Voy Por Ti

Voy Por Ti

środa, 13 maja 2015

INFO ;)

Na blogu Si Es Por Amor jeszcze w tym tygodniu pojawi się nowy rozdział!!! 
Mam nadzieję, że wpadniecie i skomentujecie ;)

~Hania

sobota, 24 stycznia 2015

Link

http://the-young-holmes.blogspot.com/
TO link do nowego bloga :)
Mam nadzieję, ze zajrzycie ;)
Pierwszy post pojawi się dziś wieczorem :)
Kocham Was :*

Rozdział 100 "Koniec"

Na początek krótka informacja (:

Nawet w ferie nie mam chwili wytchnienia :( Muszę powtarzać do matury, a w szkole mam dodatkowe zajęcia z każdego przedmiotu, który zdaję, więc w sumie nie mam ferii :p Smutne... Dlatego rozdział się nie pojawiał. Dzisiaj znalazłam trochę czasu, więc od razu usiadłam do laptopa :) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Jest specjalny bo SETNY :D Nie wiem, jak udało mi się tak długo wytrwać i jeszcze bardziej się dziwię, że Wy to czytacie i czekacie... Bardzo Wam za to dziękuję :* Miało być krótka, a ja się rozpisałam... No nie ważne :)

Zapraszam do czytania <3



Dwa miesiące później
Violetta wychodząc z motelu zerknęła na telefon. Robiła tak od dwóch miesięcy - kiedy wychodziła i wchodziła do budynku. I za każdym razem czuła tę samą gorycz. Dwa miesiące temu zadzwoniła do Leona. On odebrał.... A ona się rozłączyła. Zabrakło jej odwagi i pewności, z którą wykręcała numer chłopaka. Dlaczego odłożyła słuchawkę? Nie miała pojęcia! Po prostu. Tłumaczyła się sama przed sobą, że jeszcze za wcześnie, ale dobrze wiedziała, ze to nie prawda. Bała się, że powie coś nie tak. Że Leon zostawi ją już na zawsze. Głupie, prawda? Violetta bała się odrzucenia. Niby wiedziała, że Leon, którego znała zrozumiał jej decyzję o Wyjedzie, ale jednak gdzieś w głębi głowy miała myśl, że może będzie robił jej wyrzuty, że wyjechała. Zostawiła przyjaciół, gdy ci jej najbardziej potrzebowali. Że nie czekała na odnalezienie Francesci. Tak naprawdę, to były jej myśli i jej wyrzuty sumienia. W głębi duszy czuła, że powinna wspierać przyjaciół mimo tego, że sama czuła się beznadziejnie. 
- Jestem cholerną egoistką - powiedziała sama do siebie wsiadając do taksówki. 
Nim się zorientowała była w wiosce. Z równie podłym nastrojem, z jakim wsiadła, wysiadła z taksówki. Nie odwzajemniła uśmiechu mężczyzny przechodzącego obok. Ruszyła prosto do szałasu, który pełnił role szkoły i zaczęła układać zeszyty na półeczce. Po chwili pojawiły się pierwsze dzieci. Jedna z dziewczynek, ta która dała Violi kwiaty dwa miesiące temu, podeszła do niej i przytuliła.
- Czemu Viola smutna?
Violetta westchnęła:
- Czuję się źle. Zostawiłam przyjaciół, kiedy mnie potrzebowali... Jestem egoistką.
- Czym? - zapytała zdziwiona dziewczynka. Nie znała angielskiego na tyle dobrze, żeby znać takie słowo.
- Myślę tylko o sobie i swoich potrzebach.
- Ale ty nam pomagasz! Uczysz nas! Bawisz się z nami! Nie jesteś egogi... Egni..
- Egoistką - podpowiedziała spokojnie dziewczyna.
- Właśnie! Jesteś dobra - stwierdziła z przekonaniem i uścisnęła ją jeszcze mocniej. - Nie będziesz już smutna?
- Nie - Viola odwzajemniła uśmiech i zaczęła rozmawiać z resztą dzieci. Pytała się co robili zanim przyjechała, co chcą robić po obiedzie. Przestała myśleć o swoich problemach i zajęła się dziećmi. Nie były to kłopoty nie do rozwiązania: "Lalka nie ma ręki!" "Violu, on mnie ciągnie za włosy" "Violu, pomożesz mi to napisać?". Violetta miała pełne ręce roboty i nie zauważyła, że ktoś się jej przygląda. 
Kilka metrów dalej stali Logan i Alex.
- Myślisz, że sobie poradzi z tym wszystkim?
- Daj spokój, przecież dzieciaki ją uwielbiają - odpowiedział chłopak.
- Nie to mam na myśli. Ona wciąż czuje się niepotrzebna...
- Hm... Mam pomysł... - powiedział i od razu pobiegł do ojca swojej dziewczyny. Ona stała i nie wiedziała co robić. O co mu w ogóle chodziło?


- Mamo, ja chcę jechać! - zawołał Leon, któremu kończyła się już cierpliwość. Rozumiał, że matka się martwi, ale on już był prawie dorosły!
- Leon, to niebezpieczne! Nie mam mowy!
- Tato... - chłopak spojrzał z nadzieją na ojca.
- Hm... Matka ma rację, ale kochanie... nie widzisz w jakim on jest stanie? Może lepiej będzie jeśli pojedzie. Uspokoi się. Myślę, że powinien...
- Nie, nie, nie!
Leon podszedł do niej i delikatnie przytrzymał za ramiona.
- Mamo, ja muszę tam pojechać... Ja... - wziął głęboki wdech. - Proszę cię...
Patrzyli sobie w oczy. Po chwili kobieta westchnęła z bólem i powiedziała z rezygnacją:
- Dobrze. Ale jeśli coś ci się stanie, jeśli złapiesz jakieś świństwo, sam się będziesz leczył!
- Kocham was - powiedział i zaczął się pakować.


- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - zawołała Ludmiła. Siedziała z Fede u niego w domu. Jego rodzice wyjechali na weekend do Nowego Yorku, więc byli sami. - Najpierw Fran ginie, potem Viola wyjeżdża. A kiedy Fran się znajduje, Leon wyjeżdża! I jeszcze się okazuje, że brat bliźniak naszego przyjaciela, to psychopata i kryminalista!
- Skarbie, spokojnie. Chcesz gorącej czekolady?
- Fede, są 43 stopnie w cieniu, a ty chcesz mnie poić gorącą czekoladą?
- Myślałam, że na to nigdy nie jest za gorąco - uśmiechnął się niewinnie. - To może milkshake? Truskawkowy...
- Hm.. ok - zgodziła się i poszła z nim do kuchni. - Myślisz, że wrócą?
- Na pewno! - powiedział, ale brzmiało to trochę tak, jakby chciał sam siebie przekonać. - Ludmi, oni nie wyjechali na zawsze. Muszą odetchnąć. Viola tego potrzebowała, a Leon potrzebuje tego teraz. Wiesz dobrze, jak się zachowywał po wyjeździe Violettty.
- Tak... Nigdy go nie widziałam w takim stanie. A ostatnio było jeszcze gorzej... - powiedziała i wzięła zimny napój. Wrócili do klimatyzowanego salonu. - Kiedy przychodzi Diego? - zapytała i rozległ się dzwonek.
- Chyba teraz - uśmiechnął się i cmoknął ją w czoło - nie marszcz się, bo ci tak zostanie - Ludmiła natychmiast przygładziła czoło dłonią, a Fede śmiejąc się otworzył drzwi. - Cześć stary - przywitał się.
- Cześć. Ludmi w pokoju?
Po chwili siedzieli we tróję i grali w Monopoly.
- To jest bez sensu! - wykrzyknęła blondynka. - My sobie siedzimy i gramy, jak gdyby nigdy nic, a nasi przyjaciele...
- Skarbie, Violetta nie chciałaby, żebyś się tak martwiła. Oddychaj głęboko i usiądź. 
Ludmiła zrobiła, co Federico powiedział. Kilka minut później do domu Włocha wpadła zdyszana Fran, a za nią Marco. 
- Vio... Violetta zadzwoniła - wyrzuciła z siebie. Ludmiła zerwała się z podłogi i podbiegła do przyjaciółki.
- Co mówiła? Kiedy wraca? Wszystko u niej w porz...
- Lu, daj jej złapać oddech - przerwał jej Diego.
- Czuje się dobrze. Teraz - powiedziała w końcu Francesca. - Kiedy zadzwoniła, płakała. Powiedziała, że czuje się okropnie, że was zostawiła, kiedy mnie nie było.
- Chwila - powiedział Fede. - Przecież ona nie wiedziała, że już z nami jesteś...
-Bo zadzwoniła do mnie - powiedział Marco. - Ale kiedy Fran ogarnęła kto dzwoni, wyrwała mi telefon z ręki. Mało mi oka nie wybiła - dodał i spojrzał na dziewczynę.
- Nie potrafisz się na mnie gniewać - uśmiechnęła się.
- Nie - przyznał chłopak.
- W każdym razie, kiedy usłyszała mój głos, myślałam, że zemdleje. Teraz jest u niej wszystko w porządku. Kazała wszystkich pozdrowić. A, i Ludmi, ma do ciebie zadzwonić, jak skończy się zajmować dziećmi.
Ludmiła słysząc to, odetchnęła z ulgą. Do końca dnia nie rozstawała się z komórką. Wieczorem zawijała włosy na wałki, kiedy usłyszała telefon. Dzisiaj miała spać u Fede, ale on grał w XBox'a z Diego inie słyszał komórki. Wybiegła z łazienki z połową włosów nawiniętych na wałki i dosłownie skoczyła do telefonu.
- Violetta! - Zawołała z ulgą.
- Ludmi! Tak się za tobą stęskniłam!
- Ja za tobą też! Jak się czujesz? Fran mówiła, że dzwoniłaś...
Rozmawiały tak przez pół godziny. Viola musiała kończyć, bo ktoś inny chciał skorzystać z telefonu. 
Ludmiła kładła się spać spokojna, jak nigdy. Wiedziała, że jej przyjaciółce nic nie jest. Kiedy Fede położył się obok, przytuliła się do niego i od razu zasnęła.


- Violu, na pewno czujesz się dobrze?
- Tak, wszystko w porządku - powiedziała i znów się zatrzęsła.
- Logan przynieś koc - powiedziała Alex.
- Nie! tu jest gorąco...
- Violu, jest 10 stopni. Wieczorem nie jest wcale gorąco, a będzie jeszcze zimniej - powiedziała spokojnie dziewczyna i dotknęła spoconego czoła przyjaciółki. - O boże, masz gorączkę! Tato, gdzie jest termometr?
Violetta leżała w pokoju w domku dziewczyny. Nikt nie miał serca ciągnąć jej do hotelu w takim stanie. I nikt nie wiedział,c o jej jest. Jeszcze dwa dni temu wszystko było w porządku. Wczoraj narzekała na ból w plecach, a dzisiaj prawie zemdlała podczas zabawy w chowanego. Na początku wszyscy myśleli że to z przemęczenia. Ostatnio Violetta ciągle bawiła się z dziećmi, zajmowała nimi i rzadko odpoczywała. Kiedy dopadła ja gorączka, kazali położyć jej się do łóżka i tak leży od pięciu godzin.
Po chwili Alex wróciła z termometrem.
- 41... Violu, musisz leżeć pod kocem. 

