Voy Por Ti

Voy Por Ti

wtorek, 24 grudnia 2013

Świąteczny post

I znów jestem na tym lotnisku... Trzy lata temu, również dwa dni przez Wigilą, gdy wyjeżdżałam z tatą z Buenos Aires miałam 16 lat. Zostawiłam tu wszystkich przyjaciół i miłość mojego życia, którą sama zniszczyłam. Wyprowadziłam się do Włoch i zaczęłam nowe życie. Jednak nie było ono normalne... Co noc miałam koszmary, w dzień nie mogłam się na niczym skupić i cały czas myślałam o... Tak właśnie o NIM. Leon Verdas. Jedyny chłopak, którego pokochałam. A potem to zniszczyłam. Pół roku po naszym spotkaniu w Studio pojawił się Diego. Wiedziałam, że mu się podobam i on mi też nie był obojętny, ale nadal kochałam Leona! Raz, mając próbę z Diego, pocałował mnie i wtedy do sali wszedł Leon. Powiedział, że to koniec, a ja nawet za nim nie pobiegłam. Tylko stałam i patrzyłam się w drzwi... Diego chciał mnie pocieszyć, ale uciekłam. W domu stały spakowane walizki, a ja nawet nie protestowałam. Wsiadłam do samochodu i wyjechaliśmy. Teraz znów tu jestem... I boję się tego, co mogę zobaczyć...
- Viola! To ty? Nie wierzę? - usłyszałam za sobą. To była Francesca.
- Fran! Nie wiesz, jak się za tobą stęskniłam! - krzyknęłam i pobiegłam do przyjaciółki. Całe trzy lata się nie widziałyśmy, tylko pisałyśmy i gadałyśmy przez telefon.
- Chodź. Idziemy do Resto i wszystko mi opowiesz! - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Po chwili byłyśmy na miejscu. To, co zobaczyłam wywołało uśmiech na mojej twarzy i łzy w oczach. Stali tam moi przyjaciele, a do lamp przywieszone były balony. Na ścianie znajdował się plakat z napisem Witamy w domu Violu!!! 
- Jesteście kochani!
Usiedliśmy przy stole i zaczęłam opowiadać o moim życiu we Włoszech. Wszyscy słuchali zaciekawieni, a potem mówili o tym, co się tu pozmieniało. Ludmiła i Naty wyprowadziły się do Francji, Cami zaczęła spotykać się z Maxim, Fran nadal jest z Marco, Diego tez znalazł sobie dziewczynę, a Leon... Tego tematu unikały, ale w końcu  Marco nie wytrzymał.
- No i jeszcze Leon... Po twoim wyjeździe zrezygnował ze Studia i zajął się motocrossem. 
- Marco... - powiedziała ostrzegawczo Fran.
- Ma prawo wiedzieć.
- Ale co? - zapytałam zdezorientowana. O co im chodzi?
- To nie jest dobry pomysł.
- Chcę wiedzieć!
- No dobrze, ale ja to powiem - uległa Francesca. - Leon miał wypadek. Od dwóch lat leży w śpiączce w szpitalu. Lekarze twierdzą, że może się już nie obudzić.
Poczułam jak moje serce pęka na milion kawałków. To nie możliwe!
- Violu, wszystko dobrze? - zapytała się zaniepokojona Cami.
- Nie! Nic nie jest dobrze! Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?!
- Chcesz tam jechać? - zapytał Maxi, a ja tylko pokiwałam głową. To niemożliwe! To musi być tylko sen! Jeden z koszmarów. Zaraz się obudzę i okaże się, że wciąż jestem w Rzymie... Ale to nie był sen. Naprawdę siedziałam w samochodzie, jechałam do szpitala i czułam ból w całym ciele...
W szpitalu przed salą, w której leżał Leon, siedziała jego siostra Lara. Nie lubiła mnie, z wzajemnością. A po tym, co zrobiłam Leonowi na pewno mnie znienawidziła.
- Co ty tu robisz? - zapytała wrogo.
- Daj spokój Lara, nie widzisz w jakim jest stanie? - zapytała Fran. - Cała się trzęsie.
- Mam to gdzieś. To wszystko twoja wina! Ty zdradziłaś Leona, to przez ciebie zaczął jeździć i miał wypadek! To wszystko twoja wina! - krzyczała, a pielęgniarka zabrała ją do innego pomieszczenia, żeby się uspokoiła. Jej słowa bolały, ale były prawdziwe... To była moja wina... 
