Voy Por Ti

Voy Por Ti

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 85 "Samolot"

- Carlos - powiedział na widok znajomej twarzy. - Co ty tu robisz?
- To tak witasz się z bratem bliźniakiem? - usłyszał z ust chłopaka wyglądającego dokładnie tak, jak on sam. Tyle tylko, że teraz oczy Diego pozbawione były tego cynizmu. Carlos natomiast nic się nie zmienił - oczy nadal mu niebezpiecznie iskrzyły, a na ustach czaił się sarkastyczny uśmieszek, który w każdej chwili mógł zmienić się w grymas niezadowolenia, a następnie złości. Bliźniacy byli ze sobą  bardzo zżyci, do czasu, gdy Diego nie wyprowadził się z matką do Buenos Aires, a jego zostawił z ojcem, który z kolei nie rozstawał się z alkoholem. Carlos nie chciał się ruszać z Hiszpanii. Wiedział, że nie może liczyć na ojca, ale tu miał kumpli, poważanie i mógł robić co chciał. Kiedy decyzja o wyjeździe została podjęta, Carlos miał tylko tydzień, żeby dręczyć brata, ale wystarczyło, aby znienawidzili się na wzajem. Diego poczuł swego rodzaju ulgę, kiedy znalazł się w tym mieście. Przez dwa lata zdobył znajomych i nie myślał o dzieciństwie. Teraz jednak jego koszmar powrócił, żeby tu zatruwać mu życie. Po co przyjechał? Czego chciał? I dlaczego się tak uśmiechał? Diego nie miał pojęcia. Wiedział tylko jedno - Carlos tutaj z tym wyrazem twarzy oznacza kłopoty.
- No co? Nie cieszysz się? - zapytał szyderczo i spojrzał w stronę domu. - Nikogo nie ma. Nie wpuścisz mnie do domu. Jestem zmęczony po podróży - dodał i udał, że ziewa. 
Diego bez słowa otworzył drzwi i usiadł w kuchni.
- Po co przyjechałeś?
- Och, mały jak zwykle głupiutki Diego. Gdybym ci teraz powiedział, nie miałbym takiej frajdy.
Kiedy matka wróciła z pracy, najpierw się ucieszyła, że ma dwóch synów ze sobą., ale wiedziała, że ten starszy o piętnaście minut nie przyjechał tu bez powodu. I tego się bała. Nigdy tego głośno nie przyznała ani nie okazała, ale to Diego zawsze był jej oczkiem w głowie. Carlosa też kochała, ale on był taki nieobliczalny! I próbował sprowadzić brata na "złą drogę", jak sama sobie mówiła. Starała się jednak nie być zbyt surowa dla żadnego z nich. Może to był błąd... W każdym razie, teraz przygotowywała obiad dla swoich dwóch synów, co jakiś czas zerkając w stronę salonu. Chłopacy siedzieli na kanapie jak najdalej od siebie, rzucając w swoje strony spojrzenia pełne błyskawic.

- Dlaczego nie możemy zostać jeszcze jeden dzień? - zapytała po raz setny Violetta ojca. - Przecież to tylko jeden dzień!
- Violetto, musimy wracać. Zresztą jutro wieczorem się zobaczycie, a teraz przyprowadź tu walizkę. 
Dziewczyna zrezygnowana poszła spełnić polecenie taty. Nie chciała wyjeżdżać bez Leona. Przez te kilka dni zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Nawet bardziej niż sami zdawali sobie sprawę. Ludzie patrząc na nich z daleka widzieli, jak bardzo młodzi są w sobie zakochani i uśmiechali się pod nosem na ich widok. Jak dobrze widzieć, ze taka miłość jeszcze istnieje, myśleli sobie. Szczególnie starsze osoby. Kiedyś na spacerze Viola i Leon zobaczyli parę staruszków trzymających się za ręce. Nawet teraz, gdy dziewczyna sobie to przypomina, robi jej się ciepło wokół serca. 
- My też się tak razem zestarzejemy - szepnął wtedy Leon.
- A jeśli będę miała garba? - zapytała pół żartem, pół serio Violetta.
- Nawet jeśli będziesz cała pomarszczona, garbata i nie będziesz pamiętać kim jestem, i tak będę z tobą - po tych słowach Violetta się rozpłakała i rzuciła Leonowi na szyję. 
Większość ludzi mogłoby powiedzieć, ze to tylko szczeniackie zauroczenie, ale oni świata poza sobą nie widzieli. I byli tacy szczęśliwi! Teraz jednak Violettę czekał samotny lot do domu i cały długi dzień, noc i kolejny dzień, zanim znów się zobaczą.
Leon i jego ojciec pojechali z nimi na lotnisko. Chłopak przytulił Violę tak, że nie mogła oddychać, ale nie przeszkadzało jej to. Jednak pożegnanie też musiało się kiedyś skończyć. Po odprawie Violetta patrzyła przez okno samolotu, kiedy startowali. Nie myślała nawet o tym, jak boi się lecieć, tylko o tym kiedy spotka Leona. To wydawało jej się tak odległe!
Nie wiedziała jak, ale udało jej się nawet przysnąć. Nagle obudziło ja jakieś zamieszanie panujące wokoło. Otworzyła oczy i spytała swojego sąsiada, co się dzieje. Miała w głowie same najgorsze scenariusze.
- Kończy się paliwo. Musimy awaryjnie lądować - powiedział spięty chłopak. Na oko miał może 19 lat i był nawet przystojny, jednak Viola nie zastanawiała się nad tym. Zaczęła szybko i nieregularnie oddychać. Tylko nie to! Wszystko tylko nie to!
Kiedy poczuła, że zaczynają coraz bardzie spadać, przeraziła się nie na żarty. Co się teraz stanie?! Wyjrzała za okno i zobaczyła tylko wodę. Z ledwością powstrzymywała się, żeby nie zacząć krzyczeć. Poczuła na dłoni uspokajający dotyk. To ten chłopak. Starał się ją pocieszyć. Jednak w jego oczach zobaczyła taki sam strach, jaki ogarniał ją. 
W głośnikach rozległ się głos kapitana, jednak nie docierało do niej żadne słowo. Po głowie tłukło jej się jedno słowo: LEON!!! Potem poczuła wstrząs...