Następnego dnia było tylko gorzej. Violetta zastanawiała się, dlaczego tak się czuje. Przecież jadła i piła to, co Angie, Alex i Logan. Wiedziała, ze miejscowe jedzenie może jej zaszkodzić. Nie miała kontaktu z żadnymi zwierzętami, które mogłyby ją ugryźć lub zadrapać. Chwilę później wychyliła się, żeby zwymiotować. Nie mogła nic zjeść, bo tak właśnie się to kończyło. Tylko pila wodę. Strasznie chciało jej się pić. Z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Chudła, a przecież już była szczupła! Do tego doszły duszności i wahania temperatury. Jednego dnia było jej gorąco, następnego zimno. Po tygodniu, Angie pozwoliła wędrownemu szamanowi obejrzeć siostrzenicę.
- Ague - powiedział po chwili.
- Co to znaczy? - zapytała przerażona Angie.
- Malaria - powiedziała Alex, która poznała trochę tutejszy język.

Kilka dni później, Violetta nie mogła podnieść głowy z poduszki. Lekarstwa nie pomagały, a Angie miała wyrzuty do siebie.
- Przecież.... obie.... się ..... szczepiłyś.. my - wyszeptała Viola. - To... nie twoja..... wina - chciała uścisnąć dłoń cioci, ale nie miała siły. Potem zasnęła. Angie wyszła z budynku.
- Co z nią będzie?
- Nie wiem - odparł Jake - Ale ona jest coraz słabsza... Lekarz będzie tu jutro. Ej, wszystko się ułoży - powiedział bez przekonania i przytulił kobietę do siebie. 

Następnego dnia lekarz obejrzał chorą. Podał jej stosowne leki, ale nie dawał dużych  szans na przeżycie.
- Jest zmęczona i wychudzona - powiedział Angie na zewnątrz. - Dużo te zależy od nastawienia chorego, a pani siostrzenica poddała się. Albo nie ma siły, albo nie chce walczyć z chorobą. Przykro mi - powiedział szczerze.
- Gdzie ona jest? - rozległ się głos. - Gdzie jest Violetta?
- Leon - zdziwiła się Angie. - Co ty tu robisz?
- Logan do mnie zadzwonił i powiedział, żebym przyjechał. I jestem. Angie, gdzie Viola? - zauważył, że jej wzrok uciekł do budynku za nią, a potem spojrzał na jej minę. Domyślał się najgorszego. Wpadł do środka i zobaczył dziewczynę. Serce ścisnęło mu się z żalu. Leżała przed nim taka słaba i wychudzona. Jakby to był sam cień Violetty, a nie ona. Podszedł do łóżka i delikatnie ujął ją za rękę. 
Violetta otworzyła oczy, by po chwili je zamknąć. 
- Leon... - wyszeptała, uśmiechnęła się i nie powiedziała już nic więcej.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nie to nie może się tak skończyć! Leon tu jest, a ja umieram?! Nie powiedziałam mu, że go kocham. Nie powiedziałam, że przepraszam. Nie zobaczyłam jego uśmiechu, tylko ból. Nie chcę pamiętać tylko jego bólu!!! Zerwałam się do pozycji siedzącej i wzięłam głęboki oddech. Jakbym została wyciągnięta z wody. Dookoła było biało. Ja też byłam ubrana na biało. Zastanawiałam się, gdzie jestem gdy usłyszałam głos taty:
- To przejście. Nie każdy tu trafia - jego głos brzmiał inaczej. Był spokojniejszy i nie słyszałam go tak normalnie, tylko w głowie. Jakby moje uszy nie przewodziły dźwięku, ale trafiał on od razu do głowy. - Violu, tu jesteśmy.
Odkręciłam się i ujrzałam rodziców trzymających się za ręce.
 - Mama, tata! - podbiegłam do nich i ( o dziwo ) byłam w stanie przytulić. Było to dziwne uczucie. Byli chłodni i jakby nie do końca... zmaterializowani, ale BYLI TU! 
- Witaj kochanie. Ale ty wyrosłaś - powiedziała mama. - Ale nie mamy dużo czasu.
- Słoneczko - odezwał się tata - musisz zdecydować czy idziesz z nami, czy chcesz wrócić. Ale podejrzewam, że ty już zdecydowałaś - uśmiechnął się.
- Nie jesteście źli?
- Mamy być źli, ze chcesz żyć?! Skarbie, bylibyśmy źli, gdybyś chciała iść z nimi. A teraz wracaj. Wszyscy tam ;płaczą za tobą.
Uściskałam ich jeszcze raz i nagle poczułam się cięższa i bardziej... ludzka.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Violettą wstrząsnął delikatny dreszcz i znów zaczęła oddychać. Otworzyła oczy, najpierw na chwilę, a potem na dłużej. Zobaczyła Leona z głową oparta na dłoniach. Szeptał:
- Za późno. Za późno...
Angie płakała w ramionach Jake'a, który tez miał łzy w oczach. Alex i Logan stali po drugiej stronie pokoju z czerwonymi oczami. Tylko dziewczynka przy łóżku zauważyła otwarte oczy.
- Viola! Viola! - zawołała radośnie.
- Viola nie ży... - chciał powiedzieć Logan. - Chodź, zostawmy ich na chwilę samych.
Dziewczynka nie dała się wyprowadzić.
- Viola żyje! Viola żyje!!!
Leon podniósł głowę. Miał zapuchnięte oczy. Chciał coś powiedzieć dziewczynce, ale spojrzał na Violettę. Na początku miał na twarzy grymas bólu, potem zdumienia, a na końcu euforii. Klęknął przy łóżku i chwycił dziewczynę za rękę.
- Ty żyjesz! Ona żyje!
- Tak. I nigdzie się nie wybieram - powiedziała silniejszym głosem. - Kocham cię Leon. Kocham was wszystkich!
Radości nie było końca. Leon nie odstępował ukochanej na krok. NA szczęści nikt nie zadzwonił do przyjaciół i nie powiedział o rzekomej śmierci Violi, więc nie martwili się. Violetta szybko odzyskała dawną wagę i wygląd. Podczas jednego ze spacerów z Leonem przy jeziorze, chłopak zatrzymał się.
- Violu, wiem, że to może wydać ci się głupie. Wiem, ze jesteśmy jeszcze za młodzi, ale chcę cię o coś zapytać...
- Tak? - spojrzała na niego swoimi brązowymi, ufnymi oczami.
Leon przyklęknął, wziął ją za rękę...
- Wyjdziesz za mnie? Nie teraz. Nie musimy nawet za dwa czy trzy lata. Możemy za trzydzieści lat. Po prostu chcę wiedzieć. I chcę cię mieć cały czas przy sobie... Chcę... - Violetta przerwała mu pocałunkiem.
- Przestań tyle gadać. Jasne, że tak! Kocham cię Leon!
Chłopak z radości wziął dziewczynę na ręce. 
- JA ciebie też kwiatuszku!
.
.
.
.
.
.
W komentarzu pod poprzednim postem Wiktoria Wiśniewska napisała: "Mam przeczucie, że Hania robi jakiś specjał na setny rozdział, ale boję się czy to aby nie będzie ostatni rozdział. Cały czas o tym myślę :(" ... Niestety miała rację. To był ostatni post na tym blogu :(  Kończyły mi się już pomysły, nie miałam czasu... Mam nadzieję, ze podobał się Wam :) Uznałam, że setny rozdział to dobry moment, żeby zakończyć historię. Dziękuję Wam bardzo za czytanie moich wypocin, za cierpliwość i czas, który poświęciliście na czytanie. Nie jest to jednak moje pożegnanie z Wami :)
Założę nowego bloga. Tym razem bardziej... kryminalnego :) w następnym poście dam do niego link. Mam nadzieję, że przynajmniej wpadniecie :) jeszcze dzisiaj go stworzę i dodam prolog.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję :*
I na koniec buziak od autorki :)

