Rozdział z dedykacją dla Gabi7138
Naty stała jak zaklęta. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Maxi wciąż klęczał z pudełeczkiem w ręku, a każdy w pokoju patrzył na brunetkę z wyczekiwaniem. Maxiemu uśmiech zaczął schodzić z twarzy. W końcu Fran nie wytrzymałą tego napięcia...
- Naty, powiedz coś!
- Tak! Tak Maxi!
Wszyscy zaczęli klaskać, chłopacy gwizdali, a Maxi podniósł Natalię i pocałował.
- Proponuję wznieść toast! - zawołała Lara. - Za Naxi, Marcescę i Leonettę!
- I za Fede i Larę - dodał Leon i puścił siostrze oczko.
Właśnie miałam wypić sok, który miałam w szklance, gdy drzwi do mieszkania się otworzyły. I kto tam stał?
- Czeeść! Tęskniliście za nami?
- Ludmi! - krzyknęłam i podbiegłam do przyjaciółki.
- Violu, masz jeszcze większy brzuch niż ostatnio - zaśmiała się. - Cieszę się, że was widzę!
- Ale spóźniliście się - powiedział Fede, a Naty pomachał a ręką z pierścionkiem.
- Gratuluję - powiedział Tomas. - Ale my też musimy wam coś powiedzieć.
- Jestem w ciąży - zawołała Lu. Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć, a nasi mężczyźni gratulować Tomasowi. Po chwili znów się bawiliśmy, ale ponownie przerwał nam dzwonek do drzwi. Okazało się, że to Cami i Broduey. Tearz nareszcie byliśmy wszyscy w komplecie... No prawie. Brakowało tylko Diego. O 22 ja, Leon i Annabeth siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do mieszkania. Mała i tak długo wytrzymała. Po drodze jednak zasnęła. Gdy byliśmy na miejscu, Leon wziął ją na ręce, a ja zabrałam ciasta od Naty. Prawie nic nie jedliśmy na imprezie i spakowała mi chyba 3/4 tego, co stało na stole. Miałam babeczki z budyniem, owoce w czekoladzie, sernik, jabłecznik, krewetki, sushi, sałatkę i chyba z kilogram pomarańczy. W sumie nawet dobrze się złożyło... Będę miała co jeść w nocy i nie będę marnowała czasu na przygotowywanie przekąsek. Wszystko już jest gotowe. W drodze do windy i cały czas w niej spędzony myślałam, co zjeść najpierw: krewetki czy pomarańczę? Gdy byliśmy na miejscu, Leon zaniósł Annę do jej pokoju, ja zostawiłam torby w kuchni i poszłam do łazienki. Wzięłam dłuugi gorący prysznic. W drzwiach wpadłam na Leona.
- Ślicznie wyglądasz z mokrymi włosami - uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy. - Teraz ja wejdę. Violu...
- Tak?
- Nie zjedz wszystkiego - uśmiechnął się i puścił mi oczko. Czyżby czytał mi w myślach?
Zaśmiałam się i udałam, że nie wiem o co mu chodzi. Jednak gdy tylko drzwi łazienki się zamknęły, pobiegłam do kuchni i dobrałam się do sernika. Był przepyszny! Włożyłam sobie dwa kawałki, wzięłam pomarańczę i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i akurat trafiłam na wiadomości. A tam: Jade i Matias prowadzeni przez policjantów. Poczułam ogromną ulgę. W końcu moje życie zaczyna się układać.
- Przecież prosiłem, żebyś wszystkiego nie jadła...
- Nie jem wszystkiego! To tylko sernik - powiedziałam z pełnymi ustami, a on się zaśmiał, usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
- Wiesz co? Nie mogę się doczekać, aż mały Verdas przyjdzie na świat - powiedział i pogłaskał mnie po brzuchu. - No i trzeba pomyśleć o ślubie...
- Zupełnie o tym zapomniałam! Tyle się ostatnio działo... Leon - powiedziałam po chwili zamyślenia. - Ja bym chciała, żeby Diego był na naszym ślubie.
- Chcesz czekać cały rok? - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Przecież to nasz przyjaciel!
- No tak, ale...
- Nie ma żadnego "ale"! Albo pobieramy się jak wypuszczą Diego, albo wcale!
- Viola, czy ty się słyszysz?!
- Tak! Leon, nie poznaję cię...
- Chyba przesadzasz. Po prosu chcę jak najszybciej mieć to z głowy... - spojrzałam na niego z przerażeniem. Czy on to powiedział?! - O, nie... Violu, to nie tak...
- Och tak... Chcesz mieć ślub ze mną JUŻ Z GŁOWY! To takie męczące, że jestem tu z tobą? Chcesz po prostu mieć to za sobą?! Wiesz co? Gdyby nie Anna, już siedziałabym w samochodzie... Jutro wracamy do siebie, a ty śpisz dzisiaj na kanapie - wstałam i ruszyłam do sypialni, ale po chwili się wróciłam - I zabieram sernik... - wzięłam talerz i trzasnęłam mu drzwiami przed nosem. Jak on mógł powiedzieć coś takiego?! To takie wielkie poświęcenie?! Takie straszne, że chce to mieć za sobą?!
