Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 99 "Zmiany" i LBA

Po raz kolejny zostałam nominowana do LBA. Dziękuję Mechi Lambre z całego serca :*

Pytania:
1. Jaka jest twoja ulubiona para i postać z Violetty?
Moja ulubiona para to Leonetta oczywiście :) A postać... Lubię wszystkich, ale najbardziej chyba Fran :)
2. Czemu oglądasz fioletowy serial?
Ostatnio nie oglądam, bo nie mam czasu, ale podoba mi się fabuła i fakt, że bohaterowie są w moim wieku :) Mogę się z nimi utożsamić w pewien sposób
3. Co sądzisz o moim opowiadaniu i blogu?
Niestety nie przeczytałam całego, tylko kawałek, ale uważam, że opowiadanie jest świetne ;)
4. Co jest dla ciebie inspiracją do dalszego tworzenia własnej historii?
Różnie to bywa: czasem jakaś scena z filmu lub książki, piosenka, ale bardzo często moje przemyślenia i uczucia. Akcja rozdziału zależy od tego, jak się czuję. 
5. Czym się interesujesz?
Wieloma rzeczami :) Ale najbardziej biologią, mitologią gracką, muzyką i książkami :)
6. Czy jesteś podobna charakterem do jakieś postaci z Violetty? Jeżeli tak, to do jakiej (możesz wymienić kilka) i w czym jesteś do niej podobna?
Myślę, że mogę mieć w sobie coś z Fran, bo przyjaciele mogą zawsze na mnie liczyć, ale czasem czuję się jak Naty i nie umiem sama podjąć decyzji.
7. Co byś mogła oddać, żeby pojechać na Violetta Live i poznać oraz pogadać z całą obsadą fioletowego serialu?
Byłabym w stanie oddać dużo, ale nie wszystko. Uwielbiam ten serial, ale poznanie obsady nie jest moim największym marzeniem. Aczkolwiek byłyby to niesamowite przeżycie ;)
8. Czy chciałabyś mnie poznać osobiście?
Oczywiście, że tak :D
9. Czy dodałaś do znajomych mnie na Facebooku?
Nie
10. Który raz jesteś nominowana do LBA? 
Tak szczerze to nie wiem... Kilka razy byłam nominowana na poprzednich blogach, ale wydaje mi się, że więcej niż dziesięć
11. Ile masz blogów? Podaj adresy.
Mam kilka, ale aktywnie (chociaż to chyba złe słowo...) prowadzę tylko ten. Inne to:

Jeszcze raz dziękuję za nominację :*

A teraz rozdział :)
Miłego czytania






- Musimy coś zrobić. Musimy się wydostać! - powtarzała w kółko Fran chodząc od jednej ściany do drugiej. Pokój był mały, więc zdążyła go obejść już co najmniej pięćdziesiąt razy. - Myśl, Fran. Myśl!
- Drzwi nie wyglądają na solidne - podpowiedziała Cornelia. Wstała i kopnęła w nie. Zatrzęsły się, ale nic poza tym.
- Razem. Zanim ten potwór wróci - powiedziała szybko włoszka i razem zaczęły napierać na drewno. Było spróchniałe. Po kilku minutach ustąpiły. Dziewczyny stały w szoku, a po chwili płakały ze szczęścia. Wybiegły z pokoju tak szybko, jak pozwalały im siły i nim się zorientowały stały na świeżym powietrzu. Jednak nie zatrzymały się. Biegły wciąż przed siebie nie zważając na ból w nogach, huk krwi w głowie i walenie serca. Nie miały pojęcia gdzie są, ale były wolne! To było niesamowite uczucie. Wokół panowała ciemność. Jedynym źródłem światła był księżyc i gwiazdy. Mimo zmęczenia fizycznego i psychicznego, czuły się jakby mogły zrobić wszystko. Dobiegły do rzeki. Zatrzymały się i nerwowo zaczęły rozglądać. Fran kucnęła przy wodzie i napiła się. Woda była lodowata. Dziewczyna miała wrażenie jakby łykała lód. Jakby momentalnie zamrożono jej przełyk i żołądek. Ale organizm domagał się wody. Każdy łyk był torturą, jednak nie mogła przestać. Kiedy zaspokoiła pierwsze pragnienie, zerknęła w stronę Cornelii. Ona też miała zbolałą twarz, ale powoli kolory powracały na jej twarz.
- Myślę, że na razie starczy. Lepiej, żebyśmy się nie przeziębiły. Zastanówmy się, co dalej robić?
- Dobrze byłoby przedostać się na drugą stronę. Tam jest więcej drzew i łatwiej będzie się ukryć w razie wypadku, ale woda jest taka zimna... I nie mamy ubrań na zmianę. 
- Poszukajmy węższej części rzeki. 
Dziewczyny wstały i ruszyły wzdłuż rzeki. Czuły, że teren łagodnie opada, więc oddalały się od źródła. To był dobry znak. Po kilkunastu minutach, choć dla nich ten czas to były godziny. Zrozumiały, że nie mają czego szukać. Rzeka wciąż miała podobną szerokość. Cofnęły się kilkadziesiąt metrów, do miejsca, gdzie zdawała się być węższa i usiadły na trawie. 
- Musi być jakiś sposób. To wszystko nie może pójść na marne. Nie teraz - mówiła Fran na głos, ale brzmiało to, jakby mówiła sama do siebie. 
Nagle drgnęła.
- Widziałaś to?
- Co? - zapytała Cornelia przestraszonym, drżącym głosem.
- Coś się poruszyło w tych krzakach po drugiej stronie.
Po tych słowach ich oczom ukazała się kobieta w mundurze policji.
- Kim jesteście - krzyknęła. Dziewczyny złapały się za ręce.
- Francesca i Cornelia. Uciekłyśmy... - nie dokończyła. Kobieta przerwała jej okrzykiem radości.
- Nie ruszajcie się stamtąd. Zaraz przybędzie pomoc - odpowiedziała i zaczęła coś szybko mówić do krótkofalówki. Została po drugiej stronie i cały czas do nich mówiła, jakby bała się, że zaraz rozpłyną się we mgle lub znikną. Nim się zorientowały, siedziały na pontonie owinięte w ręczniki. Potem znalazły się w radiowozie. Były tak wyczerpane, że zasnęły. Fran bała się, ze to wszystko okaże się tylko snem. W ciągu drogi budziła się kilka razy, ale widząc, że wciąż siedzi w bezpiecznym samochodzie, uspokojona, zasypiała. Kiedy byli w Buenos Aires, w jej domu, rodzice wyściskali ją i wylali miliony łez szczęścia. Tak samo rodzice Carnelii i ich przyjaciele. Wszyscy byli. Wszyscy oprócz Violetty. Gdy Fran o nią zapytała, uśmiech spełzł z twarz przyjaciół. Ludmiła wyjaśniła, gdzie jest Viola. Fran zasmuciła się, ale rozumiała decyzję przyjaciółki. Przytuliła wszystkich po kolei i pożegnała się. Wzięła gorący prysznic i padła na łóżko. Marco miał dzisiaj z nią zostać. Była mu za to wdzięczna. Usiadł obok niej, a ona opadła mu na klatkę piersiową. 
- Tak bardzo mi ciebie brakowało - powiedział chłopak i w tych słowach wyrzucił cały swój ból chowany od tygodni.
- Już jestem. I nigdzie się nie wybieram.
- Kocham cię Francesco.
- Ja ciebie też Marco - powiedziała i zasnęła wsłuchując się w bicie jego serca.

