Voy Por Ti

Voy Por Ti

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 52

Tini
Po kilkunastu metrach doszłam do rozgałęzienia i nie pamiętałam skąd przybiegłam... Obie dróżki wyglądały tak samo! Usiadłam na przewróconym drzewie, podkuliłam nogi i rozpłakałam się. Myślałam, że Jorge jest tym jedynym... Jak mogłam się tak pomylić?!
Nie wiem, jak długo tak siedziałam, ale ręce i nogi miałam zimne jak lód i cała się trzęsłam. Po chwili usłyszałam głos Jorge:
- Tini! TINI!
Słyszałam, że się martwi i chciałam krzyknąć, gdzie jestem, ale nie mogłam. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wstałam i szłam za jego głosem. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że powinnam z nim porozmawiać i dać mu wszystko wyjaśnić. Przez drzewa mignęła mi biała koszulka, więc poszłam w tamtym kierunku. Gdy wyjrzałam zza drzew, zobaczyłam Jorge siedzącego na trawie z głową schowaną w dłoniach. Łzy znów napłynęły mi do oczu. On płakał. Szybko podjęłam decyzję, co robić. Wyszłam z drzew, uklękłam obok niego i go przytuliłam.
- Martina?
Nic nie powiedziałam, tylko mocniej go ścisnęłam. Oczywiście rozpłakałam się jeszcze bardziej... Zresztą tak jak Jorge.
- Przepraszam Tini. Powinienem ci o niej powiedzieć, ale nie miałem pojęcia, że przyjedzie. Myślałem, że jasno jej dałem do zrozumienia, że nie chcę jej widzieć. Tini, kocham tylko ciebie. Bardzo cię przepraszam. Wybaczysz mi? - zapytał i spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami.
- Oczywiście, że tak - wychrypiałam.
Jorge uśmiechnął się i przytulił mnie mocno.
Wstaliśmy i poszliśmy do domku. Jorge miał GPS w telefonie. Przy ognisku siedzieli wszyscy nasi przyjaciele. Dziewczyny wtuliły się w chłopaków, Facundo chodził w tę i z powrotem, a Monica siedziała nadąsana poza zasięgiem ogniska.
- TINI! - wrzasnęła Lara, odskoczyła od Diego i podbiegła razem z innymi. - Nigdy więcej tak nie rób! - rozpłakała się mi w ramię.
Wszyscy po kolei mnie ściskali i całowali. Ja też się cieszyłam, że znów ich widzę. Za nami rozległy się oklaski.
- Suuper. Nasza gwiazda wróciła. Wszyscy skaczemy z radości - powiedziała ironicznie Monica.
- O co ci chodzi? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie jadowicie.
- Jorge będzie mój - syknęła.

Jorge
Poczułem jak coś we mnie wrze. Jak ona może tak mówić do mojej Tini?!
- Miałaś swoją szansę i ją zmarnowałaś. Teraz jeśli możesz wynoś się. Chcemy się dalej bawić - powiedziałem i objąłem Tini ramieniem.
Monica spojrzała na każde z nas i powiedziała:
- Jeszcze mnie popamiętacie - odwróciła się na pięcie i poszła.
Usiedliśmy dookoła ogniska i zaczęliśmy śpiewać. O 3 w nocy położyliśmy się w śpiworach. Ja spałem z Tini. Jeden śpiwór był dla nas za ciasny, więc rozłożyliśmy go na trawie i przykryliśmy się drugim jak kołdrą. Martina zasnęła bardzo szybko. W końcu tyle się dzisiaj wydarzyło... Patrzyłem jeszcze chwilę na mój skarb i sam zasnąłem.

Następnego dnia
Lodo
Obudziłam się i poczułam, że do kogoś się przytulam. To był Xabi. Chciałam cicho wstać, tak, żeby go nie obudzić, ale jak tylko się ruszyłam usłyszałam w uchu:
- Zostań jeszcze chwilę.
Poczułam, że się rumienię. Podkochiwałam się w nim odkąd pojawił się w naszej szkole. Zawsze zachowywaliśmy się jak przyjaciele, ale czułam do niego coś więcej, a teraz nie chce żebym szła! Możecie sobie wyobrazić moją radość! Jednak nie trwała ona długo. Okazało się, że Diego i Maxi wstali jako pierwsi i postanowili nas obudzić. Wszyscy wstali cali morzy, a chłopacy tarzali się po trawie z wiadrami w rękach. Po śniadaniu zaczęliśmy zwijać nasz obóz. Ja musiałam wracać do domu pomóc mamie przygotować obiad dla cioć i wujków.
- Może mógłbym pomóc? - zaproponował Xabi.
- Jeśli chcesz - uśmiechnęłam się.
Tini umówiona była na zakupy z mamą Jorge, a Lara, Cande i Mechi jechały na konie, jak w każdy piątek. Chłopacy mieli jakiś kolejny "superważny mecz". Po godzinie wszyscy byliśmy gotowi do odjazdu. Zapakowaliśmy  się do minivana i wróciliśmy do miasta.

Pani Blanco
Gdzie oni są? Mama Tini jest u nas od godziny i obie zaczęłyśmy się martwić o nasze dzieci. A jeśli coś im się w tym lesie stało?
- Na miłość boską, uspokójcie się. Zaraz tu będą - powiedział mój mąż lekko zirytowany. Uważał, że Jorge jest już na tyle dorosły, że sam może o siebie zadbać i zacząłby się martwić dopiero następnego dnia po jego zniknięciu. A wtedy mój mały synek leżałby już w jakimś rowie... Nie! Spokój! Na pewno nic im nie jest i zaraz przez te drzwi wejdą uśmiechnięci Jorge i Tini, i pójdziemy na zakupy, a potem na kolację. Usłyszałam samochód na podjeździe. Zadowolona pobiegłam do drzwi, ale gdy je otworzyłam, nie zobaczyłam ani Jorge, ani Martiny, ani żadnego z ich przyjaciół...


___________
Może być? :)
Przepraszam, że tak późno...

10 komentarzy:

  1. Boskie <333
    Czekam na next :>>
    PS. sorry, ze tak krotko, ale jestem na telefonie.
    Buziaczki :***
    Iza Blanco <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski <3
    Ta Monica jest jakaś porąbana! xDD
    Co im się stało?
    Ja się już boję . . . najpierw Tini uciekła, a teraz może im się coś stać!
    Czekam na next'a i życzę weny!
    Pozdrawiam
    ~KatePasquarelli

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie! Czytam twojego bloga od dawna, ale nigdy nie miałam czasu skomentować. Nie mam konta więc piszę z Anonima ;) Piszesz super! Oby tak dalej!
    /Gabi

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER :D hehe ciekawe pewnie tą monikę ??? :P -_-
    Ooo Lodo i Xabi :3
    hehe JorTini <3 <3 kocham ich :*
    Buziaczki ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo *.* I ta dramatyczna końcówka.
    Ciekawe co się z nimi stało... Nie mogę się doczekać żeby dowiedzieć się co wymyśliłaś. :3
    Lodo i Xab Kocham ich ♥.♥
    Nie dziwię się P.Blanco,że był lekko zirytowany.xd
    Życzę duuużo weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy może być ?!
    Jasne, jest boski ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję że nic im się nie stało .
    Jest boski ;)
    W wolnej chwili wpadnij do mnie, będę wdzięczna ;)

    OdpowiedzUsuń