Voy Por Ti

Voy Por Ti

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 79 "Ja..."

Następnego dnia Violetta wstała we wspaniałym humorze. Po chwili przypomniała sobie dlaczego. Cała w skowronkach pobiegła do łazienki, a potem ubrała się. Zbiegła na dół i pocałowała tatę na powitanie.
- Dzień dobry.
- Cześć słońce. Widzę, że masz dobry humor - uśmiechnął się.
- Jeszcze jak! Mój wczorajszy pech się chyba odwrócił - zawołała radośnie.
- To dobrze, bo Oldze skończyły się plastry w apteczce - zaśmiał się i otrzymał kuksańca w żebra. 
- Bardzo śmieszne - wzięła rogalika z talerza, nalała sobie soku i piętnaście minut później biegła już do Fran. Nie mogła się doczekać, kiedy opowie o wszystkim Francesce! U włoszki była już Cami. We trzy ruszyły do Studia.
- I wtedy poczułam, że mogę wszystko - kończyła historię Viola. - Nawet bardziej niż w klasie...
- Uuu, ktoś tu się zakochał - uśmiechnęła się Camila.
- A propos zakochiwania, chyba Broduey tam idzie - powiedziała Fran i wskazała na zbliżającego się chłopaka - Och, Leon też tam jest! - zaśmiała się. 
- Co? Jak moje włosy?
- Świetnie Violu... No idź - pchnęła ją lekko. Violetta zgromił ją wzrokiem i ruszyła w stronę chłopaków. 
"Ale... co ja mam mu powiedzieć?" 
- Violetta? Cześć - powiedział na jej widok.
- Heej. Co słychać?
- Dobrze - uśmiechnął się uroczo. - Wy się pewnie nie znacie. Violu, to jest Broduey, Brod, to Violetta.
- Miło mi.
- Mi też. Idziemy do Studia? - zapytał czarnoskóry chłopak.

- Właściwie... to chciałam się tylko przywitać, ale możecie iść ze mną i dziewczynami. Cami się ucieszy - palnęłam, zanim pomyślałam.
- Camila? Leon idziemy? - i nie czekając na odpowiedź ruszył.
W drodze do szkoły Leon kupił każdemu po kawie, a Violi dodatkowo zerwał kwiatka. Zrobiła się tak czerwona, jak róża, którą dostała. 
- Zaraz do was dojdziemy - powiedział i pociągnął Violę na ławkę niedaleko. - Ładny widok, prawda?
- Niesamowity - powiedziała. - I te drzewa są cudowne.
- Violetta... - zaczął, a ona spojrzała mu głęboko w oczy. Leon zapomniał co miał powiedzieć.
Zaczęli się do siebie powoli zbliżać.

- Violetta! Cześć ooo... Chyba wam przeszkodziłem - powiedział Fede, który przechodził obok. Viola i Leon odsunęli się od siebie. - Przepraszam.
- Nic się nie stało - odpowiedział Leon, chociaż był trochę zirytowany.
- Idziemy? - zapytała Viola.

W szkole dziewczyny od razu dobiegły do przyjaciółki i zaczęły ją wypytywać o Leona.
- Do niczego nie doszło, bo Fede przyszedł i mnie zawołał...
- Oooo - jęknęły obie zawiedzione. Wtedy podeszli Federico i Marco. Włoch wcisnął się między Fran i Cami i od razu oberwał dwa ciosy w oba ramiona.
- Ej, za co?
- Już ty dobrze wiesz - powiedziała groźnie Cami.
- No właśnie nie!
- Dobra, dobra. Ważne, że my wiemy.
- Ok... Idziemy po zajęciach do kawiarni? Mam ochotę na to pyszne ciastko - powiedział rozmarzony Marco.
- A ty tylko o jedzeniu - zarzuciła mu ciągle zirytowana Camila.
- Cami, daj spokój - utemperowała ją Violetta. - Ja idę na pewno. A teraz idziemy na zajęcia. I tak już wystarczająco ich opuściłam.
W sali był już Pablo i większość uczniów. Oznajmił, że od dzisiaj ostro pracują nad konkursem. Soliści zajęli się sobą. Duety były dwa - Maxi i Ludmiła oraz Leon i Violetta. Każdy zaczął tworzyć lub ćwiczyć swoją piosenkę.
- Myślę, że powinniśmy napisać coś nowego - powiedziała Viola.
- Hm... Może o miłości? Ostatnio nieźle nam poszło - spojrzał na nią znacząco. 
Pod koniec zajęć mieli już melodię do zwrotki. Wszyli na zewnątrz. Zajęcia z Gregorio były odwołane, bo coś mu się stało z ręką, więc mogli wcześniej iść do domu. Leon postanowił odprowadzić Violę do domu. Kiedy byli już przed budynkiem, zapanowała cisza. Nie była bardzo rażąca, ale oboje czuli, że trzeba coś powiedzieć.
- Bo ja - powiedzieli jednocześnie.
- Ty pierwszy/a - znów to samo.
- Ok... - oboje się zaśmiali, a Leon położył Violi rękę na usta.
- Może ja pierwszy - ale zamiast powiedzieć cokolwiek, rękę zastąpił swoimi ustami. 
Viola poczuła przyjemne ciepło ogarniające ją całą. Jego usta była takie miękkie i ciepłe. Leon tez to czuł. Kiedy po pocałunku spojrzał w jej oczy, wydawało mu się, ze widzi dwie gwiazdy.
- Ja...
- Ja też - powiedziała i cmoknęła go jeszcze raz.
- Violetta! - usłyszała z domu.
- Muszę iść - szepnęła i wyślizgnęła mu się z rąk. Leon stał jeszcze chwilę i w końcu ruszył do siebie. To było coś magicznego.