Violetta tak jak przewidziała obudziła się napuchnięta i czerwona. Wzięła szybki prysznic, doprowadziła włosy i oczy do w miarę przyzwoitego porządku i wyszła z motelu. Taksówka już na nią czekała. Angie musiała jeszcze załatwi parę spraw i miała dołączyć do siostrzenicy popołudniu. Violetta przez całą drogę do wioski myślała o Fran. Z zamyślenia wyrwał ją śmiech Logana. 
- Witaj śpiąca królewn... - Przerwał mu kuksaniec Alex - Co? Co ja znów zrobiłem?
- Jeszcze nic. Ale lepiej zapobiegać niż leczyć, nie? Cześć Violu - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Dalej pojedziesz z nami. Dzięki Leo - zwróciła się do kierowcy, na co on puścił jej oczko i po chwili już nie było go widać.
Violetta wsiadła do jeepa z odsłoniętym dachem i zapięła pasy. 
- Jak się spało? - zagadał Logan, zerkając na swoją dziewczynę i upewniając się czy przypadkiem nie chce go ponownie znokautować.
- Jak zawsze - odpowiedziała pusto Violetta. Jednak Logan patrzył na nią jakby czekał na dalszy ciąg. Dziewczyna westchnęła i dodała. - Łóżko było wygodne, ale ja ostatnio mało śpię, a gdy śpię mam koszmary, więc nie była to najprzyjemniejsza noc. Zresztą jak każda w ciągu ostatnich kilku tygodni. 
- Przykro mi - powiedział szczerze.
- Nic nie szkodzi. Miło, że się zapytałeś. A co u was?
- Dzisiaj czeka nas dużo pracy. Lekcje są odwołane, bo w nocy była burza i zawaliły się dwa domy. Będziemy musieli pomóc. Nie chodzi oczywiście o budowanie - dodała szybko Alex. - Musimy zająć się mniejszymi dziećmi, kiedy te starsze będę pomagać rodzicom. Wiesz, zabawa w chowanego, berka, itp. - Violetta kiwnęła głową twierdząco. I znów popadła w zadumę. Nim się zorientowała byli na miejscu. Wioska wyglądała jak pobojowisko. Violi serce ścisnęło się z żalu, kiedy zobaczyła chłopca, najwyżej dwunastoletniego, niosącego blok kamienia na plecach. 
Wszyscy mieszkańcy podzielili się na trzy grupy: dwie złożone z mężczyzn, odnawiały dwa budynki, a trzecia, do której należały same kobiety, szykowała jedzenie nad paleniskiem. W szałasie, w którym znajdowała się szkoła, siedziały dzieci. Nie było tu co prawda niemowlaków (najmłodsze miało może około trzech lat),m ale Violetta wiedziała, że czeka ją dużo pracy. Uśmiechnęła się do dziewczynki siedzącej najbliżej i zaczęła przekonywać do siebie dzieci. Były nieufne wobec nowej, obcej osoby, ale kiedy zobaczyły, że Alex i Logan ją lubią, zaczęły być bardziej śmiałe. 
Wieczorem, padnięta Violetta siedziała z nowymi przyjaciółmi i garstką starszych dzieci nad brzegiem maleńkiego stawu. Jedną z dziewczynek zawołała matka, jednak to po chwili wróciła i wręczyła Violi bukiecik kwiatków. Na pożegnanie pomachała wszystkim i z ożywieniem zaczęła opowiadać mamie o minionym dniu. Kobieta odkręciła się i z wdzięcznością spojrzała na trójkę przyjaciół. Violetta wiedziała, że nigdy nie zapomni wyrazu jej twarzy. 
- I jak po pierwszym dniu pracy? - zagadał Logan.
- Świetnie! - odpowiedziała szczerze. - Jestem zmęczona, ale w życiu nie powiedziałabym, że zajmowanie się dziećmi może być takie przyjemne i miłe. Widzieć uśmiech na ich twarzach... Coś niesamowitego.
- Prawda? - uśmiechnęła się Alex - Dlatego przyjechałam tu z Loganem. W zeszłym roku ojciec nie chciał się zgodzić, bo twierdził, że jestem za młoda. Ale po śmierci mamy... - zacięła się na chwilę. Odetchnęła kilka razy, a niebieskooki chłopak objął ją ramieniem.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - powiedziała Viola. Wiedziała, jakie to trudne mówić o tych, którzy odeszli.
- Nie, nie. W porządku. Po jej śmierci tata stwierdził, że przyda mi się zmiana środowiska. Zabrałam Logana, żeby było mi raźniej. Pobyt tutaj mnie zmienił. Poczułam się potrzebna i kochana - spojrzała na swojego chłopaka z czułością. - Teraz wiem, że jestem silna i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej - dodała z pewnością, której Violettcie brakowało. Brakowało jej wiary, przyjaciół, szczęścia, siły. Brakowało jej Leona. Samo wspomnienie jego imienia sprawiało ból. Mimo to uśmiechnęła się i pokiwała głową. Miała łzy w oczach i bała się, że głos ją zawiedzie. Znów się bała. Od ponad trzech tygodni nie myślała o niczym innym, tylko o strachu i o tym jaka jest bezsilna, beznadziejna i żałosna. Użalała się nas sobą. I martwiła o przyjaciółkę. Wspominała to, co się wydarzyło. To, czego nie mogła już zmienić. I zamiast ruszyć się z łóżka i COŚ zrobić, nie robiła nic. Znów była bezsilna. 
Logan i Alex zrozumieli, co się dzieje w jej głowie. Szczególnie Alex. Objęli ją ramionami i zamknęli w ciasnym uścisku. Tego jej brakowało. Brakowało jej poczucia bezpieczeństwa. Po chwili pozwoliła łzom polecieć. Przyjaciele nic nie mówili. Pozwolili jej wypłakać smutek i gorycz. Kiedy się uspokoiła, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Najpierw delikatny, ledwie widoczny, a potem coraz bardziej pewny i szeroki.
- Jeśli mogę ci coś doradzić - powiedziała Alex - Zadzwoń do Leona. Porozmawiaj z nim. To naprawdę daję siłę.
Violetta uśmiechnęła się z wdzięcznością i wstała. Wsiadła do jeepa, tym razem z ojcem dziewczyny i Angie. W motelu zeszłą do recepcji i wykręciła numer Leona na automacie. Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo?
- Leon...

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 98 "Nowe środowisko" i LBA

Zostałam nominowana do LBA. Dziękuję Fedemiła Forever <3 Aczkolwiek uważam, że nie zasłużyłam, bo ostatnio strasznie zaniedbałam Was i bloga za co chcę bardzo BARDZO Was przeprosić.  Ale mam tyle obowiązków... Kiedy mam już czas, żeby cokolwiek napisać, jestem tak zmęczona, że nie mam siły. I od tego doszły sprawy związane ze studniówką... Jeszcze raz przepraszam, a teraz pytania:

1. Jak to się stało, że zaczęłaś oglądać Violettę?
Po prostu :) Włączyłam kiedyś Disney Channel i się zakochałam :)
2. Ulubiona postać z naszego fioletowego serialu?
Leon
3. Ulubiona piosenka?
Ostatnio Union J - You Got It All
4. Najlepszy przedmiot w szkole?
Angielski i biologia <3
5. Z jakiego jesteś województwa?
Z mazowieckiego :)
6. Ulubione paringi?
Hm... chyba Leonetta :)
7. Oglądasz Violettę 3 po hiszpańsku czy czekasz na polskie odcinki?
Nie wiem czy będę miała czas na oglądanie :( Na razie czekam 
8. Jest postać, której nie lubisz?
W sumie to nie przepadam za Larą ;p
9. Wypisz w kolejności od tego, którego najbardziej lubisz, do tego, którego najmniej:
Jorge, Rugg, Xabiani, Toti, Facu, Diego, Damien, Samu
10. Znasz osobiście jakieś V-lover?
Może się to wydać dziwne, ale nie XD
11. Czytasz moje opowiadanie?
Niestety nie :(

Jeszcze raz dziękuję, a teraz zapraszam na rozdział :)


Fran nie wiedziała co odpowiedzieć. Była pewna, ze to Diego. Przecież nawet bliźniacy nie są do siebie tak podobni! Ale kiedy lepiej się przyjrzała zobaczyła w jego oczach coś, czego nigdy nie widziała u Diego. Jednak wciąż nie mogła w to uwierzyć. 
- Czego się gapisz? - warknął. - Ciekawe czy ktoś w ogóle zauważył, że was nie ma - dodał i zaśmiał się gardłowo. Spojrzał jeszcze raz na nie i wyszedł zatrzaskując drzwi.
- Mogę dać sobie rękę uciąć, że to mój przyjaciel... Ale skoro nie, to dlaczego Diego nigdy nam nie powiedział, że ma brata bliźniaka...
- A ty byś się chwaliła takim bratem? - zapytała Cornelia.
- Oh, masz rację. Wiesz co? Skoro już mam tu być, to dobrze, że nie jestem sama - uśmiechnęła się blado do nowej przyjaciółki. Przytuliły się do siebie i spróbowały zasnąć. Żadnej się to nie udawało. 
Cornelia myślała o swoich rodzicach, o siostrze i przyjaciołach. Czy jej szukają?
Fran myślała o swoich bliskich. Wiedziała, że jej szukają, ale wygląda na to, że bezskutecznie.
Kilkanaście minut później usłyszały warkot silnika. Carlos musiał gdzieś jechać. Dziewczyny spojrzały na siebie. Nie były zawiązane, ale nie wiedziały jak się stąd wydostać...

Po zacumowaniu statku Violetta wciąż nie wypowiedziała ani słowa. Angie chciała zagadywać ją, zadawała jej pytania, ale nic do dziewczyny nie docierało. Kiedy zeszły na ląd, wzięły swoje walizki i ruszyły do taksówki. Po pół godzinnej jeździe przesiadły się do wozu terenowego. Violetta patrzyła pustym wzrokiem na krajobraz za oknem. Gdyby nie sytuacja, w której się znalazła, z zachwytem oglądałaby drzewa i nieliczne zwierzątka. Jednak teraz nie miała na to ochoty ani siły. Nawet nie zauważyła, kiedy byli na miejscu. Kątem oka zobaczyła dzieci chowające za drzewem rosnącym niedaleko. Zaczął się do nich zbliżać mężczyzna, który przypominał jej ubiorem Indianę Jones'a.
- Witam - uśmiechnął się przyjaźnie. - Jestem Jacob Clifford, ale mówcie mi Jake. Miło mi was poznać. To jest wioska, która się opiekuję. Wy będziecie mieszkały w motelu niedaleko stąd, bo tutaj... cóż nie jest to przyjemne miejsce dla pań. Szczególnie w nocy. Ale może was oprowadzę. 
Większość tych budynków to mieszkania, ale ostatnio wybudowaliśmy też jeden większy szałas, właśnie na zorganizowanie szkoły. Dzieci jest około 30 w różnych przedziałach wiekowych, ale uznaliśmy, że mogą się uczyć razem. Oprócz tego będą dla nich przygotowywane posiłki, no i dla najmłodszych skombinowaliśmy zabawki. Do waszych obowiązków będzie należało uczenie i zabawa od czasu do czasu. Będzie wam jeszcze pomagała Alex - wskazał na brunetkę z zadziwiająco jasnymi oczami - i Logan - tym razem jej oczom ukazał się chłopak z błękitnymi oczami i przyjaznym uśmiechem. Viola również się uśmiechnęła. Wypadło to trochę blado, ale zawsze coś. 
- Violu, pójdę załatwić sprawy organizacyjne i zaraz wrócę - powiedziała Angie i poszła.
- Więc masz na imię Violetta - uśmiechnął się chłopak. - Nasze imiona już znasz. Więc, dlaczego tu przyjech...? - nie zdążył dokończyć pytania, kiedy oberwał kuksańca od dziewczyny.
- Sorry za niego. On już tak ma. Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się i opowiedziała z grubsza o tym, co ostatnio wydarzyło się w jej życiu. Czuła, że może tej dwójce zaufać. - A wy?
- Jake to mój ojciec - powiedziała Alex. - Jestem tu jakby na wakacjach, a Logana zabrałam ze sobą. To mój chłopak, ale czasem ciężko mi się do tego przyznać. W każdym razie ja uczę dzieciaki matematyki, a Logan pisania. 
- Ja ma  je uczyć angielskiego, a Angie, moja ciocia, ma mi pomóc. 
Pozostałą część dnia Viola spędziła na zwiedzaniu wioski. Lepiej poznała nowych towarzyszy i nawet ich polubiła. Kiedy zaczęło się ściemniać, ruszyli do moteliku. Dziewczyna od momentu poznania Alex i Logana nie myślała o niczym innym tylko jej pobycie w RPA. Jednak leżąc w łóżku, wszystko wróciło. Wiedziała, że rano będzie napuchnięta i czerwona. Jak od kilku poprzednich tygodni.

