Voy Por Ti

Voy Por Ti

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 54

Dzisiaj mija 5 miesiąc tego bloga!!!! Bardzo Wam dziękuję za wszystko! Za ponad 45 300 wyświetlenia i ponad 430 komentarzy. To daje niesamowitą siłę do dalszego pisania.
Druga sprawa: Otrzymałam dwie nominacje do LBA. Bardzo, bardzo dziękuję. Nominacji niestety nie dodam, bo nie czytam Waszych blogów. Bardzo mnie to boli, ale po 4 godzinach w książkach zwyczajnie nie mam czasu. I bardzo za to przepraszam...

 Dziękuję Szczurek Leoś :*
Pytania:
1. Czytasz mojego bloga?
Jeszcze nie, ale chyba to zmienię, jak będę miała czas :)
2. Grasz na jakimś instrumencie?
Nie :P Ale bardzo bym chciała :)
3. Jakie jest twoje motto?
Bądź silna i zawsze dąż do realizacji swoich marzeń :)
4. Jakie pary z serialu Violetta lubisz?
Leonettę i Marcescę
5. Co byś zrobił/zrobiła, gdybyś mnie spotkał/spotkała?
Hm... Chyba bym Cię wyściskała i rozmawiała o blogach i Violettcie :D
6. Lubisz słuchać muzyki?
Uwielbiam <3
7. Podoba ci się mój blog?
Powiem szczerze, że przejrzałam go tylko pobieżnie, ale jestem zaintrygowana ;)
8. Masz twittera?
Mam :)
9. Oglądałaś/Oglądałeś twitcam Tini, który był niedawno?
Niestety nie :(
10. Jakie jest twoje hobby?
Czytanie się liczy? :D bo jak tak, to czytanie :3


Bardzo dziękuję również Komar Komarek :*
1. Jak masz na imię?
Hania :)
2. Twoje hobby?
Czytanie książek :3
3. Ulubiona fryzura?
Rozpuszczone włosy, które żyją swoim życiem XD
4. Ulubiona para z Violetty?
Leonetta <3
5. Naxi czy Caxi?
Hm... Naxi :)
6. Ulubione danie?
Naleśniki z nutellą *.*
7. Co sądzisz o moim blogu?
Niestety nie odpowiem na to pytanie, bo nie czytałam twojego bloga :(
8. Szczęśliwa liczba?
14
9. Twój ulubiony blog?
Pierwszy, jaki przeczytałam, ale niestety blogerka już go nie prowadzi :(
10. W jakim mieście mieszkasz?
W Raciążu
11. Jakie kraje już zwiedziłaś?
Niestety tylko Polskę... Ale jedną nogą byłam na Słowacji XD







Lodo
- Xabi, mama każe ci zejść na kolację razem z twoją dziewczyną.
- Lodo, to moja młodsza siostra - Naty. Naty, to jest Lodovica.
- Cześć, miło mi cię poznać - powiedziałam. Dziewczynka się do mnie uśmiechnęła. Miała około 5 lat i była przesłodka!
- Noo choodźcie, bo mama się zdenerwuje - zawołała, złapała nas za ręce i zaciągnęła po schodach na dół. Rodzice Xabiego byli bardzo mili, a jego mama świetnie gotowała. Jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawiłam.

Ruggero
Przyszedłem dzisiaj do Mechi, żeby obejrzeć film, ale wyglądało to tak, że ja oglądałem, a ona siedziała w łazience. Chyba dostała rozstroju żołądka. Wzięła już krople, ale niewiele pomogły. Po pięciu kolejnych minutach wróciła cała zapłakana i blada.
- Hej, co się stało? - zapytałem cicho. Wiedziałem, że coś jest nie tak...
- Rugg... Ja...
- Tak?
-Ja jestem w ciąży... - wyszeptała, opadłą na kanapę i zaczęła płakać. Ja siedziałem, jak słup i nie mogłem wydusić nawet słowa. Przysunąłem się do niej i powiedziałem:
- Będzie dobrze. Jakoś damy radę. Razem.
- Ale Rugg... Nie jesteśmy za młodzi? Przecież mamy dopiero po 18 lat! 
- Hej, razem damy radę, tak? Zaufaj mi, słońce. Będzie okey.
Mechi wtuliła się we mnie i po chwili się uspokoiła. Postanowiliśmy dokończyć film. Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Poza tym Mercedes ma przyjaciółki, które będą ją wspierały na każdym kroku i razem damy radę.

Tini
Odwróciłam się, a w drzwiach stał Jorge z miną, jakby zobaczył anioła.
- I co się tak gapisz? - zapytałam. - Zamknij te drzwi, bo ktoś może przechodzić. Na przykład Nick. Chcesz, żeby twój młodszy brat zobaczył mnie w samej bieliźnie?
Te słowa trochę go otrzeźwiły, ale nadal patrzył na mnie, jakbym była ósmym cudem świata... Albo jednorożcem.
- Przestaniesz się tak gapić? - powiedziałam i wciągnęłam na siebie sukienkę. - Jak już tu jesteś, to przydaj się na coś i zasuń mi sukienkę.
Odwróciłam się do niego i poczułam lekkie muśnięcie jego palców na moich plecach. Przez całe ciało przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Już - wydukał.
Założyłam jeszcze buty, biżuterię i uczesałam się w kok.
- Jorge, dobrze się czujesz? - zapytałam lekko zaniepokojona.
- T-tak. Tini, jesteś śliczna! - zawołał, wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Po chwili wisiał już nade mną i całował mnie delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie.
- A jak ktoś wejdzie? - zapytałam.
- Mam to w nosie - odpowiedział, a ja się zaśmiałam. Już po chwili, to on siedział na łóżku, a ja na nim.
Wtedy do pokoju wszedł jego tata. Chciałam usiąść obok, ale Jorge za mocno mnie trzymał.
- Dzieciaki, chodźcie już jeść - powiedział i uśmiechnął się.
- Ale mi głupio - szepnęłam, gdy wychodziliśmy z pokoju.
- Nie przejmuj się - odpowiedział i zeszliśmy na dół.
Stół cały zastawiony był miseczkami z sosami i surówkami, na półmiskach leżał kurczak, frytki, mięso w sosie, a po środku stał wazonik z jedną różą. Wszystko wyglądało i pachniało przepysznie. Usiedliśmy wszyscy i zaczęliśmy jeść. Co jakiś czas odpowiadałam na pytania i cały czas czułam, że Jorge lekko trąca mnie kolanem. Po kolacji, pani Blanco zrobiła mi gorącą herbatę i poszliśmy do pokoju mojego ukochanego obejrzeć film.