Na Violę w domu czekał tata.
- Co to miało znaczyć?
- Ale co? - zapytała wciąż nieobecna.
- No Leon i ty! Jesteś za młoda na chłopaka.
- Mama miał 16 lat, kiedy zaczęliście się spotykać. Ja mam 17 - stwierdziła.
- No tak, ale...
- Tato, jestem już duża - powiedziała i poszła do siebie. Od razu położyła się na łóżku i pogrążyła w marzeniach.


____________
I jest Leonetta :D
Pewnie się cieszycie :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Zawieszam...

Haha :D tak Was tylko chciałam zaintrygować, żebyście przeczytali tę krótką notkę :)
Jestem straszna, wiem. Ale mam dzisiaj świetny humor. 
W każdym razie: ZAPRASZAM NA BLOGA O 5SOS --->http://5sosff.blogspot.com/
Są tu informacje o zespole, staram się w miarę na bieżąco dodawać linki do nowych zdjęć na Instagramie i jest też opowiadanie. Nawet jeśli nie jesteście fanami zespołu to serdecznie zapraszam :) Może Wam się spodoba :)

PS Rozdział na TYM blogu pojawi się jutro :) 
Ten buziak jest dla Was i jeszcze raz przepraszam... :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 78 "Pechowa kolacja"

- Cześć.
- Wszystko ok? - zapytał.
- Tak.
- To czemu płaczesz? - uśmiechnął się delikatnie.
Violetta milczała chwilę, a potem wyrzuciła z siebie wszystko. Powiedziała o tym co słyszała i co czuła. Diego wahał się, ale przytulił ją niezdarnie. Zazwyczaj wykorzystałby szansę, ze laska płacze mu w ramionach, ale do Violetty miał inny stosunek. Kiedy zobaczył Leona, odsunął ją od siebie, żeby nie narobić większego zamieszania.
- Nie przejmuj się. Na pewno miał powód, żeby tak powiedzieć. Odprowadzić cię do domu?
- Dzięki, ale Ramallo już po mnie przyjechał - powiedziała i wskazała na czarny samochód. - Do zobaczenia.
Diego pomachał jej, kiedy była już w samochodzie i wtedy przyszedł Leon.
- Stary, co ty odwalasz? - zapytał od razu Diego. 
- O co ci chodzi?
- Najpierw ignorujesz Violę, potem śpiewasz o miłości, patrząc jej prosto w oczy i przytulasz, a pięć minut później mówisz Ludmile, że zależało ci tylko na ocenie?! - powiedział już wkurzony. 
- A co miałem jej powiedzieć? Chwila... Skąd o tym wiesz?
- Violetta mi powiedziała przed chwilą.
- Bo to... Ale... Jestem palantem.
- Jesteś - zaśmiał się Diego.
- Co? Dzięki.
- No nie ważne - skwitował Diego. - Ale musisz się postarać na kolacji, bo Violę to bardzo dotknęło.
- Postaram się.