Leon pytał wszystkich czy wiedzą, gdzie jest Violetta. Nikt nie wiedział. Wiedzieli, że wyjechała. Wszystkim było ciężko, ale najgorzej znosiła to Ludmiła. Straciła dwie najlepsze przyjaciółki. Nawet Federico nie był w stanie jej pocieszyć. Można powiedzieć, że się do niej wprowadził. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Wiedzieli w jakim stanie jest córka. 
Marco chodził jak zombie. Prawie nic nie jadł, nie spał...
Leon też nie czuł się lepiej. 
Wszystkim brakowało dziewczyn...

__________
Mam nadzieję, że się Wam spodobał :)
W zakładce postacie pojawiły sie dwie nowe twarze ;)

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 97 "Kolejny wyjazd"

Dwa tygodnie później

O Fran ciągle nic nie wiedzieli. Violetta i Ludmiła od kilku dni nie pokazywały się w Studio. Marco był załamany. Nikt nie miał ochoty na wypad na miasto albo nad jezioro. Rodzice włoszki byli w rozsypce, a policja wciąż nie miała najmniejszych śladów ani nawet pomysłu, gdzie mogłaby być dziewczyna. W między czasie zgłoszono tez zaginięcie innej dziewczyny. Była to córka wspólnika ojca Francesci - Cornelia Hale. Funkcjonariusze podejrzewali, że oba porwania są powiązane, ale niczego nie mogli być pewni. 
Co więcej, do Violetty zaczęły dochodzić listy z pogróżkami. Wiedziała, że to Lara. Normalnie nie przejmowałaby się aż tak bardzo, ale po utracie przyjaciółki łatwo wpadała w histerię, a te wiadomości pogarszały sprawę. Angie tak martwiła się o siostrzenicę, że zadzwoniła po lekarza. O 16 pojawił się w ich domu. Poszedł do pokoju dziewczyny.
- Dzień dobry - zero reakcji. - Możemy chwilę porozmawiać? - Violetta zwróciła głowę w jego stronę.
- Jest pan psychologiem? - zapytała głosem, którego dawno nie używała.
- Tak. Chcę pani pomóc.
Dziewczyna westchnęła:
- Wiem i doceniam to, ale mi pomoże tylko powrót przyjaciółki. Wie pan jak to jest stracić kogoś bliskiego? Na pewno pan wie. A zdarzyło się, że stracił pan CZTERY osoby jednocześnie? Najpierw zginął mój tata, potem zerwałam z chłopakiem, którego wciąż kocham. Kiedy zaczęło się układać, przyjaciel, który uratował mi życie musiał wyjechać, a później zaginęła moja najlepsza przyjaciółka. Takie sytuacje mogą powodować złe samopoczucie. I jeszcze te listy, w których się dowiaduję, że jestem dziwką, idiotką, monstrum i... - tego było za wiele. Dziewczyna rozpłakała się.
- Mam pewien pomysł... - odparł lekarz. - Mam przyjaciela w Afryce, w RPA. Prowadzi ośrodek niosący pomoc dzieciom z okolicy. Może poleciałaby tam pani z pani ciocią na kilka miesięcy. Czasami pomaganie innym dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Będzie mogła pani zapomnieć o problemach na czas pracy. I, proszę mi wierzyć, te dzieci potrafią czasem nas nauczyć wielu rzeczy, na które byśmy nie wpadli leżąc w łóżku. 
- Ok - powiedziała. - Ale do samolotu nie wsiądę. 
- W takim razie, załatwię miejsca na statku. Do zobaczenia.
Violetta zastanawiała się czy żegnać się  z przyjaciółmi, ale doszła do wniosku, że nie byłaby w tanie tak po prosu ich zostawić nie wiadomo na jak długo. 
Następnego dnia ogarnęła się i wyszła do kawiarni. Wszyscy już tam byli. Wszyscy oprócz Leona i Fran... Dziewczyna opowiedziała o wyjeździe i ze łzami w oczach wyściskała wszystkich. Po godzinie przyjechał Ramallo.
W drodze do portu, poprosiła o zatrzymanie się obok domu Leona.
- Dzień dobry - przywitała się z jego mama. - Leon u siebie?
- Tak, wejdź słonko.
Violetta ruszyła dobrze znanymi schodami do pokoju chłopaka. Leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
- Violetta... - szepnął i od razu ją do siebie przygarnął. Brakowało tego im obojgu.
- Przyszłam się pożegnać.
- Ja-jak to?
- Wyjeżdżam. 
- Gdzie?
- Ja... Nie mogę powiedzieć. Tak będzie lepiej. Kiedy będę gotowa, odezwę się. Ale Leon... Obiecaj mi, że jeśli będzie coś wiadomo o Fran, zadzwoń do Angie.
- Czemu nie do ciebie?
- Nie będę miała telefonu. To jest mi potrzebne. Wrócę lepsza. I silniejsza. 
- Jesteś silna - szepnął i jeszcze raz przytulił.
- Kocham cię Leon.
- Ja ciebie też.
Spojrzeli sobie w oczy. Chłopak zbliżył się do jej twarzy, ale Violetta odwróciła się i wyszła. Serce znów pękło jej na miliony kawałków. Bała się, że nie pozbiera go po raz kolejny. Stłuczony wazon można posklejać, ale i tak będzie widać ślady po upadku. A im częściej spada, tym trudniej dopasować kawałki do siebie...

Fran nie mogła spać. Podobnie jak Cornelia. Nie wiedziały czy jest noc, czy dzień. Gdzie są? Czy ktoś ich szuka? Czy w ogóle ktoś je znajdzie?
Po kilku godzinach od ostatniego posiłku, który został im wepchnięty przez drzwi, do pomieszczenia wszedł ON.
- Ufałam ci - chrypnęła Francesca. - Jesteś potworem. I czemu w ogóle to robisz?
- Haha - zaśmiał się gardłowo. - Dlaczego? Bo wasi kochani ojczulkowie posłali mojego przyjaciela za kratki! Pracował w ich firmie od trzech lat, a oni wydali go psom. Bo co? Bo kilku osobom sprzedał prochy?! 
Fran stała osłupiała.
- Myślałam, że jesteś inny, Diego...
- A ja myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta... Jestem Carlos, nie Diego.


_________
Krótki, ale jest. 
Wydaje mi się, że wiem jak to pociągnąć dalej, ale boję się, że za bardzo zamieszam w postaciach i akcji... Chociaż...
Czytał ktoś z Was książkę Erici Spindler Dotyk strachu? :)
Pytanie wydaje się z innej beczki, ale chcę zrobić coś podobnego jak autorka i jestem ciekawa, co o tym myślicie :)
Nie chcę się precyzować, bo chcę zrobić niespodziankę. Jeśli macie jakieś pytania zapraszam do zakładki PYTANIA, na mojego twittera, gg, instagrama, maila - wszystko w zakładce KONTAKTY. :)

niedziela, 5 października 2014

Ważna informacja

Przepraszam Was bardzo, ale dzisiaj też nie dodam rozdziału :(
Nie daję rady. Mam mnóstwo obowiązków związanych ze szkołą, a kiedy kończę się uczyć, jestem w stanie tylko spać. 
Nie zawieszę bloga. Postaram się po trochu pisać w ciągu tygodnia, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie :(
Przepraszam

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 96 "Jakoś to będzie, prawda...?"

- Więc to jest ta twoja choroba?! - usłyszeli. Violetta od razu poderwała się na równe nogi i spiekła raka.
- Lara, to nie tak... - zaczął Leon, ale dziewczyna mu przerwała.
- Ty się nie odzywaj. Nie mogłaś przeżyć, że Leon jest ze mną? Ha! Mogę się założyć, że mścisz się za tamta sukienkę! Jesteś niesamowita - powiedziała z nienawiścią. - Pogódź się z tym, że nie wszyscy cię lubią i nie będą latać wokół ciepie będąc na każde twoje skinienie. Taka jesteś niby niewinna i uczynna, ale z chęcią wbiłabyś mi nóż w plecy, prawda?!
Dla Violetty było tego zbyt wiele. Ze łzami w oczach wybiegła z pokoju, a potem z domu i ruszyła do siebie. Rozumiała, że Lara się wściekła, ale jej słowa i tak zabolały. Chciała przecież tylko pomóc Leonowi. Nie zrobiła nic złego...
- Nie zrobiłam nic złego - powiedziała sama do siebie i zamiast iść do domu, usiadła na pobliskiej ławce. Nawet nie zauważyła, kiedy dosiadł się Diego.

Lara ciągle stała, gotując się ze złości. 
- Nie powinnaś była mówić tego wszystkiego - powiedział Leon. On też był wściekły, ale na Larę.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cię omamiła! Widziałam jak na nią wczoraj patrzyłeś. 
- To ty nie wiesz, co mówisz. Wszędzie doszukujesz się intrygi i oczekujesz ciągłego zapewniania, że cię kocham, ale wiesz co? Tak nie jest! - powiedział w końcu.
- C-co masz na myśli?
- Chcę, żebyś stąd wyszła...
- Zrywasz ze mną?! - pisnęła.
- Tak - odpowiedział po prostu.
- Pożałujesz tego! - zawołała po dłuższej chwili. - Ty i ta dziwka! - krzyknęła, trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
Leon czuł się jeszcze gorzej niż przed przyjściem Violetty. Wydawało mu się, że Lara nie byłaby w stanie zrobić komukolwiek krzywdy, ale wcześniej nie widział takiego złowieszczego błysku w jej oku. Wiedział, że dzisiaj już nie uśnie.