Cande
Wszyscy się z kimś spotkali... Mechi z Ruggero, Lodo z Xabim, Tini z Jorge, tylko ja siedzę sama. No i jest jeszcze Lara, ale ona też na pewno się nie nudzi. Pomaga mamie spakować kartony, bo przeprowadzają się bliżej centrum. Miałam dość siedzenia na łóżku, więc wzięłam Gregorio - mojego malutkiego pieska (ale jakiego wrednego!) i postanowiłam iść na spacer. Wiedziałam, że jest już późno, ale musiałam się przewietrzyć. Szłam parkiem i zapatrzyłam się na podświetlaną fontannę, gdy poczułam, że smycz ucieka mi z ręki. Nim dotarło do mnie, co się stało, Gregorio był już poza zasięgiem mojego wzroku.
- Gregorio! - wołałam i biegłam w stronę, w którą pobiegł mój pies... Tak mi się przynajmniej zdawało. Po dziesięciu minutach miałam dość ganiania po parku i usiadłam na ławce. Mama mnie udusi... Ona najbardziej kochała tego psa.
- Cande, czy to nie twój pies? - usłyszałam głos Samuela. Gdy poniosłam głowę, zobaczyłam go trzymającego Gregorio jak najdalej od koszulki.
- Samu! Dziękuję! Bardzo dziękuję! 
- Nie ma sprawy. 
- Niedobry pies! Lecę do domu - uśmiechnęłam się.
- Odprowadzić cię?
- Jeśli chcesz.
Całą drogę żartowaliśmy i śmialiśmy się, a Gregorio był nadzwyczaj spokojny. Kiedy mieliśmy się już żegnać, Samu dał mi buziaka w policzek i poszedł. 
- Samuel!
- Tak? - odkręcił się do mnie.
Chciałam powiedzieć, ze mi się podoba, ale nie znalazłam w sobie tyle odwagi.
- Em... Potrafisz tańczyć sambę, prawda?
- Tak... Chcesz się nauczyć? - uśmiechnął się.
- Skąd wiesz?
- Przeczucie - zaśmiał się głośno. - To może jutro o 15 u mnie?
- Dobrze. Cześć.
- Do zobaczenia.

Tini
Jorge oczywiście wybrał horror i wiem, że zrobił to celowo, żebym się do niego przytulała. I tak bym to robiła, ale specjalnie siedziałam z założonymi rękami. Nie chciałam mu dać tej satysfakcji. Ale gdy na ekranie pojawiła się twarz zombie, nie dałam rady. Krzyknęłam i wtuliłam się w jego klatę. On zaśmiał się cicho. Wiedziałam, że jest z siebie dumny... Kiedy film się skończył powiedział.
- Może zostaniesz na noc? Późno już jest.
- Dobrze, zadzwonię tylko do mamy.
On zszedł na dół, powiedzieć, że zostaję, a jeszcze w między czasie poszłam do łazienki. W pokoju Jorge dał mi swoją koszulkę, żebym miała w czym spać. Przebrałam się i usiadłam obok niego na łóżku.
- Jorge... Może to nie najlepszy moment i wiem, że nie bardzo chcesz o tym mówić, ale...
- Chcesz wiedzieć, o co chodzi z Monicą - powiedział, a ja tylko kiwnęłam głową.
- Mieszkała kiedyś obok nas. Znaliśmy się właściwie od zawsze. No i podobała mi się. W końcu odważyłem się ją zaprosić do kina i tak to się zaczęło. Na początku było wszystko super. Potem zaczęła żądać coraz więcej droższych prezentów, a ja je kupowałem, bo wiedziałem, ze to ją uszczęśliwia. Jednak pewnego dnia miałem wypadek samochodowy. Na szczęście nie było to nic poważnego... No jeśli chodzi o obrażenia powypadkowe. Do szpitala przyszedł do mnie Diego. Zapytałem, gdzie jest Monica, a on powiedział, że słyszała o moim wypadku i podobno popełniła samobójstwo. Na początku nie chciałem w to uwierzyć, ale potwierdziła to jej najlepsza przyjaciółka. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak strasznie się czułem - zrobił przerwę na głębszy wdech. - Po dwóch dniach wypisali mnie ze szpitala i wróciłem do domu. Wszystko mi o niej przypominało. Tego samego dnia poszedłem na spacer, żeby się chociaż trochę uspokoić i zobaczyłem ją flirtującą z innym chłopakiem. Pomyślałem, ze może się pomyliłem, ale to była ona. Poszedłem w tamtym kierunku. Chłopak zdążył już odejść, a on mnie zauważyła i zawołała "Niespodzianka misiu! Jednak oboje żyjemy!". Tylko na nią spojrzałem i powiedziałem, że to koniec. Patrzyła na mnie jak na wariata, ale wyjaśniłem jej, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Nie wiem, dlaczego wróciła, ale możesz być pewna, że będzie chciała się mścić i boję się, że ty będziesz jej ofiarą. Tini, ja nie pozwolę cię skrzywdzić! Kocham cię i zrobię wszystko, żeby cię ochronić.
Nie miałam pojęcia, co na ton odpowiedzieć, więc go przytuliłam najmocniej jak umiałam.
- Ja też cię kocham.
Położyliśmy się, oparłam się na jego klacie i zamknęłam oczy. Czułam jak głaszcze mnie po głowie i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam...

