Otrzymałam kolejną nominację do LBA. Bardzo dziękuję Malffu Verdas :*
Pytania:
1. Leonetta vs. Diegoletta vs. Tomasetta ?
Hm... Chyba Diegoletta :)
2. Ulubiona piosenka z Violetty, i tak ogólnie naj ?
Z Violetty - Salta, a tak ogólnie to Black Stone Cherry - All I'm Dreamin' Of
3. Najładniejszy chłopak z Violetty ?
Diego :D\
4. Kto jest twoim wzorem do naśladowania ?
Jest kilka takich osób, między innymi moja ciocia :)
5. Kto jest twoim idolem ?
Tini Stoessel i Emma Stone
6. Od kogo autograf chciałabyś dostać najbardziej ?
Uff... Od Tini, Jorge, Diego, Lodo, Emmy Stone, Chrisa Evansa, Jakuba Wesołowskiego i wieelu innych osób :D
7. Masz najlepszego przyjaciela / przyjaciółkę ?
Tak, nawet trzy :D
8. Violetta vs. Austin&Ally ?
Violetta, zdecydowanie
9. Jorge Blanco vs. Ross Lynch ?
Jorge Blanco :)
10. Podoba ci się ktoś?
Oj tak :3
11. Piszesz pamiętnik?
Tak, od dwóch lat :)
Nominacji nie dodaję, bo zrobiłam to ostatnio :)
A teraz rozdział z dedykacją dla Gabi7138 i Martyny Verdas :D
Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał Diego! Stałam i patrzyłam na niego. Nie mogłam w to uwierzyć! Co on tu robi?
- Diego, to ty?
- Nie, Królewna Śnieżka. Jasne, że ja - zaśmiała się, a ja po chwili już się w niego wtulałam.
- Ale co ty tu robisz? Nie powinieneś siedzieć w więzieniu?
- Aż tak bardzo nie chcesz mnie tutaj?
- Nie, ale... Powiedz, że nie uciekłeś... - to było pierwsze, co mi przyszło do głowy. Przecież jeśli go teraz złapią, będzie miał jeszcze większe kłopoty!
- Nie uciekłam. Zwolnili mnie dzisiaj, bo ten facet, co dokonał morderstwa przyznał się do wszystkiego. Przepraszali mnie chyba z godzinę. Ciesze się, że cię widzę - powiedział i jeszcze raz mnie przytulił. - Chodź, pójdziemy do mnie i powiesz mi o wszystkim, bo wydaje mi się, że coś się stało.
Poszliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy. Przez okno zobaczyłam cień znikający za drzewami. Ciekawe, kto tak późno wychodzi na spacer... Chociaż ja sama nie jestem lepsza. Gdy byliśmy na miejscu, Diego pomógł mi wyjść z samochodu i poszliśmy do domu. Było w nim zimno, ale przecież ostatnio nikt tam nie mieszkał.
- Masz koc. Siadaj, a ja rozpalę w kominku.
Po dziesięciu minutach siedzieliśmy na dywaniku koło ognia i piliśmy gorącą czekoladę. Przytuliłam się do przyjaciela. Strasznie mi go brakowało. Dobrze, że już wyszedł.
- To powiesz mi o co chodzi?
- Pokłóciłam się z Leonem - powiedziałam.
- Aż tak, że uciekłaś z domu?
- Nie uciekłam. Poszłam do rodziców, bo musiałam się komuś wygadać, ale oni mi nie odpowiadali.
- Wiesz, myślę, że nie byłoby z tobą najlepiej gdybyś ich słyszała - uśmiechnęłam się delikatnie. Diego wie, jak mnie pocieszyć, tak jak Leon... Ale teraz to przez niego potrzebowałam pocieszenia. - No, mów. O co chodzi?
Powiedziałam mu wszystko po kolei i oczywiście zamoczyłam mu koszulkę łzami. Gdy to wszystko powiedziałam głośno, zdałam sobie sprawę, jak bardzo mnie zabolały jego słowa.
- Mam z nim porozmawiać?
- Nie Diego. To ja powinnam z nim porozmawiać.
- Na pewno?
- Tak. Odwieziesz mnie do domu?
- A może zostaniesz na noc? Jest już 2 w nocy.