- Kolejny raz widzę cię ze łzami w oczach. Wolałbym, żebyś się uśmiechała. Znów przez Leona?
- Tym razem nie - odpowiedziała z goryczą i opowiedziała całą sytuację.
- Wredna larwa - podsumował krótko chłopak. - Violu, nie masz się za co obwiniać. Chciałaś tylko pomóc. To ona ma jakiś problem. A teraz chodź. 
W drodze do domu zagadywał ją cały czas, żeby odciągnąć jej myśli od kłótni z Larą. W pewnym momencie zobaczyli Marco. 
- Hej, nie powinieneś leżeć w łóżku? - zapytała Violetta. - Fran mówiła, że jesteś chory.
- Wyszedłem jej szukać - powiedział zachrypniętym głosem. - Miała przyjść, ale nie ma jej już trzy godziny. Dzwoniłem chyba ze sto razy i za każdym razem włącza się sekretarka. To nie podobne do Francesci. Coś jej się stało... - powiedział i zaczął kaszleć. Diego poklepał go po plecach i we trójkę poszli z nim do jego domu. Violetta nakazała mu położyć się do łóżka i obiecała się nim zająć, dopóki nie wróci jego mama. Diego w tym czasie poszedł na policję zgłosić zaginięcie. Po powrocie odprowadził Violę do domu. Ani on, ani Marco nie pozwolili jej iść samej. W domu nikogo nie było, więc chłopak siedział z nią do powrotu Angie. Violetta zwinęła w kłębek i zasnęła na kanapie. 
Ludmiła siedziała zapłakana obok Federico.
Niby nie byli jeszcze razem, ale oboje czuli, że są sobie nawzajem potrzebni. Przed chwilą wpadł do nich na moment Diego. Wracał od Violi i opowiedział im o Francesce. Ludmi się załamała.
- Na pewno się znajdzie - próbował ją uspokoić Fede.
- A co jeśli coś jej się stało? A jeśli ona już...?
- Nie wolno ci tak myśleć!
Leżeli razem tak długo, ze oboje usnęli. Nie był to jednak sen dający długi wypoczynek.

Kiedy Fran poczuła, że samochód się zatrzymuje, serce jej zamarło. Poczuła, że ktoś bierze ją na ręce i niesie. Weszli do budynku, potem schodami na dół. Rzucił ją jak worek na materac. Włoszka jęknęła cicho. Słyszała jakieś skrzypienie i szuranie. Po chwili siedziała na krześle, a obok siebie czuła czyjeś bezwładne ciało.
Kiedy drzwi za porywaczem zamknęły się, usłyszała.
- Kim jesteś?
- Jestem Fran... A ty?
- Cornelia. 
- Jak długo tu jesteś?
- Nie wiem... Tydzień, może dwa...
Zamilkły, gdy usłyszały kroki za drzwiami. Porywacz najpierw zabrał Cornelię, a potem Fran. Rozwiązał im ręce i szybko opuścił pomieszczenie. Zamknął drzwi na oba zamki i oddalił się. Dziewczyny zdjęły opaski z oczu i rozejrzały się po pokoju. Fran czuła mniej wilgoci, niż w tamtym pokoju. Tapeta odłaziła ze ścian płatami, a miejscami widać nawet było tynk. Na podłodze leżały dwa zniszczone materace i dwa grube koce. Pod ścianą stał stary łamiący się stół i dwa krzesła. Oprócz tego był tu umywalka i lustro, w którym i tak niewiele było widać. Nie było tu okien, a jedynym źródłem światła była stara brzęcząca żarówka zawieszona przy suficie. Fran spojrzała na nową znajomą. Przed porwaniem musiała być ładną i wesołą brunetką. Domyślała się, że przy uśmiechu na jej twarzy pojawiały się urocze dołeczki. Jednak teraz twarz miała brudną i zapłakaną. Oczy napuchnięte i czerwone, usta suche i dawno nie rozciągające się w uśmiechu. Na oko wyglądała na 18 lat, ale mogła tez być młodsza. Francesca wykrzywiła usta w grymasie, który mógłby być ślicznym uśmiechem, gdyby nie sytuacja, ale to wystarczyło by zyskać zaufanie dziewczyny. Zbliżyły się do siebie i przytuliły. Postanowiły, że połączą materace i będą spać obok siebie, żeby było im raźniej.
- Jakoś to będzie, prawda? - zapytała Cornelia.
- Jakoś na pewno.

__________
Jest nawet wcześniej niż myślałam :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
Trochę smutny, ale JEJ! LEON ZERWAŁ Z LARĄ :D:D
Zapraszam też do zakładki POSTACIE ;)

sobota, 13 września 2014

Rozdział 95 "Grypa, porwanie i zerwanie"

Dziewczyna ciągle nie była sobą. Razem z Fran i Angie zjadła śniadanie. Dzisiaj była sobota - miały cały dzień dla siebie. Po posiłku, Fran i Viola poszły na spacer. 
- Jak ci się układa z Marco?
- Świetnie - uśmiechnęła się przyjaciółka. - Jest taki kochany. Tylko po wczorajszym balu, znów wylądował w łóżku. Nie wykurował się przed imprezą i go zawiało. Wieczorem skocze do niego na moment. A co z Dean'em?
- Dzisiaj wyjechał do Waszyngtonu...
- Przykro mi.
- Nie powinno - uśmiechnęła się Violetta. - Tak jest lepiej. Oj, nie to miałam na myśli! Chodzi o to, że lubię go. I jest miły i w ogóle, ale...
- Ale ty ciągle coś czujesz do Leona - dokończyła za nią Francesca.
- Właśnie. 
- Nie poddawaj się - przytuliła ją przyjaciółka. - Będzie dobrze. Z Leonem czy bez, a teraz chodź na lody.

On cały czas szedł za nimi. Słyszał każde ich słowo. I nie mógł uwierzyć, że ciągle go nie zauważyły i nie poznały... Czy Violetta musi cały czas z nią iść?! Nie mogą się gdzieś rozdzielić?! Nie... Musi być cierpliwy. Przecież mówiła, że wieczorem pójdzie do Marco. Wtedy będzie mógł ją załapać...

Leon miał iść na trening, ale nie był w stanie. Miał gorączkę i cały czas było mu niedobrze. Mama stwierdziła grypę żołądkową. Czuł się fatalnie. Nie mógł się ruszać, kiedy tylko podnosił głowę miał mroczki i ledwo żył. Ojciec przyniósł mu do pokoju miskę, żeby nie musiał biegać do łazienki. Tylko teraz została sam. Matka nie dostała wolnego, a ojciec nie mógł wziąć wolnego. Leon zastanawiał się czy nie zadzwonić do Lary, ale nie zdążył, bo ona zadzwoniła pierwsza. 
- Leon, co ty sobie wyobrażasz?! Za tydzień masz ważny wyścig i nie ćwiczysz?! Wiem, ze jesteś dobry, ale w ten sposób nic nie osiągniesz! Myślałam, że bardziej ci zależy...
- Lara, ledwo mogę podnieść głowę - wychrypiał przez zaschnięte gardło. Zapomniał poprosić mamę o szklankę wody zanim wyszła. - Mam grypę żołądkową i 40 stopni gorączki.
- Oo... Przyjść do ciebie?
- Lepiej znajdź za mnie zastępstwo. Nie wiem czy dam radę jechać za tydzień.
- No dobrze... Odwiedzę cię później. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
I znów był sam w ciszy. Ledwo mógł wytrzymać. Zaczynało mu brakować śliny i czuł jak język przylepia mu się do podniebienia. Właśnie odkrywał kołdrę, kiedy w drzwiach zobaczył twarz anioła.
- Violetta?
- Nic nie mów. Zaraz ci przyniosę wody - powiedziała i zniknęła. Po chwili wróciła ze szklanką wody. - Masz.
- Skąd się tu wzięłaś? - zapytał po wypiciu połowy szklanki.
- Szłam z Fran i spotkałyśmy twoją mamę. Miała wyrzuty sumienia, że zostawiła cię samego i poprosiła mnie, żebym się tobą zajęła. 
- Powinienem się domyślić.
- Od czego ma się przyjaciół - powiedziała z ledwo wyczuwalnym smutkiem. 
- A jeśli cię zarażę?
- Przeżyję - uśmiechnęła się i odgarnęła mu włosy z czoła. - Potrzebujesz czegoś? 
- Nie. Ale usiądź dalej. Nie chcę żebyś ty się tak czuła.
- Och, daj spokój - żachnęła się Violetta. - Jestem do twoich usług - uśmiechnęła się.
- To ja powinienem ci pomagać. Czuję się okropnie wiedząc, że nic nie mogę zrobić dla ciebie...
- Przestań - przerwała mu. - Idę ugotować ci rosół, a ty... A zresztą i tak nigdzie nie pójdziesz - uśmiechnęła się i ponownie opuściła pokój.
Leon mimo gorączki poczuł się lepiej. Co więcej,  cieszył się, że jest z nim. 

Poszło lepiej niż myślał. Violetta niedługo po wyjściu z lodziarni poszła w inną stronę. Jeszcze chwilę szedł za włoszką. Kiedy była niedaleko domu Marco, ruszył do ataku...

Fran nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś za nią idzie. Co chwila odkręcała się, ale nikogo nie widziała. Skręcała już w ulicę, na której mieszkał jej chłopak. Na jej nieszczęście, nikogo tu nie było. Nawet staruszki z karmą dla kotów. Zaczęła żałować, że nie wróciła do domu. Było południe, ale nie czuła się bezpiecznie. I miała rację. Kiedy kolejny raz się odkręciła, zobaczyła jego... Stał z krzywym uśmiechem...
- CO tu robisz? Dlaczego mnie śledzisz?!
- Dowiesz się  w swoim czasie... - i zanim zdążyła krzyknąć zarzucił jej koc na głowę.
Fran nie mogła uwierzyć... Ufała mu. A on ją porwał... Dlaczego?!?!