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 99 "Zmiany" i LBA

Po raz kolejny zostałam nominowana do LBA. Dziękuję Mechi Lambre z całego serca :*

Pytania:
1. Jaka jest twoja ulubiona para i postać z Violetty?
Moja ulubiona para to Leonetta oczywiście :) A postać... Lubię wszystkich, ale najbardziej chyba Fran :)
2. Czemu oglądasz fioletowy serial?
Ostatnio nie oglądam, bo nie mam czasu, ale podoba mi się fabuła i fakt, że bohaterowie są w moim wieku :) Mogę się z nimi utożsamić w pewien sposób
3. Co sądzisz o moim opowiadaniu i blogu?
Niestety nie przeczytałam całego, tylko kawałek, ale uważam, że opowiadanie jest świetne ;)
4. Co jest dla ciebie inspiracją do dalszego tworzenia własnej historii?
Różnie to bywa: czasem jakaś scena z filmu lub książki, piosenka, ale bardzo często moje przemyślenia i uczucia. Akcja rozdziału zależy od tego, jak się czuję. 
5. Czym się interesujesz?
Wieloma rzeczami :) Ale najbardziej biologią, mitologią gracką, muzyką i książkami :)
6. Czy jesteś podobna charakterem do jakieś postaci z Violetty? Jeżeli tak, to do jakiej (możesz wymienić kilka) i w czym jesteś do niej podobna?
Myślę, że mogę mieć w sobie coś z Fran, bo przyjaciele mogą zawsze na mnie liczyć, ale czasem czuję się jak Naty i nie umiem sama podjąć decyzji.
7. Co byś mogła oddać, żeby pojechać na Violetta Live i poznać oraz pogadać z całą obsadą fioletowego serialu?
Byłabym w stanie oddać dużo, ale nie wszystko. Uwielbiam ten serial, ale poznanie obsady nie jest moim największym marzeniem. Aczkolwiek byłyby to niesamowite przeżycie ;)
8. Czy chciałabyś mnie poznać osobiście?
Oczywiście, że tak :D
9. Czy dodałaś do znajomych mnie na Facebooku?
Nie
10. Który raz jesteś nominowana do LBA? 
Tak szczerze to nie wiem... Kilka razy byłam nominowana na poprzednich blogach, ale wydaje mi się, że więcej niż dziesięć
11. Ile masz blogów? Podaj adresy.
Mam kilka, ale aktywnie (chociaż to chyba złe słowo...) prowadzę tylko ten. Inne to:

