Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 28 września 2013

Rozdział 27

Czy ja dobrze usłyszałam? Przecież Anna nie ma ojca. I skąd niby miałby wiedzieć, że jest u mnie?
- Ee... To chyba jakaś pomyłka. Mieszkam tutaj sama. Do widzenia - powiedziałam i na wszelki wypadek zamknęłam drzwi na klucz. Drzwi od ogrodu też zamknęłam. Wróciłam do dziewczyn.
- Kto to był? - zapytała Ludmiła.
- Jakiś facet. Podał się za ojca Annabeth.
- Ja nie mam taty. Megan mi powiedziała, że tata wyjechał od nas jeszcze zanim się urodziłam.
- A mówiła ci, jak wygląda?
- Hm... Wysoki, blondyn z niebieskimi oczami.
Ten facet był brunetem z brązowymi oczami, ale to nie problem się przefarbować i włożyć soczewki.
- A mówiła coś o bliźnie?
- Nie - powiedziała po chwili zastanowienia. - Bawimy się dalej?
Przez następną godzinę starałam się o tym nie myśleć. Kto to był? 
- Ja muszę już lecieć. Marco zabiera mnie na kolację - uśmiechnęła się Fran - Może mi się oświadczy...
- Najwyższy czas - zawołała blondynka. - Ja też się zbieram. Tomas zaraz wróci z pracy. Do zobaczenia Violu!
Dziewczyny poszły, a my zaczęłyśmy sprzątać. Znów usłyszałam dzwonek. Teraz zamiast od razu otworzyć, zawołałam:
- Kto tam?
- Najprzystojniejszy mężczyzna na świecie - usłyszałam i odetchnęłam z ulgą. Wpuściłam Leona i przytuliłam go mocno. - Aż tak się stęskniłaś? 
- Potem - powiedziałam bo do przedpokoju weszła Anna.
- Leon! - krzyknęła i podbiegła do niego. Zdziwił się trochę, ale ogarnął się i wziął ją na ręce. 
- Cześć księżniczko! Jak się bawiłaś?
- Było super! Viola, Fran i Ludmi bawiły się ze mną lalkami i Viola pozwoliła mi wybrać kolor pokoju i łóżko i szafę! Będę miała swój pokój! - zawołała. A ja uśmiechnęłam się mimowolnie. Jest taka urocza i szczera.
- Jesteś głodna? - zapytał, a ona przytaknęła. - A lubisz rogaliki?
- Tak!
Leon wyjął z torby mniejszą paczkę i dał małej. W środku były trzy croissanty. Mała usiadła w salonie i zaczęła się zajadać rogalami, ja włączyłam jej bajkę i poszłam z Leonem do kuchni.
- Violu, co się dzieje? Jesteś  jakaś dziwna...
Opowiedziałam mu o "gościu", który mnie odwiedził.
- Skąd wie, gdzie mieszkasz? To trochę podejrzane... Myślę, że powinn... - znów dzwonek. Poszłam i wyjrzałam przez okno przy drzwiach. 
- To on - szepnęłam. Leon podszedł do drzwi, a ja usiadłam obok Annabeth.
- Zimno ci? - zapytała. - Trzęsiesz się i masz lodowate ręce - powiedziała i podała mi koc.
- Dziękuję skarbie - pocałowałam ją w czoło, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Coś się stało?
- Mama ostatnio powiedziała do mnie skarbie... Violu, czy ty mnie lubisz?
- Oczywiście. Skąd to pytanie?
- No bo... Ja nie jestem wcale twoją siostrą ani córką i nie musisz mnie lubić...
- Anna, spójrz na mnie: Nie znam cię długo, ale jesteś dla mnie jak córka. Kocham cię kruszynko - powiedziałam i przytuliłam ją. - I Leon też cię kocha.
- Ja też was kocham - uścisnęła mnie mocniej, a poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Naprawdę pokochałam tę dziewczynkę. 
Po chwili do salonu wszedł Leon trzymający faceta z blizną za bluzę.
- Leon, o co chodzi?
- Dzwoń na policję - powiedział. Anna przyglądała się chwilę mężczyźnie i po chwili uciekła z krzykiem do pokoju. Złapałam telefon i zrobiłam co powiedział Leon. 
- O co chodzi?
- Zdjęcie tego faceta wisi w moim biurze. Jest poszukiwany głównie za kradzieże, ale też za morderstwo kobiety. 
- Chwila... - powiedziałam i zbliżyłam się kawałek do przestępcy. - Leon, czy blizny mogą się odlepiać?
- Co?! - krzyknął i  oderwał całkowicie bliznę,. Razem z nią odpadła sztuczna broda i brwi. Naszym oczom ukazał się...
- Juan?! - nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. To on... Skąd zna Annabeth? Usłyszeliśmy dźwięk syren. Policka skuła Juana, a ja poszłam do Anny.
- Violu - usłyszałam szept z sypialni. - Czy on już poszedł?
- Tak, policja już go zabrała. Spójrz - wzięłam ją za rękę i poprowadziłam do okna. Mała odetchnęła z ulgą. Do sypialni wszedł Leon.
- Już po wszystkim. Annabeth, ty go poznałaś?
- To on gonił mnie i Megan w lesie - powiedziała ze łzami w oczach. Juan zamordował jej siostrę?! A ja z nim chodziłam... Bez słowa przytuliłam dziewczynkę i też się rozpłakałam. Po chwili mój chłopak do nas dołączył. Dziesięć minut później siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy Małą syrenkę. Leon postanowił zostać u nas na noc. On będzie spał w pokoju gościnnym, a ja i Anna u mnie w sypialni. 