- Nie. Anna będzie smutna jak mnie nie zobaczy rano.
Pół godziny później byłam już w windzie i jechałam do mieszkania. Ciekawe czy Leon śpi... Czy przejął się w ogóle, że wyszłam? Gdy weszłam do salonu zobaczyłam, jak siedzi na kanapie. Twarz zakrył rękami i powoli oddychał.
- Leon... - powiedziałam niepewnie - musimy porozmawiać...
- O czym chcesz ze mną rozmawiać?!
- Nie krzycz, bo obudzisz Annę. Nie chcę się z tobą kłócić. Proszę porozmawiajmy na spokojnie.
- Teraz mi mówisz o spokoju?! A jak obściskiwałaś się z tym facetem, też myślałaś, że będę spokojny gdy się dowiem?!
- Jakim facetem? - o co mu chodzi? - Chyba kogoś ze mną pomyliłeś... I proszę cię, nie krzycz...
- Nie pomyliłem. Myślisz, że pozwoliłbym ci iść gdziekolwiek samej o takiej porze?! Jechałem za twoją taksówką i zobaczyłem, że usiadłaś przy rodzicach, a chwilę później ściskałaś się z jakimś facetem!
- To był Diego, kretynie! A skoro tak bardzo się o mnie bałeś, to sam mogłeś do mnie podejść i porozmawiać, a nie obserwować z krzaków!
- Marna wymówka... - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Jaka wymówka? Byłam na niego wściekła i łzy cisnęły mi się do oczu. - Myślisz, że uwierzę, że to był Diego?! On siedzi w więzieniu.
- Wypuścili go - powiedziałam, a Leon się zaśmiał. ON. SIĘ. ZAŚMIAŁ!!! - Nie wierzysz mi... Leon, ty mi nie wierzysz!!! I chcesz się ze mną żenić?! Związek powinien być oparty na zaufaniu! Tak samo było z Juanem! Nie uwierzyłeś mi, ale ci to wybaczyłam. Wtedy mogłeś być wściekły, ale teraz robisz to samo! Nie chcesz mnie słuchać, nie wierzysz mi, gdy mówię prawdę!!! Ucieszyłbyś się, gdybym ci powiedziała, że cię zdradzam i wcale nie jestem w ciąży z tobą?!! To chciałeś usłyszeć?! Chcesz, żebym przyznała się do czegoś, czego nie zrobiłam?! No to proszę - krzyknęłam, zdjęłam pierścionek i rzuciłam nim o podłogę. Nie wierzę, że Leon mógł mi coś takiego zrobić. - Chciałam z tobą spokojnie porozmawiać, ale ty znów nie chcesz mnie słuchać i mi nie wierzysz... - Widziałam na jego twarzy ból i smutek. Zrozumiał, co zrobił, ale było za późno. - Rano się wyprowadzam - powiedziałam i poszłam do sypialni.
Rano, 12:26
Siedzę znów w swoim domu. Sama. Anna chciała zostać jeszcze dzisiaj z Leonem, a ja nie miałam siły jej mu zabierać. Za chwilę ma do mnie przyjść Fran i pomóc mi się rozpakować. Diego jej o wszystkim powiedział, ja nie byłam w stanie. Wiem, ze ona powtórzyła to dziewczynom, a Lara i Lu rozmawiały już z Leonem. A Leon... Dzwonił do mnie całą noc. Wysłał mi chyba z tysiąc sms-ów. Całą noc płakałam. Dzisiaj jestem czerwona, napuchnięta i pół-żywa.
- Cześć Violu. Jak się czujesz?
- A jak mogę się czuć?
- No tak... głupie pytanie. Przyniosłam ci babeczki, bo pomyślałam, że nie jadłaś śniadania. Idę zrobić kawę.
Po pięciu minutach i rozpakowanym jednym pudle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Fran, lecę na wakacje.
- Co?
- To co słyszałaś. Wyjadę z Buenos Aires do... Do Francji! Albo do Włoch. Po prostu muszę stąd wyjechać chociaż na miesiąc.
- Myślę, że to dobry pomysł. Zadzwonię do rodziców i powiem im, że ich odwiedzisz - uśmiechnęła się do mnie. Czyli Włochy!