Violetta wróciła do domu i od razu poszła do pokoju. Usiadła na łóżku i zaczęła głęboko i wolno oddychać. Musi się uspokoić. Och, i jeszcze ta kolacja! Jak wytrzyma siedząc obok niego przez cały wieczór? Usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Hej mała - powiedziała Angie i zamknęła za sobą drzwi. - Ramallo mi powiedział, że coś jest nie tak. Chcesz pogadać?
Viola spojrzała na ciocię i znów się rozpłakała. Powiedziała wszystko i dopiero wtedy się uspokoiła.
- Oj, słońce, nie przejmuj się. Znasz go dopiero tydzień. Może powiedział tak, nie zastanawiając się jakie to może mieć skutki. NA pewno dzisiaj się wszystko wyjaśni. A teraz się uśmiechnij i pokaż, co założysz.
- Nie wiem... Jeszcze o tym nie myślałam.
- W takim razie razem coś wybierzemy.
Po prawie dwóch godzinach przebierania, Violetta miała na sobie białą sukienkę i czarne sandałki. Kiedy Angie skończyła ją czesać, rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczyny zeszły na dół i Violetta zobaczyła...
- Diego? / Violetta? - oboje bardzo się zdziwili na swój widok. Nie zdążyli się otrząsnąć, kiedy przyszli kolejni znajomi.
- Leon? / Diego?
- Co ty tu robisz? - zapytał blondyn - Miałeś być na kolacji u znajomego twojego oj... Aaa już rozumiem - powiedział, spojrzał na Germana i westchnął. Zapowiada się ciekawy wieczór. 
Olga usadziła gości przy stole - Viola siedziała między chłopakami i nie czuła się zbyt swobodnie. Jedząc, starała się nie trącać żadnego z nich łokciem, ale nie było to wcale łatwe. Na jej nieszczęście, kiedy brała do ust kolejną łyżkę  zupy, Diego kichnął i wytrącił jej ją z ręki. Czerwony barszcz zachlapał jej białą sukienkę. Chłopak zaczął ją przepraszać, a Leon sięgnął po serwetki. Kiedy siadał, trącił szklankę i woda rozlała się na telefon dziewczyny. Teraz obydwaj ją przepraszali. Violetta wstała i bez słowa poszła na górę się przebrać. Wróciła w białej bluzce i spódniczce. Miała obiekcje przed założenie białego, ale nie miała innej odpowiedniej bluzki. Powinna wybrać się na duże zakupy. Idąc do stołu, potknęła się o dywan. Dobrze, że Leon ma świetny refleks, bo wylądowałaby twarzą w jego talerzu. "CO mi dzisiaj jest?" - pytała samą siebie zajmując miejsce. Olga podała drugie danie i teraz cała trójka starała się narobić jak najmniej szkód. Viola przezornie położyła sobie serwetkę na kolanach. Ta część kolacji minęła zaskakująco spokojnie. Violetta rozluźniła się trochę, ale był to przedwczesny triumf. Gosposia przyniosła na deser tiramisu. Poprosiła, żeby Viola pokroiła ciasto. Dziewczyna wzięła nóż, ale zrobiła to tak nieporadnie, że rozcięła sobie palca. Od razu pobiegła do łazienki i zalepiła ranę plastrem.
- O co w ogóle chodzi? - zadała sobie po raz kolejny pytanie, ale tym razem głośno.
- Wszystko ok? - zobaczyła w lustrze Leona stojącego w drzwiach.
- Tak. Właśnie miałam wracać. 
- Na pewno? - zapytał troskliwie.
- A co cię to obchodzi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i zauważyła, że Leon jakby się skulił sam w sobie. - Przepraszam, po prostu dzisiaj nie jest mój dzień.
- To tak jak mój - odpowiedział. - Przepraszam. Nie miałaś słyszeć tego przed szkołą... Zresztą nie wiem czemu to powiedziałem... Chciałem, żeby Ludmiła się odczepiła. Wcale tak nie myślę - Violetta nie wiedziała co powiedzieć. I właśnie to powiedziała.
- Powiedz mu, ze jest ok i dajcie sobie dzioba - usłyszeli za plecami. Diego stał oparty o futrynę drzwi.
- Od kiedy bawisz się w swatkę?
- Ok kiedy jesteś taki wrażliwy? Wszyscy już zjedli ciasto i zastanawiają się czy nic wam nie jest.
- Już idziemy - powiedzieli jednocześnie.
Przed schodami Violetta trochą się zawahała, ale chwyciła poręcz i zaczęła schodzić obok Leona. Diego szedł za nimi. Oczywiście poślizgnęła się, ale z taką obstawą nie miała szans spaść. Resztę schodów pokonała trzymając zielonookiego chłopaka za rękę. Przez całą drogę czuła ciepło i dreszcze przechodzące od palców po sam czubek głowy. Spojrzała mu w oczy. Tylko raz widziała je takie błyszczące - kiedy razem śpiewali.
- Leon, Violetta, może zaśpiewacie swoją piosenkę - zaproponowała Angie, a Diego jej zawtórował. 
Leon usiadł do pianina i zaczął grać. Viola po chwili do niego dołączyła.
Goście słuchali urzeczeni, a na koniec bili im brawo. 
- To było cudowne - stwierdziły zgodnie mama Leona i Diego. 
Nie obyło się jednak bez kolejnego wypadku, którego wszyscy powinni się spodziewać. Violetta opuściła przez przypadek pokrywę na klawisze wprost na rękę Leona. Zaczęła go przepraszać, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Pół godziny później wszyscy się rozeszli, a Viola w swoim pokoju, nucąc Voy por ti zajęła się rysowaniem w pamiętniku.
- Ja się chyba zakochałam - szepnęła sama do siebie.