- Violetto, porozmawiajmy...
- Nie mamy o czym rozmawiać! - krzyknęłam przez drzwi.
- Źle dobrałem słowa... Ja.. Ja nie chciałem tego powiedzieć... Chcę żebyś już była moją żoną i tyle...
- No tak, I TYLE. Rozumiem, że to nie ma dla ciebie większego znaczenia!
- Dlaczego przekręcasz moje słowa?!
- JA przekręcam?! Zastanów się co mówisz! I nie krzycz już, bo Anna się obudzi.
- Violetto...
- Idź spać.
Słyszałam,że stał jeszcze pod drzwiami, ale nie powiedział nic więcej. Po dziesięciu minutach usłyszałam, że odchodzi. Nienawidzę się z nim kłócić, ale jak on mógł powiedzieć coś takiego?! Chyba, że to ja dramatyzuję... Nie! No może trochę... Ale mnie uraził swoimi słowami... Poczułam, że robi mi się słabo i postanowiłam iść do kuchni po szklankę wody... I może jakiś środek na sen. Leon siedział na kanapie i patrzył w telewizor. W ogóle na mnie nie spojrzał. Weszłam do kuchni i zaczęłam przeglądać szafki.
- Gdzie są tabletki na sen? - Cisza. - Leon? Gdzie. Masz. Te. Cholerne. Tabletki? - wciąż cisza. Tego było dla mnie za wiele. Osunęłam się po szafkach na podłogę i zaczęłam płakać, ale tak żeby mnie nie usłyszał. Dlaczego on mi to robi? Rozumiem, że jest zły. Ja też byłam, ale żeby nic nie mówić... Nie mogę mu pokazać, że mnie to rusza... Chociaż z drugiej strony niech widzi, ze boli mnie, że mnie ignoruje. Wstałam i znów zaczęłam przeszukiwać szafki. Tylko tym razem wyjmowałam wszystko po kolei. W końcu znalazłam to, czego szukałam. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Nie był może byt odpowiedzialny, bo było już ciemno, ale nie mogłam siedzieć bezczynnie w pokoju. Poszłam do sypialni, przebrałam się i wyszłam z pokoju. Przeszłam przed Leonem i wyszłam z mieszkania. Nawet się nie zapytał, gdzie idę. Przez wieżowcem zadzwoniłam po taksówkę i kazałam się zawieźć na miejsce. Pół godziny później siedziałam już na zimnej ławce i patrzyłam na dwa białe nagrobki... Maria Saramrego Castillo i German Castillo. Położyłam kwiaty, które zebrałam po drodze i zaczęłam mówić:
- Wiem, że dawno już u was nie byłam, ale tyle się działo... Zresztą, pewnie już widzieliście. Tato, uwierzysz, ze twoja córka była w więzieniu? Ja sama jeszcze nie do końca w to wierzę... Może to wszystko mi się śni... Może tata wciąż żyje, ja nigdy nie byłam w areszcie, nie poznałam Leona... Hm.. Tego akurat nie żałuję. Mimo, że dzisiaj mnie zranił, nadal go kocham. Jest teraz najbliższą mi osobą. Oczywiście z wyjątkiem Angie i Anny. Co ja mam zrobić? Kocham go i źle się czuję, że się pokłóciliśmy, ale nie mogę mu tak po prostu wybaczyć... Chyba że powinnam... Sama już nie wiem... Wiem, że mnie słyszycie, szkoda że ja was nie... Mamo, ty byś pewnie powiedziała, że powinnam posłuchać serca i zrobić to, co mi dyktuje, a tata... Ty kazałbyś mi siedzieć w pokoju i nie pozwalałbyś mi się zobaczyć z Leonem, ale potem porozmawialibyśmy i wszystko by się jakoś ułożyło... Strasznie mi was brakuje... Brakuje mi kogoś, komu mogę powiedzieć wszystko, kto by mnie pocieszył, doradził i nie oceniał...
- A, czy to mogę być ja?
_______________
Jak myślicie, kto to? :D
Następny rozdział dodam jutro wieczorem albo w sobotę rano
Dziękuję za ponad 20200 wyświetleń i za komentarze i za to, że czytacie te głupoty ;)
Kocham Was <3
To będzie Leon albo Angie.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. :*
Super!! Zaczytalam sie :)
OdpowiedzUsuńEj ten Leos zawsze cos palnie .
Czekam na next! :)
Super. Czekam na next. Oby był szybko
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na next. Oby był szybko
OdpowiedzUsuńhmm. może wypuszczą już Diego z więzienia? Było by miło. :)
OdpowiedzUsuńHaniu, zapraszam do siebie :))
http://opowiadania-federico-y-ludmila.blogspot.com
Kochana !!
OdpowiedzUsuńAh... ten Leon. Zawsze musi coś palnąć. No,ale cóż taki jego urok. xdd
To Angie, albo Leon !! Kurde nie wiem. !
Dora ie ważne i tak ie zgadne xddd
Czekam na next. :p
Świetny, a pewnie beędzie to Diego xD
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA! Więcej szczegółów na moim blogu :
OdpowiedzUsuńhttp://story-of-love-leonetta.blogspot.com/2013/11/lba.html