- Smakuje? - zapytała Violetta nieśmiało.
- A mogłoby nie? Jest pyszny - powiedział Leon kończąc rosół. - Nie wiedziałem, że umiesz gotować.
- Ja też - zaśmiała się Violetta. - Leon...? Dobrze się czujesz?
- Nie wiem...
- Leon, jesteś zielony na twarzy! - zawołała przerażona i podsunęła mu miskę. 
Pięć minut później Leon nie mógł spojrzeć jej w oczy. Jego "męska duma" została urażona. 
- Przestań stroić fochy - powiedziała. - Jesteś chory. Pogódź się z tym.
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Drobiazg. A teraz spróbuj się przespać - powiedziała i cmoknęła go w czoło, jak dziecko.
Zeszła na dół, ale po chwili usłyszała wołanie z pokoju chłopaka.
- Coś się stało?
- Nie chcę siedzieć sam... - powiedział sepleniąc. - Zostanies ze mnom?
- Dobrze - westchnęła i usiadła obok.
Rozmawiali jeszcze chwilę. Potem Leon zasnął, a Violetta głaskała go bezwiednie po lekko spoconych od gorączki włosach. I nie wiedząc kiedy, sama zasnęła z głową na jego ramieniu. Godzinę później obudził ich dźwięk otwieranych do pokoju drzwi...


__________
Jest dzisiaj, bo jutro nie wiem czy znajdę czas :(
Moja polonistka zgłosiła mnie do czytania fragmentów "Trylogii" Sienkiewicza... Lekko się stresuję, bo nie lubię takich publicznych występów :P
Wolę pisać w swoim pokoju - zamknięta i sama :)
Ale z ludźmi też trzeba mieć jakiś kontakt nie? Nawet taki outsider jak ja musi czasem wyjść z nory. Tak twierdzi moja mama XD
Ale się rozpisałam... 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Piszcie komentarze, kocham Was :*

niedziela, 7 września 2014

Info

Przepraszam, ze nie dodałam dzisiaj rozdziału, ale nastąpiły małe komplikacje...
W ogóle zastanawiam się nad zakończeniem historii. Jeszcze nie teraz tak od razu, ale niedługo. Zwyczajnie nie mam czasu... Mam tyle dodatkowych zajęć, że nawet w sobotę i niedzielę chodzę do szkoły, tak jakby :(
postaram się coś dodać w tym tygodniu, ale nie obiecuję 

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 94 "Bal cz.II"

- ...Violetta i Leon! - krzyknął Pablo. Na sali rozległy się oklaski. Tylko cztery osoby stały jak zamurowane: Violetta, Leon, Dean i Lara. Po dłuższej chwili król i królowa w końcu ruszyli się z miejsca. Pablo założył im na głowy korony. Gratulował im, ale nic do nich nie docierało. Kiedy zaległa cisza, Violetta zrozumiała, że wszyscy na coś czekają.
- S-słucham... - zapytała w końcu.
- Czas na wasz taniec. Maxi puszczaj muzykę. 
Leon pierwszy wziął się w garść, chwycił rękę Violi i ruszyli na parkiet. Reszta uczniów utworzyła wokół nich kółko. Zaczęli tańczyć w rytm muzyki, jednak trzymali się od siebie na odległość wyciągniętych rąk.
- Jak ci się podoba bal? - zapytał w końcu Leon.
- Jest ok. A... jak tobie układa się z Larą?
- Jest ok - powiedział po dłuższej chwili. Oboje czuli, że do końca piosenki będą rozmawiać w ten sposób. Jakby znali się, ale zupełnie nie mieli wspólnych tematów. A przecież wcześniej mogli nawijać bez przerwy i ciągle było im mało. - A tobie z Dean'em? - zapytał z grzeczności.
- Nie jesteśmy razem - powiedziała patrząc Leonowi w oczy. Wiedział, że nie kłamie.
- Jeszcze - dodał za nią. Violetta zignorowała go i dopowiedziała.
- Ale lubię spędzać z nim czas. I świetnie tańczy.
- Ja też chyba sobie jakoś radzę - uśmiechnął się krzywo.
- Tak, ty też. Leon, czy to musi tak wyglądać? - zapytała w końcu.
- Ale co?
- No... Wiem, że nie jesteśmy już razem, ale chyba możemy spróbować być chociaż przyjaciółmi! Wiem, że to będzie trudne, ale mimo wszystko nadal mi na tobie zależy i nie chcę, żeby kontakt nam się urwał. 
- Myślę, że możemy spróbować, przyjaciółko - Violetta uśmiechnęła się na te słowa. 
Z jednej strony oboje odetchnęli z ulgą, ale z drugiej czuli, że to będzie trudniejsze niż mogłoby się zdawać. Kiedy piosenka się skończyła uścisnęli się krótko, po przyjacielsku i wrócili do swoich partnerów. Dean mimo wszystko nic nie mówił. Był lekko zirytowany, ale przecież to był tylko taniec. Uśmiechnął się do Violetty i skierował znów na parkiet. Lara nie była tak wyrozumiała. Wyszła z Leonem na zewnątrz i zrobiła awanturę. Nie krzyczała głośno, bo nie chciała, żeby ktoś usłyszał. Leon uspokoił ją.
- Przecież nic się nie stało. TY jesteś moją dziewczyną, nie Violetta.
- Och, no dobrze - powiedziała w końcu. - Przepraszam - dodała i cmoknęła chłopaka w usta. Wrócili na zabawę. Leona zaczepił Diego, więc Lara poszła po poncz. Kiedy się odwracała, wpadła na kogoś i zawartość kubka wylądowała na sukience. Tą osobą była Violetta. Pisnęła cicho, gdy zimny napój przemoczył górę kreacji. Spojrzała na Larę.
- Ojej, przepraszam! Nie chciałam naprawdę - powiedziała i mimo, że mówiła prawdę, w jej głosie czuć było nutkę ironii. 
- Nic się nie stało - odpowiedziała chłodno dziewczyna i odwróciła się na pięcie. - Dean, jedźmy do domu.
Pięć minut później siedzieli już w samochodzie. Była dopiero 1 w nocy. Violetta planowała bawić się do rana, ale teraz nie miła nawet humoru na rozmowę. 
- Nie przejmuj się. I tak wyglądasz ślicznie.
- Dzięki. Wejdziesz? - zapytała, kiedy byli pod jej domem. 
- Z chęcią.
Podczas gdy Violetta przebierała się w coś wygodniejszego, Dean rozglądał się po jej pokoju. W końcu dziewczyna wyszła ubrana w zwykły dres. Włosy związała w kok. Odłożyła buty do szafy, suknię wrzuciła do kosza na pranie i usiadła na łóżku obok chłopaka.
- To co teraz robimy? - zapytała.
- Hm... Może obejrzymy jakiś film - zaproponował Dean.
Zeszli więc na dół. Violetta włączyła telewizor i DVD, a chłopak wybrał film Faceci w czerni. Usiedli obok siebie na kanapie i zaczęli oglądać. Kiedy seans się kończył i Will Smith zabijał ostatnich już kosmitów, Dean spojrzał na Violettę.
- Muszę ci coś powiedzieć... - Viola spojrzała tylko na niego pytająco. Czuła w tonie jego głosu, że to nie będą dobre wiadomości, ale dzielnie patrzyła mu w oczy. - Wyjeżdżam. Mój brat dostał awans i razem z nim przeprowadzam się do Waszyngtonu...
- O - powiedziała po prostu. - To... Świetnie. Znaczy dla twojego brata. Cóż... Cieszę się, że cię poznałam i na pewno o tobie nie zapomnę. ani o tym co dla mnie zrobiłeś - powiedziała i przytuliła go.
- Ja o tobie tez mała - uśmiechnął się. - Musze już iść. Zobaczymy się jeszcze?
- A kiedy wylatujesz?
- Jutro... A w zasadzie dzisiaj.
- Hm... Kiedyś na pewno się zobaczymy - uśmiechnęła się.
Kiedy Dean opuścił jej dom, poszła do swojego pokoju. Położyła się do łóżka. Była już prawie 4 nad ranem, ale Violetta w ogóle nie czuła się śpiąca. Myślała o Leonie i Larze. Cieszyła się, że dogadała się z chłopakiem, ale irytowała ją jego nowa dziewczyna. Nie żeby czułą się lepsza, ale uważała, że Lara to po prostu nie jest dziewczyna dla Leona.
Leżąc usłyszała otwierające się na dole drzwi i przyciszone szepty. To Angie i Fran wróciły z balu. Myśląc, że Viola już śpi, rozeszły się do swoich pokoi.

Leon opadł zmęczony na łózko. Nie zasnął jednak. Myślał o balu i Violettcie. Tak, właśnie o niej. Nie o Larze. Żałował, że tak szybko zaczął chodzić z Larą. Violetta jest przecież  jest od niej ładniejsza, delikatniejsza i milsza. I tak pięknie wyglądała w tej czerwonej sukni... Dużo lepiej niż Lara. Dobrze, że chociaż mogę być jej przyjacielem - pomyślał. Zresztą, ona ma Dean'a... Leon musiał przyznać, że w głębi duszy jest mu wdzięczny za uratowanie Violi. Z tą myślą w końcu usnął...

Fran nawet nie wiedziała, kiedy usnęła. Obudziła się, gdy za oknem był już zupełnie jasno. Wstała i leniwie się przeciągnęła. Umyła się i planowała zejść na śniadanie. Przechodząc obok pokoju Violetty usłyszała krzyk. Weszła tam szybko...

Violetta usnęła nad ranem, a teraz śniła najpiękniejszy sen. Tak jej się początkowo zdawało.
Była z Leonem na plaży.
Spacerowali.
Śmiali się.
Rozmawiali.
Całowali się.



Leon robił jej zdjęcia.
Usiedli na piasku przytuleni.
Leon poszedł po lody.
Wrócił.
Dał jej jeden rożek, a drugi zniknął...
Uśmiechnął się przerażająco...
Złapał za spód podbródka...
To była maska...
A pod nią Lara...
Violetta zszokowana nie mogła się ruszyć...
Po chwili była już w wodzie...
Tonęła...
- Viola! wstawaj! - zawołała Fran. - Viola! To był tylko sen!
Violetta poderwała się i zaczerpnęła nagle dużo powietrza, jakby dopiero co wynurzyła się z wody.
- TO był sen - powtórzyła jak robot, ale mimo wszystko przytuliła się do przyjaciółki. Chodźmy na śniadanie.