____________
Zgodnie z obietnicą :)
Nie wiem czy jutro uda mi się dodać rozdział, ale w środę będzie na pewno :)
I jeszcze sprawa dotycząca bloga o 5SOS - gdybyście mieli to czytać, to wolelibyście taką historię podobną do tej czy raczej jakieś informacje o chłopakach z zespołu, twitty, zdjęcia z instagrama, itp. I na przykład czasem dodawałabym jakiegoś one shota? 
Liczę na komentarze, odpowiedzi i jeszcze raz zapraszam na nowego bloga 
LINK ------>> http://5sosff.blogspot.com/ <<--------

niedziela, 22 czerwca 2014

Info :)

To podchodzi trochę pod próbę samobójczą XD 
ZAŁOŻYŁAM NOWEGO BLOGA XD
Tym razem jest związany z 5 Seconds of Summer :)
Coś mnie tchnęło, kiedy słuchałam ich piosenek :) 
Tak więc tu jest link ->-> http://5sosff.blogspot.com/ <-<-
Wpadajcie, komentujcie, krytykujcie :)
Prolog już jest, a pierwszy rozdział jutro :)
I piosenka, która była moją główną inspiracją:


I na koniec pozdrawiam całą 5SOS family :*

Rozdział 77 "Dlaczego?"

- Co? - zapytała Violetta, która jeszcze nie wróciła na ziemię.
- Dostaliśmy 6! - zawołał Leon i jeszcze raz ją przytulił. Wrócili na swoje miejsca, a Angie dalej prowadziła lekcję. Jednak Viola była nieobecna. Dlaczego on tak na nią działał? I dlaczego ma takie ładne oczy?!
- Viola, idziemy! - zawołała jej do ucha Fran. Dziewczyny wyszły i przed lekcją z Pablo poszły jeszcze do łazienki. Zastały tam Naty i Ludmiłę. 
- Och, patrz Naty, kto przyszedł - powiedziała pogardliwie blondynka.
- Daj spokój Ludmiła - odezwała się Fran.
- Fran, czyżby twoja przyjaciółka nie miała języka, że za nią odpowiadasz? Ach nie. Przecież dzisiaj na lekcji "śpiewała". 
- O co ci chodzi? Nic ci nie zrobiłam, więc zejdź ze mnie z łaski swojej - powiedziała Violetta i minęła dziewczyny. 
Ludmiła i Naty po chwili wyszły z łazienki. Blondynka poszła usiąść na ławkę przed szkołę, a Natalię wysłała po butelkę wody. Dzisiaj było wyjątkowo duszno i nie mogła przeżyć, że jej cera miała się pogorszyć. I tak wystarczy, że wyskoczył jej pryszcz na czole. Jak dobrze, że nie przycinała ostatnio grzywki. Mogła ją teraz opuścić na oko i nic nie było widać. 
- Naty, co tak długo? I nie stój tutaj, przejdź z drugiej strony, bo zasłaniasz mi słońce - powiedziała i napiła się orzeźwiającej wody. - Irytuje mnie ta Violetta... Jest taka słodko-wymiotna. Wszystkim się tylko podlizuje. Och! I niby taka niewinna, nieśmiała, ale już powoli zajmuje moje miejsce w Studio. Naty, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak, tak - powiedziała szybko. - Jak mogłabym nie słuchać - szepnęła już do siebie.
- Mówiłaś coś?
- Nie.
- To dobrze. Musimy coś zrobić, żeby odeszła ze Studia... Och, a widziałaś, jak patrzyła na Leon... Jestem genialna! - zwołała sama do siebie. Wpadła na genialny pomysł. - Naty, wracamy do szkoły!