Jeszcze raz dziękuję za nominację :*

A teraz rozdział :)
Miłego czytania






- Musimy coś zrobić. Musimy się wydostać! - powtarzała w kółko Fran chodząc od jednej ściany do drugiej. Pokój był mały, więc zdążyła go obejść już co najmniej pięćdziesiąt razy. - Myśl, Fran. Myśl!
- Drzwi nie wyglądają na solidne - podpowiedziała Cornelia. Wstała i kopnęła w nie. Zatrzęsły się, ale nic poza tym.
- Razem. Zanim ten potwór wróci - powiedziała szybko włoszka i razem zaczęły napierać na drewno. Było spróchniałe. Po kilku minutach ustąpiły. Dziewczyny stały w szoku, a po chwili płakały ze szczęścia. Wybiegły z pokoju tak szybko, jak pozwalały im siły i nim się zorientowały stały na świeżym powietrzu. Jednak nie zatrzymały się. Biegły wciąż przed siebie nie zważając na ból w nogach, huk krwi w głowie i walenie serca. Nie miały pojęcia gdzie są, ale były wolne! To było niesamowite uczucie. Wokół panowała ciemność. Jedynym źródłem światła był księżyc i gwiazdy. Mimo zmęczenia fizycznego i psychicznego, czuły się jakby mogły zrobić wszystko. Dobiegły do rzeki. Zatrzymały się i nerwowo zaczęły rozglądać. Fran kucnęła przy wodzie i napiła się. Woda była lodowata. Dziewczyna miała wrażenie jakby łykała lód. Jakby momentalnie zamrożono jej przełyk i żołądek. Ale organizm domagał się wody. Każdy łyk był torturą, jednak nie mogła przestać. Kiedy zaspokoiła pierwsze pragnienie, zerknęła w stronę Cornelii. Ona też miała zbolałą twarz, ale powoli kolory powracały na jej twarz.
- Myślę, że na razie starczy. Lepiej, żebyśmy się nie przeziębiły. Zastanówmy się, co dalej robić?
- Dobrze byłoby przedostać się na drugą stronę. Tam jest więcej drzew i łatwiej będzie się ukryć w razie wypadku, ale woda jest taka zimna... I nie mamy ubrań na zmianę. 
- Poszukajmy węższej części rzeki. 
Dziewczyny wstały i ruszyły wzdłuż rzeki. Czuły, że teren łagodnie opada, więc oddalały się od źródła. To był dobry znak. Po kilkunastu minutach, choć dla nich ten czas to były godziny. Zrozumiały, że nie mają czego szukać. Rzeka wciąż miała podobną szerokość. Cofnęły się kilkadziesiąt metrów, do miejsca, gdzie zdawała się być węższa i usiadły na trawie. 
- Musi być jakiś sposób. To wszystko nie może pójść na marne. Nie teraz - mówiła Fran na głos, ale brzmiało to, jakby mówiła sama do siebie. 
Nagle drgnęła.
- Widziałaś to?
- Co? - zapytała Cornelia przestraszonym, drżącym głosem.
- Coś się poruszyło w tych krzakach po drugiej stronie.
Po tych słowach ich oczom ukazała się kobieta w mundurze policji.
- Kim jesteście - krzyknęła. Dziewczyny złapały się za ręce.
- Francesca i Cornelia. Uciekłyśmy... - nie dokończyła. Kobieta przerwała jej okrzykiem radości.
- Nie ruszajcie się stamtąd. Zaraz przybędzie pomoc - odpowiedziała i zaczęła coś szybko mówić do krótkofalówki. Została po drugiej stronie i cały czas do nich mówiła, jakby bała się, że zaraz rozpłyną się we mgle lub znikną. Nim się zorientowały, siedziały na pontonie owinięte w ręczniki. Potem znalazły się w radiowozie. Były tak wyczerpane, że zasnęły. Fran bała się, ze to wszystko okaże się tylko snem. W ciągu drogi budziła się kilka razy, ale widząc, że wciąż siedzi w bezpiecznym samochodzie, uspokojona, zasypiała. Kiedy byli w Buenos Aires, w jej domu, rodzice wyściskali ją i wylali miliony łez szczęścia. Tak samo rodzice Carnelii i ich przyjaciele. Wszyscy byli. Wszyscy oprócz Violetty. Gdy Fran o nią zapytała, uśmiech spełzł z twarz przyjaciół. Ludmiła wyjaśniła, gdzie jest Viola. Fran zasmuciła się, ale rozumiała decyzję przyjaciółki. Przytuliła wszystkich po kolei i pożegnała się. Wzięła gorący prysznic i padła na łóżko. Marco miał dzisiaj z nią zostać. Była mu za to wdzięczna. Usiadł obok niej, a ona opadła mu na klatkę piersiową. 
- Tak bardzo mi ciebie brakowało - powiedział chłopak i w tych słowach wyrzucił cały swój ból chowany od tygodni.
- Już jestem. I nigdzie się nie wybieram.
- Kocham cię Francesco.
- Ja ciebie też Marco - powiedziała i zasnęła wsłuchując się w bicie jego serca.

Violetta tak jak przewidziała obudziła się napuchnięta i czerwona. Wzięła szybki prysznic, doprowadziła włosy i oczy do w miarę przyzwoitego porządku i wyszła z motelu. Taksówka już na nią czekała. Angie musiała jeszcze załatwi parę spraw i miała dołączyć do siostrzenicy popołudniu. Violetta przez całą drogę do wioski myślała o Fran. Z zamyślenia wyrwał ją śmiech Logana. 
- Witaj śpiąca królewn... - Przerwał mu kuksaniec Alex - Co? Co ja znów zrobiłem?
- Jeszcze nic. Ale lepiej zapobiegać niż leczyć, nie? Cześć Violu - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Dalej pojedziesz z nami. Dzięki Leo - zwróciła się do kierowcy, na co on puścił jej oczko i po chwili już nie było go widać.
Violetta wsiadła do jeepa z odsłoniętym dachem i zapięła pasy. 
- Jak się spało? - zagadał Logan, zerkając na swoją dziewczynę i upewniając się czy przypadkiem nie chce go ponownie znokautować.
- Jak zawsze - odpowiedziała pusto Violetta. Jednak Logan patrzył na nią jakby czekał na dalszy ciąg. Dziewczyna westchnęła i dodała. - Łóżko było wygodne, ale ja ostatnio mało śpię, a gdy śpię mam koszmary, więc nie była to najprzyjemniejsza noc. Zresztą jak każda w ciągu ostatnich kilku tygodni. 
- Przykro mi - powiedział szczerze.
- Nic nie szkodzi. Miło, że się zapytałeś. A co u was?
- Dzisiaj czeka nas dużo pracy. Lekcje są odwołane, bo w nocy była burza i zawaliły się dwa domy. Będziemy musieli pomóc. Nie chodzi oczywiście o budowanie - dodała szybko Alex. - Musimy zająć się mniejszymi dziećmi, kiedy te starsze będę pomagać rodzicom. Wiesz, zabawa w chowanego, berka, itp. - Violetta kiwnęła głową twierdząco. I znów popadła w zadumę. Nim się zorientowała byli na miejscu. Wioska wyglądała jak pobojowisko. Violi serce ścisnęło się z żalu, kiedy zobaczyła chłopca, najwyżej dwunastoletniego, niosącego blok kamienia na plecach. 
Wszyscy mieszkańcy podzielili się na trzy grupy: dwie złożone z mężczyzn, odnawiały dwa budynki, a trzecia, do której należały same kobiety, szykowała jedzenie nad paleniskiem. W szałasie, w którym znajdowała się szkoła, siedziały dzieci. Nie było tu co prawda niemowlaków (najmłodsze miało może około trzech lat),m ale Violetta wiedziała, że czeka ją dużo pracy. Uśmiechnęła się do dziewczynki siedzącej najbliżej i zaczęła przekonywać do siebie dzieci. Były nieufne wobec nowej, obcej osoby, ale kiedy zobaczyły, że Alex i Logan ją lubią, zaczęły być bardziej śmiałe. 
Wieczorem, padnięta Violetta siedziała z nowymi przyjaciółmi i garstką starszych dzieci nad brzegiem maleńkiego stawu. Jedną z dziewczynek zawołała matka, jednak to po chwili wróciła i wręczyła Violi bukiecik kwiatków. Na pożegnanie pomachała wszystkim i z ożywieniem zaczęła opowiadać mamie o minionym dniu. Kobieta odkręciła się i z wdzięcznością spojrzała na trójkę przyjaciół. Violetta wiedziała, że nigdy nie zapomni wyrazu jej twarzy. 
- I jak po pierwszym dniu pracy? - zagadał Logan.
- Świetnie! - odpowiedziała szczerze. - Jestem zmęczona, ale w życiu nie powiedziałabym, że zajmowanie się dziećmi może być takie przyjemne i miłe. Widzieć uśmiech na ich twarzach... Coś niesamowitego.
- Prawda? - uśmiechnęła się Alex - Dlatego przyjechałam tu z Loganem. W zeszłym roku ojciec nie chciał się zgodzić, bo twierdził, że jestem za młoda. Ale po śmierci mamy... - zacięła się na chwilę. Odetchnęła kilka razy, a niebieskooki chłopak objął ją ramieniem.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - powiedziała Viola. Wiedziała, jakie to trudne mówić o tych, którzy odeszli.
- Nie, nie. W porządku. Po jej śmierci tata stwierdził, że przyda mi się zmiana środowiska. Zabrałam Logana, żeby było mi raźniej. Pobyt tutaj mnie zmienił. Poczułam się potrzebna i kochana - spojrzała na swojego chłopaka z czułością. - Teraz wiem, że jestem silna i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej - dodała z pewnością, której Violettcie brakowało. Brakowało jej wiary, przyjaciół, szczęścia, siły. Brakowało jej Leona. Samo wspomnienie jego imienia sprawiało ból. Mimo to uśmiechnęła się i pokiwała głową. Miała łzy w oczach i bała się, że głos ją zawiedzie. Znów się bała. Od ponad trzech tygodni nie myślała o niczym innym, tylko o strachu i o tym jaka jest bezsilna, beznadziejna i żałosna. Użalała się nas sobą. I martwiła o przyjaciółkę. Wspominała to, co się wydarzyło. To, czego nie mogła już zmienić. I zamiast ruszyć się z łóżka i COŚ zrobić, nie robiła nic. Znów była bezsilna. 
Logan i Alex zrozumieli, co się dzieje w jej głowie. Szczególnie Alex. Objęli ją ramionami i zamknęli w ciasnym uścisku. Tego jej brakowało. Brakowało jej poczucia bezpieczeństwa. Po chwili pozwoliła łzom polecieć. Przyjaciele nic nie mówili. Pozwolili jej wypłakać smutek i gorycz. Kiedy się uspokoiła, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Najpierw delikatny, ledwie widoczny, a potem coraz bardziej pewny i szeroki.
- Jeśli mogę ci coś doradzić - powiedziała Alex - Zadzwoń do Leona. Porozmawiaj z nim. To naprawdę daję siłę.
Violetta uśmiechnęła się z wdzięcznością i wstała. Wsiadła do jeepa, tym razem z ojcem dziewczyny i Angie. W motelu zeszłą do recepcji i wykręciła numer Leona na automacie. Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo?
- Leon...

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 98 "Nowe środowisko" i LBA

Zostałam nominowana do LBA. Dziękuję Fedemiła Forever <3 Aczkolwiek uważam, że nie zasłużyłam, bo ostatnio strasznie zaniedbałam Was i bloga za co chcę bardzo BARDZO Was przeprosić.  Ale mam tyle obowiązków... Kiedy mam już czas, żeby cokolwiek napisać, jestem tak zmęczona, że nie mam siły. I od tego doszły sprawy związane ze studniówką... Jeszcze raz przepraszam, a teraz pytania:

1. Jak to się stało, że zaczęłaś oglądać Violettę?
Po prostu :) Włączyłam kiedyś Disney Channel i się zakochałam :)
2. Ulubiona postać z naszego fioletowego serialu?
Leon
3. Ulubiona piosenka?
Ostatnio Union J - You Got It All
4. Najlepszy przedmiot w szkole?
Angielski i biologia <3
5. Z jakiego jesteś województwa?
Z mazowieckiego :)
6. Ulubione paringi?
Hm... chyba Leonetta :)
7. Oglądasz Violettę 3 po hiszpańsku czy czekasz na polskie odcinki?
Nie wiem czy będę miała czas na oglądanie :( Na razie czekam 
8. Jest postać, której nie lubisz?
W sumie to nie przepadam za Larą ;p
9. Wypisz w kolejności od tego, którego najbardziej lubisz, do tego, którego najmniej:
Jorge, Rugg, Xabiani, Toti, Facu, Diego, Damien, Samu
10. Znasz osobiście jakieś V-lover?
Może się to wydać dziwne, ale nie XD
11. Czytasz moje opowiadanie?
Niestety nie :(

Jeszcze raz dziękuję, a teraz zapraszam na rozdział :)