_____________
I jest :D
Liczę na duużą ilość komentarzy :)

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 53

Pani Blanco
- Dzień dobry... - powiedziałam niepewnie. - Mogę w czymś pomóc?
- Witam, nazywam się Maria Gonsales. Czy mogłaby pani wziąć udział w naszej ankiecie na temat...
- Przepraszam, ale nie. Do widzenia - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Jednak nie zdążyłam nawet dojść do salonu, gdy otworzyły się drzwi. Miałam krzyknąć, żeby pani Maria sobie poszła, ale okazało się, że to Tini i Jorge cali w skowronkach.
- Cześć mamo.
- Dzień dobry - przywitali się.
- Tini? - zawołała jej mama z salonu i wybiegła do nas. - Czemu tak długo was nie było? - zapytałyśmy jednocześnie.
- To moja wina - powiedział Jorge. - Tini mówiła, żeby wracać, bo będziecie się denerwowały, ale namówiłem ją na lody i trochę się zasiedzieliśmy w parku.
- No dobrze. Martina, skarbie, zostaw tu torbę i idziemy bo za trzy godziny pozamykają nam sklepy. 
Tini położyła torebkę. Jorge zbliżył się do niej, żeby dać jej buziaka, ale pociągnęłam ją za rękę i wyszłyśmy. Gdy wchodziłyśmy do samochodu, Jorge nadal stał w wejściu zdezorientowany. Śmiesznie wygląda, gdy nie wie co się wokół niego dzieje. 

Dwie godziny później
Tini
Minęły dopiero dwie godziny, a każda z nas miała co najmniej 6 toreb. Mama musiała już iść, bo umówiła się na jakieś spotkanie, a ja i pani Blanco skoczyłyśmy jeszcze na kawę i ciastko.
- Tini, wszystko dobrze? Coś cię chyba gryzie.
- Nie... No, tak, ale o tym powinnam chyba pogadać z Jorge...
- Może ja mogłabym pomóc? O co chodzi, skarbie?
- O Monicę - powiedziałam, a uśmiech zszedł z twarzy mamy mojego chłopaka.
- Może faktycznie powinniście o tym sami porozmawiać... Powiem tylko, że to był trudny czas dla mojego syna, ale na pewno to zrozumiesz. To co? Jeszcze sklepy czy już masz dość mojego gadania? - zażartowała.
- Oczywiście, że sklepy - zaśmiałam się. Bawiłam się świetnie i nigdy bym nie pomyślała, że będę się tak dobrze dogadywała z mamą mojego chłopaka. 
Po kolejnej godzinie zakupów wróciłyśmy do domu. Jorge siedział z tatą na kanapie i oglądali mecz. Gdy weszłyśmy do salonu, oni podskoczyli i wrzasnęli:
- TAK!!!!
- Jorge, aż tak się cieszysz, że wróciłam? - zaśmiałam się.
- Ciii! Leci powtórka - powiedział i w ogóle na mnie nie spojrzał.
- Witaj w moim świecie - powiedziała pani Blanco i dodała - Jeśli chcesz, to idź do łazienki albo do pokoju Jorge przebrać się. Jeszcze trochę czasu minie zanim wróci na ziemię.
Wzięłam wszystkie torby i poszłam do pokoju mojego zielonookiego cudaka. I kogo tam zastałam? Jego młodszego brata.
- Cześć Nick!
- Cześć Tini! - zawołał i przytulił się do mnie.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale chciałam się przebrać.
- Spoko. Już idę. Zostajesz z nami na kolacji?
- Tak - uśmiechnęłam się a mini-Jorge wybiegł z pokoju. Jest taaki rozkoszny!
Położyłam torby koło łózka i zaczęłam je przeglądać. Kupiłam sobie idealną sukienkę na dzisiejszy wieczór, tylko nie pamiętałam, w której torbie jest. Przekopałam się przez wszystkie ubrania i kosmetyki i w końcu znalazłam i sukienkę, i buty, i naszyjnik. Zdjęłam z siebie to, co miałam (oprócz bielizny) i już zakładałam sukienkę, gdy otworzyły się drzwi...

Lodo
Jakimś cudem udało mi się wyrwać z domu. Ciotki cały czas pytały się czy mam chłopaka, a jak odpowiedziałam, że nie, to pytały się dlaczego... Bo nie miałam odwagi mu powiedzieć, że mi się podoba, ale im tego nie powiedziałam.
- Dlaczego to takie trudne? - zapytałam sama siebie. - Dlaczego nie mogę po prostu do niego podejść i powiedzieć: Xabi, podobasz mi się i chcę spędzać z tobą więcej czasu - powiedziałam i schowałam głowę w dłoniach. Po chwili poczułam jak czyjeś ramię mnie obejmuje. Podniosłam głowę i zobaczyłam Xabiego!
- Też mi się podobasz - powiedział i pocałował mnie w czubek nosa.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę?
- Nie wiedziałem. Szedłem obok i przypadkiem usłyszałem, co mówisz... Idziemy? Robi się zimno.
- Jasne - pomógł mi wstać i poszliśmy do niego. W jego pokoju stało mnóstwo książek i płyt. Sięgnął gitarę zza fotela i zaczął grać. Oboje śpiewaliśmy i świetnie się bawiliśmy i nagle drzwi pokoju się otworzyły...


