Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 43

Tini
Po kilku minutach już byliśmy pod szkołą.
- Zdenerwowana? - zapytał Fran.
- A jak ci się zdaje?
Wysiedliśmy z samochodu, a do mojego brata od razu podeszła grupa jego kumpi.
- Cześć Tini! Świetnie wyglądasz, ale co ty tu robisz? - zapytał Carlos.
- Dzięki, będę się tu uczyła - uśmiechnęłam się.
- Powodzenia - usłyszałam od nich. Chyba przesadzają. Na pewno nie może być aż tak źle...
Weszliśmy do szkoły. Korytarz był pomalowany na kolor kości słoniowej. Przy ścianach stały rzędy szafek. Przy niektórych stali uczniowie. Witali się ze sobą, rozmawiali i wyciągali książki. To było jak scena z jakiegoś filmu... Dopiero po chwili zobaczyłam, że Fran gdzieś poszedł. No tak... Zawsze jak jest najbardziej potrzebny - znika. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam korytarzem. Muszę znaleźć sekretariat... Po chwili zaczęłam słyszeć jakieś szepty, a niektórzy nawet wskazywali na mnie placami.
- To przecież Martina Stoessel!
- Co ona tu robi?
- Myślisz, że będzie tu nagrywała jakiś teledysk?
- O matko! To Tini Stoessel!
Właśnie takie szepty słyszałam pokonując korytarz. Postanowiłam podejść do grupy dziewczyn i zapytać, gdzie jest sekretariat.
- Cześć. Jestem Tini...
- Wiemy! Dasz nam swój autograf?
- Jasne - uśmiechnęłam się i podpisałam w pięciu zeszytach. - Wiedzie, gdzie je... - Nie skończyłam nawet zdania, gdy one znikły i poszły się chwalić autografem... Czy tu nie chodzi nikt normalny? Odwróciłam się i kilka szafek dalej zobaczyłam Mechi z jakąś rudowłosą dziewczyną. Chciałam do niej podejść. Ona też mnie zauważyła i pomachała. Byłam prawie przy niej, gdy drogę zagrodziła mi jakaś blondynka. 
- Cześć Tini! Dawno się nie widziałyśmy! - zawołała tak, żeby cały korytarz ją usłyszał. - Świetnie wyglądasz!
- My się znamy? - zapytałam.
- Nie poznajesz mnie? Zabawna jesteś! Przecież ja jestem Mel. Najfajniejsza dziewczyna w tej galaktyce!
- Ach tak! Teraz pamiętam - nagle mnie olśniło. - To ty na koncercie w Madrycie wdarłaś się za kulisy i moich dwóch ochroniarzy musiało cię wyprowadzić! - krzyknęłam, może trochę za głośno. Ludzie na korytarzu zaczęli się śmiać. 
- Pożałujesz tego! Mel odchodzi! - zawołała i pstryknęła palcami. Za nią jak cienie poszły dwie dziewczyny.
- No to było coś! - odwróciłam się i zobaczyłam Facu. - Cześć Tini! - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Zauważyłam, że rudowłosa dziewczyna trochę się spięła. Facu musi się jej podobać.
- Cześć. 
- Tini, to jest Cande.
- Miło mi.
- Mi też - powiedziała i uśmiechnęła się. Po chwili dołączyli do nas jeszcze Diego, Xabi, Rugg, Jorge, Fran, jakiś ciemnoskóry chłopak i brunetka.
- Cześć - przywitali się wszyscy. - Tini, to jest Samuel, a to Valeria. Resztę znasz - uśmiechnął się Xabi.
- Tak. Cześć wszystkim. Powie mi ktoś gdzie jest sekretariat? - zapytałam.
- Zaprowadzę cię - od razu wyrwał się Jorge. Poczułam, że się rumienię i kiwnęłam głową.
- Jak ci się u  nas podoba?
- Jest fajnie... Z wyjątkiem togo, że większość traktuje mnie jak zwierzę w zoo...
- Nie przejmuj się. Przyzwyczają się. Po prostu jesteś pierwszą sławną osobą w tym liceum. A Mel się nie przejmuj. Ona już taka jest. No to jesteśmy. Zaczekam tu na ciebie. Powiedział i uśmiechnął się szeroko.
W sekretariacie otrzymałam numer szafki z szyfrem, plan lekcji i instrukcje dotyczące zasad panujących w szkole. Wyszłam z gabinetu. Jorge stał oparty o ścianę z założonymi rękami. Wyglądał niesamowicie i szarmancko.
- Który numer szafki?
- 187. - Jorge uśmiechnął się jeszcze szerzej. - O co chodzi? - zapytałam.
- To tuż obok mojej. Ja mam 186.
Poszliśmy razem do szafek. Zostawiłam podręczniki i wzięłam tylko matmę. Na korytarzu było już prawie pusto. Jorge wyjaśnił, że każdy chce zająć jak najlepsze miejsca. Weszliśmy do sali, gdzie mieliśmy mieć zajęcia. Jedyna wolna ławka była tuż przy biurku nauczyciela. To oznaczało, że mieliśmy najgorsze miejsce. Tak "MY", bo to JEDYNE wolne miejsca. W środku cała skakałam! Będę siedziała z Jorge! Usiedliśmy i do sali wkroczyła starsza kobieta z włosami spiętymi w ścisły kok. Na nosie miała prostokątne okulary. Ubrana była w czarną spódnicę do kolan, białą koszulę i czarną marynarkę. Wyglądała na surową i groźną... Szczerze? Bałam się jej. Miała bardzo świdrujące spojrzenie. Jorge musiał zauważyć, że się zestresowałam, bo poczułam uścisk jego ręki na mojej. Poczułam ciepło w całym ciele i jakiś taki spokój...

_____________
Kolejny wieczorem :D
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam. Nie gniewacie się?

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    Jorge i Tini w jednej ławce ;)
    Coś się szykuje <3
    Czekam na next'a i nie mogę się doczekać!
    ~Kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie gniewmy sie xD
    Swietnie opisujesz emicje.
    No poprostu uzaleznilam si od twojego bloga *-*
    Nie moge sie doczekac wieczora :D

    Catvang.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny !
    Tini i Jorge w jednej ławce ;D
    Czekam na next
    i zapraszam do mnie ;)
    http://whycannotyoustoptheoftime.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!!!
    Czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak moglibyśmy się gniewać skoro dodasz dzisiaj następny?! <33
    Kocham Ciebie i Tego bloga :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa boski !!
    Jorge i Tini w jednej ławce ♥

    OdpowiedzUsuń