Voy Por Ti

Voy Por Ti

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 7

Nie chciałam o nim myśleć ani słyszeć. Tym bardziej, że jestem z Diego. Ale widziałam, że coś się stało. 
- Co z nim?
- On był na torze. Ja nie naprawiłam mu hamulców. Miałam to zrobić jutro i on... On uderzył w drzewo. Jak go znalazłam, był już zimny... Zadzwoniłam po pogotowie, ale nie pozwolili mi jechać. Violu, a co jeśli on... Ja sobie tego nie wybaczę! To moja wina...
Czułam, że mam łzy w oczach. Nie lubię go, ale martwię się. A jeśli to coś poważnego?
- Dziewczyny zaczekajcie, zaraz przyjadę samochodem - Diego pobiegł w stronę swojego domu.
- Nie martw się. Będzie dobrze - powiedziałam, ale sama średnio w to wierzyłam.
- Nie rozumiem jednego. On wiedział, że hamulce nie są gotowe... Myślisz, że zrobił to specjalnie?
- Nie wiem Laro. Skoro wiedział, to albo masz rację, albo był tak zajęty myśleniem o czymś innym, że zapomniał...
Siedziałyśmy przed moim domem jeszcze jakieś pięć minut. Po chwili przyjechał Diego i ruszyliśmy w stronę szpitala. Usiadłam obok Lary, żeby ją pocieszać. Gdy wbiegliśmy do budynku od razu zapytaliśmy gdzie leży Leon Verdas. 
- Sala numer 38.
- Ty wejdź pierwsza - powiedziałam gdy byliśmy już na miejscu. 
Chwilę później wyszła.
- Jeszcze jest pod działaniem narkozy. Obudzi się za godzinę. 
- Zrobimy tak - zaczęłam - Diego odwiezie cię do domu, żebyś się wyspała, a ja tu zostanę i jak tylko się obudzi, zadzwonię do ciebie.
- Violu, jesteś kochana - przytuliła mnie i poszła z moim chłopakiem.
Weszłam do Leona. Wyglądał tak bezbronnie. Był blady jak ściany w sali. Usiadłam na krześle obok łóżka i zaczęłam myśleć. Przez chwilę bałam się, że z tego nie wyjdzie i przypomniałam sobie naszą wyminę słów w Studio. Mimo wszystko, nie chciałam, żeby to były nasze ostatnie słowa. Potem zaczęłam myśleć o Diego. Czy się przypadkiem nie pośpieszyłam?? Prawie go nie znam, ale czuję się przy nim bezpiecznie. Jest taki uprzejmy, kochany i opanowany. Potrzebuję kogoś takiego. Gdy tak myślałam, usłyszałam, że Leon się poruszył.
- Violetta? Co ty tu robisz?
- Czekam aż się obudzisz. Zaczekaj. Zadzwonię do Lary.
Skończyłam z nią rozmawiać i znów usiadłam przy łóżku. Poczułam chęć pogłaskania go po ręku, jednak on mnie od tego odwiódł.
- Czemu ty tu siedzisz, a nie Lara?
- Była zmęczona i kazałam Diego zawieźć ją do domu.
- Wciąż nie wiem, dlaczego tu siedzisz? Czemu nie jesteś ze swoim CHŁOPAKIEM? 
- Bo się o ciebie martwię - powiedziałam cicho, ale on to usłyszał.
- Przecież nic mi nie jest. Martwisz się niepotrzebnie.
- Wiesz co? Masz rację - byłam wściekła. Ja przez niego płakałam, a on mi mówi, że nie powinnam się martwić. - Nie powinno mnie tu być. Powinnam siedzieć u Lary i ją wesprzeć. Przepraszam, że się o ciebie martwiłam. Nie bój się, to się więcej nie powtórzy - do sali weszła Lara. - Mam cię dość - powiedziałam i wyszłam. W drzwiach wpadłam na Diego. - Zawieź mnie do domu.