____________
Nie dokończyłam obu wątków bo:
1. Powinnam odrabiać teraz lekcje XD
2. Chcę Was trochę pomęczyć :3
Jutro pojawi się kolejny :D
Kocham Was :*

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 52

Tini
Po kilkunastu metrach doszłam do rozgałęzienia i nie pamiętałam skąd przybiegłam... Obie dróżki wyglądały tak samo! Usiadłam na przewróconym drzewie, podkuliłam nogi i rozpłakałam się. Myślałam, że Jorge jest tym jedynym... Jak mogłam się tak pomylić?!
Nie wiem, jak długo tak siedziałam, ale ręce i nogi miałam zimne jak lód i cała się trzęsłam. Po chwili usłyszałam głos Jorge:
- Tini! TINI!
Słyszałam, że się martwi i chciałam krzyknąć, gdzie jestem, ale nie mogłam. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wstałam i szłam za jego głosem. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że powinnam z nim porozmawiać i dać mu wszystko wyjaśnić. Przez drzewa mignęła mi biała koszulka, więc poszłam w tamtym kierunku. Gdy wyjrzałam zza drzew, zobaczyłam Jorge siedzącego na trawie z głową schowaną w dłoniach. Łzy znów napłynęły mi do oczu. On płakał. Szybko podjęłam decyzję, co robić. Wyszłam z drzew, uklękłam obok niego i go przytuliłam.
- Martina?
Nic nie powiedziałam, tylko mocniej go ścisnęłam. Oczywiście rozpłakałam się jeszcze bardziej... Zresztą tak jak Jorge.
- Przepraszam Tini. Powinienem ci o niej powiedzieć, ale nie miałem pojęcia, że przyjedzie. Myślałem, że jasno jej dałem do zrozumienia, że nie chcę jej widzieć. Tini, kocham tylko ciebie. Bardzo cię przepraszam. Wybaczysz mi? - zapytał i spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami.
- Oczywiście, że tak - wychrypiałam.
Jorge uśmiechnął się i przytulił mnie mocno.
Wstaliśmy i poszliśmy do domku. Jorge miał GPS w telefonie. Przy ognisku siedzieli wszyscy nasi przyjaciele. Dziewczyny wtuliły się w chłopaków, Facundo chodził w tę i z powrotem, a Monica siedziała nadąsana poza zasięgiem ogniska.
- TINI! - wrzasnęła Lara, odskoczyła od Diego i podbiegła razem z innymi. - Nigdy więcej tak nie rób! - rozpłakała się mi w ramię.
Wszyscy po kolei mnie ściskali i całowali. Ja też się cieszyłam, że znów ich widzę. Za nami rozległy się oklaski.
- Suuper. Nasza gwiazda wróciła. Wszyscy skaczemy z radości - powiedziała ironicznie Monica.
- O co ci chodzi? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie jadowicie.
- Jorge będzie mój - syknęła.

Jorge
Poczułem jak coś we mnie wrze. Jak ona może tak mówić do mojej Tini?!
- Miałaś swoją szansę i ją zmarnowałaś. Teraz jeśli możesz wynoś się. Chcemy się dalej bawić - powiedziałem i objąłem Tini ramieniem.
Monica spojrzała na każde z nas i powiedziała:
- Jeszcze mnie popamiętacie - odwróciła się na pięcie i poszła.
Usiedliśmy dookoła ogniska i zaczęliśmy śpiewać. O 3 w nocy położyliśmy się w śpiworach. Ja spałem z Tini. Jeden śpiwór był dla nas za ciasny, więc rozłożyliśmy go na trawie i przykryliśmy się drugim jak kołdrą. Martina zasnęła bardzo szybko. W końcu tyle się dzisiaj wydarzyło... Patrzyłem jeszcze chwilę na mój skarb i sam zasnąłem.

Następnego dnia
Lodo
Obudziłam się i poczułam, że do kogoś się przytulam. To był Xabi. Chciałam cicho wstać, tak, żeby go nie obudzić, ale jak tylko się ruszyłam usłyszałam w uchu:
- Zostań jeszcze chwilę.
Poczułam, że się rumienię. Podkochiwałam się w nim odkąd pojawił się w naszej szkole. Zawsze zachowywaliśmy się jak przyjaciele, ale czułam do niego coś więcej, a teraz nie chce żebym szła! Możecie sobie wyobrazić moją radość! Jednak nie trwała ona długo. Okazało się, że Diego i Maxi wstali jako pierwsi i postanowili nas obudzić. Wszyscy wstali cali morzy, a chłopacy tarzali się po trawie z wiadrami w rękach. Po śniadaniu zaczęliśmy zwijać nasz obóz. Ja musiałam wracać do domu pomóc mamie przygotować obiad dla cioć i wujków.
- Może mógłbym pomóc? - zaproponował Xabi.
- Jeśli chcesz - uśmiechnęłam się.
Tini umówiona była na zakupy z mamą Jorge, a Lara, Cande i Mechi jechały na konie, jak w każdy piątek. Chłopacy mieli jakiś kolejny "superważny mecz". Po godzinie wszyscy byliśmy gotowi do odjazdu. Zapakowaliśmy  się do minivana i wróciliśmy do miasta.

