- Zrywasz ze mną?! - pisnęła.
- Tak - odpowiedział po prostu.
- Pożałujesz tego! - zawołała po dłuższej chwili. - Ty i ta dziwka! - krzyknęła, trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
Leon czuł się jeszcze gorzej niż przed przyjściem Violetty. Wydawało mu się, że Lara nie byłaby w stanie zrobić komukolwiek krzywdy, ale wcześniej nie widział takiego złowieszczego błysku w jej oku. Wiedział, że dzisiaj już nie uśnie.

- Kolejny raz widzę cię ze łzami w oczach. Wolałbym, żebyś się uśmiechała. Znów przez Leona?
- Tym razem nie - odpowiedziała z goryczą i opowiedziała całą sytuację.
- Wredna larwa - podsumował krótko chłopak. - Violu, nie masz się za co obwiniać. Chciałaś tylko pomóc. To ona ma jakiś problem. A teraz chodź. 
W drodze do domu zagadywał ją cały czas, żeby odciągnąć jej myśli od kłótni z Larą. W pewnym momencie zobaczyli Marco. 
- Hej, nie powinieneś leżeć w łóżku? - zapytała Violetta. - Fran mówiła, że jesteś chory.
- Wyszedłem jej szukać - powiedział zachrypniętym głosem. - Miała przyjść, ale nie ma jej już trzy godziny. Dzwoniłem chyba ze sto razy i za każdym razem włącza się sekretarka. To nie podobne do Francesci. Coś jej się stało... - powiedział i zaczął kaszleć. Diego poklepał go po plecach i we trójkę poszli z nim do jego domu. Violetta nakazała mu położyć się do łóżka i obiecała się nim zająć, dopóki nie wróci jego mama. Diego w tym czasie poszedł na policję zgłosić zaginięcie. Po powrocie odprowadził Violę do domu. Ani on, ani Marco nie pozwolili jej iść samej. W domu nikogo nie było, więc chłopak siedział z nią do powrotu Angie. Violetta zwinęła w kłębek i zasnęła na kanapie. 
Ludmiła siedziała zapłakana obok Federico.
Niby nie byli jeszcze razem, ale oboje czuli, że są sobie nawzajem potrzebni. Przed chwilą wpadł do nich na moment Diego. Wracał od Violi i opowiedział im o Francesce. Ludmi się załamała.
- Na pewno się znajdzie - próbował ją uspokoić Fede.
- A co jeśli coś jej się stało? A jeśli ona już...?
- Nie wolno ci tak myśleć!
Leżeli razem tak długo, ze oboje usnęli. Nie był to jednak sen dający długi wypoczynek.

Kiedy Fran poczuła, że samochód się zatrzymuje, serce jej zamarło. Poczuła, że ktoś bierze ją na ręce i niesie. Weszli do budynku, potem schodami na dół. Rzucił ją jak worek na materac. Włoszka jęknęła cicho. Słyszała jakieś skrzypienie i szuranie. Po chwili siedziała na krześle, a obok siebie czuła czyjeś bezwładne ciało.
Kiedy drzwi za porywaczem zamknęły się, usłyszała.
- Kim jesteś?
- Jestem Fran... A ty?
- Cornelia. 
- Jak długo tu jesteś?
- Nie wiem... Tydzień, może dwa...
Zamilkły, gdy usłyszały kroki za drzwiami. Porywacz najpierw zabrał Cornelię, a potem Fran. Rozwiązał im ręce i szybko opuścił pomieszczenie. Zamknął drzwi na oba zamki i oddalił się. Dziewczyny zdjęły opaski z oczu i rozejrzały się po pokoju. Fran czuła mniej wilgoci, niż w tamtym pokoju. Tapeta odłaziła ze ścian płatami, a miejscami widać nawet było tynk. Na podłodze leżały dwa zniszczone materace i dwa grube koce. Pod ścianą stał stary łamiący się stół i dwa krzesła. Oprócz tego był tu umywalka i lustro, w którym i tak niewiele było widać. Nie było tu okien, a jedynym źródłem światła była stara brzęcząca żarówka zawieszona przy suficie. Fran spojrzała na nową znajomą. Przed porwaniem musiała być ładną i wesołą brunetką. Domyślała się, że przy uśmiechu na jej twarzy pojawiały się urocze dołeczki. Jednak teraz twarz miała brudną i zapłakaną. Oczy napuchnięte i czerwone, usta suche i dawno nie rozciągające się w uśmiechu. Na oko wyglądała na 18 lat, ale mogła tez być młodsza. Francesca wykrzywiła usta w grymasie, który mógłby być ślicznym uśmiechem, gdyby nie sytuacja, ale to wystarczyło by zyskać zaufanie dziewczyny. Zbliżyły się do siebie i przytuliły. Postanowiły, że połączą materace i będą spać obok siebie, żeby było im raźniej.
- Jakoś to będzie, prawda? - zapytała Cornelia.
- Jakoś na pewno.