***
Nie mogę uwierzyć, ze to Juan. Wydarzenia ostatnich dwóch dni wciąż przewijają mi się przez głowę. Jezioro... Chciałem się oświadczyć Violi przy zachodzie słońca... Las. Dziewczyna. Annabeth... Znam ją dwa dni, a wydaje mi się jakby była moją córką. Juan... Nie chcę o nim myśleć. Teraz muszę pomóc Violi i w końcu się jej oświadczyć. Leżałam i patrzyłem w sufit, gdy usłyszałem ciche pukanie.
- Proszę - myślałem, że zobaczę moją królową, ale zobaczyłem małą księżniczkę. - Anna, nie możesz zasnąć?
- Tak. Nie chciałam budzić Violetty. Mogę u ciebie zostać?
- Jasne - powiedziałem i zrobiłem jej miejsce na łóżku. Leżeliśmy chwilę w ciszy.
- Leon...
- Tak księżniczko?
- Czy ten pan jeszcze tu przyjdzie?
- Nie. Możesz być spokojna - powiedziałem i pogłaskałem ją po głowie.
- Dlaczego nazywasz mnie księżniczką?
- Bo jesteś śliczna - uśmiechnąłem się.
- Kocham cię Leon.
- Ja ciebie też mała.
Po chwili przytuliła się do mnie i zasnęła. Jej rączka zacisnęła się na mojej dłoni. Czułem jej spokojny oddech na twarzy. Chwilę później sam zasnąłem.
***

Zasnęłam zadziwiająco szybko i miałam dziwny sen. Byłam znów nad jeziorem, tyle że sama. I przyszła do mnie Megan. Usiadła obok mnie na trawie i powiedziała:
- Dziękuję, że zajęłaś się moją siostrą. Nie mogła trafić na nikogo lepszego. 
- Musiałam to zrobić. Jest taka bezbronna... Poza tym jest dla mnie jak córka, mimo, że znam ją dwa dni.
- Wiem, że nie pozwolisz, żeby coś jej się stało. Dziękuję - powiedziała i poszła, a ja się obudziłam.
Zegar pokazywał 8.58. Annabeth nie było obok mnie. Pewnie poszła do salonu na bajki. ubrałam się i poszłam do pokoju gościnnego obudzić Leona. To co zobaczyłam, poruszyło mnie do łez. Coś dużo ostatnio płaczę, ale nie mogłam się powstrzymać. Annabeth spała wtulona w Leona, a on obejmował ją ramieniem. To takie urocze! Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam ich budzić.
- Pobudka śpiochy. Śniadanie samo się nie zrobi - Leon momentalnie otworzył te swoja paczydła, a Anna dalej spała. - Dzisiaj malujemy twój pokój mała. - Od razu się poderwała i pobiegła do łazienki.
- Pomożesz nam?
- Bardzo bym chciał, ale ostatnio zaniedbuję swoje obowiązki - powiedział Leon z miną zbitego psa.
- No trudno. Zadzwonię do Lary. A teraz wstawaj i pomóż mi zrobić śniadanie.


_________
I jak? :D
Połączyłam kilka pomysłów odnośnie "ojca" Annabeth, może być? :)
Przypominam o konkursie!!!! Macie czas do 18.00

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, już się nie mogę doczekać następnego xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudowny ♥
    Widzę, że wykorzystałaś mój pomysł ;D
    Czekam na nn :**
    Kocham ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na mój blog o Violetcie http://zuzka5000.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiooooooooooooooooooo Suuuuuuuuuper rozdzialik!!!! ;D

    OdpowiedzUsuń