Pani Blanco
Gdzie oni są? Mama Tini jest u nas od godziny i obie zaczęłyśmy się martwić o nasze dzieci. A jeśli coś im się w tym lesie stało?
- Na miłość boską, uspokójcie się. Zaraz tu będą - powiedział mój mąż lekko zirytowany. Uważał, że Jorge jest już na tyle dorosły, że sam może o siebie zadbać i zacząłby się martwić dopiero następnego dnia po jego zniknięciu. A wtedy mój mały synek leżałby już w jakimś rowie... Nie! Spokój! Na pewno nic im nie jest i zaraz przez te drzwi wejdą uśmiechnięci Jorge i Tini, i pójdziemy na zakupy, a potem na kolację. Usłyszałam samochód na podjeździe. Zadowolona pobiegłam do drzwi, ale gdy je otworzyłam, nie zobaczyłam ani Jorge, ani Martiny, ani żadnego z ich przyjaciół...


___________
Może być? :)
Przepraszam, że tak późno...

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Post organizacyjny

Na blogu En Mi Mundo pojawił się nowy post :) Mam nadzieję, że go przeczytacie i weźmiecie udział w tym... pomyśle :)
To po pierwsze :) 
Po drugie, bardzo przepraszam, że nie dodałam rozdziału, ale wypadł mi wyjazd. Dodam jutro. OBIECUJĘ. Ale to będzie ok. 21 - 22, bo wcześniej nie dam rady.
I na koniec chciałam Wam bardzo podziękować. Może moje problemy jeszcze nie do końca się rozwiązały, ale stanęłam na nogach dzięki Wam i przyjaciółkom. Jeszcze raz BARDZO WAM DZIĘKUJĘ <3
Kocham Was :*

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 51

Lara
Tak jak się spodziewałyśmy miny chłopaków były bezcenne! Lekko zdziwione i przerażone. I oczywiście byli pijani. Mam nadzieję, że Tini z nimi nie piła...
- Dokąd się wybieracie? - zapytała Mechi.
- Dowiecie się z filmu, a teraz nas puśsie. Musimy jechać do Jorge- wypaplał Diego i potknął się o buty swojej mamy. Zaklął pod nosem.
- Diego, wydaje mi się, że z naszego planu nici... - powiedział Xabi, który był chyba najmniej wstawiony.
- Dlaczego tak sązisz?
- Bo one tu stoją...
Diego zmrużył oczy i przyjrzał się. Potem na jego twarzy pojawił się grymas.
- Szemu pos... popsułyśsie nam zabawę? - zawołał z oburzeniem. 
- Jorge, postaw Tini, bo zrobisz jej krzywdę - powiedziałam.
- Mojemu kwiatuszkowi? NIGDY! - zawołał.
- Ile wypiłeś? - zapytała Cande.
- Trzy... Cztery... Może pięć piw... No dobra, postawię ją, ale zostaje z nami! Nie oddam wam jej!
Kochane było to, jak ją trzymał w ramionach i nie chciał wypuścić, ale mógłby być trzeźwy.
- Jorge, jurto przyjdę do ciebie, a teraz chcę spędzić trochę czasu z dziewczynami - powiedziała spokojnie Martina.
- No dobrze. Dasz mi buziaka?
Tini uśmiechnęła się i zbliżyła do niego, ale po chwili odwróciła głowę i powiedziała:
- Może jak będziesz ładniej pachniał...
- Sugerujesz, że śmierdzę?!
- Nie słońce... Ale... Och, nie obrażaj się! Wali od ciebie alkoholem na kilometr!

Mechi
Śmiać mi się chciało, jak patrzyłam na tę scenę... Xabi i Diego kłócili się, który jest przystojniejszy, Facu tłumaczył Samuelowi, że nie ma brata bliźniaka, tylko patrzy w lustro, a Tini próbowała wspiąć się Jorge na plecy, żeby go przeprosić za uwagę o niemiłym zapachu.
- Wiecie co... Bezpieczniej będzie z nimi zostać - powiedziała Lodovica. - Nie dla nas tylko dla nich... No spójrzcie tylko! Ledwo się na nogach trzymają.
- Masz rację - przyznała Lara. - Chłopaki!
- Nie drzyj się! - wrzasnęli razem.
- Zostajemy z wami - zignorowała ich i weszłyśmy do salonu. Na podłodze walały się puszki i paczki po chipsach. 
- Idziemy spać - powiedziała Tini. - Jest już późno.
- Ale w czym będziemy spały?
- Nago! - zawołał Diego.
- Po moim trupie! - krzyknęła tym samym tonem Cande. - Wy nam pożyczycie koszulki.
- Ok! - zgodził się Facu i zaczął zdejmować t-shirt. 
Pół godziny później ja siedziałam w koszuli Ruggero, Tini w bluzce Jorge, Cande założyła koszulkę Samuela, Lodo Xabiego, a Lara czekała, bo Diego i Maxi kłócili się, który da jej koszulkę. 
- Moja jest ładniejsza!
- Ale moja bardziej do niej pasuje!
- Zamknijcie się w końcu! Pół nocy będę spała w twojej koszulce, a drugie pół w twojej. Może być?
- Tak - powiedzieli razem i w końcu mogliśmy iść spać.
Wtuliłam się w Ruggero i zasnęłam prawie od razu.