Poczułam uścisk ręki Cami i weszłam do sali. Widok był... Leon leżał blady i wychudzony w białej pościeli popodpinany do jakichś pikających urządzeń. Nie widać było jego dołeczków, a jego usta były blade. Poczułam w oczach nowe łzy. Opadłam na krzesło obok łóżka i zaczęłam płakać. Gdy odzyskałam zdolność mówienia, wychrypiałam:
- Leon... Tak strasznie mi przykro. To wszystko moja wina! Przepraszam. Wiem, że to wszystko są puste słowa, ale... Jestem okropna. Zraniłam cię, nawet cię wtedy nie przeprosiłam. Przez trzy lata się nie odzywałam... To wszystko moja wina!!! A teraz ty tu leżysz przeze mnie... Leon, ja cię kochałam, kocham i będę kochała. Nigdy o tobie nie zapomniałam. Myślałam o tobie w każdej sekundzie dnia i nocy. Wiem, że pewnie nie chciałbyś mnie widzieć, ale proszę, obudź się. Obiecuję, że nie będziesz mnie oglądał, ale proszę, wstań. Dla naszych przyjaciół i dla Lary...
Nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Po chwili usłyszałam cichy zachrypnięty głos:
- Violu, nie płacz.
- Leon?
Podniosłam głowę i zobaczyłam te piękne zielone oczy patrzące prosto na mnie. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Leon patrzył na mnie tymi oczami, mówił do mnie!
- Zaczekaj, pójdę po lekarza - powiedziałam przez łzy i wyszłam. 
Następna godzina była straszna. Czekaliśmy na diagnozę. Lara siedziała naprzeciwko mnie i sama ze sobą walczyła. Po chwili wstała i podeszłą do mnie.
- Chodź na chwilę.
Wstałam i poszłam za nią. Wyszłyśmy na taras. Lara spojrzała na mnie i powiedziała:
- Nie lubię cię, ty mnie też. Ale... Chcę cię przeprosić... Byłam wściekła na ciebie za to, że zostawiłaś Leona i wyjechałaś, i dlatego cię obwiniałam. Ale gdybyś teraz nie przyjechała, on prawdopodobnie nie obudziłby się. Dziękuję i przepraszam. A co do Leona... On cię cały czas kochał i nie zapomniał o tobie.
- Lara, ja też przepraszam. Powinnam to wyjaśnić, a nie wyjeżdżać bez słowa. Zaczniemy od nowa?
- Tak - uśmiechnęła się szczerze. - A teraz chodźmy. Może można już wejść do Leona.
Wróciłyśmy do budynku. Pierwsza do sali weszła Lara. Potem ja. Leon siedział oparty o poduszkę i patrzył na mnie wielkimi oczami.
- Violetta... Przez chwilę miałem wrażenie, że jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni... Co ty tu robisz?
- Przyjechałam na święta i Fran powiedziała mi, co się stało. Leon, bardzo cię przepraszam...
- Słyszałem... - spojrzałam na niego zdezorientowana. Co słyszał? - Słyszałem to, co mówiłaś ostatnio. Słyszałem wszystko, co się wokół mnie działo przez całe dwa lata. Ja też cię kocham Violu - powiedział czule, a ja znów się rozpłakałam.
Resztę dnia siedziałam z Larą i Leonem. Rozmawialiśmy o wszystkim. Wieczorem do sali wszedł lekarz.
- Mamy wyniki wszystkich badań. Nic już panu nie grozi, nie stwierdziliśmy amnezji ani wstrząsu mózgu. Przez kilka dni może się pan czuć osłabiony i dobrze by było, gdyby pan nie przemęczał się i rehabilitację zaczął dopiero za tydzień. A jeśli chodzi o pana nogi... Obawiam się, że nie możemy nic zrobić. Przykro nam.
- Nic nie szkodzi. I tak dużo panu zawdzięczam. Dziękuję - powiedział Leon. Lekarz wyszedł i zapanowała cisza. Po chwili odezwał się Leon:
- Violu, jedź do domu i się wyśpij. Zobaczymy się jutro.
Nie chciałam się z nim kłócić, więc pożegnałam się z nimi i zadzwoniłam po taksówkę.
W domu nie mogłam zasnąć. Martwiłam się o Leona i miałam dziwne przeczucie, że jutro stanie się coś złego...