***
Verdas idioto, znów schrzaniłeś! Byłem na siebie wściekły, za to co powiedziałem Violi i na nią za to, że pocałowała Diego. Na niego też byłem wkurzony.
- Powiesz mi o co poszło tym razem?
Opowiedziałem jej wszystko po kolei.
- Ty jednak jesteś większym kretynem niż myślałam. Ona płakała prawie tak samo jak ja. Zgodziła się tu zostać, żebym mogła choć trochę odpocząć. Po tym co jej powiedziałeś w hotelu, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby miała to w nosie i została w domu, albo po prostu mnie pocieszyła. Ale Leon Verdas musiał jeszcze pogorszyć sprawę! Tylko nie przychodź do mnie później spytać, co zrobić, żeby ją przeprosić. Zasługuje na kogoś lepszego niż ty. Leon, jestem twoją siostrą i cię kocham, ale tym razem trochę przegiąłeś - powiedziała i wyszła. Po jej słowach czułem się jeszcze gorzej... O ile to możliwe. Najgorsze jest to, że Lara ma rację. Teraz Violetta na pewno mnie nie wysłucha. Nie wybaczyła mi tego w hotelu, teraz jest gorzej. Po chwili wróciła moja siostra. Wiedziałem, o co zapyta.
- Powiesz mi chociaż, dlaczego poszedłeś na tor? Wiedziałeś, że hamulce nie działają.
- Widziałem jak Violetta całowała Diego - to jej wystarczyło. Szykował się kolejny wykład.
- Wiesz co? Brak mi słów. Powiem tyle: Cieszę się, że są razem. Violetta ma przy sobie kogoś, kto będzie ją wspierał. Do zobaczenia w domu.
Byłem wściekły, ale już nie na Violę czy Diego. Byłem zły na siebie. Zrobiłem i powiedziałem wiele rzeczy, których teraz żałuję i nie mogę tego odkręcić.
***

Diego odwiózł mnie do domu. Całą drogę się nie odzywałam. Miałam w głowie moją rozmowę z Leonem. Dlaczego on mi to powiedział? Myślałam, że jest trochę inny. Wiem, że mnie nie lubi, ale mógłby docenić to, że przy nim siedziałam. Jak dobrze, że mam Diego. Odprowadził mnie pod same drzwi.
- Diego, dziękuję - powiedziałam i go przytuliłam.
- Nie ma za co. Obiecaj mi, że już nie będziesz płakać.
- Obiecuję - uśmiechnęłam się.
- Ale ja mam silą i piękną dziewczynę - teraz on się uśmiechnął.
- To my jesteśmy razem?
- A nie?
- Jeśli chcesz...
- A ty nie chcesz?
- Jasne, że chcę głuptasie - powiedziałam i go pocałowałam. - Do jutra.
- Do jutra - uśmiechnął się. 
Stałam przed drzwiami i patrzyłam, jak odjeżdża. Kocham go. Chyba...

Następnego dnia
Zeszłam na śniadanie. Dzisiaj wieczorem moje przyjęcie urodzinowe i egzaminy do Studia. Powinnam się cieszyć, ale Jade wszystko psuje. 
- Tato, zaprosiłam jeszcze sześć osób na przyjęcie.
- Przyjaciele ze szkoły?
- Tak.
- Skarbeńku, to niemożliwe. Jedzenie jest zamówione, miejsca przy stole też. Powinnaś się cieszyć, że znalazłam miejsce dla Angelici, Angie i tego chłopaka Diemo.
- Diego.
- Wszystko jedno.
- To moje urodziny i mogę zaprosić kogo chcę!
- Jade, Violetta ma rację.
- German! Nie możesz jej dawać wszystkiego czego chce, bo będzie rozpuszczaną i arog...
- Kupię ci nową sukienkę.
- Och dziękuję! Jesteś taki kochany. 
Usłyszeliśmy dzwonek.
- To pewnie Diego. Muszę lecieć. Pa tato!
- Powodzenia.
Przywitałam się z Diego całusem. W drodze do szkoły dołączyli do nas Fran, jakiś chłopak i Cami.
- Violetto, to jet mój brat Federico. Fede to Viola.
- Hej śliczna!
- To moja dziewczyna - wtrącił się Diego.
- Och, sorry. Nie wiedziałem. Fran mogła mnie uprzedzić - spojrzał na siostrę. - Masz dzisiaj egzamin?
- Tak. Trochę się stresuję.
- Będzie dobrze - powiedziała Cami. - Będziemy tam z tobą.
- Dzięki.
Przed salą gdzie miały się odbyć przesłuchania stało już sporo osób. Większość to kandydaci do szkoły. Zobaczyłam kilkoro uczniów. W tym Larę, Leon, Tomasa i Broduey'a. Nie chciałam do nich podchodzić i Diego to wiedział, więc zatrzymaliśmy się na drugim końcu korytarza. Podszedł do nas Maxi i zaczął dyskutować o czymś z Diego. 
- Dostaniesz się na milion procent - usłyszałam Larę.
- Ma rację. Jesteś świetna - dodała Ludmi.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was poznałam - powiedziałam i po kolei zaczęłam je ściskać. Przytuliłam nawet Maxiego. Polubiłam go. Z sali wyszedł Pablo, dyrektor szkoły.
- Zaczynamy przesłuchania - zaprosił jakąś dziewczynę i wtedy do szkoły wbiegł chłopak z czarnymi włosami.


