Dzisiaj mija trzeci miesiąc bloga Voy Por Ti!!!
Uwielbiam pisać dla Was i ogromną radość sprawiają mi Wasze komentarze. Dziękuję Wam za opinie, pomysły i to, że w ogóle czytacie moje opowiadanie. Dziękuję też za 26 874 wyświetlenia i 304 komentarze.
Dzisiejszy rozdział będzie trochę dłuższy od poprzednich, a przynajmniej mam taką nadzieję :)
Miłego czytania,
- Hania
Tini
- Ale serio oboje dostaliście czkawki? - Jorge opowiadał mi o wczorajszej kolacji. Muszę kiedyś poznać jego brata. Wydaje się być fajny.
- Tak. Przez chwilę myślałem, że mama rzuci we mnie talerzem, ale sama zaczęła się śmiać..
- A właściwie, ile lat m Nick?
- Sześć, jutro ma siódme urodziny. Może masz ochotę przyjść?
- Jasne - ucieszyłam się.
- Tylko wiesz, obowiązują przebrania. Ja będę rycerzem. Chciałabyś być moją księżniczką?
Momentalnie zrobiło mi się gorąco i poczułam, że się rumienię. Pokiwałam tylko głową, bo nie mogłam wydusić ani słowa. Nawet nie zauważyłam, że byliśmy już na miejscu.
- Gdzie chcesz iść najpierw?
- Hm... Na strzelnicę - uśmiechnęłam się. Jorge złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do stoiska. Wziął strzelbę i zaczął zestrzeliwać butelki. Po chwili dostałam od niego ogromniastego pluszowego misia w ogrodniczkach. Była taaki mięciusi...
- Gdzie teraz? Może na diabelskie koło?
- No nie wiem... Mam lęk wysokości...
- Spokojnie, ze mną nic ci się nie stanie - powiedział, uśmiechnął się delikatnie i wziął mnie za rękę. Kupił bilety i usiedliśmy na miejscach. Okazało się, że tylko my mieliśmy ochotę na przejażdżkę. Pozostałe miejsca były puste. Chwilę później maszyna ruszyła. Bałam się jak nie wiem... Ścisnęłam mocniej rękę Jorge i patrzyłam jak coraz bardziej oddalamy się od ziemi.
- Tini, popatrz na mnie - powiedział chłopak. Spojrzałam w te jego piękne zielone oczy i zapomniałam o strachu. Poczułam ogarniający mnie spokój i jakieś ciepło rozchodzące się po całym ciele. Już się nie bałam. Nie wiem, jak on to zrobił, ale poczułam, że z nim dam radę zrobić wszystko. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać... Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy... Nasze usta prawie się już stykały... I nagle...
Lodo
Tini i Jorge poszli na diabelski młyn. Mechi cały czas obserwuje Ruggero, a on celowo jej unika. Co im wszystkim jest? Czy zawsze trzeba im pomagać? Chciałam zapytać przyjaciela, czemu unika Mercedes, ale Diego powiedział:
- Chyba karuzela się zepsuła...
Miał rację. Diabelski młyn zatrzymał się. A Tini i Jorge utknęli na samej górze... Naprawa potrwa pewnie z godzinę... Chciałam powiedzieć Cande, że idę po watę cukrową, ale poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam twarz Xabiego tuż przy mojej.
- Lodo, masz ochotę na watę cukrową?
- Jasne - uśmiechnęłam się i poszliśmy do stoiska nie mówiąc nic nikomu. I tak byli zajęci obserwowaniem Jortini. Xabi kupił mi różową watę. Potem zaczął mi ją wyjadać.
- Ej! Trzeba było kupić sobie swoją - powiedziałam, pokazałam mu język i zaczęłam uciekać. On pobiegł za mną i po chwili oboje siedzieliśmy na trawie koło stawu i śmialiśmy się głośno.
- Lodo... Musze ci coś powiedzieć...
- Tak...?
- Podobasz mi się. I to bardzo...
- Ty mi też - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. On uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
Mechi
Ruggero cały czas mnie unika. Jak tylko do niego pochodzę, on idzie w zupełnie inną stronę. To okropne... Nie powinnam była prosić go o te lekcje... Ale co miałam powiedzieć? że jestem w nim zakochana? Musze z nim porozmawiać.
- Rugg! Zaczekaj! Musimy porozmawiać...
