Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 14

Leon odwiózł mnie pod dom, pożegnał się i pojechał z Larą na tor. Ja cały czas myślałam o Diego. Przez chwilę, chciałam do niego podejść, ale znów powiedziałby coś w stylu "Nie mam ochoty się z tobą przyjaźnić". W domu czekała na mnie miła niespodzianka.
- Marco! Co ty tu robisz? 
- Przyszedłem spędzić trochę czasu z moją przyjaciółką. 
Rozmawialiśmy przez chwilę i zrobiliśmy sobie zdjęcia. Jedyne jakie mamy wspólne to to sprzed ośmiu lat.

- A teraz mów o co chodzi?
- Ale co? - udał głupka. Ja jednak znam go na tyle długo, żeby wiedzieć, że nie robi tego "tak po prostu". Możliwe, że chciał spędzić ze mną czas, bo długo się nie widzieliśmy, ale po jego minie i zachowaniu poznałam, że coś jest nie tak.
- Marco...
- No dobra. Podoba mi się Francesca.
- To na co czekasz? Zaproś ją na spacer albo na lody...
- A co z Fede? 
- Ja z nim porozmawiam. 
- Dzięki Violu. Oglądamy coś?
Przez następne pół godziny oglądaliśmy jakiś serial. Postanowiłam iść na tor do Leona. Niedługo powinien skończyć trening, a ja się za nim stęskniłam. Marco stwierdził, że pójdzie do Maxiego. Telefon Leona odebrała Lara.
- Violu, Leon ma jeszcze trening. Dowiedział się, że za dwa dni weźmie udział w wyścigu i postanowił poćwiczyć godzinę dłużej, więc nawet nie proś go do telefonu, bo się rozproszy i już nie pojeździ.
- Dobra. A mogę do was przyjść? Zaczekam grzecznie aż skończy.
- Okey. - powiedziała po chwili zastanowienia.
- Marco, podwieziesz mnie? Nie chce mi się iść.
- Weź ty sobie zrób w końcu prawo jazdy - jęczał jeszcze potem kilka minut, ale zawiózł mnie na tor. Ustałam przy barierce i patrzyłam jak się jeździ po tak nierównym podłożu. To było niesamowite, jak oni wyskakiwali z jednego pagórka i zaraz znikali za następnym.
- Viola? Co ty tu robisz? - usłyszałam.
- Przyszłam do mojego chłopaka. Dziwniejsze jest to, co ty tu robisz...
- Mój kuzyn bierze udział w wyścigu i przyszedłem popatrzeć jak jeździ.
Przez jakiś czas staliśmy w ciszy. Chciałam już iść do Lary, ale Diego się odezwał.
- Violetto, przemyślałem to wszystko. Mogę spróbować być twoim przyjacielem, ale nie przestanę cię kochać. I nie proś mnie o to.
- Nie mam zamiaru cię o nic prosić. Rób co chcesz. Jeśli dasz radę być moim przyjacielem i nic poza tym, to super, ale jeśli masz zamiar zniszczyć mój związek z Leonem, to nie mamy o czym rozmawiać.
- Dobrze wiesz, że nie zrobiłbym ci takiego świństwa. Nie lubię Leona, ale nie chcę cię całkiem stracić. 
- Dzięki Diego - uśmiechnęłam się i poszłam do Lary. Siedziała na jakiejś beczce, a przed nią stał Leon. 
Świetnie wygląda w tym stroju. 
- Mówię ci, że te hamulce są za słabe!
- Chcesz wylecieć przez kierownicę?! Leon, nie podkręcę ich, bo będziesz miał wypadek!
- Nie będę, a nawet jeśli, to umiem upadać tak, żeby sobie nic nie zrobić.
- Tak jak ostatnio? Mam ci przypomnieć, jak wpadłeś na drzewo?!
- Wtedy w ogóle nie miałem hamulców! 
- Nic z nimi nie zrobię, bo się przekoziołkujesz kretynie!
- Ja ci dam kretyna!
- Leon! - wrzasnęłam.
- Violuś! Co ty tu robisz? - cały się rozpromienił, podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce. Zaczął się ze mną kręcić w kółko jak na filmach, gdy zakochani do siebie wracają po długiej rozłące. 
- Przyszłam do mojego księcia. Stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też - powiedział i pocałował mnie namiętnie.
- Halo! Ja też tu jestem!
- Zamknij się - powiedział Leon.
- Viola, pozwolisz temu idiocie talk do mnie mówić?
- Violciu, pozwolisz jej mówić do mnie "idiota"?
- Oboje się ogarnijcie. Zachowujecie się jak pięcioletnie dzieci, albo nawet gorzej. O co tym razem wam poszło?
Powiedzieli mi o co chodzi. Dobrze, że słyszałam końcówkę ich rozmowy, bo od nich niewiele się dowiedziałam. Gadali jednocześnie przekrzykując się nawzajem.
- Dobra, koniec! Nic nie zrozumiałam. Leon, jeśli Lara uważa, że lepiej nie podkręcać hamulców to pewnie ma rację. A ty dla świętego spokoju mogłabyś udać, że je poprawiasz, albo poprawić tylko trochę. I nie macie prawa się wyzywać od idiotów, kretynów i nie wiem czego jeszcze.
- Rany, poczułam się jakbym był dzieckiem... - powiedział Leon.
- Racja, mama zawsze nam tak mówiła... 
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. A ja dostałam przezwisko "mama". Jakoś to przeżyję. 
- Długo jeszcze będziesz tu tak stał? Masz wyścig za dwa dni.
- No już idę. Nie myślałem, że będziesz mnie od siebie odpędzać. Prędzej bym się tego spodziewał po Larze - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. - Do zobaczenia z pół godziny mamo.
Wzięłam klucz z szafki i rzuciłam w niego. Oczywiście nie trafiłam. 
- Pamiętasz, jak w Paryżu prosiłam, żebyś nauczyła mnie jeździć?
- Tak.
- Więc zacznijmy pierwszą lekcję.
Przez następne pół godziny Lara pokazywała mi co gdzie jest i co do czego służy. To nie było zbyt skomplikowane. Ustaliłyśmy, że gdy Leon będzie miał trening, a Lara będzie wolna, pomoże mi ogarnąć tę maszynę. Gdy Leon się przebrał, poszliśmy na lody, a potem Leon zaciągnął nas na tor wrotkarski. Ostatnio na wrotkach jeździłam mając 10 lat, więc musieli mi trochę pomóc. Kilka razy się przewróciłam, ale bawiłam się świetnie. Lara poszła jeszcze na tor pogrzebać w motorze Leona, a on odprowadził mnie do domu. Byliśmy już na miejscu gdy zobaczyłam zapłakaną Francescę...


____________
Myślę, że nawet fajnie wyszedł, tylko trochę krótki...
Na En Mi Mundo jest nowy rozdział, ale z niego też nie jestem zbyt zadowolona...
Piszcie co sądzicie, nie boję się krytyki, a te rozdziały na nią zasługują.

6 komentarzy:

  1. Swietny jak zawsze
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! <333
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do lba
    http://tini-story.blogspot.com/2013/08/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedyne na co zasługujesz to pochwały!
    Kochana piszesz cudownie! Uwierz w to w końcu!!
    Rozdział jak zwykle wspaniały!!
    Jeżeli Diego się zgodził to niech się nie miesza w ich sprawy!! A jak coś zrobi to przyjdę do ciebie z moją patelnią!!
    To ja idę nadrabiać zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ana Howard ma rację!! A ja przyzjdę z GARNKIEM!! :D Lecę czytac dalej♥

    OdpowiedzUsuń