Fran nie wiedziała co odpowiedzieć. Była pewna, ze to Diego. Przecież nawet bliźniacy nie są do siebie tak podobni! Ale kiedy lepiej się przyjrzała zobaczyła w jego oczach coś, czego nigdy nie widziała u Diego. Jednak wciąż nie mogła w to uwierzyć. 
- Czego się gapisz? - warknął. - Ciekawe czy ktoś w ogóle zauważył, że was nie ma - dodał i zaśmiał się gardłowo. Spojrzał jeszcze raz na nie i wyszedł zatrzaskując drzwi.
- Mogę dać sobie rękę uciąć, że to mój przyjaciel... Ale skoro nie, to dlaczego Diego nigdy nam nie powiedział, że ma brata bliźniaka...
- A ty byś się chwaliła takim bratem? - zapytała Cornelia.
- Oh, masz rację. Wiesz co? Skoro już mam tu być, to dobrze, że nie jestem sama - uśmiechnęła się blado do nowej przyjaciółki. Przytuliły się do siebie i spróbowały zasnąć. Żadnej się to nie udawało. 
Cornelia myślała o swoich rodzicach, o siostrze i przyjaciołach. Czy jej szukają?
Fran myślała o swoich bliskich. Wiedziała, że jej szukają, ale wygląda na to, że bezskutecznie.
Kilkanaście minut później usłyszały warkot silnika. Carlos musiał gdzieś jechać. Dziewczyny spojrzały na siebie. Nie były zawiązane, ale nie wiedziały jak się stąd wydostać...

Po zacumowaniu statku Violetta wciąż nie wypowiedziała ani słowa. Angie chciała zagadywać ją, zadawała jej pytania, ale nic do dziewczyny nie docierało. Kiedy zeszły na ląd, wzięły swoje walizki i ruszyły do taksówki. Po pół godzinnej jeździe przesiadły się do wozu terenowego. Violetta patrzyła pustym wzrokiem na krajobraz za oknem. Gdyby nie sytuacja, w której się znalazła, z zachwytem oglądałaby drzewa i nieliczne zwierzątka. Jednak teraz nie miała na to ochoty ani siły. Nawet nie zauważyła, kiedy byli na miejscu. Kątem oka zobaczyła dzieci chowające za drzewem rosnącym niedaleko. Zaczął się do nich zbliżać mężczyzna, który przypominał jej ubiorem Indianę Jones'a.
- Witam - uśmiechnął się przyjaźnie. - Jestem Jacob Clifford, ale mówcie mi Jake. Miło mi was poznać. To jest wioska, która się opiekuję. Wy będziecie mieszkały w motelu niedaleko stąd, bo tutaj... cóż nie jest to przyjemne miejsce dla pań. Szczególnie w nocy. Ale może was oprowadzę. 
Większość tych budynków to mieszkania, ale ostatnio wybudowaliśmy też jeden większy szałas, właśnie na zorganizowanie szkoły. Dzieci jest około 30 w różnych przedziałach wiekowych, ale uznaliśmy, że mogą się uczyć razem. Oprócz tego będą dla nich przygotowywane posiłki, no i dla najmłodszych skombinowaliśmy zabawki. Do waszych obowiązków będzie należało uczenie i zabawa od czasu do czasu. Będzie wam jeszcze pomagała Alex - wskazał na brunetkę z zadziwiająco jasnymi oczami - i Logan - tym razem jej oczom ukazał się chłopak z błękitnymi oczami i przyjaznym uśmiechem. Viola również się uśmiechnęła. Wypadło to trochę blado, ale zawsze coś. 
- Violu, pójdę załatwić sprawy organizacyjne i zaraz wrócę - powiedziała Angie i poszła.
- Więc masz na imię Violetta - uśmiechnął się chłopak. - Nasze imiona już znasz. Więc, dlaczego tu przyjech...? - nie zdążył dokończyć pytania, kiedy oberwał kuksańca od dziewczyny.
- Sorry za niego. On już tak ma. Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się i opowiedziała z grubsza o tym, co ostatnio wydarzyło się w jej życiu. Czuła, że może tej dwójce zaufać. - A wy?
- Jake to mój ojciec - powiedziała Alex. - Jestem tu jakby na wakacjach, a Logana zabrałam ze sobą. To mój chłopak, ale czasem ciężko mi się do tego przyznać. W każdym razie ja uczę dzieciaki matematyki, a Logan pisania. 
- Ja ma  je uczyć angielskiego, a Angie, moja ciocia, ma mi pomóc. 
Pozostałą część dnia Viola spędziła na zwiedzaniu wioski. Lepiej poznała nowych towarzyszy i nawet ich polubiła. Kiedy zaczęło się ściemniać, ruszyli do moteliku. Dziewczyna od momentu poznania Alex i Logana nie myślała o niczym innym tylko jej pobycie w RPA. Jednak leżąc w łóżku, wszystko wróciło. Wiedziała, że rano będzie napuchnięta i czerwona. Jak od kilku poprzednich tygodni.

Leon pytał wszystkich czy wiedzą, gdzie jest Violetta. Nikt nie wiedział. Wiedzieli, że wyjechała. Wszystkim było ciężko, ale najgorzej znosiła to Ludmiła. Straciła dwie najlepsze przyjaciółki. Nawet Federico nie był w stanie jej pocieszyć. Można powiedzieć, że się do niej wprowadził. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Wiedzieli w jakim stanie jest córka. 
Marco chodził jak zombie. Prawie nic nie jadł, nie spał...
Leon też nie czuł się lepiej. 
Wszystkim brakowało dziewczyn...