- Marco! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. - Co ty tu robisz?
- Idę na egzamin. A ty? Myślałem, z jesteś w Hiszpanii...
- Przeprowadziłam się tu tydzień temu. Tak się cieszę, że cię widzę - przytuliłam się jeszcze raz. - To jest mój przyjaciel Marco. Poznaliśmy się, gdy byłam z ojcem w Meksyku. Marco to jest Cami, Fran, Ludmi, Lara, Naty, Broduey, Maxi, Tomas, Fede, Leon i mój chłopak Diego.
- Miło mi was poznać.
- Nam ciebie też - odpowiedzieli chórem.
- Zapraszam Marco!
- To idę.
Poszłam za nim i zrobiłam mu zdjęcie na pamiątkę. Nie widziałam go jakieś cztery lata. Stęskniłam się za nim. I chyba spodobała mu się Fran. On jej zresztą też. Trzeba ich jakoś spiknąć. Pogadam o tym z Ludmi.
- Świetnie - powiedział Pablo. - Teraz zapraszamy Violettę Castillo.
Weszłam do sali. Zaczęłam śpiewać En Mi Mundo i odpłynęłam. Liczyła się tylko muzyka.
Potem przyszedł czas na taniec. Nauczyciele byli zachwyceni. Muszę kupić Broduey'owi ogromną czekoladę.
- Wyniki będą za dwie godziny.
Wyszliśmy na plac przed szkołą. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy do parku. Tam Diego zabrał mnie na stronę i powiedział.
- Byłaś świetna.
- Dzięki.
- Napisałem dla ciebie piosenkę. Chcesz posłuchać?
- Jasne.
Wyjął gitarę i zaczął grać.
Zaczęłam mu bić brawo.
- Jest świetna. Dziękuję - pocałowałam go. - Wracamy? Jeszcze zaczną wymyślać, że ktoś mnie porwał - zaśmiałam się.
Gdy wróciliśmy, z naszymi przyjaciółmi stał jeszcze jeden chłopak.
- No super - mruknął Diego.
- Viola, Diego, nareszcie! - zawołał Maxi. - Violu to jest Andres. Andres to Violetta.
- Jestem Andres.
- Violetta.
- Czy chcesz zapukać do moich drzwi?
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. On sobie ze mnie żartuje? Jestem w ukrytej kamerze?
- Em... Co?
- No czy chcesz zapukać do...
- Andres, ona ma chłopaka - wyjaśnił Fede.
- Ktoś mi powie o co chodzi?
- Andres czeka, aż miłość zapuka do jego drzwi - wyjaśnił Tomas. 
Chciałam się zaśmiać, ale wszyscy byli poważni. Czy z nim jest wszystko okey?
- Jaasne... Wracamy do Studia? Wyniki powinny niedługo być.

***
Dlaczego tak strasznie mnie boli to, że Violetta jest z Diegiem? Czyżbym się zakochał? Nawet jeśli, to bez wzajemności. Ona mnie nienawidzi. W sumie się nie dziwię. Mówiłem okropne rzeczy. Sam sobie jestem winny. Lara ma rację. Jestem idiotą. Nawet większym niż Andres. 
***

- Ty idziesz pierwszy - powiedziałam do Marco.
- Nie, ty!
- Idźcie razem - powiedziała Naty.
Wzięliśmy się za ręce i podeszliśmy do tablicy. Znalazłam moje imię.
- Dostałam się - szepnęłam.
- Ja też - uściskał mnie. 
Wróciliśmy do przyjaciół.
- I co?
- Dostaliśmy się!!!
Dziewczyny zaczęły piszczeć, a chłopacy krzyczeć. 
- Gratuluję - usłyszałam Leona. Spojrzałam na niego.
- Dzięki. 
Potem podszedł do mnie Diego.
- Gratuluję Violu.
- Dzięki Diego - przytuliłam go, ale cały czas patrzyłam na Leona. Czy mi się zdaje, czy zobaczyłam ból na jego twarzy? Może żałuje togo, co powiedział... Nawet jeśli, to nic nie zmieni. Zranił mnie i nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mimo to czułam, że nie wytrzymam i mu wybaczę, ale jeszcze nie teraz.
- Pamiętajcie, że dzisiaj przyjęcie - powiedziałam. - Marco, Fede wy też macie przyjść. I nie chcę słyszeć wymówek.

