Wstałam bardzo wcześnie, co mnie zdziwiło, bo wczoraj późno położyłam się spać. Poszłam do łazienki, a potem stanęłam przed szafą. Było tam pełno ubrań, ale ja nie miałam pojęcia co założyć. Wybrałam spódniczkę, bluzkę z nadrukiem i pasek, ale doszłam do wniosku, że zawsze się tak ubierałam i muszę coś zmienić. Można powiedzie, że rozpoczęłam nowy etap. Uczę się w szkole muzycznej, mam cudownych przyjaciół i wspaniałego chłopaka. O Diego staram się myśleć jak najmniej. Wciąż mnie boli, że nie chce spróbować być tylko przyjacielem. Stałam tak jakiś czas i usłyszałam pukanie.
- Violu, Leon już po ciebie przyszedł - powiedziała Olga.
Już? Dopiero 7... Spojrzałam na zegarek. Była 8.25. No super. Godzinę stałam w szafie i zamiast myśleć w co się ubrać, miałam w głowie Leona, Diego i innych. Nie miałam czasu, żeby wybierać coś nowego, więc założyłam to, co wcześniej. Dzisiaj wieczorem dziewczyny pomogą mi skompletować strój na jutro. Zeszłam, a właściwie zbiegłam na dół po schodach. Przewróciłabym się, ale na szczęście Leon mnie załapał. On zawsze przy mnie jest, gdy go potrzebuję.
- Dzień dobry, moja kochana niezdaro - powiedziała i pocałował mnie delikatnie.
- Cześć dzieciaki! - przerwała nam tata. Na szczęście się przywitał, a nie powiedział coś w stylu "Nie ma całowania w moim domu!" albo "Violetto, jesteś jeszcze za młoda.".
- Możemy już iść - powiedziałam i złapałam Leona za rękę. On niestety ma więcej siły i przytrzymała mnie w miejscu.
- Jadłaś śniadanie? - pokręciłam przecząco głową. - Violetto, wiesz dobrze, że lekarz kazał ci jeść pięć razy dziennie.
- Mogę zjeść później. Nie chcę się spóźnić na lekcje Pabla.
- Violetto Castillo marsz do kuchni na śniadanie - rozkazał mi mój książę. Tata udawał, że sprawdza coś na tablecie, ale wiem, że nas obserwował. Pewnie polubił Leona jeszcze bardziej. Ja tez się cieszę, że jest taki opiekuńczy. Zjadłam szybko dwa tosty, a Leoś i tata kazali mi jeszcze wziąć kanapkę do szkoły. Zrobiłam to, bo nie chciałam się z nimi kłócić. Gdy wyszliśmy z domu była 8.45.
- Spóźnimy się - powiedziałam. Ode mnie do Studia było 20 minut szybkim marszem.
Leon tylko się uśmiechnął i poszliśmy kawałek ulicą. Wcale mu się nie śpieszyło. Po chwili wiedziałam czemu.
- Nie! Nie mam mowy! Ja na to nie wsiądę!
- Przecież chciałaś, żeby Lara nauczyła cię jeździć, a teraz masz cykora - zaśmiał się Leon.
- Ale ja nie dam rady wejść tak wysoko...
Leon uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wziął mnie za biodra, posadził na srebrnym motorze i założył kask. Przez chwilę miałam wrażenie, że przewrócę się razem z maszyną. Sam też usiadł.
- Trzymaj się - powiedział i odpalił motor.
Łatwo mu mówić! Czego mam się trzymać?! Nie miałam dużo czasu na zastanowienie, bo Leon ruszył. Szybko załapałam się go w pasie. Nawet fajnie się jechało. Powiedziałabym, że super jest czuć wiatr we włosach, ale mam kask na głowie.
Dziesięć minut później byliśmy przed Studio. Uczniowie patrzyli na nas ze zdziwieniem. Cami, Naty, Ludmi, Fran, Fede, Marco i Maxi też. Zauważyłam też, że Diego nas obserwuje. Wygląda na to, że Leon pierwszy raz przyjechał do szkoły motorem. Zszedł i ponownie wziął mnie za biodra i postawił na ziemi. Potem zdjął nam kaski i pocałował mnie na oczach całej szkoły. Miałam gdzieś, że patrzy na nas Diego, Pablo czy ktokolwiek inny. Liczyły się tylko usta Leona. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Idź na lekcje. Ja muszę zaparkować - uśmiechnął się i cmoknął w czubek głowy. Ja podeszłam do dziewczyn.
- Hej - uśmiechnęłam się promiennie. - Co słychać?
- Wszystko okey - powiedziała Cami. - Idziemy?
Ruszyliśmy do szkoły. Przed samym wejściem dogonił nas Leon. Objął mnie ramieniem i weszliśmy do budynku. Uczniowie wciąż się na nas gapili, ale mi to nie przeszkadzało. Obok nas przeszła postać ubrana na czarno. Diego. Musiało go zaboleć, gdy całowałam się z Leonem. Słyszeć o tym to jedno, ale widzieć to co innego. Nie chcę, żeby cierpiał, ale jeśli wybrałabym jego cierpielibyśmy wszyscy. Ja, bo nie mogłabym być z tym kogo kocham, Leon, bo wybrałabym Diego i Diego, bo miałby poczucie winy, że to przez niego jestem nieszczęśliwa. Byłam tak zajęta myślami, że nie zauważyłam, że jesteśmy już w klasie. Pablo zaczął mówić coś o projekcie, który będziemy musieli wykonać w grupach. Nie słuchałam go. Byłam zajęta badaniem twarzy Leona. Pierwszy raz tak długo na niego patrzę. Ma świetne włosy. Wczoraj miał grzywkę opadającą na oko, a dzisiaj postawił ją sobie. Tak wygląda lepiej. Aż dziwne, z nie oklapła mu przez kask. Ma proste czoło. No i te zielone oczy. Mogłabym w nie patrzeć godzinami. Potem nos. Prosty i idealny. Jak wszystko, co związane z Leonem. Miałam chęć się zaśmiać. Zaczynam myśleć jak on. Potem były usta... O nich myślałam najwięcej. Uwielbiam czuć je na swoich. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz.
- Zimno ci? - szepnął.
- Nie - powiedziałam, ale on i tak przysunął się bliżej mnie i objął mnie drugim ramieniem.
Jego głos. Uwielbiam go słuchać. Jest taki głęboki i kojący. A gdy śpiewa, przenika mnie całą. Ręce ma silne. W ogóle jest dobrze zbudowany. Musi coś ćwiczyć. Nagle naszła mnie ochota na zobaczenie jego klaty. Mimowolnie się zarumieniłam. Mam nadzieję, ze tego nie widział...
- Violetto? Żyjesz jeszcze?
- Co? Ja? CO? - byłam lekko zdezorientowana. Wokół mnie stali przyjaciele. Lekcja się już skończyła? Przez 45 minut patrzyłam na Leona... - Przepraszam. Zamyśliłam się.
- Ja ci wybaczam - uśmiechnął się Leon i mnie przytulił.
_________
Podoba się? :)
Mam nadzieję, ze tak ;)
Następny postaram się dodać jakoś po południu.
I zapraszam na bloga Si Es Por Amor
Jest już nowy rozdział :)
A ta Viola :) znowu klata Leoba? :*
OdpowiedzUsuńAch....
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać po prostu cudo
Rozdział wspaniała!
OdpowiedzUsuńVioletta się rozmarzyła!! Jak słodko ♥
Kocham ♥ ♥ ♥
Cudnaśny rozdział.
OdpowiedzUsuńCundaśny - połączenie dwóch słów, Cudowny i sweetaśny.