I znów jestem na tym lotnisku... Trzy lata temu, również dwa dni przez Wigilą, gdy wyjeżdżałam z tatą z Buenos Aires miałam 16 lat. Zostawiłam tu wszystkich przyjaciół i miłość mojego życia, którą sama zniszczyłam. Wyprowadziłam się do Włoch i zaczęłam nowe życie. Jednak nie było ono normalne... Co noc miałam koszmary, w dzień nie mogłam się na niczym skupić i cały czas myślałam o... Tak właśnie o NIM. Leon Verdas. Jedyny chłopak, którego pokochałam. A potem to zniszczyłam. Pół roku po naszym spotkaniu w Studio pojawił się Diego. Wiedziałam, że mu się podobam i on mi też nie był obojętny, ale nadal kochałam Leona! Raz, mając próbę z Diego, pocałował mnie i wtedy do sali wszedł Leon. Powiedział, że to koniec, a ja nawet za nim nie pobiegłam. Tylko stałam i patrzyłam się w drzwi... Diego chciał mnie pocieszyć, ale uciekłam. W domu stały spakowane walizki, a ja nawet nie protestowałam. Wsiadłam do samochodu i wyjechaliśmy. Teraz znów tu jestem... I boję się tego, co mogę zobaczyć...
- Viola! To ty? Nie wierzę? - usłyszałam za sobą. To była Francesca.
- Fran! Nie wiesz, jak się za tobą stęskniłam! - krzyknęłam i pobiegłam do przyjaciółki. Całe trzy lata się nie widziałyśmy, tylko pisałyśmy i gadałyśmy przez telefon.
- Chodź. Idziemy do Resto i wszystko mi opowiesz! - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Po chwili byłyśmy na miejscu. To, co zobaczyłam wywołało uśmiech na mojej twarzy i łzy w oczach. Stali tam moi przyjaciele, a do lamp przywieszone były balony. Na ścianie znajdował się plakat z napisem Witamy w domu Violu!!!
- Jesteście kochani!
Usiedliśmy przy stole i zaczęłam opowiadać o moim życiu we Włoszech. Wszyscy słuchali zaciekawieni, a potem mówili o tym, co się tu pozmieniało. Ludmiła i Naty wyprowadziły się do Francji, Cami zaczęła spotykać się z Maxim, Fran nadal jest z Marco, Diego tez znalazł sobie dziewczynę, a Leon... Tego tematu unikały, ale w końcu Marco nie wytrzymał.
- No i jeszcze Leon... Po twoim wyjeździe zrezygnował ze Studia i zajął się motocrossem.
- Marco... - powiedziała ostrzegawczo Fran.
- Ma prawo wiedzieć.
- Ale co? - zapytałam zdezorientowana. O co im chodzi?
- To nie jest dobry pomysł.
- Chcę wiedzieć!
- No dobrze, ale ja to powiem - uległa Francesca. - Leon miał wypadek. Od dwóch lat leży w śpiączce w szpitalu. Lekarze twierdzą, że może się już nie obudzić.
Poczułam jak moje serce pęka na milion kawałków. To nie możliwe!
- Violu, wszystko dobrze? - zapytała się zaniepokojona Cami.
- Nie! Nic nie jest dobrze! Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?!
- Chcesz tam jechać? - zapytał Maxi, a ja tylko pokiwałam głową. To niemożliwe! To musi być tylko sen! Jeden z koszmarów. Zaraz się obudzę i okaże się, że wciąż jestem w Rzymie... Ale to nie był sen. Naprawdę siedziałam w samochodzie, jechałam do szpitala i czułam ból w całym ciele...
W szpitalu przed salą, w której leżał Leon, siedziała jego siostra Lara. Nie lubiła mnie, z wzajemnością. A po tym, co zrobiłam Leonowi na pewno mnie znienawidziła.
- Co ty tu robisz? - zapytała wrogo.
- Daj spokój Lara, nie widzisz w jakim jest stanie? - zapytała Fran. - Cała się trzęsie.
- Mam to gdzieś. To wszystko twoja wina! Ty zdradziłaś Leona, to przez ciebie zaczął jeździć i miał wypadek! To wszystko twoja wina! - krzyczała, a pielęgniarka zabrała ją do innego pomieszczenia, żeby się uspokoiła. Jej słowa bolały, ale były prawdziwe... To była moja wina...