Następnego dnia, Wigilia
Po nieprzespanej nocy, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Tata jeszcze spał. Idąc do salonu, zobaczyłam pod drzwiami kopertę. To był list do mnie... O tworzyłam go trzęsącymi się rękami.

Kochana Violetto,
Całą noc myślałem, ja to napisać, żeby Cię nie zranić. 
Violu, zawsze będę Cię kochał, ale zasługujesz na kogoś lepszego. Nie chcę, żebyś się o mnie martwiła i była skazana na życie z kaleką, dlatego dzisiaj ja i Lara wyjechaliśmy z Buenos Aires. 
Kocham Cię,
Leon

Łzy leciały ciurkiem z moich oczu. Osunęłam się na kolana i rozpłakałam na dobre. Dopiero go odzyskałam i znów go straciłam. Co mu w ogóle strzeliło do głowy?! Dlaczego wyjechał?! Nic nie rozumiałam...
Po chwili do przedpokoju wszedł tata. Pytał, co się stało, ale ja tylko płakałam. Przeczytał list, przytulił mnie i zaniósł do łóżka. Cały dzień przeleżałam i płakałam.
Przyszły do mnie Fran i Cami, ale nie byłam w stanie zamienić z nimi ani słowa. Czułam się okropnie...



25 grudnia, Boże Narodzenie
Kolejny dzień w łóżku. Dzisiaj Boże Narodzenie, a ja leżę i nie jestem w stanie funkcjonować.
- Violu, ktoś do ciebie - powiedział tata przez drzwi.
- Nie chcę iść.
- Obawiam się, że to nie wchodzi w grę.
Zastanawiałam się, o co chodzi. W końcu wstałam i wyszłam.
- To o co chodzi? - zapytałam.
Tata tylko wskazał na drzwi. Przed nimi stała ogromna paczka z kokardą.
- To jakiś żart?
- Otwórz - powiedział dziwnie podekscytowany tata.
Podeszłam do paczki i pociągnęłam za wstążkę. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Zobaczyłam Leona na wózku z bukietem róż.
- Co ty tu robisz?
- Fran i Cami mnie znalazły i... Przemówiły mi do rozumu... Kocham cię Violetto.
- Ja ciebie też - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
Resztę świąt spędziłam z przyjaciółmi. Wiedziałam, że Leon będzie ze mną zawsze i ja też nigdy go nie zostawię. To były magiczne święta!


_______________
No dobra :)
Z okazji świąt życzę Wam spełnienia marzeń, szczęśliwego Nowego Roku i szalonego Sylwestra!!!
Kocham Was :*
I dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, bardzo mi pomogły :)
Dziękuję :*
+ dzisiaj mijają cztery miesiące bloga!!! :D

środa, 18 grudnia 2013

Informacja

Miałam nadzieję, że uda mi się prowadzić tego bloga bez "zakłóceń", ale się myliłam...
Bardzo Was przepraszam, ale zawieszam bloga na czas nieokreślony. Mam małe problemy w szkole, nie z ocenami na szczęście, ale... niektórzy ludzie są po prostu chamscy i... No cóż... Muszę się trochę w sobie zebrać i zregenerować. Moja klasa skutecznie potrafi zdołować. Niby się tym nie przejmuję, ale to co mówią, trochę boli...
Ale dość o mnie. Nie wiem, kiedy znów dodam rozdział, ale w poniedziałek spróbuję dodać świątecznego one shota z Tini i Jorge 
Kocham Was i przepraszam