- O czym? - zapytał oschle. Trochę mnie to zraniło.
- Chyba powinniśmy odwołać lekcje włoskiego. To był zły pomysł... - powiedziałam.
- Mechi, zdecyduj się!
- Możesz na mnie nie krzyczeć?!
- Dobrze, przepraszam. Dlaczego zmieniłaś zdanie? - zapytał już spokojniej.
- Bo zacząłeś mnie unikać, a nie chcę tego. Nie chcę zepsuć tego, co jest między nami.
- Powiesz mi, dlaczego chciałaś uczyć się języka? - zapytał po chwili ciszy. Co ja mam mu powiedzieć? Najlepiej prawdę...
- Tak naprawdę, nie chodziło o lekcje... Chodzi o to, że... Podobasz mi się. I nie wiedziałam, jak to powiedzieć i ten włoski wymyśliłam tak na poczekaniu... Ale nie chcę, żeby było jakoś niezręcznie. Zapomnij o wszystkim co ci dzisiaj powiedziałam. Tak będzie naj....
Nie dokończyłam zdania, bo Rugg przerwał mi... POCAŁUNKIEM. To było coś niesamowitego! Jeszcze nigdy się tak nie czułam! Miałam wrażenie, że w brzuchu mam stado motyli, dookoła słychać dzwony i fajerwerki! Coś... Nie z tej ziemi!!! Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i Ruggero pocałował mnie w czoło. Oddaliliśmy się od przyjaciół, ale nikt tego nie zauważył.
Jorge
Dlaczego w takim momencie?! Już prawie się pocałowaliśmy! Czekałem na to od chwili, gdy ją poznałem. I co? Głupia awaria nam przeszkodziła! Byłem tak wściekły, że dopiero po chwili zauważyłem, że Tini się boi. Nie ma co, nie najlepszy ze mnie chłopak...
- Hej, wszystko dobrze? - zapytałem. Bałem się o nią. Nie powinienem zabierać jej na tą cholerną karuzelę.
- Tak, jaasne. Zatrzymaliśmy się na samej górze diabelskiego młyna, nie wiadomo ile potraw naprawa, ja mam lęk wysokości, a do ziemi jest jakieś 15 metrów!!!! Wszystko jest wspaniale - zaśmiała się histerycznie. Przez chwilę zastanawiałem się co zrobić. Przypomniałem sobie, że mama zawsze mi mówiła, ze najprostsze rozwiązania są najlepsze. Przysunąłem się do Tini i przytuliłem ją. Poczułem jak momentalnie się odpręża i oddycha spokojniej.
- Już lepiej?
- Tak. Dziękuje i przepraszam... Za tę histerię...
- A ja za to, że zabrałem cię na tę karuzelę.
Znów zaczęliśmy się do siebie przysuwać i znów dzieliły nas milimetry.
- Dobra dzieciaki, schodzimy. Naprawa trochę potrwa - usłyszeliśmy. Odsunęliśmy się od siebie i zobaczyliśmy strażaka. Najpierw zabrał Tini, a potem wrócił po mnie. Dlaczego coś zawsze nam przeszkadza?!
- Gdzie teraz? - zapytałam z przesadną radością.
- Jakoś straciłam ochotę na jakiekolwiek mechaniczne atrakcje.
- To może spacer?
Wziąłem ją za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Zaczynało się powoli ściemniać. Najpierw przy stawie zobaczyliśmy Lodo i Xabiego karmiących kaczki, potem na ławce całujących się Mechi i Ruggero. Może mi te zbędzie dane w końcu pocałować Tini...
Tini
Ręka Jorge jest taka ciepła... I szkoda, że w końcu się nie pocałowaliśmy... Mam na to coraz większą ochotę, ale cały czas coś nam przerywa. Szliśmy przez park. Zaczynało się robić coraz ciemniej. Nagle Jorge uśmiechnął się tajemniczo i pociągnął mnie w prawo. Nie odpowiadał na moje pytania. Tylko powtarzał, żebym była cierpliwa. Pięć minut później zakrył mi oczy ręką.
- Jorge, gdzie ty mnie prowadzisz?
- Nie ufasz mi? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ufam, ale...
- To bądź bardziej cierpliwa. Prawie jesteśmy.
Szliśmy jeszcze kilka minut i w końcu stanęliśmy. Opuścił rękę i zobaczyłam całkowicie ciemną alejkę.
- I.. To tyle?