Usiadłyśmy do laptopa i zamówiłyśmy bilet w jedną stronę do Rzymu. Pomogła spakować mi walizkę i pojechałyśmy na lotnisko. Lot miałam o 14, była 13.30.
- Nie mów nic Leonowi. Sama do niego zadzwonię. Kocham cię Fran.
- Ja ciebie też Violu - powiedziała ze łzami w oczach.
Gdy zajęłam już swoje miejsce, zadzwoniłam do Leona.
- Violetta - odebrał po pierwszym sygnale.
- Leon, dzwonię, żeby ci powiedzieć, że lecę do Włoch, do rodziców Fran na dwa miesiące. Potrzebuję tego wyjazdu. Wyjaśnij to jakoś Annabeth.
- Kocham cię - Powiedział łamiącym się głosem. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale rozłączyłam się i rozpłakałam. Po chwili już leciałam.
Tego samego dnia o 15.34
·Leon·
Nie wierzę, że Viola wyjechała. Jak ja mogłem być taki głupi i znów jej nie uwierzyć?! Znów popełniłem ten sam błąd! Anna bawi się z Larą. Płakała, gdy jej powiedziałem, że Violetta wyjechała, ale teraz jest już okey. Włączyłem telewizor i...
- Samolot numer 3465 lecący z Buenos Aires do Rzymu rozbił się. Przyczyną prawdopodobnie było uszkodzenie jednego z silników. Zginęło 239 osób. Nikt nie przeżył. Więcej informacji podamy....
Nie słuchałem dalej... To niemożliwe!
- Lara! Dzwoń do Violetty!
- Nie odbiera usłyszałem po chwili i osunąłem się na podłogę.
- Leon co jest? - zapytała przerażona siostra.
- Violetta nie żyje.
Dziesięć lat później
- Anna, idziesz?
- Tak, już schodzę!
Po chwili moja ukochana córeczka zeszłą chodami ubrana tak. Małą wisiorek Violetty. Nigdy go nie zdjęła, odkąd jej go dałem na 10 urodziny. Teraz ma już 15 lat... I jest przepiękna!
- Czemu się tak patrzysz?
- Ślicznie wyglądasz - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
Zjechaliśmy windą na dół i wsiedliśmy do samochodu. Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Szliśmy kawałek zielonymi ścieżkami. Gdy byliśmy na miejscu, poczułem łzy w oczach. Zawsze tak było... Minęło równo dziesięć lat, od kiedy Violetta zginęła. Przychodziłem tu codziennie przez pierwszy rok i co tydzień od 9 lat. I za każdym razem czułem się tak samo winny. Annabeth położyła kwiaty i usiadła obok mnie na ławce. Siedzieliśmy pół godziny w ciszy.
- Tata, ja już idę. Za pół godziny mam próbę w Studiu.
- Dobrze, idź. Ja jeszcze chwilę posiedzę...
Pocałowała mnie w policzek, a po chwili widziałem jak idzie w kierunku Studia. Jestem z niej taki dumny... Odwróciłem się z powrotem. Siedziałem jeszcze chwilę.
- Kocham cię Violetto...
- Ja ciebie też...
Odwróciłem się ale nikogo nie zobaczyłem. Poprawiłem jeszcze kwiaty i poszedłem do samochodu.
~Violetta~
Widziałam jak Leon odchodzi. On mnie nie widział i raczej nie usłyszał. Nadal go kocham. Kocham ich wszystkich. Wszyscy moi przyjaciele tu przychodzą. Ale Leon najczęściej. A Anna... Piękna z niej dziewczyna i ma śliczny głos. Towarzyszę jej na każdym kroku i wiem, ze ona mnie czuje. Szczególnie gdy śpiewa...
- Violu, idziemy. - Usłyszałam i odwróciłam się. Zobaczyłam rodziców. Podeszłam do nich i przytuliłam. Razem poszliśmy dalej...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Tini, chodź, bo się spóźnimy!!
___________
Jejciu... Ryczę i ryczę... Ostatnie zdania pisałam chyba z pół godziny, bo litery mi się zamazywały... Dlatego przepraszam za ewentualne błędy. Mama nadzieję, że Wam się podoba :)