Leon stał z Diego przy szafce. Rozmawiali o nadchodzącym meczu.
- Będziemy mogli spotkać się u mnie. Rodzice wyjeżdżają na tydzień do Norwegii - powiedział Diego.
- Spoko. A co z kolacją? Idziesz dzisiaj z nimi do tego znajomego? 
- Chyba tak. Nie udało mi się wykręcić. Może pójdziesz z nami?
- Nie mogę. Dzisiaj idę do Germana Castillo na kolację - powiedział i spojrzała na niego znacząco.
- Rozumiem, że Violetta też tam będzie - szturchnął go brunet. - Daj spokój, widziałem jak na nią patrzysz - powiedział na widok jego miny. Muszę lecieć. Beto ma do mnie sprawę. Cześć.
Leon stał jeszcze chwilę przy szafce i postanowił iść już do domu. Dzisiaj nie miał więcej zajęć. Przed szkołą Ludmiła złapała go za rękę.
- Czego chcesz?
- Oj, Leon, czemu jesteś taki nie miły? Czyżby Violetta cię rzuciła? - spojrzał na niego niby niewinnie.
- Czy ty siebie słyszysz?
- Zmieniłeś się, odkąd się pojawiła w Studiu. Może się w niej zakochałeś?
- Ja w Violettcie? Widać coś ci się pomieszało. Śpiewaliśmy piosenkę i zależało mi tylko na ocenie. Wszystko było udawane - powiedział. Nie wiedział czemu to powiedział, bo wszystko to było kłamstwo. 
- Och, całe szczęście - ucieszyła się Ludmiła. - W ogóle do siebie nie pasujecie.

Violetta wychodziła ze Studia i słyszała każde słowo Leona. Nie rozumiała czemu ją to tak dotknęło. Znała go przecież tylko tydzień. Jednak to zabolało. Chciała przejść obok niego jak najszybciej, więc prawie przebiegła. Leon to zauważył i zaklął w duchu. Słyszała jego słowa. Znów wszystko zepsuł! Dlaczego jest takim palantem?! Violetta miała oczy pełne łez i nie bardzo widziała gdzie biegnie. Poczuła, że na kogoś wpadła.
- Przepraszam - powiedziała i kucnęła, żeby pozbierać książki. 
- Nie szkodzi. Jeszcze nie miałem okazji się przedstawić. Nazywam się Diego - usłyszała i wtedy podniosła oczy.


______
Dziękuję za Wasze poprzednie komentarze :*
Motywują mnie do pisania i jednocześnie podnoszą poprzeczkę... XD
Zależy mi na tym, żeby rozdziały się Wam podobały i stara się, żeby nie były nudne...
Nie wiem, na ile mi to wychodzi, ale sądząc po komentarzach, chyba nieźle :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję i obiecuję jutro dodać następny :)

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 76 "Nieznane dotąd uczucia"