______
Jest druga część :)
Później niż planowałam, bo mam malowanie w domu i laptop był przygnieciony stosem książek i fiolą XD 
Ponieważ zbliża się koniec wakacji czas na kilka spraw organizacyjnych:
1. Można powiedzieć, że jestem już maturzystką, więc muszę się głównie skupić na nauce. Będę jeździć na kursy przygotowawcze w soboty, więc rozdziały będą się pojawiać w niedziele. 
2. Postaram się je dodawać co tydzień, ale nie obiecuję. 
3. Liczę, że nie będzie mi mieli za złe, że rozdziały nie będą się pojawiać zbyt często.
To chyba tyle :)
I na koniec zapraszam Was do zakładki INFORMOWANI :)

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 93 "Bal, cz.I"

Rozdział dla Violetty Verdas :) Tak ja poprzedni :*

Kiedy byli na miejscu, Dean szybko podbiegł do drzwi pasażera i pomógł wysiąść Violettcie. W tym samym czasie przyjechał Leon z Larą. Violetta mimowolnie zmierzyła dziewczynę wzrokiem i zagotowała się w środku. Nowa dziewczyna Leona miała taką samą suknię jak ona. Nie żeby była zazdrosna, ale żadna dziewczyna nie lubi takich sytuacji. Na dźwięk głosu Dean'a aż podskoczyła.
- Ty wyglądasz piękniej - szepnął jej do ucha. Viola odwdzięczyła się uśmiechem i ruszyli na salę.
Czuła na plecach wzrok Leona i mimowolnie triumfalnie się uśmiechnęła. Będąc na miejscu, zatkało ich. Owszem, Viola widziała wcześniej pomieszczenie, nawet już z dekoracjami, ale teraz wyglądało to zupełnie inaczej. Światła były lekko przygaszone, na stołach paliły się świece, a wokół pełno było rozmawiających nastolatków. Na podwyższeniu w końcu sali stał już Maxi w koszulce z nadrukowanym krawatem i w marynarce. Był w swoim żywiole.
Do Violetty i Dean'a od razu podeszła reszta przyjaciół. Stali chwilę i rozmawiali. Równo o 19 obok Maxiego stanął Pablo.
- Witam wszystkich na pierwszym balu organizowanym przez Studio. Na początek chcę podziękować pomysłodawczyniom i wykonawczyniom wszystkiego: Violettcie, Ludmile, Natalii, Camili i Francesce. Druga sprawa, przy stoliku obok drzwi znajduje się urna oraz kartki i długopisy. Można tam głosować na króla i królową balu. Więcej informacji udzieli wam Gregorio. I na koniec - uśmiechnął się - życzę wszystkim świetnej zabawy. Dziękuję.
Kiedy skończył rozległy się brawa. Maxi puścił piosenkę z jednego z filmów o Bondzie, a część uczniów skierowała się do Gregorio. 
- Na kogo zagłosujesz? - zapytał Dean, kiedy zbliżali się do stolika.
- Na Fran i Marco - uśmiechnęła się Violetta. - A ty?
- Hm... Na Ludmiłę i Federico.
Dean chciał zaprosić partnerkę do tańca, ale na salę weszli kelnerzy z półmiskami. Parkiet musiał poczekać. Razem z resztą zajęli jeden okrągły stolik. Nawet Maxi zrobił sobie przerwę i się do nich dosiadł. Naty zrobiła się cała czerwona, kiedy zajął miejsce obok niej. Po posiłku wrócił na swoje stanowisko i pociągnął ją za sobą. Wygląda na to, że dzisiaj będziemy mieli dwie nowe pary, pomyślała Violetta patrząc raz na Naxi, raz na Fedemiłę. 
- Violetto, zatańczysz ze mną?
- Oczywiście - uśmiechnęła się i poszła na środek sali z Dean'em. 
Właśnie leciała piosenka Ariany Grande Problem. Potem Maxi puścił coś wolniejszego...
Violetta zbliżyła się do partnera i położyła mu głowę na ramieniu. Kiwali się powoli w rytm muzyki. Kiedy na chwilę otworzyła oczy, zobaczyła twarz Leona wykrzywioną grymasem. A może tylko jej się zdawało...? Próbując ponownie uchwycić jego wzrok, zobaczyła tylko jak szepcze coś Larze do ucha. Gdy piosenka się skończyła, Violetta pociągnęła Dean'a do ogrodu. Chodzili chwilę po alejkach i w końcu znaleźli cichy zaułek z fontanną i lampkami.
- Jak się bawisz? - zapytał Dean i posadził sobie Violę na kolanach, żeby nie ubrudziła sobie sukienki.
- Świetnie. Ten bal to był genialny pomysł.
- Widziałem, jak patrzysz na Leona - powiedział nagle.
- Dean... - nie wiedziała co odpowiedzieć. Po dłuższej chwili dokończyła. - Nie jest mi łatwo, bo... Ja go naprawdę kochałam i chyba nadal... coś czuję, ale on ma Larę. Zresztą, nie jest już tak jak tydzień temu. Już się z tym pogodziłam. I to w dużej merze dzięki tobie. 
- Jak ja ci w tym pomogłem?
- Kiedy jesteśmy razem nie myślę o nim. Śmieję się i normalnie rozmawiam - uśmiechnęła się delikatnie. - Najgorzej było wieczorami i nocą, kiedy miałam czas, żeby myśleć. Ale teraz mam Fran, więc z dnia na dzień jest lepiej. Gdybym tylko nie wpadała na niego co chwilę... - spojrzała Dean'owi w oczy. Zaczęli się do siebie powoli zbliżać i kiedy ich usta dzieliły już milimetry...
- Och! Serio Fede?! Znów?! - zawołał chłopak. - Przepraszam was. Ja mam chyba talent do psucia wszystkich pocałunków Violetty. Bardzo was przepraszam.
- Nic się nie stało - powiedziała Viola, chociaż była ciut rozdrażniona. - Coś się stało?
- Zaraz ogłoszą króla i królową balu.
Po tych słowach, we trójkę ruszyli z powrotem do środka. Zdążyli wejść na salę, kiedy Pablo ustał obok Maxiego.
- Razem z Angie i Gregorio policzyliśmy głosy. Każdy z was mógł oddać jeden głos na króla i jeden na królową. Żeby dłużej nie przedłużać. Królem i królową pierwszego w historii Studia balu zostają...


___________
Może być? :)
Niedługo druga część :)
Pojawiła się nowa strona - Informowani. Piszcie tam nazwę swojego twittera, a ja napiszę do Was, kiedy dodam nowy rozdział :)
Zdjęcie Dean'a na prośbę vanesiak. ;)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 92 "Dziewczyny Bonda"

Z powodu tego, co przydarzyło się Fran, dziewczyny przełożyły zakupy. Ostatnie kilka dni włoszka spędziła u Violetty. Powoli dochodziła do siebie po pożarze i starała się o nim nie myśleć. Podczas śniadania zastygła w połowie drogi do stołu.
- Violetto, co dzisiaj mamy?
- Hm... piątek.
- Przecież jutro jest bal!
- No tak... - Pod wpływem wzroku Francesci, Violę olśniło. - O nie! Przecież nie mamy sukienek! - od razu chwyciła telefon i napisała do Cami, Ludmi i Naty. - Ok. Zaraz po zajęciach brat Natalii zawiezie nas do galerii - powiedziała uspokojona.
Po śniadaniu razem z Angie ruszyły do Studia. Pierwsze zajęcia miały z Pablo, więc skierowały się do jego sali. Po kilku minutach dołączyły do nich Cami i Naty, a potem również Ludmiła. 
- Dzisiaj zajęcia są skrócone z powodu balu - ogłosił Pablo. - Oprócz tej lekcji macie tylko dwie godziny tańca z Gregorio.
- Ale przecież bal jest dopiero jutro - zauważył Leon.
- Tak, ale Maxi musi jechać z nami sprawdzić sprzęt, a ja i Angie, jako wasi opiekunowie musimy ustalić jeszcze kilka kwestii z właścicielem hotelu. A teraz bierzmy się do pracy.
Kiedy zajęcia w końcu się skończyły, na dziewczyny czekał już czarny van. Biedny Lucas musiał całą drogę wysłuchiwać paplaniny dziewczyn o sukienkach, butach i makijażu. Pod koniec drogi był na skraju wyczerpania nerwowego i odetchnął z ulgą, kiedy Cami i jej przyjaciółki opuściły auto. 
Dziewczyny ruszyły od razu do sklepów. Nie marnowały ani chwili. Po wyjściu z trzeciego sklepu Naty stwierdziła:
- Są też plusy kupowania sukienek na ostatnią chwilę. Mamy pewność, że nie przytyjemy.
Po dwóch godzinach miały już suknie. Zajęły się butami i biżuterią. W międzyczasie zrobiły sobie przerwę na kawę i ciastko. Po zakupach, kiedy miały wracać do domu, okazało się, że jest prawie zupełnie ciemno. Violetta zadzwoniła po Ramallo. Odwiózł jej przyjaciółki po kolei do domów. 

Lara widziała dziewczyny na zakupach. Wiedziała też, że jedna z nich to Violetta, była dziewczyna Leona. Nie chciał o niej rozmawiać i szanowała to. Zastanawiała się czasem, dlaczego zerwali, ale nie pytała o to. Nie chciała denerwować Leona. Poza tym teraz był jej chłopakiem, więc czy ma znaczenie to z kim był wcześniej? Właśnie wyszła z łazienki, w szlafroku i ręczniku na włosach, kiedy rozległ się dzwonek. Była sama w domu, bo rodzice wyjechali na tydzień na Kanary. Otworzyła drzwi i zobaczyła Leona.
- Hej. Co tu robisz tak późno?
- Przyszedłem cię zobaczyć - odpowiedział i pocałował ją delikatnie w usta. - Chyba, że mnie nie chcesz...
- Nie! Zostań - uśmiechnęła się.
Chłopak przeszedł do salonu. Lara pobiegła do pokoju. Założyła swój ulubiony dres i podkoszulkę. Dosłownie po dwóch minutach siedziała już obok Leona na kanapie z mokrymi włosami i lodami w ręku. Chłopak włączył jakiś film i siedzieli tak obok siebie, dopóki się nie skończył. Potem chwilę jeszcze rozmawiali i w końcu przed północą od niej wyszedł. Na pożegnanie pocałował ją, długo i namiętnie. Rozmarzona Lara zamknęła drzwi na klucz i położyła się do łóżka. Nie mogła się doczekać jutra... I miny Leona, kiedy zobaczy ją w nowej sukience.

