Voy Por Ti

Voy Por Ti

sobota, 12 października 2013

Rozdział 30

Na początku przepraszam, że dopiero teraz, ale wczoraj i dzisiaj nie miałam w ogóle czasu... I jutro też nie wiem jak będzie. Rozdział pojawi się albo wieczorem, albo dopiero w poniedziałek. A teraz miłego czytania :)

- Jak to uciekła?
- Spójrz - powiedziałam i pokazałam mu kartkę. 
- Musimy ją znaleźć - powiedział i zdjął fartuch. Wybiegliśmy na dwór i zaczęliśmy ją wołać.
- Jeśli coś jej się stanie...
- Nic jej nie będzie - uspokoił mnie Leon. - Znajdziemy ją - uścisnął moją rękę. 
Rozejrzeliśmy się najpierw po okolicy, ale nie było żadnego śladu. Leon zatrzymał się na chwilę i zadął mi pytanie:
- Gdybyś była dzieckiem i chciała się schować tak, żeby nikt cię nie znalazł,. gdzie byś poszła?
- Do parku - powiedziałam po chwili zastanowienia. 
Trzy godziny później siedzieliśmy w salonie. Leon dokończył obiad, ale żadne z nas nic nie zjadło. Siedziałam wtulona w narzeczonego i cały czas płakałam. Gdy nie znaleźliśmy jej w trzecim parku zadzwoniłam do wszystkich znajomych. Od razu przyszli i zaczęli szukać razem z nami. Fran i Lara były szczególnie zaangażowane. Zdążyły się już przywiązać do Anny. Wszyscy mi powtarzali, że będzie dobrze i mała się znajdzie, ale ja cały czas płakałam. To moja wina. Mogłam jej powiedzieć jakoś inaczej, że jestem w ciąży. Przeze mnie poczuła się niepotrzebna i uciekła. Jeśli coś jej się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę...
- Idź spać skarbie - szepnął Leon. - Ja jeszcze raz objadę okolicę.
- Mogę jechać z tobą? I tak nie zasnę...
- Nie ma mowy. Chociaż spróbuj.
Poczłapałam na górę do sypialni i położyłam się w zimną pościel. Tak jak powiedziałam, nie mogłam zasnąć. Jakieś pół godziny później usłyszałam jak ktoś wchodzi. To pewnie Leon. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom... On trzymał na rękach Annabeth!
- Anna! - krzyknęłam i podbiegłam do niej. - Tak się martwiłam. Nigdy więcej mi czegoś takiego nie rób - powiedziałam i rozpłakałam się. Mała też płakała.
- Prze-epraszaaam. Obiecuję-ę, że już nigdy nie-e-e ucieknęęę. Kocham cię Vio-olu...
- Ja ciebie też - szepnęłam - I zawsze będziesz mi potrzebna, nawet jeśli będę miała jeszcze jedną córkę albo syna. Nie zapomnielibyśmy o tobie skarbie.
- Przepraszam...
- No dobrze. Teraz obie do łóżka. Raz, dwa - powiedział Leon i popchnął nas na górę. Tym razem zasnęłam bez problemu.

Następny dzień. 05:27
Obudziło mnie dziwne uczucie w brzuchu. Nagle dotarło do mnie, o co chodzi i pobiegłam do łazienki. Zaczęły się poranne mdłości... 
- Violu, co ci jest? - zapytała Annabeth. Pewnie ją obudziłam przez przypadek.
- Nic. Naprawdę. Kładź się spać.
- No dobrze - powiedziała i pobiegła z powrotem do sypialni. Ja ubrałam się i zeszłam na dół. Miałam ochotę na owoce w bitej śmietanie. Zrobiłam sobie kawę i zaczęłam myć truskawki i maliny. Potem obrałam brzoskwinie. Położyłam pokrojone owoce na talerzu i na wierzch nałożyłam mnóóstwo śmietany. Pomyślałam też, że owoce w czekoladzie też są pyszne, więc pokroiłam arbuza i obrałam banany. W rondlu rozpuściłam mleczną czekoladę i przelałam ją do miseczki. Zabrałam jeszcze bitą śmietanę i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i akurat trafiłam na wiadomości, a tam zobaczyłam... Diego. W kajdankach.


________
Przepraszam, że krótki, ale już późno...
Jutro albo w poniedziałek dodam dłuższy :)

5 komentarzy:

  1. Ołł!!
    Annabeth wróciła! Jeej!
    Violka i jej apetyty ;p
    DIEGO W KAJDANKACH!!??
    OMG!

    Me Encanta!
    V.<33

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! :D
    Ciekawe co zrobił Diego :o

    OdpowiedzUsuń
  3. DIEGO W KAJDANKACH ???
    że jak ?
    nie wiem dlaczego ale zaczęłam się jak debil przy tym brechtać.
    Czekam na next <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie tylko nie Diego<3Błagam zrobie wszystko!Wszystko,wszystko,tylko go nie uśmiercaj i nie dawaj mu dożywocia.PliSsssssss!
    Fran

    OdpowiedzUsuń