Poczułam uścisk ręki Cami i weszłam do sali. Widok był... Leon leżał blady i wychudzony w białej pościeli popodpinany do jakichś pikających urządzeń. Nie widać było jego dołeczków, a jego usta były blade. Poczułam w oczach nowe łzy. Opadłam na krzesło obok łóżka i zaczęłam płakać. Gdy odzyskałam zdolność mówienia, wychrypiałam:
- Leon... Tak strasznie mi przykro. To wszystko moja wina! Przepraszam. Wiem, że to wszystko są puste słowa, ale... Jestem okropna. Zraniłam cię, nawet cię wtedy nie przeprosiłam. Przez trzy lata się nie odzywałam... To wszystko moja wina!!! A teraz ty tu leżysz przeze mnie... Leon, ja cię kochałam, kocham i będę kochała. Nigdy o tobie nie zapomniałam. Myślałam o tobie w każdej sekundzie dnia i nocy. Wiem, że pewnie nie chciałbyś mnie widzieć, ale proszę, obudź się. Obiecuję, że nie będziesz mnie oglądał, ale proszę, wstań. Dla naszych przyjaciół i dla Lary...
Nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Po chwili usłyszałam cichy zachrypnięty głos:
- Violu, nie płacz.
- Leon?
Podniosłam głowę i zobaczyłam te piękne zielone oczy patrzące prosto na mnie. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Leon patrzył na mnie tymi oczami, mówił do mnie!
- Zaczekaj, pójdę po lekarza - powiedziałam przez łzy i wyszłam.
Następna godzina była straszna. Czekaliśmy na diagnozę. Lara siedziała naprzeciwko mnie i sama ze sobą walczyła. Po chwili wstała i podeszłą do mnie.
- Chodź na chwilę.
Wstałam i poszłam za nią. Wyszłyśmy na taras. Lara spojrzała na mnie i powiedziała:
- Nie lubię cię, ty mnie też. Ale... Chcę cię przeprosić... Byłam wściekła na ciebie za to, że zostawiłaś Leona i wyjechałaś, i dlatego cię obwiniałam. Ale gdybyś teraz nie przyjechała, on prawdopodobnie nie obudziłby się. Dziękuję i przepraszam. A co do Leona... On cię cały czas kochał i nie zapomniał o tobie.
- Lara, ja też przepraszam. Powinnam to wyjaśnić, a nie wyjeżdżać bez słowa. Zaczniemy od nowa?
- Tak - uśmiechnęła się szczerze. - A teraz chodźmy. Może można już wejść do Leona.
Wróciłyśmy do budynku. Pierwsza do sali weszła Lara. Potem ja. Leon siedział oparty o poduszkę i patrzył na mnie wielkimi oczami.
- Violetta... Przez chwilę miałem wrażenie, że jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni... Co ty tu robisz?
- Przyjechałam na święta i Fran powiedziała mi, co się stało. Leon, bardzo cię przepraszam...
- Słyszałem... - spojrzałam na niego zdezorientowana. Co słyszał? - Słyszałem to, co mówiłaś ostatnio. Słyszałem wszystko, co się wokół mnie działo przez całe dwa lata. Ja też cię kocham Violu - powiedział czule, a ja znów się rozpłakałam.
Resztę dnia siedziałam z Larą i Leonem. Rozmawialiśmy o wszystkim. Wieczorem do sali wszedł lekarz.
- Mamy wyniki wszystkich badań. Nic już panu nie grozi, nie stwierdziliśmy amnezji ani wstrząsu mózgu. Przez kilka dni może się pan czuć osłabiony i dobrze by było, gdyby pan nie przemęczał się i rehabilitację zaczął dopiero za tydzień. A jeśli chodzi o pana nogi... Obawiam się, że nie możemy nic zrobić. Przykro nam.
- Nic nie szkodzi. I tak dużo panu zawdzięczam. Dziękuję - powiedział Leon. Lekarz wyszedł i zapanowała cisza. Po chwili odezwał się Leon:
- Violu, jedź do domu i się wyśpij. Zobaczymy się jutro.
Nie chciałam się z nim kłócić, więc pożegnałam się z nimi i zadzwoniłam po taksówkę.
W domu nie mogłam zasnąć. Martwiłam się o Leona i miałam dziwne przeczucie, że jutro stanie się coś złego...