Następny dzień, 05.36
Tini
Obudziłam się przygnieciona przez kogoś. Chciałam go lub ja zrzucić, ale okazało się, że jest cięższy niż myślałam. Powoli zaczynało mi brakować powietrza. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Zaczęłam machać rękami i uderzyłam kogoś. Po chwili podniosłą się Lara i gdy zobaczyła o co chodzi, walnęła kogoś kto na mnie leżał. W końcu mogłam oddychać! Okazało się, ze to był Jorge. 
- Au! Lara, zgłupiałaś?
- Prawie udusiłeś Tini!
- To prawda? - zapytał z miną zbitego psiaka.
- Zaraz tam udusił... Nie mogłam złapać pow... No tak, dusiłeś mnie - przyznała.
- Przepraszam, przepraszam, nie powinienem tyle pić wczoraj. Obiecuję, ze to się nie powtórzy! Zrobię wszystko, co zechcesz! Przepraszam.
- Może na początek zejdziesz mi z nogi? - zaśmiałam się.
Chwilę później wszyscy już byliśmy na nogach i po kolei szliśmy do łazienki.
- A co powiecie na dzień wolny od szkoły? - zaproponował Diego trzymając się za głowę.
- To świetny pomysł! Możemy jechać do mojego wujka na wieś! - zawołała Lodo.
Pół godziny później ubraliśmy się i wsiedliśmy do minivana Samuela. Całą drogę śmialiśmy się i śpiewaliśmy. Mimo, że chłopaków bolały głowy, trzymali się dzielnie. Gdy byliśmy na miejscu, zatkało mi dech w piersiach. Był tam śliczny domek, altana, mnóstwo zieleni i kwiatów, i ogromny staw. Od razu poprosiłam Jorge, żeby zrobił nam zdjęcia i pobiegłam z dziewczynami na mastek nad stawem.


















 Zrobiłyśmy tez kilka zdjęć chłopakom i poszliśmy się kąpać w stawie. Jorge oczywiście wrzucił mnie do wody w ubraniach, sam zdjął koszulkę i wskoczył obok mnie. Przez dobre dwie godziny żadne z nas nie wyszło z wody. Dopiero jak zaczęło się ściemniać ubraliśmy się (Jorge dał mi swoją koszulkę, bo maja była cała mora), Diego i Facu rozpalili ognisko i zaczęliśmy piec kiełbaski.
Około 22, gdy byliśmy już najedzeni, usłyszałam damski głos:
- Jorge? Nie wierzę! Tak strasznie się stęskniłam! - podbiegła do nas wysoka blondynka. Poczułam ukłucie w sercu, ale od razu pomyślałam, ze to może jego siostra albo przyjaciółka.
- Monica? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Twoja mama mi powiedziała, że tu jesteś.
- Ehm... Mogę wiedzieć kim jesteś? - zapytałam zirytowana.
- Jestem Monica, dziewczyna Jorge.
- Dziewczy... - spojrzałam na blondyna, a w oczach miałam pełno łez. Jak on mógł mi to zrobić?!
- Tini... - zaczął, ale ja odwróciłam się i pobiegłam jak najdalej. Nawet nie patrzyłam gdzie. Słyszałam, jak przyjaciele mnie wołają i krzyczą coś do siebie i Jorge, ale po prostu biegłam. Kiedy byłam zmęczona tak, że nie mogłam nawet iść, padłam na trawę i zdałam sobie sprawę, że nie słyszę przyjaciół i nie mam pojęcia, gdzie jestem...


__________
I jest :D
Udał mi się ten rozdział :)
Jutro około 21 dam następny :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 50 :D

Lodo
Dziwne... Tini jeszcze nie wróciła... A jeśli to nie byli chłopacy? Co jeśli ktoś ją porwał, a my tak tu siedzimy jak gdyby nigdy nic... Podzieliłam się moimi obawami z dziewczynami. Najpierw się zaśmiały, ale wiedziałam, że też zaczęły się martwić. Wstałyśmy wszystkie i poszłyśmy do drzwi. Były otwarte na szeroko, a na progu leżała kartka.
Mamy ją. 
Jeśli chcecie ją zobaczyć, 
przynieście wszystkie słodycze na podany adres. 
Pospieszcie się albo jej nie zobaczycie. 
Numer zastrzeżony
Niżej podany był adres Facundo. Odetchnęłyśmy z ulgą, przebrałyśmy się z piżam, spakowałyśmy słodycze i poszłyśmy. Oczywiście poinformowałyśmy o tym brata Tini, żeby się nie martwił. Pół godziny później byłyśmy na miejscu. Zadzwoniłyśmy do drzwi. Otworzył nam tata Facu. Powiedział, że na górze coś na nas czeka. Poszłyśmy tam i zobaczyłyśmy kolejną kartkę. 
Znudziło nam się tu na was czekać.
Jesteśmy u Diego.
Z Tini jest coraz gorzej...
POSPIESZCIE SIĘ.
- Oni zwariowali?! - krzyknęła zdenerwowana Lara. - Samochodem to łatwo tam dotrzeć, ale pieszo! Przecież to prawie drugi koniec miasta! 
- Mam pomysł - uśmiechnęła się Mechi. - Niedaleko mieszka moja ciocia. Mogę pożyczyć od niej samochód. Chodźcie.
Poszłyśmy za Mercedes. Na szczęście jej ciocia jeszcze nie spała. Wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy do Diego. Jak ich w końcu dorwiemy, to poduszę każdego po kolei! To miał być nasz wieczór!

Tini
Oni są nienormalni! Cały czas opowiadają jakieś beznadziejne żarty, łaskoczą mnie i nie pozwalają mi zjeść nawet grama czekolady! Ale jedno muszę im przyznać - wcale się  nie nudzę, chociaż wolałabym teraz siedzieć z dziewczynami. 
- Wiem! - wrzasnął mi lekko pijany Samuel do ucha. - Zrobimy sesję zdjęciową, zostawimy dziewczynom jako poszlakę i pojedziemy do Ruggero!
- Tak! - wrzasnęli pozostali. 
Nie słuchali moich protestów, tylko wzięli aparat i zaczęli robić zdjęcia.















Diego zdążył nawet zrobić zdjęcie, jak całowałam się z Jorge! Potem porozrzucali te zdjęcia, ale zamiast napisać kartkę, nagrali film na laptopie. Oczywiście miałam grać ofiarę i nie musiałam bardzo udawać, bo wszyscy zaczęli mnie łaskotać. Później Jorge przerzucił mnie sobie przez ramię i wyniósł z pokoju, a oni zakończyli filmik. Cały czas się śmiałam. Xabi otworzył przed nami drzwi, ale Jorge przez nie nie przeszedł.
- Kochanie, czemu się zatrzymałeś? - zapytałam...