__________
Jest nawet wcześniej niż myślałam :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
Trochę smutny, ale JEJ! LEON ZERWAŁ Z LARĄ :D:D
Zapraszam też do zakładki POSTACIE ;)

sobota, 13 września 2014

Rozdział 95 "Grypa, porwanie i zerwanie"

Dziewczyna ciągle nie była sobą. Razem z Fran i Angie zjadła śniadanie. Dzisiaj była sobota - miały cały dzień dla siebie. Po posiłku, Fran i Viola poszły na spacer. 
- Jak ci się układa z Marco?
- Świetnie - uśmiechnęła się przyjaciółka. - Jest taki kochany. Tylko po wczorajszym balu, znów wylądował w łóżku. Nie wykurował się przed imprezą i go zawiało. Wieczorem skocze do niego na moment. A co z Dean'em?
- Dzisiaj wyjechał do Waszyngtonu...
- Przykro mi.
- Nie powinno - uśmiechnęła się Violetta. - Tak jest lepiej. Oj, nie to miałam na myśli! Chodzi o to, że lubię go. I jest miły i w ogóle, ale...
- Ale ty ciągle coś czujesz do Leona - dokończyła za nią Francesca.
- Właśnie. 
- Nie poddawaj się - przytuliła ją przyjaciółka. - Będzie dobrze. Z Leonem czy bez, a teraz chodź na lody.

On cały czas szedł za nimi. Słyszał każde ich słowo. I nie mógł uwierzyć, że ciągle go nie zauważyły i nie poznały... Czy Violetta musi cały czas z nią iść?! Nie mogą się gdzieś rozdzielić?! Nie... Musi być cierpliwy. Przecież mówiła, że wieczorem pójdzie do Marco. Wtedy będzie mógł ją załapać...

Leon miał iść na trening, ale nie był w stanie. Miał gorączkę i cały czas było mu niedobrze. Mama stwierdziła grypę żołądkową. Czuł się fatalnie. Nie mógł się ruszać, kiedy tylko podnosił głowę miał mroczki i ledwo żył. Ojciec przyniósł mu do pokoju miskę, żeby nie musiał biegać do łazienki. Tylko teraz została sam. Matka nie dostała wolnego, a ojciec nie mógł wziąć wolnego. Leon zastanawiał się czy nie zadzwonić do Lary, ale nie zdążył, bo ona zadzwoniła pierwsza. 
- Leon, co ty sobie wyobrażasz?! Za tydzień masz ważny wyścig i nie ćwiczysz?! Wiem, ze jesteś dobry, ale w ten sposób nic nie osiągniesz! Myślałam, że bardziej ci zależy...
- Lara, ledwo mogę podnieść głowę - wychrypiał przez zaschnięte gardło. Zapomniał poprosić mamę o szklankę wody zanim wyszła. - Mam grypę żołądkową i 40 stopni gorączki.
- Oo... Przyjść do ciebie?
- Lepiej znajdź za mnie zastępstwo. Nie wiem czy dam radę jechać za tydzień.
- No dobrze... Odwiedzę cię później. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
I znów był sam w ciszy. Ledwo mógł wytrzymać. Zaczynało mu brakować śliny i czuł jak język przylepia mu się do podniebienia. Właśnie odkrywał kołdrę, kiedy w drzwiach zobaczył twarz anioła.
- Violetta?
- Nic nie mów. Zaraz ci przyniosę wody - powiedziała i zniknęła. Po chwili wróciła ze szklanką wody. - Masz.
- Skąd się tu wzięłaś? - zapytał po wypiciu połowy szklanki.
- Szłam z Fran i spotkałyśmy twoją mamę. Miała wyrzuty sumienia, że zostawiła cię samego i poprosiła mnie, żebym się tobą zajęła. 
- Powinienem się domyślić.
- Od czego ma się przyjaciół - powiedziała z ledwo wyczuwalnym smutkiem. 
- A jeśli cię zarażę?
- Przeżyję - uśmiechnęła się i odgarnęła mu włosy z czoła. - Potrzebujesz czegoś? 
- Nie. Ale usiądź dalej. Nie chcę żebyś ty się tak czuła.
- Och, daj spokój - żachnęła się Violetta. - Jestem do twoich usług - uśmiechnęła się.
- To ja powinienem ci pomagać. Czuję się okropnie wiedząc, że nic nie mogę zrobić dla ciebie...
- Przestań - przerwała mu. - Idę ugotować ci rosół, a ty... A zresztą i tak nigdzie nie pójdziesz - uśmiechnęła się i ponownie opuściła pokój.
Leon mimo gorączki poczuł się lepiej. Co więcej,  cieszył się, że jest z nim. 

