Voy Por Ti

Voy Por Ti

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 60

Mechi
- Hej, mam pomysł! - zawołała Lodo. - Zorganizujmy sobie dzisiaj wycieczkę rowerową!
- Świetny pomysł - uśmiechnęła się Tini. - Tylko, że ja nie mam roweru.
- Nick może ci pożyczy - zaśmiał się Jorge. - Lubi cię i powinien się zgodzić.
- Bardzo śmieszne - trąciła go łokciem.
- Ja ci pożyczę - powiedziała Lara. - Mam dwa, więc nie ma problemu.
- Więc ustalone - powiedział Samuel i zatarł ręce z radości.
Rozeszliśmy się do domów. Po obiedzie postanowiłam pójść do lekarza, bo od kilku dni czułam się zadziwiająco dobrze: nie wymiotowałam, wrócił mi apetyt, ale też się nie obżerałam i nie miałam wahań nastroju. W poczekalni nie było kolejki, więc weszłam od razu do gabinetu...

Ruggero
Mercedes mówiła, że idzie do lekarza. Ja nie mogę się doczekać wycieczki, bo wtedy planowaliśmy powiedzieć o ciąży naszym przyjaciołom. I tak długo trzymaliśmy to w tajemnicy, potem ta historia z Tini... Szedłem do kuchni, gdy rozległ się dzwonek. To była Mechi z twarzą bez wyrazu.
- Ej, co się stało.
- Rugg, ja nie jestem w ciąży i nigdy nie byłam...
- Co? Ale... Jak...?
- Po prostu. Byłam u lekarza i powiedział, że nie ma i nie było ciąży, a te wymioty to zwykły rozstrój żołądka...
Nie wiedziałem co o tym myśleć... Z jednej strony było mi szkoda, bo już oswoiłem się z myślą, że będę ojcem, a z drugiej mi ulżyło, bo mamy dopiero po 17 lat.
- I... jak się z tym czujesz? - zapytałem ostrożnie.
- Chyba dobrze... Tak, jest ok. Rugg, jesteśmy za młodzi - uśmiechnęła się, żeby potwierdzić swoje słowa. Przytuliłem ją i dałem całusa. Jest dobrze.

Xabi
Podjechałem właśnie z Lodo, Larą, Facundo i Samuelem pod dom Cande. Razem z nią z domu wyszli Jortini, Alba i Diego. Trzeba było jeszcze jechać po Mechi i Ruggero. Wsiedli na swoje rowery i pojechaliśmy po resztę. Lara wybrała taką trasę, że tylko przez kilka minut jechaliśmy przez miasto a potem były już tylko łąki, pola i sady. Po godzinie zatrzymaliśmy się na łące koło stawu. Tini wyjęła aparat i zaczęły się zdjęcia...















- I pięknie - podsumowała uśmiechnięta Martina. Nim się spostrzegliśmy, zaczynało się ściemniać i musieliśmy już wracać... Niestety.

_____________
Krótki i o niczym ;p  w następnym będzie... a zresztą zobaczycie :) najprawdopodobniej jutro, a dlaczego tak szybko? O.o
Bo "super wysportowana" Hania przez trzy dni z rzędu po trzy godziny grała z bratem w Kinect Adventures i coś jej w plecach strzeliło -.- Teraz mogę tylko pół-leżeć, pół-siedzieć i jęczeć... Ale przynajmniej miałam czas pomyśleć i coś napisać :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Kocham Was :*

9 komentarzy:

  1. Ojejku xD Super rozdział :D "Bo super wysportowana Hania przez dni z rzędu po trzy godziny grała z bratem w Kinect Adventures i coś jej w plecach strzeliło -.- Teraz mogę tylko pół-leżeć, pół-siedzieć i jęczeć... " Heh,miałam ostatnio tak samo :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ;-)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
    Jestem ciekawa twoich pomysłów:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo <3 pięknie piszesz !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D
    szkoda mi Mechi i tej ciąży ;(
    ale oni byli trochę za młodzi to fakt ;(
    Niech zgadnę
    W następnym rozdziale będzie o tym ze drogę powrotną zgubili co nie?
    Taka zgaduj zgadula, ale pewnie się mylę :P
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czadowy rozdział !!!
    Kocham twój blog <3 !

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudeńko !!! :* Super ! , rewelacyjny rozdział !!! ;)
    czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog jest niesamowity :)
    Masz talent do pisania .

    OdpowiedzUsuń
  8. No super liczę , ze szybko dodasz kolejny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń