Voy Por Ti

Voy Por Ti

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 97 "Kolejny wyjazd"

Dwa tygodnie później

O Fran ciągle nic nie wiedzieli. Violetta i Ludmiła od kilku dni nie pokazywały się w Studio. Marco był załamany. Nikt nie miał ochoty na wypad na miasto albo nad jezioro. Rodzice włoszki byli w rozsypce, a policja wciąż nie miała najmniejszych śladów ani nawet pomysłu, gdzie mogłaby być dziewczyna. W między czasie zgłoszono tez zaginięcie innej dziewczyny. Była to córka wspólnika ojca Francesci - Cornelia Hale. Funkcjonariusze podejrzewali, że oba porwania są powiązane, ale niczego nie mogli być pewni. 
Co więcej, do Violetty zaczęły dochodzić listy z pogróżkami. Wiedziała, że to Lara. Normalnie nie przejmowałaby się aż tak bardzo, ale po utracie przyjaciółki łatwo wpadała w histerię, a te wiadomości pogarszały sprawę. Angie tak martwiła się o siostrzenicę, że zadzwoniła po lekarza. O 16 pojawił się w ich domu. Poszedł do pokoju dziewczyny.
- Dzień dobry - zero reakcji. - Możemy chwilę porozmawiać? - Violetta zwróciła głowę w jego stronę.
- Jest pan psychologiem? - zapytała głosem, którego dawno nie używała.
- Tak. Chcę pani pomóc.
Dziewczyna westchnęła:
- Wiem i doceniam to, ale mi pomoże tylko powrót przyjaciółki. Wie pan jak to jest stracić kogoś bliskiego? Na pewno pan wie. A zdarzyło się, że stracił pan CZTERY osoby jednocześnie? Najpierw zginął mój tata, potem zerwałam z chłopakiem, którego wciąż kocham. Kiedy zaczęło się układać, przyjaciel, który uratował mi życie musiał wyjechać, a później zaginęła moja najlepsza przyjaciółka. Takie sytuacje mogą powodować złe samopoczucie. I jeszcze te listy, w których się dowiaduję, że jestem dziwką, idiotką, monstrum i... - tego było za wiele. Dziewczyna rozpłakała się.
- Mam pewien pomysł... - odparł lekarz. - Mam przyjaciela w Afryce, w RPA. Prowadzi ośrodek niosący pomoc dzieciom z okolicy. Może poleciałaby tam pani z pani ciocią na kilka miesięcy. Czasami pomaganie innym dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Będzie mogła pani zapomnieć o problemach na czas pracy. I, proszę mi wierzyć, te dzieci potrafią czasem nas nauczyć wielu rzeczy, na które byśmy nie wpadli leżąc w łóżku. 
- Ok - powiedziała. - Ale do samolotu nie wsiądę. 
- W takim razie, załatwię miejsca na statku. Do zobaczenia.
Violetta zastanawiała się czy żegnać się  z przyjaciółmi, ale doszła do wniosku, że nie byłaby w tanie tak po prosu ich zostawić nie wiadomo na jak długo. 
Następnego dnia ogarnęła się i wyszła do kawiarni. Wszyscy już tam byli. Wszyscy oprócz Leona i Fran... Dziewczyna opowiedziała o wyjeździe i ze łzami w oczach wyściskała wszystkich. Po godzinie przyjechał Ramallo.
W drodze do portu, poprosiła o zatrzymanie się obok domu Leona.
- Dzień dobry - przywitała się z jego mama. - Leon u siebie?
- Tak, wejdź słonko.
Violetta ruszyła dobrze znanymi schodami do pokoju chłopaka. Leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
- Violetta... - szepnął i od razu ją do siebie przygarnął. Brakowało tego im obojgu.
- Przyszłam się pożegnać.
- Ja-jak to?
- Wyjeżdżam. 
- Gdzie?
- Ja... Nie mogę powiedzieć. Tak będzie lepiej. Kiedy będę gotowa, odezwę się. Ale Leon... Obiecaj mi, że jeśli będzie coś wiadomo o Fran, zadzwoń do Angie.
- Czemu nie do ciebie?
- Nie będę miała telefonu. To jest mi potrzebne. Wrócę lepsza. I silniejsza. 
- Jesteś silna - szepnął i jeszcze raz przytulił.
- Kocham cię Leon.
- Ja ciebie też.
Spojrzeli sobie w oczy. Chłopak zbliżył się do jej twarzy, ale Violetta odwróciła się i wyszła. Serce znów pękło jej na miliony kawałków. Bała się, że nie pozbiera go po raz kolejny. Stłuczony wazon można posklejać, ale i tak będzie widać ślady po upadku. A im częściej spada, tym trudniej dopasować kawałki do siebie...

Fran nie mogła spać. Podobnie jak Cornelia. Nie wiedziały czy jest noc, czy dzień. Gdzie są? Czy ktoś ich szuka? Czy w ogóle ktoś je znajdzie?
Po kilku godzinach od ostatniego posiłku, który został im wepchnięty przez drzwi, do pomieszczenia wszedł ON.
- Ufałam ci - chrypnęła Francesca. - Jesteś potworem. I czemu w ogóle to robisz?
- Haha - zaśmiał się gardłowo. - Dlaczego? Bo wasi kochani ojczulkowie posłali mojego przyjaciela za kratki! Pracował w ich firmie od trzech lat, a oni wydali go psom. Bo co? Bo kilku osobom sprzedał prochy?! 
Fran stała osłupiała.
- Myślałam, że jesteś inny, Diego...
- A ja myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta... Jestem Carlos, nie Diego.


_________
Krótki, ale jest. 
Wydaje mi się, że wiem jak to pociągnąć dalej, ale boję się, że za bardzo zamieszam w postaciach i akcji... Chociaż...
Czytał ktoś z Was książkę Erici Spindler Dotyk strachu? :)
Pytanie wydaje się z innej beczki, ale chcę zrobić coś podobnego jak autorka i jestem ciekawa, co o tym myślicie :)
Nie chcę się precyzować, bo chcę zrobić niespodziankę. Jeśli macie jakieś pytania zapraszam do zakładki PYTANIA, na mojego twittera, gg, instagrama, maila - wszystko w zakładce KONTAKTY. :)

niedziela, 5 października 2014

Ważna informacja

Przepraszam Was bardzo, ale dzisiaj też nie dodam rozdziału :(
Nie daję rady. Mam mnóstwo obowiązków związanych ze szkołą, a kiedy kończę się uczyć, jestem w stanie tylko spać. 
Nie zawieszę bloga. Postaram się po trochu pisać w ciągu tygodnia, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie :(
Przepraszam