Tata, jak co roku, zabrał mnie na narty w Alpy. Tym razem jednak jest z nami Esmeralda, narzeczona taty. Jest bardzo fajna. Dużo fajniejsza od Jade. I dużo mądrzejsza.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do schroniska narciarskiego. Tata odebrał klucze i poszliśmy do pokoi. Oni mieli jeden, a ja drugi - cały dla siebie. Zabrałam swoja walizkę i wypakowałam ją. Nie było tego dużo, bo w Buenos Aires cały czas jest ciepło. Miałam kurtkę i spodnie narciarskie, buty, rękawice i gogle, a poza tym dwie pary spodni, trzy swetry, ciepłe kapcie i puchową kurtkę na wyjście na miasto. Założyłam ją, wzięłam torbę i poszłam na zakupy do miasteczka niedaleko. Gdy wyszłam, akurat zaczął padać śnieg. Naciągnęłam czapkę bardziej na uszy i ruszyłam przez zaspy. Szłam spacerkiem przez mostek nad rzeką i patrzyłam na pływającą krę, kiedy wpadłam na kogoś. Zatoczyłam się, ale na szczęście nie upadłam. Spojrzałam na moją "przeszkodę". Okazało się, że to mój ulubiony aktor i piosenkarz Jorge Blanco.
- Prze-przepraszam - wykrztusiłam.
- Ja też przepraszam. Powinienem patrzeć jak idę. Jestem Jorge.
- Tak, wiem. Jestem Violetta... Przepraszam, ale muszę... Muszę już iść - powiedziałam i poszłam jak najszybciej. Oczywiście, musiałam się poślizgnąć... Zrobiłam z siebie totalną ciamajdę...
W sklepie odzieżowym kupiłam jeszcze dwa ciepłe swetry i rękawiczki z wełny. W spożywczym była ogromna kolejka, ale to nie zniechęciło mnie do kupna ulubionych ciastek taty, herbaty dla Esmeraldy i mojej ukochanej czekolady. Kiedy wracałam, widziałam dzieci bawiące się w śniegu i masę turystów robiących wszystkiemu zdjęcia. W schronisku, w wejściu czekała mnie niespodzianka. Jorge z jakimiś chłopakami. Pewnie jego przyjaciele. Na moje nieszczęście stali tak, że nie mogłam przejść, żeby mnie nie zauważyli. Byłam kilka metrów od nich, gdy pękły mi reklamówki. Serio? Czy to musiało się stać teraz? Tutaj? Przy nich? Przy NIM?? Uklękłam, żeby pozbierać zakupy, a po chwili obok mnie pojawił się ON.
- Pomogę ci - powiedział i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Dź-dziękuję - dlaczego znów się jąkam?!
Chwilę później szliśmy już po schodach do mojego pokoju. Postawiliśmy zakupy na stole i zapanowała niezręczna cisza.
- To... Ja już pójdę. Kumple na mnie czekają.
- Ok - powiedziałam. Nigdy mi się buzia nie zamykała, a przy nim - milknę... WHY???!!!
- Do zobaczenia na stoku.
- Jasne. Cześć - Po moim trupie! Przecież jak tylko go zobaczę, przewrócę się!!!
Przebrałam się i zaczęłam układać produkty w szafkach. Zauważyłam małą karteczkę przy mojej czekoladzie: 765234075 Zadzwoń ;) Serce zaczęło mi szybciej bić. JORGE BLANCO ZOSTAWIŁ MI SWÓJ NUMER!!!! Nie wiedziałam kiedy, ale to nie ważne. M a m j e g o n u m e r!
- Vilu, zbieraj się! Zaraz idziemy jeździć! - zawołał tata.
Na stoku
Już od godziny jeździłam i nigdzie nie było widać ani Jorge, ani jego przyjaciół, więc w końcu się odprężyłam i przestałam wszędzie oglądać. Jak się okazało, to był błąd. Gdy zjechałam na dół i ruszyłam na wyciąg, zobaczyłam GO. Szedł w tę samą stronę, co ja. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam.
- Cześć - odezwałam się i uśmiechnęłam. Postanowiłam się wyluzować i być sobą. To przecież tylko chłopak.
- O, hej! - odwzajemnił uśmiech. - To jest Diego, a to Xabi, chłopaki, to jest...
- Violetta, "urocza brunetka z czekoladowymi oczami i cudownym uśmiechem" o której opowiadasz nam od dwóch godzin. Jestem Diego - uśmiechnął się jeden z kumpli Jorge. Opowiadał o mnie od dwóch godzin? Myślałam, że coś mnie rozsadzi od środka!
- Jedziemy? Zapytał Xabi i zajęliśmy miejsca na kolejce. Ja siedziałam z Jorge, a chłopacy za nami.
___________
To pierwsza z trzech części mini-opowiadania o Violettcie i Jorgtini. Miłego czytania :)
Już od godziny jeździłam i nigdzie nie było widać ani Jorge, ani jego przyjaciół, więc w końcu się odprężyłam i przestałam wszędzie oglądać. Jak się okazało, to był błąd. Gdy zjechałam na dół i ruszyłam na wyciąg, zobaczyłam GO. Szedł w tę samą stronę, co ja. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam.
- Cześć - odezwałam się i uśmiechnęłam. Postanowiłam się wyluzować i być sobą. To przecież tylko chłopak.
- O, hej! - odwzajemnił uśmiech. - To jest Diego, a to Xabi, chłopaki, to jest...
- Violetta, "urocza brunetka z czekoladowymi oczami i cudownym uśmiechem" o której opowiadasz nam od dwóch godzin. Jestem Diego - uśmiechnął się jeden z kumpli Jorge. Opowiadał o mnie od dwóch godzin? Myślałam, że coś mnie rozsadzi od środka!
- Jedziemy? Zapytał Xabi i zajęliśmy miejsca na kolejce. Ja siedziałam z Jorge, a chłopacy za nami.
___________
To pierwsza z trzech części mini-opowiadania o Violettcie i Jorgtini. Miłego czytania :)