~Hania

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 48

Tini
- Tato, kiedy będziemy w domu? - zapytałam po raz kolejny.
- Za dziesięć minut. Tini, gdzie ci się tak śpieszy?
- Mam prawo zachować milczenie do przybycia mojego adwokata - powiedziałam pół-żartem, pół-serio.
- Witam, jestem Francisco Stoessel, adwokat. Panna Martina śpieszy się na randkę z chłopakiem. Jakieś pytania.
- Co z ciebie za adwokat?! Poza tym to są urodziny jego brata, a nie randka!
- Czyli masz chłopaka - zawołała z triumfem mama. No i sama się wkopałam...
- No... tak. Mam.
- Przystojny?
- Baardzo - odpowiedziałam. Akurat byliśmy już po domem, więc żeby uniknąć dalszych pytań pobiegłam do domu się przebrać. - Fraan! Zawieziesz mnie do Resto?
- A nie możesz iść sama?
- Nie pokażę się w takim stroju na ulicy. Poza tym już jestem spóźniona.
Całą drogę do restauracji Fran usiłował zdusić śmiech, ale jak tylko wyszłam z samochodu nie wytrzymał. Fajnie, że go rozbawiłam. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do lokalu. Wszędzie pełno było dzieci w najróżniejszych kostiumach. Wszystkie biegały z balonami, krzyczały i śmiały się. Przy barze zobaczyłam jedyne trzy wysokie osoby i podeszłam do nich.
- Dzień dobry - powiedziałam niepewnie. Rycerz od razu się odwrócił i zawołał:
- Tini! Fajnie że już jesteś - powiedział i pocałował mnie w policzek. Przy okazji szepnął do ucha - Stęskniłem się za tobą. 
Po chwili odwrócili się też kowboj i czarownica. Domyśliłam się że to rodzice Jorge.
- Cześć, miło nam cię poznać - powiedział pan Blanco. - Jorge wiele nam o tobie mówił..
- Mi też miło państwa poznać - uśmiechnęłam się i uścisnęłam im rękę. 
- Byłaś niesamowita na tym pokazie - powiedziała pani Blanco. 
- Dziękuję.
- Tańczymy? - Zapytał mój chłopak.
- O nie, nie, nie. Najpierw zdjęcia - zawołała mama Jorge.

- Teraz możecie iść.
- Jorge, gdzie jest twój brat? Chciałabym mu złożyć życzenia.
Zanim zdążył odpowiedzieć obok nas pojawił się mały blondas z dołeczkami.
- To jest właśnie Nick - powiedział Jorge.
- Cześć, jetem Tini. Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki - powiedział chłopiec i uścisnął mi rękę. - Jesteś dziewczyną Jorge?
- Tak.
- Widziałem cię w telewizji. Chciałem obejrzeć bajkę, ale Jorge zabrał mi pilota i powiedział, że ty zaraz będziesz w telewizji i obejrzę później. Jesteś ładna.
- Dziękuję bardzo.
Nick chciał powiedzieć coś jeszcze, ale odezwał się Jorge:
- Idź się bawić. Koledzy czekają. - i pobiegł.
- "Mama oglądała, a ja tylko przechodziłem" - powiedziałam niskim głosem.
- To nie tak...
Przerwałam mu całusem.
- Kochany jesteś - uśmiechnęłam się i poszliśmy tańczyć.


______
Hello! 
Wiem, że krótki, ale nie mam weny :( 
pisałam to chyba z pół godziny i jest beznadziejne :((
Może uda mi się jeszcze coś dzisiaj napisać, ale wątpię... 