- Leon? - zapytała zdziwiona Violetta i od razu kichnęła. - Co ty tu robisz?
- Wyglądasz strasznie - powiedział chłopak i usiadł na brzegu jej łózka.
- To właśnie chce usłyszeć każda dziewczyna. - Mimo wysokiej gorączki, wciąż było ją stać na sarkazm.
- Przepraszam - odpowiedział Leon. - Bardzo źle się czujesz?
- Hm.. Mam 40 stopni gorączki, nie mogę oddychać, non stop kicham, boli mnie głowa, ale nie, czuję się wprost cudownie.
- Po co ta ironia? - powiedział już lekko urażony. Violetta poczuła się głupio i cicho przeprosiła. - Wybaczam ci, bo masz katarek. A tak serio, to pewnie nie dasz rady jutro przyjść?
- Raczej nie - powiedziała smutno. - Chyba będziemy musieli zaliczyć ćwiczenie w innym terminie.
- Chyba, że...
- Chyba, że co? - zapytała z podejrzliwością. Nie podobał jej się błysk w jego oku.
- Chyba, że cię wyleczę!
- Niby jak?
Ale Leon już jej nie słuchał. Wyszedł z pokoju i pobiegł do kuchni. Poprosił Olgę, żeby ugotowała rosół, a sam wziął ręczniki z łazienki i zrobił z nich ciepłe ziołowe kompresy. Na tacę położył jeszcze aspirynę i dwa batoniki. Wrócił do Violetty, położył jej ręcznik na głowie i podał miskę z zupą. Dziewczyna od razu poczuła się lepiej.
- Nie wiedziałam, że znasz się na przeziębieniach.
- Moja mama jest pielęgniarką, więc nauczyłem się kilku rzeczy mimochodem. A teraz siedź cicho i jedz, a ja idę po herbatę.
Pół godziny później Violetta mogła już siedzieć w salonie, oczywiście pod dwoma kocami i kartonikiem chusteczek pod ręką. Leon włączył jakiś film i usiadł obok dziewczyny. Kilka minut po rozpoczęciu się filmu, przyszła Angie. 
- Cześć dzieciaki - nie była w ogóle zdziwiona na widok Leona, "to pewnie ona mu powiedziała, żeby przyszedł" - pomyślała Violetta. - Jak się czujesz Violu?
- Już lepiej. Może będę w stanie jutro zaśpiewać - uśmiechnęła się promiennie. 
- To świetnie. Leon, zostajesz na kolację? Będę mogła cię później odprowadzić, jeśli chcesz. Mieszkam niedaleko ciebie.
- Nie, dziękuję. Obiecałem mamie, że będę o 19 w domu.
Po filmie Leon położył Violi jeszcze jeden kompres na czoło i obiecał, że przyjdzie po nią rano. Wziął swoją torbę i poszedł do siebie.
- Podoba ci się - Angie spojrzała znacząco na siostrzenicę. - I jest taaki opiekuńczy!
- Angie, daj spokój! To miłe, co dzisiaj zrobił, ale nie zapominaj, że mnie na początku ignorował. Poza tym, nie jest w moim typie - kiedy to powiedziała cichy głosik w jej głowie powiedział: Dobrze wiesz, że JEST w twoim typie! 

Następnego dnia Leon wyszedł z domu wcześniej niż zwykle. Nie chciał się spóźnić, chciał pokazać Violettcie, że potrafi być punktualny. Dokładnie o 9 był przed jej domem. Drzwi otworzyła mu Olga. Od razu poczęstowała go ciasteczkami i zaprowadziła do salonu. Siedzieli tam German i Ramallo.
- Dzień dobry - przywitał się chłopak.
- Och, dzień dobry Leon. Przyszedłeś do Violetty?
- Tak. Jak się czuje?
- Dużo lepiej. I za to chcę ci podziękować - powiedział German i uścisnął mu rękę. - Gorączki już w ogóle nie ma, tylko katar jej jeszcze dokucza. Chciałbym zaprosić ciebie i twoich rodziców dzisiaj na kolację, żeby się jakoś odwdzięczyć.
- Dziękuję, przekażę rodzicom - powiedział Leon, lekko speszony. Wtedy po schodach zeszła Viola. Uśmiechnęła się na jego widok i spojrzała na zegarek.
- Dzisiaj to ja się spóźniłam. Idziemy?
- Jasne.
W drodze do szkoły rozmawiali o ćwiczeniu i konkursie. Leon zaproponował, żeby razem coś zaśpiewali.
- To tak można? Myślałam, że to konkurs indywidualny...
- Pablo czytał nam wczoraj regulamin. Można występować w duecie. Więc jak? Zgadzasz się?
- Czemu nie - uśmiechnęła się promiennie.
Kiedy doszli do Studia, wszyscy uczniowie się za nimi oglądali. Niektórzy nawet pokazywali palcami, a większość dziewczyn  patrzyła na Violettę morderczym wzrokiem. Nie wiedziała o co im chodzi i instynktownie przysunęła się bliżej Leona. Jakby tłum na nią napierał. Weszli do środka i od razu podeszła do nich Fran.
- Viola, możemy chwilę pogadać?
- Jasne. Zaraz wrócę - zwrócił się do Leona i poszła za przyjaciółką kilka metrów dalej.
- Jak się czujesz?
- Dużo lepiej. Leon wczoraj przyszedł i właściwie to dzięki niemu.
- Aha... Violu, czy wy jesteście razem? - zapytała podekscytowana.
- Co? Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
- No.. Przyszliście dzisiaj razem, był wczoraj u ciebie...
- Fran, nie jesteśmy razem. Za krótko go znam. Poza tym nadal do końca nie wybaczyłam mu jego ignorancji. Chodźmy do klasy.
Dziewczyny wróciły do Leona i we trójkę weszli do sali śpiewu. Angie już na nich czekała.
- Kto zaczyna? Nikt nie jest chętny? W takim razie losujemy numerki... Ok. Fran, Diego, zaczynajcie.
Szło im świetnie. Piosenka była melodyjna i romantyczna, jednak dostali tylko po 4, bo nie było widać jakichkolwiek uczuć.
- Musicie zdawać sobie sprawę, że nie zawsze będziecie śpiewać z tym, kogo kochacie czy lubicie. Piosenkarz musi też być po części aktorem. Widz słysząc słowa o miłości, musi ją zobaczyć i ma uwierzyć, że jest prawdziwa. Teraz Violetta i Leon.
Leon ustał przy klawiszach, Viola obok niego i zaczęli śpiewać.
Na początku Viola śpiewała trochę nieśmiało, ale spojrzała Leonowi głęboko w oczy i potem śpiewała już tylko do niego i z nim. Kiedy skończyli miała nogi jak z waty. Jeszcze nigdy nie czuła czegoś takiego. Przytuliła Leona, jakoś tak automatycznie.
- Świetnie. Właśnie to chciałam zobaczyć. Oboje dostajecie po 6.