Następnego dnia, Wigilia
Po nieprzespanej nocy, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Tata jeszcze spał. Idąc do salonu, zobaczyłam pod drzwiami kopertę. To był list do mnie... O tworzyłam go trzęsącymi się rękami.
Kochana Violetto,
Całą noc myślałem, ja to napisać, żeby Cię nie zranić.
Violu, zawsze będę Cię kochał, ale zasługujesz na kogoś lepszego. Nie chcę, żebyś się o mnie martwiła i była skazana na życie z kaleką, dlatego dzisiaj ja i Lara wyjechaliśmy z Buenos Aires.
Kocham Cię,
Leon
Łzy leciały ciurkiem z moich oczu. Osunęłam się na kolana i rozpłakałam na dobre. Dopiero go odzyskałam i znów go straciłam. Co mu w ogóle strzeliło do głowy?! Dlaczego wyjechał?! Nic nie rozumiałam...
Po chwili do przedpokoju wszedł tata. Pytał, co się stało, ale ja tylko płakałam. Przeczytał list, przytulił mnie i zaniósł do łóżka. Cały dzień przeleżałam i płakałam.
Przyszły do mnie Fran i Cami, ale nie byłam w stanie zamienić z nimi ani słowa. Czułam się okropnie...
25 grudnia, Boże Narodzenie
Kolejny dzień w łóżku. Dzisiaj Boże Narodzenie, a ja leżę i nie jestem w stanie funkcjonować.
- Violu, ktoś do ciebie - powiedział tata przez drzwi.
- Nie chcę iść.
- Obawiam się, że to nie wchodzi w grę.
Zastanawiałam się, o co chodzi. W końcu wstałam i wyszłam.
- To o co chodzi? - zapytałam.
Tata tylko wskazał na drzwi. Przed nimi stała ogromna paczka z kokardą.
- To jakiś żart?
- Otwórz - powiedział dziwnie podekscytowany tata.
Podeszłam do paczki i pociągnęłam za wstążkę. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Zobaczyłam Leona na wózku z bukietem róż.
- Co ty tu robisz?
- Fran i Cami mnie znalazły i... Przemówiły mi do rozumu... Kocham cię Violetto.
- Ja ciebie też - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
Resztę świąt spędziłam z przyjaciółmi. Wiedziałam, że Leon będzie ze mną zawsze i ja też nigdy go nie zostawię. To były magiczne święta!
_______________
No dobra :)
Z okazji świąt życzę Wam spełnienia marzeń, szczęśliwego Nowego Roku i szalonego Sylwestra!!!
Kocham Was :*
I dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, bardzo mi pomogły :)
Dziękuję :*
+ dzisiaj mijają cztery miesiące bloga!!! :D
- Nie lubię cię, ty mnie też. Ale... Chcę cię przeprosić... Byłam wściekła na ciebie za to, że zostawiłaś Leona i wyjechałaś, i dlatego cię obwiniałam. Ale gdybyś teraz nie przyjechała, on prawdopodobnie nie obudziłby się. Dziękuję i przepraszam. A co do Leona... On cię cały czas kochał i nie zapomniał o tobie.
- Lara, ja też przepraszam. Powinnam to wyjaśnić, a nie wyjeżdżać bez słowa. Zaczniemy od nowa?
- Tak - uśmiechnęła się szczerze. - A teraz chodźmy. Może można już wejść do Leona.
Wróciłyśmy do budynku. Pierwsza do sali weszła Lara. Potem ja. Leon siedział oparty o poduszkę i patrzył na mnie wielkimi oczami.
- Violetta... Przez chwilę miałem wrażenie, że jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni... Co ty tu robisz?
- Przyjechałam na święta i Fran powiedziała mi, co się stało. Leon, bardzo cię przepraszam...
- Słyszałem... - spojrzałam na niego zdezorientowana. Co słyszał? - Słyszałem to, co mówiłaś ostatnio. Słyszałem wszystko, co się wokół mnie działo przez całe dwa lata. Ja też cię kocham Violu - powiedział czule, a ja znów się rozpłakałam.
Resztę dnia siedziałam z Larą i Leonem. Rozmawialiśmy o wszystkim. Wieczorem do sali wszedł lekarz.
- Mamy wyniki wszystkich badań. Nic już panu nie grozi, nie stwierdziliśmy amnezji ani wstrząsu mózgu. Przez kilka dni może się pan czuć osłabiony i dobrze by było, gdyby pan nie przemęczał się i rehabilitację zaczął dopiero za tydzień. A jeśli chodzi o pana nogi... Obawiam się, że nie możemy nic zrobić. Przykro nam.