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 47

Tini
Jest dopiero 6 rano, a wszyscy w moim domu latają po wszystkich pokojach. Słychać tylko pojedyncze pytania takie jak: "Spakowałeś ubrania?" " Tak, a ty wzięłaś aparat?". I tak przez całą godzinę. Mama zawsze wstaje wcześniej, żebyśmy się nie spóźnili na żadną imprezę albo spotkanie. Jest kochana, ale takie krzyki nie pomagają przy moim i tak dużym stresie. Bałam już udział w kilku pokazach, ale w tak dużym jeszcze nie i trochę się denerwuję. Gdy Fran w końcu wyszedł z łazienki, ubrałam się, pomalowałam delikatnie i uczesałam w kitkę. Na miejscu i tak wystylizują mnie po swojemu, więc nie było sensu przesadzać. Pół godziny później siedziałam już w limuzynie i jechałam na drugi koniec miasta. Poczułam wibracje w kieszeni. To był sms od Jorge: Powodzenia :* J. To było kochane z jego strony. Jaka szkoda, że nie może tam ze mną być...
- Co się tak szczerzysz to tego telefonu? - zapytał Fran.
- A co cię to obchodzi? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i pokazałam mu język. Mama tylko na nas popatrzyła, na mnie oczywiście dłużej i znów zajęła się rozmową z tatą o nadchodzącej gali, na której będę musiała być. Powoli mam tego dosyć... Znaczy, owszem, fajnie jest stać na scenie, śpiewać dla tych wszystkich ludzi i widzieć ich uśmiechy i słyszeć swoje imię wykrzykiwane przez tysiące osób albo chodzić po sklepie i usłyszeć swoją piosenkę w radiu, ale te wszystkie gale, konferencje... To strasznie męczące i czasem bardziej stresujące niż sam występ.
Na miejscu od razu wokół mnie pojawiło się 20 rąk. Jedni brali ode mnie torbę i telefon, inni podawali kawę i ciastko, jeszcze inni pokazywali jakieś projekty i rysunki. Po wejściu do budynku poszliśmy do garderoby z napisem Tini i się zaczęło... Najpierw pojawiła się ekipa makijażystów. Zmyli to, co miałam na twarzy, nałożyli bazę, podkład, puder, cienie, tusz, eyeliner, szminkę, błyszczyk... WSZYSTKO! Potem porwali mnie fryzjerzy. Jeden umył mi włosy, drugi mi je wysuszył i zakręcił, trzeci coś poprawił i upiął po swojemu, a na koniec spsiukał lakierem. Nadszedł najbardziej znienawidzony przeze mnie moment - ubieranie! Nie myślcie sobie, że nie lubię się przebierać. UWIELBIAM! Ale pod warunkiem, że robię to sama... W garderobie zostałam z czterema dziewczynami. Jedna mnie rozbierała, druga stała przy ubraniach, żeby je podawać, trzecia je na mnie zakładała, a czwarta poprawiała. Efekt końcowy był zniewalający, ale bolała mnie głowa i kilka razy zostałam zadrapana tipsem... Do pokazu zostało jeszcze tylko pół godziny. Dopiero teraz poczułam ucisk w brzuchu. Spokojnie Tini, będzie dobrze. Powiedziałam sobie i zrobiłam trzy głębokie wdechy. Byłam gotowa.


Mechi
Kiedy ta lekcja się skończy?! Mam dosyć słuchania profesorki od fizyki... Tym bardziej, że pokaz zaczyna się za pół godziny! Uwielbiam pokazy mody, a w tym udział bierze moja nowa przyjaciółka, więc to podwójna frajda. Lodo, Val i Cande też siedzą jak na szpilkach. Chłopacy tego nie rozumieją.
- O co wam chodzi? Przecież to tylko chodzenie w tą i z powrotem w dziwnych ciuchach - powiedział Samu na przerwie.
- Dla nas coś takiego, to jak dla was mistrzostwa w piłce nożnej - wyjaśniła Lodovica.
- To nie to samo - zaprotestował Xabi. - To jest zupełnie bez sensu.
- Bo gdy 22 spoconych facetów biega po boisku w podkolanówkach za jedną piłką to ma sens - zakpiła Val.
- To są getry!!! - usłyszałyśmy w odpowiedzi. Oni wszyscy są tacy sami. Ale podejrzewam, ze te różnice wynikają z braku chromosomu Y u dziewczyn.
Gdy tak się zamyślałam rozległ się dzwonek. NARESZCIE! Wszystkie zerwałyśmy się i pobiegłyśmy razem do Cande. Chłopacy poszli do Facu na mecz (no właśnie!).
- Włącz ten telewizor! - zawołała Valeria.
- Już! JUŻ!
- Idę po coś do picia - powiedziała Lodo.
- Pomogę ci.
Poszłyśmy do kuchni. Byłyśmy tu tyle razy, że dobrze wiedziałyśmy gdzie, co jest. Po chwili usłyszałyśmy z pokoju krzyk:
- ZACZĘŁO SIĘ!!!
Wróciłyśmy biegiem do salonu i zaczęłyśmy oglądać. Na początek - nic ciekawego. Wychodziły chodzące wieszaki, kilka się potknęło i ubrania nie nadawały się na wyjcie na ulicę, chyba że w Halloween. A potem wyszła Tini...