______________
Trochę krótki :P Mam nadzieję, że się Wam podobał :)
Został już tylko tydzień do wakacji *.* I to ten, w którym w zasadzie nikt już do szkoły nie chodzi XD
Z tego powodu postaram się dodawać rozdziały częściej :)
I chcę jeszcze podziękować Wam za komentarze, ale w szczególności Leosi Verdasowej :*
Uwielbiam takie komentarze, bo pozawalają mi coś zmienić w pisaniu czy historii i w sumie też we mnie samej :)
Niemniej jednak wszystkie Wasze komentarze wywołują uśmiech na mojej twarzy i baardzo poprawiają mi humor :)
Czasem jak czuję się źle, po prostu wchodzę na bloga i czytam to, co piszecie pod postami i to daje mi powera do pisania i w ogóle wszystkiego
KOCHAM WAS :*

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 75 "Gorączka"

Violetta ubrała się i wyszła. Do początku zajęć miała jeszcze godzinę, ale nie mogła usiedzieć w domu. Postanowiła wpaść jeszcze do Fran. Włoszka otworzyła jej drzwi - jedno oko miała pomalowane, a drugie nie.
- Mam go dość! - powiedziała i wróciła się do domu.
- Też się cieszę, że cię widzę - odpowiedziała Viola.
- Przepraszam - westchnęła Francesca. - Po prostu nie chcę śpiewać o miłości z Diego! Cały czas tylko coś mruczy pod nosem... Och, dlaczego nie można zmienić par? No dlaczego?
- Nie wiem... Też żałuję.
- A wymyśliliście cokolwiek?
- Tak. Leon napisał melodię, ja ją trochę poprawiłam, a dzisiaj będziemy myśleli nad słowami. Chcę to już mieć za sobą...
Fran dokończyła się malować i dziewczyny wyszły. Po drodze do studia kupiły sobie po kawie na rozbudzenie. Kiedy weszły do budynku, skierowały się do auli. Pablo już na nich czekał.
- Dzień dobry wszystkim. Mam dla was ważne ogłoszenie. Otóż firma U-Mix, którą na pewno znacie, planuje zorganizować u nas konkurs. Cztery najlepsze osoby pojadą do Hiszpanii promować naszą szkołę i samych siebie. Na listę można się wpisywać od dzisiaj. Musicie zgłosić się do pokoju nauczycielskiego wypełnić dokumenty. Wiem, że Angie zadała wam ćwiczenie, więc próby zaczną się dopiero od poniedziałku, a teraz zajmijmy się lekcją...
Przez resztę dnia wszyscy mówili tylko o konkursie. Oczywiście najgłośniejsza była Ludmiła:
- Och, przestańcie się tak podniecać! I tak nie macie ze mną żadnych szans. Nie wiem, po co się do tego zgłaszacie. Przecież to oczywiste, że ja wygram. W końcu jestem gwiazdą!
- Można się przyzwyczaić - Fran szepnęła Violi do ucha. Dziewczyny wzięły torby i poszły do budki niedaleko szkoły po sok i rogala.
- Idziesz do mnie? - zapytała Fran.
- Chciałabym, ale mam próbę z Leonem. Może jak skończymy?
- Ok. Ale zostajesz na noc.
- Super - uśmiechnęła się Violetta. - Wskoczę jeszcze do domu po piżamę i o 19 będę u ciebie. Do zobaczenia!
Viola wstała z ławki i ruszyła z powrotem do szkoły. Nie spieszyła się zbytnio, bo była przekonana, że Leon się spóźni. Mimo iż szła wolno, w sali była równo o 16. Położyła torbę na krześle, dopiła sok i zrobiła jeszcze kilka poprawek w tekście. Nagle drzwi otworzyły się z łomotem.
- Spóźniłem się. Przepraszam - dlaczego przeprosił? Sam nie wiedział.
- Tylko 20 minut. Robisz postępy - powiedziała z lekką ironią. - Może jutro uda ci się przyjść na czas.
Leon odniósł wrażenie, że Violatta go nie lubi. Pewnie przez to, że udawał, że jej nie zna. Z zamyśleń wyrwał go jej głos.
- Zaczynamy? Napisałam wstępny tekst piosenki. Przeczytaj i powiedz czy ci się podoba.
Leon przeleciał wzrokiem po kartce. Miała ładny charakter pisma. Czuł, że czytając słowa piosenki, mógł chociaż w małym stopniu poznać jej myśli. Wiedział, że pisała prosto z serca, szczerze, o tym, co naprawdę myśli. Przyszło mu do głowy, że ktoś musiał ją do tego zainspirować. Zirytowało to, że raczej nie myślała o nim.
- Jest świetny. Naprawdę. Tylko w drugiej zwrotce zmieniłbym trochę kolejność słów. Byłoby bardziej poetycko...
Zaczęli ćwiczyć. Szło im łatwo i szybko. O 18 mieli już wszystko gotowe. A piosenkę prezentować mieli dopiero za trzy dni.
- Myślę, że możemy zrobić próbę na dzień przez prezentacją i to wystarczy.
- Też mi się tak zdaje - przytaknął Leon, chociaż było mu smutno, że już skończyli. Nie będzie jej tak często widział...
- To cześć - pożegnała się i wyszła. Nawet nie zdążył zaproponować, żeby ją odprowadzić.
Pobiegł za nią, ale zobaczył, że wsiada do czarnego samochodu. Wziął głęboki oddech i poszedł w swoją stronę.