__________
I jak? :) Może być? 
Średnio mi się podoba :/ 
Nie wiem czy w tym tygodniu uda mi się dodać rozdział, bo codziennie mam jakiś sprawdzian, w sobotę połowinki *.* a w niedzielę jadę na kurs, a potem lecę na WOŚP XD
Spróbuję pisać po trochu codziennie i dodać jakoś w weekend, ale nie obiecuję 
Kocham Was <3

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 49

Otrzymałam nominację do LBA. Bardzo dziękuję Sophie Verdas :*

Pytania:
1. Masz jakieś ciekawe plany na 2014?
Hm... Tak naprawdę to chyba nie... Jakoś o tym nie myślałam, bo jak na razie przez szkołę prawie nie mam czasu dla siebie :(
2. Twoje ulubione imię z 'Violetty'?
Federico :D
3. Lubisz bez śniegowy styczeń?
W sumie tak, bo nie muszę się martwić, że się przewrócę XD Ale trochę śniegu by nie zaszkodziło :D
4. Co dobrego jadłaś dzisiaj na śniadanie? :>
Świetne pytanie, takie inne... :D Jadłam jajecznicę mojego taty *.*
5. Wolisz pocałunek Leonetty z pierwszego czy drugiego sezonu?
Z pierwszego, bo to był PIERWSZY pocałunek :3
6. Twoje ulubione słowo?
Em... Homunkulus :D I jestem całkiem normalna XD  to jest z książki ;)
7. Kolor ścian w pokoju w którym aktualnie się znajdujesz?
Uf... Dwie ściany są błękitne, a dwie w błękitno - fioletowe paski :D
8. Twój znak zodiaku?
Rak
9. Gdybyś mogła zostać zwierzęciem to jakie byś wybrała?
Chyba... Nie wiem XD Może... łabędziem :D Co prawda brakuje mi gracji łabędzi, ale są łagodne i spokojne :)
10. Oglądasz może Pamiętniki Wampirów?
Obecnie nie, bo nie mam kiedy, ale w ferie nadrobię wszystkie odcinki :D Kocham ten serial *.*
11. Czytasz któregoś z moich blogów?
Niestety nie... :(

Te pytania były świetne :D I musiałam sporo myśleć nad niektórymi XD Jeszcze raz bardzo dziękuję Sophie Verdas <3

Nominacji nie dodaję, ponieważ przez ostatnie kilka miesięcy głównie się uczę i nie mam czasu czytać Waszych blogów, za co bardzo BARDZO Was przepraszam...



Rozdział dedykuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga. Kocham Was <3
Tini
Bawiłam się świetnie. Mimo dzieci biegających tuż pod moimi nogami. Jorge nie ostawiał mnie nawet na chwilę. Nawet kiedy poszłam do łazienki, on czekał na nie pod drzwiami. Jego rodzice byli przemili. Z panią Blanco umówiłam się nawet na wspólne zakupy. To było coś niesamowitego. Zaprosili mnie też do siebie na kolację w piątek. Oczywiście się zgodziłam. Jak mogłabym odmówić tak miłym ludziom?? Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy. O 19 Jorge doprowadził mnie do domu. Żadne z nas nie było dość silne. by powiedzieć "Cześć", mimo iż wiedzieliśmy, że jurto zobaczymy się w szkole. W końcu sprawę rozwiązał tata. Śmiałam się z kolejnego żartu Jorge, gdy otworzyły się drzwi.
- Tini, dlaczego nie zaprosisz kolegi do domu? Zmarzniecie tu.
- Nie trzeba. Już idę. Dobranoc panu. Cześć Tini - powiedział Jorge i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Do zobaczenia - powiedziałam razem z tatą i weszłam do domu. Wiedziałam, co się teraz szykuje.
- Kto to był? - zapytała mama, udając, że czyta gazetę.
- Chłopak naszej córeczki - odpowiedział tata. - Przystojny - zwrócił się do mnie.
- Wiem - powiedziałam. I tak już wiedzieli, więc nie było sensu wymyślać, że to tylko kolega.
- To ten, na którego wpadłaś na lotnisku?
- Nie. Jego przyjaciel, Jorge Blanco. W piątek idę do niego na kolację, a w sobotę z jego mamą na zakupy. Chcesz iść z nimi?
- Jasne! - zawołała mama. Lubiła zakupy tak samo, jak ja.
- Widzę, że to coś poważniejszego, skoro idziesz już z teściową na zakupy - odezwał się Fran, którego wcześniej nie zauważyłam. 
- O czym ty gadasz? Jaka teściowa?! Weź się ogarnij - powiedziałam i poczułam, że się rumienię.

Następnego dnia w szkole

Mechi
Od rana wszyscy chcę rozmawiać z Tini. Pierwszego dnia tylko się gapili, a teraz nie odstępują jej na krok. Nie miałam nawet kiedy z nią porozmawiać, a jest już ostatnia przerwa...
- Jakie to straszne - powiedziała Lodo. - Cały czas ją okrążają, jakby była jakimś niespotykanym eksponatem.
- Myślicie, że jej się to podoba? - zapytała Cami.
- Nie. Spójrz tylko na jej minę. Uśmiecha się na siłę i cały czas zerka na nas. Musimy jej pomóc - stwierdziła Lara i zaczęłyśmy obmyślać plan.