Tini
Potknę się! Te buty są takie wysokie, że się potknę! Nie. Spokój. Odetchnęłam i wyszłam. Byłam w swoim żywiole! Strach zostawiłam za sobą i zaczęłam dosłownie tańczyć na wybiegu!





Potem doszedł do mnie projektant.


I koniec...
Poszliśmy za kulisy, a brawa z sali było słychać jeszcze przez dłuugi czas.
- To może zdjęcie na pamiątkę? - zapytał brat i zrobił nam jeszcze fotkę.
Poszłam do garderoby pozdejmować z siebie to wszystko. Oczywiście znów wokół mnie kręciło się mnóstwo ludzi. Gdy byłam już ubrana w swoje ubrania, zobaczyłam dwa sms-y. Jeden od Val, ale wszystkie dziewczyny były podpisane: Byłaś świetna! ;) Drugi był od Jorge: Byłaś wspaniała! :) zadzwoniłam do niego.
- Cześć - powiedział po pierwszym sygnale.
- Oglądałeś?
- Mama oglądała, ja tylko zerknąłem jak przechodziłem. Byłaś cudowna.
- Dziękuję. Za godzinę będę u ciebie.
- Ok. Do zobaczenia królewno.
- Do zobaczenia.



__________
Może być? Wiem, że Was zaniedbuję, ale teraz przed świętami mam same sprawdziany...
Może uda mi się dodać jakiś rozdział w tygodniu, ale wątpię...
Czujecie już święta? *.*
Kocham Was <3

niedziela, 1 grudnia 2013

LBA

Po raz kolejny zostałam nominowana do LBA! Bardzo dziękuję Ciasteczko Pink :*

 Pytania:
1. Ile masz lat?
16
2. Co najbardziej lubisz robić?
Pisać dla Was :* A oprócz tego słuchać muzyki i czytać książki *.*
3. Leonetta vs. Dieletta
Leonetta :D
4. Ulubiony przedmiot w szkole?
Chemia, biologia, angielski :)
5. Co zainspirowało cię do pisania?
Inne opowiadania. Zaczęłam je czytać i sama chciałam się sprawdzić. I nie żałuję :D
6. Czego w sobie nie lubisz?
Tak najbardziej to nieśmiałości -.-
7. Ulubiony zespół muzyczny?
Duużo tego... Metallica, Nightwish, Sonata Arcitca, Amarathe, Zabili Mi Żółwia, Holden Avenue, Akurat i wieele innych :)
8. Ulubiony aktor/aktorka?
Jakub Wesołowski, Antoni Pawlicki, Chris Evans, Emma Stone, Emma Watson, Logan Lerman i jeszcze kilkoro :)
9. Masz jakieś zwierzę? (pies, kot, itp.)
Mam dwa psy: Barona i Fifi :D
10. Czytasz mojego bloga?
Niestety nie. Ostatnio nie mam czasu czytać nic oprócz lektur :(

Nominacji nie dodaję, bo niedawno były :)


I baaardzo Was przepraszam, że nie dałam rozdziału. Wczoraj dziadek miał imieniny, a dzisiaj cały dzień byłam poza domem. I od dzisiaj nie piszę kiedy dam następny rozdział, bo nigdy nie wychodzi tak jak chcę -.- Tak więc... Jeszcze raz bardzo przepraszam i do następnego :*