Następnego dnia rano Violetta i Fran od 6 były na nogach. Zjadły lekkie śniadanie i ubrały się w wygodne ciuchy. O 10 miała przyjść reszta dziewczyn, więc włączyły sobie film dla zabicia czasu. O umówionej godzinie w pokoju zaroiło się od chichotów i zapachu lakieru do paznokci. Kiedy pazurki im wyschły, zabrały się za fryzury. Najpierw Violetta, Fran i Angie czesały Ludmiłę, Naty i Cami, a potem się zamieniły. 
Ostatecznie wyglądało to tak:
Ludmiła uczesała Angie w warkocz, który pięknie przechodził w kok na czubku głowy.
 Violetta wyprostowała Camili włosy tak, że wyglądały jak rudy aksamit.
 Naty zrobiła Francesce niechlujnego koka i ozdobiła go kokardą.
 Francesca lekko podkręciła Ludmile włosy i lekko je upięła po bokach.
 Angie upięła loczki Natalii na czubku głowy.
 Natalia wyprostowała włosy Violetty tak, że wydawały się dwa razy dłuższe.
W końcu przyszedł czas na założenie sukni. Niedługo mieli przyjechać ich partnerzy... Przynajmniej części.
Godzinę później po kolei schodziły po schodach. Na dole czekali już Marco, Broduey, Pablo, Fede i Dean.
Pierwsza zeszła Angie. Za nią szły Naty i Fran. Potem zeszły kolejno Ludmiła oraz Cami. Na końcu zeszła Violetta. Wszyscy stali z rozdziawionymi ustami, kiedy dziewczyny szły na dół. Dean wciąż z otwartą buzią wręczył Violi czerwony bukiecik. Pablo uściskał Angie, Barduey gapił się na Cami jak na ósmy cód świata. Marco założył Francesce białe różyczki na nadgarstek, a Fede nie mógł oderwać wzroku od Ludmiły.
- Wyglądacie jak wyjęte z filmu dziewczyny Bonda - podsumował krótko Pablo. 
Wyszli na dwór. Pablo i Angie pojechali razem, Cami z Broduey'em, Ludmi i Naty z Federico, a Violetta z Dean'em. 
- Ślicznie wyglądasz - powiedział  w końcu blondyn, kiedy otwierał Violi drzwi do Land Rovera.


____________
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Jest tak na prawdę o niczym, ale obiecuję, że następny będzie ciekawszy :)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Podsumowanie :)

Dokładnie rok temu 24 sierpnia dodałam na tym blogu pierwszy post :D Szybko zleciało...
Wobec tego czas na małe podsumowanie:
do tej pory dodałam 120 postów
otrzymałam 1098 komentarzy
blog ma 135 061 wyświetleń oraz 48 obserwatorów

ZA WSZYSTKO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ <3

Otrzymałam również kolejną nominację do LBA :)
Dziękuję Maite Blanco :*

Pytania:
1. Jak masz na imię?
Hania :)
2. Ile masz lat?
17
3. Od jak dawna piszesz?
Tego bloga równo od roku :) A tak w ogóle to chyba jakoś od lipca 2013 :)
4. Co się stało, że zaczęłaś pisać?
Uwielbiam serial Violetta, szukałam blogów i czytając jeden doszłam do wniosku, że sama spróbuję coś napisać, bo zawsze miałam bujną wyobraźnię i to lubiłam :)
5. Czym się interesujesz?
Muzyką, książkami, medycyną :D
6. Twoja ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną English Love Affair zespołu 5 Seconds of Summer <3
7. Jakie jest twoje marzenie?
W tym roku zdać dobrze maturę i dostać się na wymarzone studia :)
8. Kim chcesz być w przyszłości?
Lekarzem kardiologiem :)
9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czarny, czerwony, fioletowy :)
10. Co byś chciała w sobie zmienić?
Chciałabym być bardziej śmiała i mniej leniwa :D
11. Czytasz mojego bloga?
Niestety nie :( Ale jak będę miała czas - zajrzę ;)


Nie dodaję nominacji, ponieważ zrobiłam to wczoraj :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję :)

Nowy rozdział dodam jutro wieczorem :)

Na koniec życzę Wam miłego i leniwego ostatniego tygodnia wakacji :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Co ze mną jest nie tak? XD

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym o czymś nie zapomniała...
Dodałam nominacje i nie napisałam pytań...

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Twój ulubiony kolor?
4. Ulubiony zespół?
5. Ulubiona piosenka?
6. Twoje największe marzenie?
7. Kim chciałabyś być w przyszłości?
8. Ulubiona książka?
9. Jaki masz kolor ścian w pokoju? :D
10. Ulubiony deser?

Rozdział 91 "Od iskry do pożaru"

Na początek chcę Was BARDZO przeprosić. Swoją drogą, często to robię...
Byłam u babci na wsi i nie miałam możliwości pisania. 

Druga sprawa - zostałam nominowana do LBA :)
Bardzo dziękuję Violettcie Verdas :*

Pytania:
1. Jak masz na imię?
Hania :)
2. Ile masz lat?
17
3. Masz zwierzę?
Pieska o imieniu Fifi :)
4. Jaki jest twój ulubiony serial?
Pamiętniki wampirów, Dr House i Violetta :)
5. Jaki jest twój ulubiony film?
Hm... wszystkie części Harry'ego Pottera, Frozen, Ilu miałaś facetów?, A więc wojna, trochę tego jest :)
6. Gdzie chcesz mieszkać w przyszłości?
Nie tu, gdzie teraz. Na pewno też nie w centrum miasta. Marzy mi się domek w lesie nad jeziorem z wielkimi oknami i dużą biblioteką :)
7. Miejsce, do którego chciałabyś pojechać?
Jest dużo takich miejsc, ale najbardziej chyba do Londynu :)
8. Twój idol?
 Luke Hemmings, Michael Clifford, Calum Hood, Ashotn Irwin :D
9. Ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną... English Love Affair <3


NOMINUJĘ

[EDIT] Pytania są w następnym poście XD
Rozdział dedykuję Violettcie Verdas :)

Dziewczyna stanęła momentalnie. Tuż przed nią śmignął samochód. Trzęsąc się, obejrzała się za siebie. Ujrzała Deana biegnącego do niej. Szybko ją przytulił.
- Już drugi raz uratowałeś mi życie - powiedziała, kiedy się uspokoiła.
- Nic takiego.
- Jak mam się odwdzięczyć?
- Daj spokój - pod wpływem wzroku Violetty dodał - Możesz mi postawić kawę.
- W takim razie ruszamy.
W drodze do kafejki Violetta zastanawiała się nad pewną kwestią. W końcu się odezwała.
- W szkole organizujemy bal. Może chciałbyś ze mną pójść?
- Z przyjemnością - powiedział szczerze. Violetta uśmiechnęła się. Resztę drogi gawędzili ze sobą. Kiedy weszli do pomieszczenia, od razu uderzył ich aromatyczny zapach kawy i ciastek. Dean zamówił zwykłą czarną z mlekiem, a Viola late z bitą śmietaną. Wszystkie stoliki były zajęte, więc wyszli na zewnątrz. Po godzinnym spacerze Dean odprowadził Violettę do domu.
- Wejdziesz?
- Może kiedy indziej - uśmiechnął się. - Do zobaczenia - nachylił się i cmoknął ją w policzek. Będąc przy furtce, odkręcił się jeszcze i pomachał na pożegnanie.
Violetta poczuła iskierkę w momencie buziaka, a teraz przyjemne ciepło. Nie było jeszcze tak jak z Leonem, ale może gdyby ją pocałował w usta... Po wejściu do domu i opadła na sofę. Od razu przy niej pojawiła się Angie. Wypytywała o Dean'a. Chciała wiedzieć wszystko. Potem zadała pytanie, na które Violetta z początku nie chciała odpowiedzieć.
- A... co z Leonem? Pogodziliście się?
- Nie - odpowiedziała oschle. - On już się pocieszył. Chyba jednak nie był taki jak mi się zdawało.
- Więc z kim idziesz na bal?
- Z Deanem. Jutro z dziewczynami idziemy zobaczyć salę i załatwić balony, a we wtorek po szkole idziemy na zakupy.


Francesca wracała od Marco. Chłopak źle się czuł od rana, a teraz dostał jeszcze gorączki. Zanim wyszła upewniła się, że niczego mu nie brakuje. Chciał ją odwieźć, ale ledwo mógł otworzyć oczy.
- Mam nadzieję, że do soboty mi przejdzie.
- Na pewno - zapewniła go dziewczyna, kiedy wychodziła z pokoju. - A jeśli nie, to będę tu z tobą siedziała.
Teraz szła do domu. Było już ciemno i trochę się bała. Kiedy była na swojej ulicy, usłyszała syrenę strażacką. Ciekawe, gdzie się pali... Na odpowiedź nie czekała długo. TO był jej dom. Cały w płomieniach. Przed budynkiem zebrał się już tłum gapiów. Po chwili pojawili się też strażacy.
Francesca podeszła bliżej i zobaczyła znajomą twarz.
- Diego, wiesz co tu się stało? - zapytała płaczliwie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział po dłuższej chwili, jakby się zastanawiał czy słowa były kierowane do niego. - Kiedy przyszedłem dom już się palił. Wszystko ok?
- Nic nie jest ok! - powiedziała i przytuliła go. - Prze-przepraszam.
Odeszła kawałek dalej i zadzwoniła do Violetty. Poprosiła ją o nocleg. Kiedy przyjaciółka dowiedziała się, co się stało, Ramallo od razu przyjechał po Fran. Teraz po płomieniach nie było już śladu. Zostały tylko spalone resztki domu i czarny dym, który miał się jeszcze unosić przez dwa dni. Nikt nie zwracał uwagi na chłopaka w czarnej kurtce


Pożar był piękny. Szkoda, że tak szybko przyjechała straż... Chętnie popatrzyłby jeszcze na to widowisko. Od dziecka ciągnęło go do ognia. A w zasadzie od momentu, kiedy zobaczył jego moc bawiąc się zapałkami i przez przypadek podpalając liście w ogrodzie. Uwielbiał patrzeć jak pomarańczowe płomienie pochłaniają coraz więcej i stają się coraz bardziej potężne. Jak płomień rośnie niszcząc wszystko co stanie na jego drodze. Ale to, co zrobił dziś... To tylko początek zemsty, którą planował odkąd opuścił poprawczak. 
Kiedy był w domu, ktoś już na niego czekał.
- Gdzie byłeś? - zapytał ostro brat.
- Na spacerze...