Tini
Mam już dość tych wszystkich ludzi! Od rana wszyscy za mną łażą i udają przyjaciół. Po raz kolejny zerknęłam na Mechi i dziewczyny. Były zajęte rozmową, pewnie plotkowaniem. Spojrzałam na drugi stolik i zobaczyłam Jorge patrzącego na otaczający mnie tłum z taką nienawiścią, że aż mnie ciarki przeszły. Potem skierował swój wzrok na mnie i jego oczy natychmiast złagodniały, a z twarzy znikł grymas. Przez cały dzień zamieniłam z nim może trzy zdania.
Udawałam, że słucham żartu dziewczyny, której imienia nie pamiętam, gdy poczułam wibracje w kieszeni. To była Cande: Zemdlej ;)
To był świetny pomysł, ale Jorge na pewno się wystraszy... Przez chwilę myślałam, co zrobić i podjęłam decyzję.
- Jakoś mi tak... - szepnęłam i osunęłam się na ławkę. Usłyszałam, że ludzie się ode mnie osunęli i zaczęli wołać o pomoc. Tak jak myślałam, pierwszy obok mnie pojawił się mój chłopak, potem dziewczyny i na końcu reszta paczki.
- Tini, Tini! CO ci jest?
- Jorge, ona udaje - szepnęła mu na ucho Lara.
Jorge wziął mnie na ręce i wyniósł na dwór. Nareszcie byłam sama z moimi przyjaciółmi.
- Nigdy więcej mi czegoś takiego nie rób, słyszysz? NIGDY! - powiedział, stawiając mnie na ziemię.
- Obiecuję - powiedziałam i przytuliłam go.
- Czy coś nas ominęło? - zapytał Rugg z głupim uśmieszkiem.
- Nie - powiedzieliśmy razem i wszyscy się zaśmiali.
- Dziewczyny, co powiedzie na babski wieczór? - zaproponowała Mechi.
- Tak! Tylko gdzie? - zawołała Cande.
- U mnie - powiedziałam.
- A my możemy przyjść? - zapytał Facu.
- BABSKI, znaczy bez chłopaków - powiedziała Lara i walnęła go w głowę.
- To zróbcie "anty-babski wieczór" i nas zaproście - zaśmiał się Xabi.
- Nie ma mowy! - krzyknęła Lodo. - Musimy obgadać wiele rzeczy... Obejrzymy jakiś wyciskacz łez, a potem...
- Potem będziemy szukały stroju na dyskotekę w piątek - dokończyła Mechi.
Chłopacy zostali przegadani i wróciliśmy wszyscy na ostatnią lekcję. Po 45 minutach byliśmy wolni. Do galerii doszliśmy wszyscy i tam rozstaliśmy się. Ja z dziewczynami poszłam do sklepu, a chłopacy do Diego.
- No... Mów co jest między tobą a Jorge, bo nie wytrzymam! - zawołała Lodovica.
- Powiem wam wieczorem, teraz zakupy.
Najpierw poszłyśmy oczywiście do sklepów z ciuchami i butami. Dopiero jak każda miała co najmniej pięć toreb poszłyśmy kupić popcorn, słodycze, soki i inne potrzebne rzeczy. Zadzwoniłam po brata, żeby po nas przyjechał. Same nigdy nie dotarłybyśmy do domu.
- Zbliża się koniec świata? Po co wam tyle toreb?
- Nie pytaj, tylko pakuj do bagażnika. I pospiesz się, bo lody się rozpuszczą. I nie, ty nie dostaniesz - powiedziałam na jednym tchu i wsiadłam do samochodu. Piętnaście minut później byliśmy w domu. Fran pomógł nam zanieść zakupy do kuchni, ale oczywiście zabrał jedno pudełko lodów. I to czekoladowych!
Pół godziny później w moim pokoju rozłożone były śpiwory, a po środku stały miski z chipsami, czekoladkami, owocami w czekoladzie, galaretkami i talerz z szarlotką mamy.
- Martino Stoessel, mów zaraz o tobie i Jorge albo będziesz wygrzebywać chipsy z włosów - zagroziła mi Lara.
Powiedziałam im o naszym wypadzie do wesołego miasteczka i na starą uliczkę i o pocałunku. Potem namówiłyśmy Mechi, żeby opowiedziała o randce z Ruggero.
- Zabrał mnie do włoskiej restauracji i zamówił jedno spaghetti, a potem tirami su w kształcie serca! Później poszliśmy do parku na spacer i kupił mi misia, a później poszliśmy do niego. Zaczął mnie uczyć włoskiego... - zacięła się na moment. - A potem... No ten... Tego...
- Zrobiliście to?! - zawołałyśmy wszystkie razem, Mechi kiwnęła głową, a my zaczęłyśmy piszczeć z radości.
- I jak było? - zapytała Cande.
- Magicznie.
Potem rozmawiałyśmy o piątkowej imprezie. O 23 Lara zaproponowała zdjęcia. Kilka z nich wysłałyśmy do chłopaków.














Po chwili Lara dostała wiadomość od numeru zastrzeżonego: Strzeżcie się :O
- To pewnie chłopacy robią sobie żarty - powiedziałam. - Chcą się zemścić za to, że ich nie zaprosiłyśmy.
Włączyłyśmy sobie film, ale po piętnastu minutach zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Zanim cokolwiek zobaczyłam, miałam na głowie jakiś materiał. Wystraszyłam się trochę, ale pomyślałam, że to któryś z chłopaków, więc siedziałam cicho. Wsadził mnie do samochodu ( ktokolwiek to był ) i pojechaliśmy...



____________
I jest :D Dwa dni go pisałam, ale jest :D
Bardzo Wam dziękuję za Wasze komentarze. Nie wiecie ile to dla mnie znaczy <3 Bardzo podniosłyście mnie na duchu i dałyście mi siłę do pisania :* KOCHAM WAS <3