Kiedy tylko Violetta spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torby, Ramallo podwiózł ja pod dom Francesci. Dziewczyna weszła do jej pokoju i zobaczyła Fran opartą o łózko.
- Jesteś chora.
- Taak - powiedziała i kichnęła w chusteczkę. - Może lebiej bedzie jak pojdziesz do dobu... Nie chce cie zarazić - powiedziała i znów kichnęła.
- Nie ma mowy. Zostanę z tobą - odpowiedziała Violetta, położyła torbę na podłodze i przykryła przyjaciółkę kocem. - Pójdę zrobić nam herbatę.
Zeszła do kuchni. Mam Francesci pokazała jej co, gdzie leży i zrobiła kanapki na całą noc. Viola wróciła na górę i usiadła obok włoszki. Rozmawiały o wszystkim. Narzekały na partnerów do ćwiczeń, dyskutowały o konkursie i zaczęły planować wspólny piątkowy wieczór. O 1 w nocy obie ziewały. Fran położyła się w łóżko i przykryła pięcioma kocami, a Violetta padła na materac obok. Jednak zamiast zasnąć, zaczęła myśleć o Leonie... 
Nagle zerwała się. Nie pamiętała, co jej się śniło, ale wiedziała, że to był koszmar. Spojrzała na łózko obok - Fran spała i kichnęła przez sen. Violetta po chwili jej zawtórowała. O nie! Nie! Zaraziła się...! Kichnęła drugi raz.

Dwa dni później Violetta wciąż leżała w łóżku z gorączką i katarem. Bolała ją głowa i nie miała na nic ochoty. Nie miała nawet jak zadzwonić do Leona, żeby mu powiedzieć, że nie da rady śpiewać. Po obiedzie przyniesionym przez Olgę włączyła sobie film na laptopie. Po kilku minutach usłyszała pukanie. 
- Proszę - wychrypiała. Była pewna, że to Angie. Zdziwiła się, gdy zobaczyła...



__________
Kogo? :)
Bardzo Was przepraszam... Czuję się strasznie... 
Bardzo Was ostatnio zaniedbałam i czuję się okropnie.
Ale to już koniec roku :) miałam kilka spraw do załatwienia i mam nadzieję, że to rozumiecie.
Obiecuję, że teraz będę częściej dodawała rozdziały :)
I dziękuję za ponad 100 000 wejść! 
Kocham Was :*:*:*:*:*:*:*:*:*