- Nic nie szkodzi. I tak dużo panu zawdzięczam. Dziękuję - powiedział Leon. Lekarz wyszedł i zapanowała cisza. Po chwili odezwał się Leon:
- Violu, jedź do domu i się wyśpij. Zobaczymy się jutro.
Nie chciałam się z nim kłócić, więc pożegnałam się z nimi i zadzwoniłam po taksówkę.
W domu nie mogłam zasnąć. Martwiłam się o Leona i miałam dziwne przeczucie, że jutro stanie się coś złego...
Następnego dnia, Wigilia
Po nieprzespanej nocy, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Tata jeszcze spał. Idąc do salonu, zobaczyłam pod drzwiami kopertę. To był list do mnie... O tworzyłam go trzęsącymi się rękami.
Kochana Violetto,
Całą noc myślałem, ja to napisać, żeby Cię nie zranić.
Violu, zawsze będę Cię kochał, ale zasługujesz na kogoś lepszego. Nie chcę, żebyś się o mnie martwiła i była skazana na życie z kaleką, dlatego dzisiaj ja i Lara wyjechaliśmy z Buenos Aires.
Kocham Cię,
Leon
Łzy leciały ciurkiem z moich oczu. Osunęłam się na kolana i rozpłakałam na dobre. Dopiero go odzyskałam i znów go straciłam. Co mu w ogóle strzeliło do głowy?! Dlaczego wyjechał?! Nic nie rozumiałam...
Po chwili do przedpokoju wszedł tata. Pytał, co się stało, ale ja tylko płakałam. Przeczytał list, przytulił mnie i zaniósł do łóżka. Cały dzień przeleżałam i płakałam.
Przyszły do mnie Fran i Cami, ale nie byłam w stanie zamienić z nimi ani słowa. Czułam się okropnie...
25 grudnia, Boże Narodzenie
Kolejny dzień w łóżku. Dzisiaj Boże Narodzenie, a ja leżę i nie jestem w stanie funkcjonować.
- Violu, ktoś do ciebie - powiedział tata przez drzwi.
- Nie chcę iść.
- Obawiam się, że to nie wchodzi w grę.
Zastanawiałam się, o co chodzi. W końcu wstałam i wyszłam.
- To o co chodzi? - zapytałam.
Tata tylko wskazał na drzwi. Przed nimi stała ogromna paczka z kokardą.
- To jakiś żart?
- Otwórz - powiedział dziwnie podekscytowany tata.
Podeszłam do paczki i pociągnęłam za wstążkę. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Zobaczyłam Leona na wózku z bukietem róż.
- Co ty tu robisz?
- Fran i Cami mnie znalazły i... Przemówiły mi do rozumu... Kocham cię Violetto.
- Ja ciebie też - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
Resztę świąt spędziłam z przyjaciółmi. Wiedziałam, że Leon będzie ze mną zawsze i ja też nigdy go nie zostawię. To były magiczne święta!
_______________
No dobra :)
Z okazji świąt życzę Wam spełnienia marzeń, szczęśliwego Nowego Roku i szalonego Sylwestra!!!
Kocham Was :*
I dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, bardzo mi pomogły :)
Dziękuję :*
+ dzisiaj mijają cztery miesiące bloga!!! :D
super
OdpowiedzUsuńPiękny, boski, przecudny, zajebiaszczy ! <3
OdpowiedzUsuńLeonetta jak słodko <3
A Lara jaka wściekła na Vilu.
Czekam na next'a rozdziałów .
~Kasiaa
Super. I Wesołych Świąt!!!!!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i pisz dalej pliska :)
OdpowiedzUsuńhttp://jortini-lovee.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam
super szkoda że nic więcej ale zapraszam na mojego dopiero zaczynam http://leonettafolewernew.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny !!!
OdpowiedzUsuńWow super
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudny!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!!!
Piękny !! ♥
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszy jaki czytałam ubóstwiam twojego bloga i ciebie !! ♥
Nie mogę się doczekać aż dodasz dalszą część opowiadania, jest świetne !!
Nominuje się do LBA szczegóły tutaj->http://leonandfederico.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sophie ♥
*Znaczy cię wypacz za pomyłkę. xd
Usuń