__________
Mam nadzieję, że się Wam spodobał :)
W zakładce postacie pojawiły sie dwie nowe twarze ;)

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 97 "Kolejny wyjazd"

Dwa tygodnie później

O Fran ciągle nic nie wiedzieli. Violetta i Ludmiła od kilku dni nie pokazywały się w Studio. Marco był załamany. Nikt nie miał ochoty na wypad na miasto albo nad jezioro. Rodzice włoszki byli w rozsypce, a policja wciąż nie miała najmniejszych śladów ani nawet pomysłu, gdzie mogłaby być dziewczyna. W między czasie zgłoszono tez zaginięcie innej dziewczyny. Była to córka wspólnika ojca Francesci - Cornelia Hale. Funkcjonariusze podejrzewali, że oba porwania są powiązane, ale niczego nie mogli być pewni. 
Co więcej, do Violetty zaczęły dochodzić listy z pogróżkami. Wiedziała, że to Lara. Normalnie nie przejmowałaby się aż tak bardzo, ale po utracie przyjaciółki łatwo wpadała w histerię, a te wiadomości pogarszały sprawę. Angie tak martwiła się o siostrzenicę, że zadzwoniła po lekarza. O 16 pojawił się w ich domu. Poszedł do pokoju dziewczyny.
- Dzień dobry - zero reakcji. - Możemy chwilę porozmawiać? - Violetta zwróciła głowę w jego stronę.
- Jest pan psychologiem? - zapytała głosem, którego dawno nie używała.
- Tak. Chcę pani pomóc.
Dziewczyna westchnęła:
- Wiem i doceniam to, ale mi pomoże tylko powrót przyjaciółki. Wie pan jak to jest stracić kogoś bliskiego? Na pewno pan wie. A zdarzyło się, że stracił pan CZTERY osoby jednocześnie? Najpierw zginął mój tata, potem zerwałam z chłopakiem, którego wciąż kocham. Kiedy zaczęło się układać, przyjaciel, który uratował mi życie musiał wyjechać, a później zaginęła moja najlepsza przyjaciółka. Takie sytuacje mogą powodować złe samopoczucie. I jeszcze te listy, w których się dowiaduję, że jestem dziwką, idiotką, monstrum i... - tego było za wiele. Dziewczyna rozpłakała się.
- Mam pewien pomysł... - odparł lekarz. - Mam przyjaciela w Afryce, w RPA. Prowadzi ośrodek niosący pomoc dzieciom z okolicy. Może poleciałaby tam pani z pani ciocią na kilka miesięcy. Czasami pomaganie innym dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Będzie mogła pani zapomnieć o problemach na czas pracy. I, proszę mi wierzyć, te dzieci potrafią czasem nas nauczyć wielu rzeczy, na które byśmy nie wpadli leżąc w łóżku. 
- Ok - powiedziała. - Ale do samolotu nie wsiądę. 
- W takim razie, załatwię miejsca na statku. Do zobaczenia.
Violetta zastanawiała się czy żegnać się  z przyjaciółmi, ale doszła do wniosku, że nie byłaby w tanie tak po prosu ich zostawić nie wiadomo na jak długo. 
Następnego dnia ogarnęła się i wyszła do kawiarni. Wszyscy już tam byli. Wszyscy oprócz Leona i Fran... Dziewczyna opowiedziała o wyjeździe i ze łzami w oczach wyściskała wszystkich. Po godzinie przyjechał Ramallo.
W drodze do portu, poprosiła o zatrzymanie się obok domu Leona.
- Dzień dobry - przywitała się z jego mama. - Leon u siebie?
- Tak, wejdź słonko.
Violetta ruszyła dobrze znanymi schodami do pokoju chłopaka. Leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
- Violetta... - szepnął i od razu ją do siebie przygarnął. Brakowało tego im obojgu.
- Przyszłam się pożegnać.
- Ja-jak to?
- Wyjeżdżam. 
- Gdzie?
- Ja... Nie mogę powiedzieć. Tak będzie lepiej. Kiedy będę gotowa, odezwę się. Ale Leon... Obiecaj mi, że jeśli będzie coś wiadomo o Fran, zadzwoń do Angie.
- Czemu nie do ciebie?
- Nie będę miała telefonu. To jest mi potrzebne. Wrócę lepsza. I silniejsza. 
- Jesteś silna - szepnął i jeszcze raz przytulił.
- Kocham cię Leon.
- Ja ciebie też.
Spojrzeli sobie w oczy. Chłopak zbliżył się do jej twarzy, ale Violetta odwróciła się i wyszła. Serce znów pękło jej na miliony kawałków. Bała się, że nie pozbiera go po raz kolejny. Stłuczony wazon można posklejać, ale i tak będzie widać ślady po upadku. A im częściej spada, tym trudniej dopasować kawałki do siebie...

Fran nie mogła spać. Podobnie jak Cornelia. Nie wiedziały czy jest noc, czy dzień. Gdzie są? Czy ktoś ich szuka? Czy w ogóle ktoś je znajdzie?
Po kilku godzinach od ostatniego posiłku, który został im wepchnięty przez drzwi, do pomieszczenia wszedł ON.
- Ufałam ci - chrypnęła Francesca. - Jesteś potworem. I czemu w ogóle to robisz?
- Haha - zaśmiał się gardłowo. - Dlaczego? Bo wasi kochani ojczulkowie posłali mojego przyjaciela za kratki! Pracował w ich firmie od trzech lat, a oni wydali go psom. Bo co? Bo kilku osobom sprzedał prochy?! 
Fran stała osłupiała.
- Myślałam, że jesteś inny, Diego...
- A ja myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta... Jestem Carlos, nie Diego.


_________
Krótki, ale jest. 
Wydaje mi się, że wiem jak to pociągnąć dalej, ale boję się, że za bardzo zamieszam w postaciach i akcji... Chociaż...
Czytał ktoś z Was książkę Erici Spindler Dotyk strachu? :)
Pytanie wydaje się z innej beczki, ale chcę zrobić coś podobnego jak autorka i jestem ciekawa, co o tym myślicie :)
Nie chcę się precyzować, bo chcę zrobić niespodziankę. Jeśli macie jakieś pytania zapraszam do zakładki PYTANIA, na mojego twittera, gg, instagrama, maila - wszystko w zakładce KONTAKTY. :)

niedziela, 5 października 2014

Ważna informacja

Przepraszam Was bardzo, ale dzisiaj też nie dodam rozdziału :(
Nie daję rady. Mam mnóstwo obowiązków związanych ze szkołą, a kiedy kończę się uczyć, jestem w stanie tylko spać. 
Nie zawieszę bloga. Postaram się po trochu pisać w ciągu tygodnia, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie :(
Przepraszam