Poszło lepiej niż myślał. Violetta niedługo po wyjściu z lodziarni poszła w inną stronę. Jeszcze chwilę szedł za włoszką. Kiedy była niedaleko domu Marco, ruszył do ataku...

Fran nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś za nią idzie. Co chwila odkręcała się, ale nikogo nie widziała. Skręcała już w ulicę, na której mieszkał jej chłopak. Na jej nieszczęście, nikogo tu nie było. Nawet staruszki z karmą dla kotów. Zaczęła żałować, że nie wróciła do domu. Było południe, ale nie czuła się bezpiecznie. I miała rację. Kiedy kolejny raz się odkręciła, zobaczyła jego... Stał z krzywym uśmiechem...
- CO tu robisz? Dlaczego mnie śledzisz?!
- Dowiesz się  w swoim czasie... - i zanim zdążyła krzyknąć zarzucił jej koc na głowę.
Fran nie mogła uwierzyć... Ufała mu. A on ją porwał... Dlaczego?!?!

- Smakuje? - zapytała Violetta nieśmiało.
- A mogłoby nie? Jest pyszny - powiedział Leon kończąc rosół. - Nie wiedziałem, że umiesz gotować.
- Ja też - zaśmiała się Violetta. - Leon...? Dobrze się czujesz?
- Nie wiem...
- Leon, jesteś zielony na twarzy! - zawołała przerażona i podsunęła mu miskę. 
Pięć minut później Leon nie mógł spojrzeć jej w oczy. Jego "męska duma" została urażona. 
- Przestań stroić fochy - powiedziała. - Jesteś chory. Pogódź się z tym.
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Drobiazg. A teraz spróbuj się przespać - powiedziała i cmoknęła go w czoło, jak dziecko.
Zeszła na dół, ale po chwili usłyszała wołanie z pokoju chłopaka.
- Coś się stało?
- Nie chcę siedzieć sam... - powiedział sepleniąc. - Zostanies ze mnom?
- Dobrze - westchnęła i usiadła obok.
Rozmawiali jeszcze chwilę. Potem Leon zasnął, a Violetta głaskała go bezwiednie po lekko spoconych od gorączki włosach. I nie wiedząc kiedy, sama zasnęła z głową na jego ramieniu. Godzinę później obudził ich dźwięk otwieranych do pokoju drzwi...


__________
Jest dzisiaj, bo jutro nie wiem czy znajdę czas :(
Moja polonistka zgłosiła mnie do czytania fragmentów "Trylogii" Sienkiewicza... Lekko się stresuję, bo nie lubię takich publicznych występów :P
Wolę pisać w swoim pokoju - zamknięta i sama :)
Ale z ludźmi też trzeba mieć jakiś kontakt nie? Nawet taki outsider jak ja musi czasem wyjść z nory. Tak twierdzi moja mama XD
Ale się rozpisałam... 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Piszcie komentarze, kocham Was :*

niedziela, 7 września 2014

Info

Przepraszam, ze nie dodałam dzisiaj rozdziału, ale nastąpiły małe komplikacje...
W ogóle zastanawiam się nad zakończeniem historii. Jeszcze nie teraz tak od razu, ale niedługo. Zwyczajnie nie mam czasu... Mam tyle dodatkowych zajęć, że nawet w sobotę i niedzielę chodzę do szkoły, tak jakby :(
postaram się coś dodać w tym tygodniu, ale nie obiecuję