- Zaczekaj - szepnął mi do ucha i już po chwili rozbłysły starodawne latarnie, lampki na drzewach, balkonach i ogrodzeniach. To było coś niesamowitego... Coś magicznego!
- Wiesz... - zaczął Jorge. - Twoje oczy błyszczą piękniej niż te wszystkie lampki i gwiazdy razem wzięte...
- Dziękuję...
Po raz trzeci tego dnia zaczęliśmy się do siebie przysuwać. Znów dzieliły nas centymetry, potem milimetry... Czułam jego oddech na moich ustach i... Podszedł do nas mężczyzna ze skrzypcami.
- Przyłączcie się do tańca! - zawołał. Dopiero wtedy zobaczyłam grupę ludzi ustawiających się do tańca. Mężczyzna pchnął nas do grupy i już nie mieliśmy wyboru. Muzyka zaczęła grać a my tańczyć. Moi partnerzy zmieniali się tak szybko, że nie mogłam odróżnić twarzy. W końcu trafiło na Jorge. Złapał mnie w talii, zatrzymaliśmy się w samym środku tańczących i... pocałowaliśmy się.
Poczułam gorący dreszcz i ogarniającą mnie przyjemność i spokój. Czułam, że się zakochałam. I wiedziałam, że on też to czuje. Oderwaliśmy się od siebie. Oboje mieliśmy świecące oczy i rumieńce. Dookoła nas rozległy się oklaski. Jeden z grajków dał Jorge różę, a on dął ją mi. To była najpiękniejsza czerwona róż jaką widziałam. Objął mnie ramieniem i poszliśmy dalej rozświetloną alejką. Żadne z nas się nie odzywało. Wystarczyło, że był przy mnie, a ja przy nim. Co jakiś czas czułam tylko, jak całuje mnie w czubek głowy albo mocniej ściska za ramię. To był magiczny wieczór, którego nie zapomnę do końca życia.
___________
Fajny? :)
Tak szczerze, jestem zadowolona. Długo go pisałam, ale chciałam, żeby był dopracowany i... specjalny.
Mam nadzieję, że Wam tez się spodobał.
Te Quiero
super czekam z niecierpliwością na następny zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://milosctoconajwazniejsze.blogspot.com/
dopiero zaczynam
Fantastyczny !
OdpowiedzUsuńI pocałunek Jortini <3
Czekam na następny i zapraszam do mnie
http://whycannotyoustoptheoftime.blogspot.com
super kiedy dasz next ?
OdpowiedzUsuńZajebisty <3 Ku** Cudowny :3 jeju mogłabym go czytać cały czas :3 mam takiego banana na twarzy :D że ja nie mogę :D hehe wspaniały i Jortini <3 mmm kocham Jorge <3 a i ciekawie bd na urodzinach jego brata :3 ciekawe czy brat hymm też sie zabuja w milości życia swojego brata :D hehe
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekać next ;) Caluję :***
Cudowny ;) Zapraszam do mnie ;p
OdpowiedzUsuńEkstra! Jortini<3
OdpowiedzUsuńświetny :) I mamy Jortini :D. Ale i tak najbardziej ciesze się z Rugg'a I Mechi :). Uwielbiam ich.
OdpowiedzUsuńA co do wyświetleń i komentarzy - jak najbardziej zasłużyłaś kochana :*
no...i o to mi chodzilo...! JORTINI! mowi sie do trzech razy sztuka...ale tu musialy byc 4 razy! najbardziej podobala mi sie 3 akcja: juz prawie, jeszcze chwila...cholera! grajek!
OdpowiedzUsuńboskie ♥ ale mi sie chcialo smiac!
piszesz swietnie! masz talent!
zycze weny i czasu na napisanie nexta! :*
♥♥♥
Super rozdział
OdpowiedzUsuńCudo, cudo, cudo !!!
OdpowiedzUsuńWiem że piszę ci to prawie pod każdym rozdziałem ale piszesz naprawdę cudownie i masz ogromny talent !!
To było naprawde extra!!! A ten pocałunek... Świetny pomysł! :-*
OdpowiedzUsuńJezus Maria chyba rycze xd Super!
OdpowiedzUsuńsuper !!! NA PRAWDĘ STAJNIE EIS TO CZYTA :D
OdpowiedzUsuńzapraszam na bloga już za niedługo nowe rozdziały :D
http://cosczegoniemam.blogspot.com/