- ...Wszystkie jednostki ratunkowe z okolic zostały wysłane w miejsce katastrofy. Nie wiadomo jeszcze czy ktoś przeżył. Ratownicy robią co mogą, aby dostać się do wnętrza samolotu... - do Leona nic nie docierało. Siedział jak otępiały patrząc się tępym wzrokiem w ekran. Czuł się odrętwiały i taki... pusty. Jakby już nigdy nie miał być szczęśliwy. Ojciec tylko położył mu dłoń na ramieniu. Sam był wstrząśnięty tym, co usłyszał. Żaden z nich nie powiedział ani słowa. W końcu jednak Leon zerwał się z sofy, wyszedł na balkon hotelu i krzyknął. Był to krzyk wściekłości i bezradności. Przede wszystkim jednak krzyk cierpienia. Ojciec nawet nie próbował go powstrzymać. Syn jednak wrócił po chwili, usiadł obok i po prostu się rozpłakał. Ze smutku, pustki i bólu. 

Fran wracała ze spaceru z Marco. Śmiali się właśnie z jakieś historii, którą chłopak opowiedział, kiedy podbiegli do nich Camila, Broduey i Fede. Rudowłosa dziewczyna była tak zapłakana i słaba, że Broduey prawie ją niósł. Spotkali się przypadkiem we trójkę w kawiarni i wtedy we wiadomościach usłyszeli tragiczną informację. Federico powtórzył wszystko przyjaciołom matowym głosem. Cami znów się rozpłakała, a Fran jej zawtórowała. Marco stał i nie mógł wydusić słowa. Przytulił tylko dziewczynę, ale wiedział, że nic jej nie pocieszy. 
Grupę nastolatków zobaczył Diego. Podszedł i zapytał o co chodzi. Fede nie miał sił opowiadać tego po raz kolejny, więc z Marco zabrał dziewczyny kawałek dalej i smutną wiadomość przekazał Broduey. Diego zamurowało. Od razu zadzwonił do Leona. Przyjaciel odebrał po pierwszym sygnale. Jednak Diego nie miał pojęcia co powiedzieć. Mimo ciszy w  słuchawce, wiedział, że z Leonem jest źle. Bąknął tylko: 
- Ja...
- Wiem - usłyszał zachrypnięty głos przyjaciela. - Wracamy dzisiaj w nocy - dodał bez związku bezbarwnym głosem. 
Diego stał jeszcze chwile ze słuchawką przy uchu. Mruknął coś na pożegnanie i się rozłączył. Nadal nie mógł pojąć, że coś takiego stało się w jednej chwili. I dlaczego akurat Violettcie?! Przez głowę przeszła mu myśl, że sam chciałby siedzieć w tym samolocie. 

_____________
Hm... Rozdział trochę odzwierciedla to, co się dzieje w mojej głowie...
Mam nadzieję, że się podobał, chociaż nie wiem czy to dobre określenie...
Jak coś takiego może się podobać??
W każdym razie, mam nadzieję, że miło... to też złe słowo... no, że... Nie umiem się wysłowić...
Zacznę od innej strony - miałam wrażenie, że opowiadanie robi się ciut nudne i chciałam wprowadzić więcej emocji, i myślę, że się udało

13 komentarzy:

  1. Rozdział boski <3
    Ty to masz ogromny talent :D
    A u mnie nowy rozdział <3
    I mam również nowego bloga:
    http://swiat-szamanow-sk.blogspot.com/

    A przy okazji co z tym blogiem o 5sos??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Już lecę na oba blogi <3
      Jutro albo jeszcze dziś wieczorem dodam tam rozdział :)

      Usuń
  2. I przeżyje tylko Violetta. Amen.
    Rozdział super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie ci się udało no o DO CHOLERY JASNEJ!!!
    JA CHCĘ ŻEBY VIOLETTA ŻYŁA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :*
    Czekam na .next :)
    Paula <\3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu,ty to w napięciu potrafisz utrzymać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. MATKO!!!!!!!!!!!!!!!!!!! TO JEST PIĘKNE!!!!!!! DAJ NEXTA!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Posłuchajcie. Założyłam bloga. Jest to mój pierwszy. Mam nadzieję, że ktoś wpadnie. Jak na razie nie ma tam nic prócz powitania. A o to i link: http://leonetta-milosc-zawsze-zwyciezy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuu proszę szybko nexta ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział bardzo mi się podoba :-)
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ŚWIETNE OPOWIADANIE!!! Masz wielki talent :D I kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Czekam na next i zapraszam tutaj :) http://violetta3-moja-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O boooze ...! Ty chyba mnie chcesz wykonczyc.! :o
    Biedna Viooolaa ; ((((
    Ona ma przerzyc .!!! ; (((
    Ale mi sie wcale to opowiadanie nie nudzi ;)))
    Czekam na next .! ;*

    OdpowiedzUsuń