Cztery godziny później
Przyszli już prawie wszyscy goście. Jade nie była zadowolona, że zaprosiłam jeszcze dwie osoby. Gdy byli już wszyscy, Angie zaczęła grać na fortepianie, a ja zeszłam schodami na dół. Miałam na sobie sukienkę mamy.
Goście zaczęli bić brawo, a ja zatańczyłam z tatą. Potem podeszli do mnie przyjaciele. Każdy z chłopaków zatańczył ze mną. Nawet Leon podszedł. Nie odmówiłam. Po pierwsze nie wypadało, a po drugie nie chciałam.
- Ślicznie wyglądasz.
Poczułam, że się rumienię.
- Dziękuję. 
- Violetto, przepraszam cię za wszystko. Wiem, że zachowałem się strasznie i mówiłem okropne rzeczy. Nie oczekuję, że mi wybaczysz...
- Przyjmuję przeprosiny - uśmiechnęłam się.
- Dzięki - jakie on ma urocze te dołeczki... Violka! Ty masz chłopaka! Diego! Pamiętasz go jeszcze? Ale ten uśmiech i oczy... Jaki Diego? Ja kocham Leona. Zaczęłam się do niego zbliżać, żeby go pocałować, ale piosenka się skończyła i ocknęłam się. Wow! Prawie go pocałowałam. Na oczach Diego! Powinnam czuć ulgę, że do tego nie doszło, ale ja byłam smutna. Nie dlatego, że prawie go pocałowałam, ale dlatego, że do pocałunku nie doszło. Co się ze mną dzieje?! Przez resztę przyjęcia starałam się nie zbliżać za bardzo do Leona. On też jakby mnie unikał, ale gdy udało mi się uchwycić jego spojrzenie, zapominałam o wszystkim dookoła. Liczyły się tylko jego oczy... 
O 1 w nocy leżałam już w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Myślałam o Leonie. O jego oczach, uśmiechu, głosie, dotyku ręki na mojej talii... Tak mało brakowało, a mogła bym teraz marzyć o smaku jego ust... Nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Śniło mi się, że jestem z nim w parku. Siedzimy na ławce i on się do mnie powoli zbliża. W końcu pocałowaliśmy się i usłyszałam piękną melodię.

Obudziłam się nagle i pobiegłam do fortepianu. Nie chciałam, żeby ta melodia mi uciekła. Szybko zaczęłam grać i zapisywać nuty. Pół godziny później poszłam do siebie otworzyłam pamiętnik i moja ręka jakby sama zaczęła zapisywać słowa. O 5 rano miałam gotową piosenkę. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc poszłam wziąć prysznic i znów usiadłam do fortepianu. Godzinę przed lekcjami przyszedł po mnie Diego. Zupełnie o nim zapomniałam. Nawet gdy trzymał mnie za rękę, myślałam o Leonie, moim śnie i piosence. Nie zauważyłam, że byliśmy już w szkole.
- Viola, żyjesz? - zapytała Cami.
- Co? Tak. Nie? Przepraszam. Zamyśliłam się. Jak długo już tu z wami stoję?
- Pół godziny. Zaraz zaczną się zajęcia Angie.
Poszliśmy do sali śpiewu.
- Dzisiaj zadam wam ćwiczenie. W parach będziecie musieli zaśpiewać piosenkę o miłości. Macie na to tydzień. W następny wtorek przedstawicie ją przed całą klasą. Więc tak: Ludmiła z Maxim, Fran z Marco, Cami i Broduey, Naty i Diego i Violetta z Leonem. Teraz możecie iść. 
Wyszliśmy z klasy.
- Diego, muszę porozmawiać z Leonem o piosence. Spotkamy się na zajęciach Pabla. 
- Dobrze - pocałował mnie w policzek i poszedł do Naty. 
Leon stał przy swojej szafce.
- Leon, musimy porozmawiać. 
- O piosence?
- Tak.
- Wiesz... Napisałem dzisiaj taką jedną. Zagrać?
- Jasne - uśmiechnęłam się i weszliśmy do sali Beto.
Leon zaczął grać... 




____________
Wyszedł mi baardzo długi XD 
To chyba dobrze, nie? 
Nie wiem dokładnie, kiedy następny, ale na 100% dzisiaj :)

6 komentarzy:

  1. Czyżby te sama piosenka ? <333
    Coś czuje że niedługo będzie Leonetta <3
    Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny ;***
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze? To genialnie, że rozdział jest taki długi!! I do tego taki wspaniały!! Prawie się pocałowali!!
    Kochana piszesz wprost bajecznie ♥
    Idę czytać dalej :**

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne opowiadanie! Wpaniałe! Kocam i pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń