Voy Por Ti

Voy Por Ti

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 11

- Broduey? Co ty tu robisz?
- Przyszedłem z rodzicami na obiad do ich znajomego - wyszczerzył zęby.
- A gdybym tu nie mieszkała, przyszedłbyś?
Udał, że się zastanawia.
- Nie. Raczej nie. Dzień dobry panie Castillo. Rodzice się trochę spóźnią.
- Nic nie szkodzi. Zapraszamy.
Poszliśmy do salony. Leon słuchał wykładu Jade na temat wspaniałego działania zielonej herbaty na samopoczucie.
- Co tu robi Leon? - zdziwił się Broduey, a ja się zarumieniłam.
- No... Jesteśmy razem.
- A Diego wie?
- Tak. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. - Zabrałam chłopaków do swojego pokoju. - To co chcecie porobić?
- Może coś zaśpiewajmy - zaproponował Broduey. Dałam Leonowi gitarę i zaczęliśmy śpiewać Cuando Me Voy. - Viola, zaśpiewałaś to lepiej od Leona - zaśmiał się chłopak.
- Nie! - powiedział Leon. - Nikt nie śpiewa lepiej ode mnie. Violu, masz śliczny głos, ale mojej piosenki nikt nie śpiewa lepiej ode mnie.
- Masz rację Leoś. Nie zaśpiewałam jej lepiej od ciebie - uśmiechnął się, gdy to usłyszał. - Zaśpiewałam sto razy lepiej od was obu.
- Co?! - powiedzieli jednocześnie i rzucili się na mnie.
-Nie!! Ja mam łaskotki! Nie!
Cały czas się śmiałam i machałam nogami. Dlaczego oni mi to robią?!
- Dobra starczy - powiedział Leon, a my spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. - Uszy mnie już bolą - wyjaśnił, a ja rzuciłam w niego poduchą. Na szczęście mi nie oddał, co też mnie trochę zdziwiło.
- Może zdjęcia pamiątkowe? - uśmiechnęłam się.
- Jasne - powiedzieli razem.



 - Broduey!!! Nikt nie ma prawa dotykać mojego pamiętnika!
- To tylko do zdjęcia - chciał się tłumaczyć, spojrzał na mnie i powiedział do Leona - No rób to zdjęcie, bo mnie zaraz zabije.
- A teraz oddawaj!



Kocham to zdjęcie. Jak tylko chłopacy pójdą, wkleję je do pamiętnika.
- Dzieciaki, obiad! - krzyknęła Olga.
Zeszliśmy na dół. Rodzice Broduey'a już byli. Jade do mnie podeszła i powiedziała.
- Posłuchaj, nie przepadamy za sobą, ale nie mam innego wyjścia. Chcę, żebyś zaśpiewała na przyjęciu charytatywnym, które organizuję - uśmiechnęła się sztucznie.

Najpierw chciałam się nie zgodzić, ale to dawało mi szansę wystąpić przed wieloma ludźmi. Byłabym głupia, gdybym odmówiła.
- Dobrze, zaśpiewam, ale to nie zmienia faktu, że cię nie lubię. I mam warunek.
- Jaki? - zapytała podejrzliwie.
- Leon przyjdzie ze mną.
Myślałam, że powie: " Nie ma takiej opcji kochanieńka".
- Dobrze. Może przyjść - odwróciła się do mnie tyłem i podeszła do stołu.
- Czego od ciebie chciała? - szepnął Leon.
- Potem ci powiem.
- Violetto - zaczęła mama Broduey'a - słyszałam, że dostałaś się do Studia...
Przez całą kolację rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy wszyscy już się rozeszli, poczułam pustkę. Nie było przy mnie Leona. Wyszedł dosłownie pięć minut temu, a mi już go brakuje... Przebrałam się w piżamę i zadzwoniłam do Fran. Umówiłyśmy się na piżama party jutro u mnie. Położyłam się i myślałam o Leonie.



________
Taki sobie mi wyszedł :p

5 komentarzy:

  1. Boski jak zawsze :)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! <33
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam do mnie na konkurs http://aleksandralalak123.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. myślałam że to bd Diego! Ale dobrze że to nie ten ( w języku moich 3 bff) mudzin!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! jie zdziwienie ,że do Violetty przyszedł Brodwey. Nawet o tym nie pomyślałam.

    OdpowiedzUsuń