______________
Mam nadzieję, że się Wam podobał :)
Wiem, że jesteście złe, że rozwaliłam Leonettę, i nie chcecie, żeby Viola była z Deanem, ale on jest przecież w porządku :D
Poza tym, nie chcę, żeby było nudno ;)
Nie wiem jeszcze kiedy i czy pogodzę Leonettę, ale mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać opowiadania tylko dlatego, że nie są razem...
Liczę na komentarze, cierpliwość, wyrozumiałość i że nie zostawicie mnie tylko dlatego, że Viola zostawiła Leona...

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 90 "Rozmowa, do której nie doszło"

Rozdział dedykowany Violettcie Verdas :)


Dziewczyny przygotowały śpiwory i poduszki w pokoju Violetty. Na stoliku ustawiły przekąski i w piżamach zeszły do kuchni zrobić pizzę. Angie i Olga oglądały program kucharski, a Ramallo pisał coś zawzięcie na laptopie. Był tak skupiony, że między brwiami pojawiła mu się głęboka zmarszczka. Piętnaście minut później, dziewczyny wróciły do pokoju. 
- To najpierw rozmawiamy czy oglądamy film? - zapytała Francesca. 
- Może pogadajmy - odparła Ludmiła - Mam wrażenie, że ty Violu, musisz się wygadać...
- Tak - westchnęła i wszystkie opadły na poduchy.
- To zaczynaj - zachęciła ją Camila.
- Pokłóciłam się z Leonem - powiedziała Violetta prosto z mostu i opowiedziała całą sytuację z nabrzeża. - Czuję się okropnie! Przeze mnie zerwaliśmy...
- Myślę, że Dean ma rację - odezwała się Cami. - Powinnaś porozmawiać z Leonem. Na pewno cię wysłucha.
- O właśnie! Jeszcze Dean!
- Co z nim? - zapytała Lu, ale wszystkie wiedziały jaka będzie odpowiedź. Poznały to po oczach przyjaciółki. - Podoba ci się - stwierdziła.
- Taak... Ale to nie tak, że... zakochałam się w dwóch chłopakach. Po prostu... On się mną zajmował cały ten czas i bardzo się do niego zbliżyłam. Czasem mam wrażenie, że znam go lepiej niż Leona...
- Wszystko się jakoś ułoży - pocieszyła ją Fran. - Potrzeba czasu.
- Dość o mnie. Teraz wasza kolej.
- Fran chodzi z Marco! - zawołała Cami.
- A Cami wstydzi się zaprosić gdzieś Broduey'a! - odegrała się włoszka. - A co u ciebie, Ludmi?
- Niic - powiedziała dziwnie wysokim głosem. Uległa pod wpływem wzroku dziewczyn. - Oj, no ok. Podoba mi się Federico - dodała cicho?
- Kto? - zapytała Cami.
- Federico! - powiedziała i zarumieniła się.
- Wow - odparły na to pozostałe dziewczyny. - W sumie, pasujecie do siebie - stwierdziła Fran.
- Może. Ale on ma mnie za wredną zołzę... 
- To pokaż, że się zmieniłaś!
- Jak?
Na to pytanie nie wiedziały jak odpowiedzieć. 
- Coś wymyślisz - pocieszyła ją Violetta.
- Wpadłam na genialny pomysł! - zawołała nagle Cami. - Zorganizujmy w Studiu bal. Taki prawdziwy z balonami i sukniami... 
- Tak, tak! - zgodziły się wszystkie.
- Jutro pójdziemy do Pablo. Powinien się zgodzić. Niby jest sobota, ale powinien być w szkole - kontynuowała zadowolona Camila. 
Następną godzinę wymyślały motyw, dekoracje i suknie na przyjęcie. Świetnie się przy tym bawiły. O 23 włączyły komedię A więc wojna, a po filmie położyły się spać. 

Była prawie 2 w nocy, a Dean nie zmrużył oka. Myślał o Violettcie i Leonie. Dobrze zrobił radząc jej, żeby z nim porozmawiała. Dobrze dla niej. Sam czuł się okropnie. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zakochał się w niej? A może po prostu czuje się za nią odpowiedzialny? Może kiedy postara się o niej zapomnieć, będzie się trzymał od niej z daleka to uczucie przejdzie? Nie. Czuł, że nie jest to zwykłe przywiązanie. Nie byłby w stanie o niej zapomnieć. Przekręcił się na drugi bok. Na razie musi mu wystarczyć to, że jest jej przyjacielem. 

Leon również nie spał. Po południu był na torze motocrossowym. Kiedy poszedł po swoją maszynę, zdziwił się widokiem dziewczyny kręcącej się przy niej. Wydawała mu się dziwnie znajoma. Okazało się, że była to Lara. Jego przyjaciółka z dzieciństwa. Zawsze ciągnęło ją do męskich spraw. Taki jak mechanika, motory i nigdy nie chodziła w sukienkach. Jako dziecko zawsze miała gdzieś siniaka, ubrudzoną buzię albo ręce. Teraz jednak się zmieniła. Leon był pod wrażeniem. Po treningu, poszli razem na pizzę i wspominali dzieciństwo. Kiedy ją odprowadził do domu... Sam nie wiedział dlaczego i jak, ale ją pocałował. Pożegnał się i wrócił do siebie. Teraz leży i rozmyśla. Z jednej strony czuł się źle, bo jest Violetta, ale z drugiej... Przecież z nim zerwała.  I ma tego swojego Dean'a. A może tylko się usprawiedliwiam? Z takim pytaniem w głowie zasnął. I nie był to spokojny sen.

Następnego dnia, Violetta wstała jako ostatnia. Poszła do łazienki i zeszła na dół. Dziewczyny już wcinały śniadanie. Cami rozmawiała z Angie o balu.
- To świetny pomysł! Pablo na pewno się zgodzi, ale to WY będziecie musiały wszystko zorganizować. My możemy ewentualnie pomóc.
- Już zaczęłyśmy planować - odpowiedziała zarumieniona z wrażenia Ludmiła i wyciągnęła zeszyt z wieczornymi notatkami. - Z salą nie będzie problemu. Znajomi rodziców mają hotel i na pewno pozwolą zająć na jedną noc salę bankietową. Razem z tym będzie catering, więc to też mamy z głowy. Ozdób też nie będzie trzeba kupować dużo. Wystarczą balony. O świece i kwiaty nie trzeba się martwić. Sala jest w odcieniach złota i czerwieni, więc balony też trzeba będzie tak dobrać. Jeśli chodzi o opiekunów, to możesz być ty, Pablo i Gregorio i najwyżej jeszcze kilku rodziców...
Gadała jak nakręcona, ale wszystkim się to udzieliło. Podekscytowane nastolatki pobiegły od razu do pokoju nauczycielskiego. Tak jak podejrzewały, Pablo był zachwycony pomysłem. Pod warunkiem, że one się wszystkim zajmą. Po wyjściu zaczęły myśleć nad ulotkami. Fran uparła się, że muszą też porozwieszać plakaty i pomyśleć o jakimś DJ'u. Ktoś przecież będzie musiał puszczać muzykę. Poszły do domu Ludmiły całe w skowronkach. Usiadły do komputera i zaczęły projektować ulotki.
- Jaki będzie motyw przewodni?
- Coś prostego i jednocześnie ciekawego... - myślała głośno Camila.
- A co powiecie na coś w stylu Bonda? - zaproponowała Fran. - Wiecie, obcisłe suknie, drinki z oliwkami...
- To genialne! - zawołała Ludmiła. Wyszukała w internecie zdjęcie Daniela Craig'a i wkleiła go na stronę. - A jaki tytuł?
- Hm... Golden Prom? - zaproponowała Viola. - Wiecie, jak ten film Golden Eye.
Następne pół godziny zastanawiały się nad odpowiednią czcionką. Kiedy ulotka była gotowa, Ludmiła uruchomiła drukarkę. Pozostało im tylko czekać.
- Wiecie co - zaczęła Violetta. - Chyba pójdę pogadać z Leonem. Muszę mu wszystko powiedzieć.
Dziewczyny tylko pokiwały głowami. Rozumiały ją. Viola wzięła torbę, a Lu zadzwoniła do Naty poinformować ja o pomyśle. Nie wymiga się od spraw organizacyjnych.
Violetta prawie biegła do domu Verdasów. Drzwi otworzyła mama Leona.
- Jest na torze. Dopiero co wyszedł, więc lepiej będzie jeśli pójdziesz. Potrafi tam siedzieć godzinami. Nie ma sensu, żebyś tu na niego czekała - uśmiechnęła się i powiedziała jak tam dojść.
Dziwne, myślała dziewczyna, Leon nigdy nie wspominał, że jeździ motorem. Może nie chciał mnie martwić...? Pocieszała się tym, ale jednak nie opuszczały ją wątpliwości. Czemu nie powiedział? Dlaczego to ukrywał?? Kiedy była na miejscu, zrozumiała...
Violetta poczuła łzy w oczach. Szybko się pozbierał po kłótni. Odwróciła się i pobiegła, myśląc, ze nikt jej nie widzi.
Nie patrzyła gdzie biegnie. Chciała właśnie przejść przez ulicę. Nie obejrzała się i już miała stawiać stopę na jezdni, kiedy usłyszała przerażone:
- VIOLETTA, STÓJ!!!
.
.
.

__________
Mam nadzieję, że się podobał :)
Wiem, że chcecie Leonettę, ale muszę wprowadzić jakąś akcję, żeby nie było nudno XD
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie... ;)